2013-02-23

Rozdział 50!

Witam!

Na początek chciałam podziękować all z blogu http://two-love-one-life.blogspot.com/  
za nominację do do libster award, z której jestem miło zaskoczona :). Chciałabym podziękować Ci za tą nominację. 


Pytania od all:

1. Dlaczego zdecydowałaś się na prowadzenie bloga?
2. Jak długo bloggujesz?
3. Twoje hobby, zainteresowania?
4. Ulubiona piosenka?
5. Najmilsze słowa,jakie w życiu usłyszałaś?
6. Ulubiony sportowiec?
7. Ulubiony sport?
8. Wymień 3 swoje zalety i wady.
9. Kto, lub co jest Twoją największą motywacją?
10. Ulubiony cytat?

Odpowiedzi: 

1) Zdecydowałam się prowadzić tego bloga z wielu powodów. Otóż na początku wakacji, kiedy to właśnie zrodziła się w mojej głowie ta historia, zapragnęłam przelać ją na papier, a potem odważyłam się założyć bloga. Bardzo lubię pisać, ale często bywało tak, że kiedy zaczynałam jakąś historię, prawie zawsze nie kończyłam jej, gdyż bardzo często brakowało chęci i motywacji, a blog był dla mnie dobrym pomysłem by zacząć regularnie pisać, gdyż czytelnicy czekają na każdy nowy rozdział, co motywuje do dalszego pisania. Właśnie dlatego założyłam bloga :).

2) Blogguję od czerwca.

3) Interesuję się dziennikarstwem sportowym. Uwielbiam pisać,  słuchać muzyki, jeździć na rowerze. :)

4) The Jonas Brothers"Lovebug".

5) Oj... dużo ich było :D.

6) Mam trzech ulubionych sportowców: Wojciech Szczęsny, Aaron Ramsey, Theo Walcott.

7) Moim ulubionym sportem jest niewątpliwie piłka nożna.  

8) Zalety? Hmmm... zawsze mam z tym ogromny kłopot, więc zacznę od wad. Otóż mam sporo wad, ale największą jest chyba upartość. Niestety odziedziczyłam to po tacie i nie potrafię się tej wady wyzbyć. Czasem jest naprawdę uciążliwa i pracuję nad tym, by chociaż zminimalizować ją. Koleją moją wadą jest to, że jestem bardzo, ale to bardzo pamiętliwa i nie potrafię wybaczać.

9) To zależy w jakich kwestiach. Motywacją np. w prowadzeniu bloga są moi czytelnicy, gdyż to właśnie dla Nich piszę. W szkole motywacją do nauki jest nadchodząca matura... Nie no, co ja piszę? Matura motywacją? Żartuję :D. Tak jak wcześniej wspomniałam, że to różnie bywa, co lub kto jest moją motywacją. 

10) Ulubiony cytat: "Zdradę kocham, zdrajców nienawidzę."

________________________________

A teraz parę słów na temat rozdziału. Ciężko mi uwierzyć, że to już 50 rozdział :). Kiedy zaczynałam pisać nawet nie sądziłam, że znajdzie się tylu zainteresowanych czytelników. Oczywiście, bardzo się cieszę, że podoba Wam się moje opowiadanie, co jest dla mnie bardzo dziwne. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do samego końca, gdzie ten koniec zbliża się naprawdę wielkimi krokami. Niestety żałuję, ale nie będę przeciągać tego opowiadania w nieskończoność, chociaż bardzo przywiązałam się do tej historii. Na razie mogę zdradzić tylko tyle, że zakończenie będzie bardzo, ale to bardzo zaskakujące i takie jakie sobie zaplanowałam od początku.  

A teraz zapraszam na nowy rozdział: 

Pozdrawiam!!! :)
 ________________________________________________________________________________ 

Łucja

     Z Wojciechem postanowiliśmy, że razem z Aaronem pojedziemy do szpitala. Nie mogliśmy go w takim momencie zostawić. Potrzebował naszego wsparcia.
     Nie wiemy, co dokładnie dolega Alex, ale na pewno jest to coś poważnego. Lekarze nie chcieli nam niczego powiedzieć. Aarona w pewnym momencie nawet chcieli wyprosić, gdyż zaczął się awanturować, ponieważ nikt nie zamierzał powiedzieć mu, co dzieje się z jego przyjaciółką. Był roztrzęsiony i nie miałam pojęcia, jak go pocieszyć. Wojtek również nie wiedział, co powiedzieć, aby podnieść kumpla na duchu.
     W momencie, kiedy zemdlała Alex, impreza się zakończyła. Wojtek natychmiast zadzwonił po karetkę. Nicklas chciał jechać razem z nami, ale poprosiłam go, by odwiózł moje przyjaciółki do domu mojego ojca i Martyny, gdyż u nas na najbliższy miesiąc swojego pobytu w Londynie, będą mieszkać.
- Co się stało? – Nagle na korytarzu pojawił się zmartwiony pan Wenger.
- Nie mamy pojęcia. – Odpowiedział, spokojnie Wojtek. Jako jeden z nielicznych na imprezie zachowywał się racjonalnie i nie dał się ponieść nerwom. – Lekarze nic nie chcą nam powiedzieć.
- Idę się czegoś dowiedzieć. – Zakomunikował, trener i ruszył w kierunku gabinetu doktora. – A matka Alexandry wie? – Zapytał, kiedy przystanął.
- Niestety, nie mogliśmy się z nią skontaktować. – Odpowiedział, mój chłopak.
- Jak czegoś się dowiem, zadzwonię do niej.
     Kilka sekund później znikł za drzwiami gabinetu. Spojrzałam na Wojtka i mocno wtuliłam się w jego tors. Potrzebowałam jego bliskości, gdyż tylko to podtrzymywało mnie przed całkowitym zwariowaniem. Mimo, że nie byłam blisko z Alex, to bardzo się o nią bałam. Jest wspaniałą dziewczyną, która zasługuje na wszystko, co najlepsze. Jak na razie ciągle dostaje w kość od losu. Miałam jednak nadzieję, że pasmo nieszczęść w jej życiu w końcu się zakończy i będzie mogła na nowo poskładać swoje rozsypane ma malutkie części swoje życie i zacząć normalnie funkcjonować.
     Myślałam, że teraz, kiedy Alex została oczyszczona z zarzutów, wszystko się ułoży. Jednak los jak zwykle ma coś innego w planach i nie omieszkał tego zakomunikować, kolejny raz uprzykrzając życie Alexandry.
- Nie wiem, co zrobię, kiedy dowiem się, że to coś poważnego. – Powiedział, Aaron.
- Może to wyrostek robaczkowy? – Zagadnął Wojtek. – Nie histeryzujmy zawczasu.
- Łatwo ci mówić. – Warknął, Walijczyk, wstając z krzesła. – Ciekawe, jak ty byś się zachowywał, gdybyś to na Lucy teraz czekał? – Zapytał.
- Masz rację, Aaron. – Westchnął ciężko, mój chłopak.
     Nagle trzy pary oczu powędrowały w stronę gabinetu, z którego wybiegł wzburzony Wenger. Trzasnął z całej siły drzwiami i podszedł do nas.
- Nie chcą mi niczego powiedzieć. – Syknął, siadając na krześle i chowając twarz w dłoniach. – Kanalie!
- Dlaczego? Przecież jest pan jej rodziną. – Powiedziałam.
- Lekarz chce najpierw porozmawiać z Alex i poczekają aż się obudzi. Obowiązuje ich ta pieprzona tajemnica lekarska. – Wyjaśnił. Pierwszy raz widziałam pana Wengera zdenerwowanego.


Alexandra

     Nie czułam żadnego nieprzyjemnego bólu. Słyszałam tylko ciche rozmowy, jednak nie mogłam rozpoznać do kogo owe głosy należały. Chciałam otworzyć oczy, ale powieki były zbyt ciężkie, by unieść je do góry. Byłam słaba i nadal dokuczało mi zmęczenia.
     Nie wiedziałam, gdzie się znajduję, ale oceniając po dźwięku buczących urządzeń, śmiało mogłam stwierdzić, że jestem w szpitalu. Pytanie tylko: co ja tutaj robię?
     No tak! Przecież zemdlałam na imprezie w ośrodku treningowym. Tylko dlaczego nie czułam już tego potwornego bólu?
     Nagle usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, a potem delikatny i zatroskany głos.
- Alex, błagam obudź się. – Głos niewątpliwie należał do Aarona. – Jeżeli nie obudzisz się, to kto ze mną pojedzie na wesele? – Zapytał, a ja nie czując już tego ciężaru, otworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy, aby oczy przyzwyczaiły się do ostrego światła.
- Masz tupet, Ramsey – wydukałam cicho. Chłopak uśmiechną się z ulgą.
- Gdybym wiedział, że zadziała to na ciebie motywująco, by otworzyć oczy, mogłem zapytać się o to wcześniej.
- Jak odzyskam siły, to przywalę ci – mruknęłam. Aaron roześmiał się. – Długo byłam nieprzytomna?
- Dwa dni. – Odpowiedział. – Pójdę po lekarza.
     Kiedy wyszedł, rozejrzałam się po sali. Nienawidziłam szpitali ze względu na ten specyficzny zapach i odpychający wystrój.
- Witaj, Alex. – Do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku. Doskonale znałam go, gdyż brał udział w leczeniu mojej siostry.
- Gdzie Aaron? – Zapytałam.
- Niedługo do ciebie przyjdzie. Jednak teraz musimy porozmawiać, a chciałem w cztery oczy. – Wyjaśnił. Jego wyraz twarzy był poważny, co wywołało u mnie nieprzyjemne dreszcze. – Jak się czujesz? – Zapytał, biorąc do ręki kartę pacjenta.
- Nic mnie nie boli, czuję się tylko bardzo zmęczona, co jest dziwne, patrząc na to, że spałam dwa dni. – Zaśmiałam się.
- Od jak dawna bolał cię brzuch?
- Nie pamiętam. Na początku ignorowałam to, ale kiedy byłam w areszcie był on nie do zniesienia. Dlaczego teraz nic mnie nie boli?
- Dostałaś bardzo silny lek. Alex, posłuchaj mnie teraz uważnie. – Lekarz wziął głęboki wdech i zaczął kontynuować. – Zrobiliśmy ci wszelkie badania. Przez tomografię komputerową i magnetyczny rezonans narządów jamy brzusznej wykryliśmy, że... masz raka trzustki. – Powiedział lekarz.
- Słucham? Ale...
- Objawy najczęściej pojawiają się wówczas, gdy rak trzustki jest już zaawansowany i objął węzły chłonne, sąsiednie narządy lub nawet dał przerzuty, tak ja w twoim przypadku. Siedemdziesiąt pięć procent chorych odczuwa zwykle ból w górnej części brzucha, który może „promieniować" aż do pleców.
- Można to wyleczyć?
- Kiedy wykryje się go stosunkowo wcześnie jest możliwy zabieg operacyjny, dający nadzieję na całkowite wyleczenie.
- To świetnie. W takim razie, kiedy ta operacja?
- Alex, w twoim przypadku jest to niemożliwe. Nastąpiły przeżuty na inne części.
- Czyli skazujecie mnie na śmierć? – Zapytałam.
- Alex – zaczął powoli, ale szybko mu przerwałam.
- Umrę, prawda? Ile mi zostało?
- Ciężko powiedzieć. Na leczenie jest zdecydowanie za późno. Jedynie możesz zażywać leki, które złagodzą ból. Gemcytabina to nowy lek, dzięki którym u wielu chorych uzyskano poprawę, jednak średni czas przeżycia, mimo stosowania leku, nie przekroczył ośmiu miesięcy.
- Proszę nie mówić nic mojej rodzinie ani nikomu innemu. – Powiedziałam, patrząc w sufit.
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska i właśnie z tego względu najpierw z tobą musiałem o tym porozmawiać.
- Świetnie. Nikt nie może się dowiedzieć, że jestem chora. Moja matka się załamie, kiedy dowie się, że jej kolejna córka umrze również na raka. To ją zabije.
- Nie możesz tego ukrywać, Alex.
- Mogę i zrobię tak. To moja sprawa, poza tym, pozostało mi niewiele i nie chcę tego czasu marnować na zadręczaniu moich bliskich. Chcę nacieszyć się życiem. W końcu niewiele mi tego czasu zostało...


Łucja

     Na szczęście Alex obudziła się i okazało się, że nic jej nie grozi – tak przynajmniej twierdziła. Aaron powiedział, że lekarz bardzo długo z nią rozmawiał, a kiedy wyszedł z sali lekarz, Alexandra była w bardzo złym humorze, jednak uparcie twierdziła, że jest wszystko w porządku i jeszcze dziś będzie mogła wyjść ze szpitala.
     Wieczór postanowiłam spędzić wspólnie z przyjaciółkami. Ostatnio tyle się działo, że nie mogłam z nimi porozmawiać, a chciałam opowiedzieć im, jak było na Malediwach.
     Kiedy streściłam cały pobyt w Male (pomijając niektóre sytuacje), zaczął się moment, którego nie znosiłam – potok pytań, niezręcznych pytań.
- I co? Zrobiliście to? – Zapytała, Anna. Zmarszczyłam brwi.
- Ale co? – Zapytałam. Doskonale wiedziałam o co pytała, jednak grałam na zwłokę. Anna westchnęła ciężko.
- Kochaliście się?
- A o to ci chodzi.
- Tak czy nie? – Zapytała Magda.
- Tak – odpowiedziałam, rumieniąc się delikatnie.
- I jak było? – Spytała, czerwonowłosa. Spojrzałam krzywo na przyjaciółkę.
- Nie będę ci przecież relacjonować, jak było. – Mruknęłam, zawstydzona.
- Wystarczy: źle, dobrze, wspaniale...
- Wspaniale – odpowiedziałam. – I błagam – dodałam szybko, widząc jak Anka otwiera usta, by coś powiedzieć – nie wracajmy do mojego życia seksualnego.
- A robiło się tak ciekawie – jęknęła, Magda.
- Opowiadajcie lepiej, co dzieje się w Warszawie.
- Nie uwierzysz. – Zaczęła podekscytowana, Anka. – Monika zerwała ze swoim ukochanym.
- Żartujesz?! – Wykrzyknęłam. – Dlaczego?
- Nie wiem, jednak musiało to być coś poważnego. – Odparła, rudowłosa.
     Mimo, że nie łączyło mnie z Moniką już praktycznie nic, to ucieszyłam się, że rozstała się z Marcinem. Mężczyzna o jedenaście lat starszy od osiemnastoletniej dziewczyny nie jest dobrą partią. Pewnie zrozumiała, że ich związek nie ma sensu albo po prostu dotarło do niej, że Marcin ją zdradza.
     Gadałyśmy bardzo długo. Cieszyłam się, że w końcu mogę z kimś porozmawiać. Mimo, że mam w Londynie dużo przyjaciół, to bardzo brakowało mi Anny i Magdy. Wiem, że z Wojtkiem mogę porozmawiać praktycznie o wszystkim, ale są tematy, które krępują mnie, a dziewczyny są czasem jedynym źródłem mojego upustu.
     Tata zaprosił je na całe wakacje do Londynu, jednakże obie w sierpniu rozpoczynają pracę w spa, które prowadzi ciocia Ani, zatem spędzą ze mną tylko pierwszy miesiąc wakacji.
     Nie wiem, która wybiła godzina, jednak było już bardzo późno, a ojciec z Martyną jeszcze nie wracali z pracy. Tata ostatnio ma mnóstwo roboty w ośrodku, gdyż kilkunastu piłkarzy po Euro ma kilka drobnych urazów, które muszą zniknąć do końca lipca, gdyż w sierpniu jadą do Chin i muszą być w pełni sprawni. Poza tym, nowy sezon zapasem, więc każda, nawet najdrobniejsza kontuzja wyklucza treningi, co wiąże się z tym, że mają coraz mniej czasu, aby przygotować się.
     Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Na początku myślałam, że to Robert i Martyna zapomnieli kluczy albo Krzysztof przyjechał do Katarzyny, jednak przed oczami ujrzałam nieznaną mi kobietę.
- Dobry wieczór. – Powiedziała po angielsku, a ja ten głos od razu rozpoznałam. – Jestem Carlsson Peter, koleżanka Kate. – Wyjaśniła, widząc moją nietęgą minę.
- Witam – odparłam, ściskając rękę, którą do mnie wyciągnęła.
- O co chodzi? – Na werandzie znikąd pojawił się mój ojciec, a za nim moja macocha.
     Nad naszą rodziną zebrały się ciemne chmury, zapowiadające burzę. Po prostu czułam, że nadchodzą poważne kłopoty, a Carlsson Peter niewątpliwie do nich należała....

*****

Alexandra

     Nigdy nie myślałam o śmierci. Mimo, że ludzie, którzy otaczali mnie na co dzień, odchodzili, śmierć dla mnie była czymś odległym. Śmierć była dla mnie tematem, którego nigdy nie rozpatrywałam. Nigdy też nie zastanawiałam się, jak zakończę swój żywot na tym świecie. Czasem nachodziły mnie czarne wizje, w których chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić, ale wtedy nie radziłam sobie z problemami, jednak teraz, kiedy wszystko powoli się układa, to śmierć upomina się o mnie. Teraz, kiedy wiem, że wszystko będzie dobrze, że mam ludzi po swojej stronie i wiem, że nie będę musiała już nosić maski, za którą zawsze skrzętnie skrywałam swoje emocje i sekrety, będę musiała po raz kolejny stoczyć bitwę. Bitwę, w której jestem skazana na porażkę. No chyba, że wynajdą magiczny lek, który uzdrowiłby mnie. Automatycznie dotknęłam swojego medalionu, którego podarowała mi moja mama.
„(...)osoba, która będzie go nosić, zazna wielkie szczęście.”
     Zaśmiałam się gorzko na wspomnienie słów rodzicielki. O jakim szczęściu mówiła?! Czy mogę nazwać szczęściem to, że za jakiś czas umrę?
     Zerwałam naszyjnik i rzuciłam go na podłogę. Kiedy mama go mi podarowała, spotkało mnie w życiu więcej złego niż ktokolwiek mógłby sobie to wyobrazić.
- Cześć, Alex. – Do sali wszedł Aaron. Uśmiechnęła się do niego. Zamknął za sobą drzwi i spojrzał na podłogę. Zmarszczył delikatnie czoło i schylił się, by podnieść naszyjnik, który wcześniej został przeze mnie zrzucony. Wyciągnął rękę, aby go podnieść.
- Zostaw! – Krzyknęłam.
- Dlaczego? – Zapytał.
- Przynosi pecha. – Odpowiedziałam.
- Pecha? – Uniósł do góry lewą brew. – O jakim pechu dokładnie mówisz? – Zapytał, podnosząc naszyjnik z podłogi.
- A może to, że cię poznałam? – Zapytałam wyzywająco. Ramsey uśmiechnął się łobuzersko.
- To jest zaszczyt, a nie pech, moja droga koleżanko. – Rzekł z powagą. – A tak na serio – odchrząknął. – Za dwa tygodnie jest ten nieszczęsny ślub i... – urwał, przeczesując palcami włosy.
- I...?
- Pojedziesz tam ze mną?
- A co ja z tego będę miała? – Zapytałam, zakładając ręce na piersi.
- Spędzisz miło weekend w towarzystwie super przystojniaka. – Odparł.
- Będzie tam super przystojniak?! W takim razie jadę! – Powiedziałam z nikłym uśmiechem.
- Naprawdę?
- Na niby.
- Dlaczego?
- Och! Ramsey, na Boga! Jadę, do cholery! – Krzyknęłam rozdrażniona.
- Dzięki! Dzięki! Dzięki! Ratujesz mi życie! – Wykrzyknął. Nachylił się lekko i musnął wargami moje czoło. Zarumieniłam się delikatnie. – Ale będzie z nas udana para.
- Pod warunkiem, że nie pozabijamy się w drodze do Caerphilly. – Dodałam.
- Będziemy piękną parą.
- Mogę wejść? – W drzwiach pojawiła się moja mama. Momentalnie w moim sercu poczułam nieprzyjemny ciężar.
- To ja będę na ciebie czekał przed salą. – Pocałował mnie w policzek i wyszedł zostawiając nas same.
- W końcu raczyłaś mnie odwiedzić – mruknęłam.
- Przepraszam. – W oczach kobiety pojawiły się łzy. – Przepraszam cię kochanie. Nie powinnam się tak zachowywać. W ogóle cię nie wspierałam, kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś. Miałam do ciebie żal, że wiedziałaś o krętactwach twojego ojca, że kryłaś go tyle lat, ale robiłaś to, by chronić mnie i naszą całą rodzinę. Nie powinnam mieć o to do ciebie pretensji. Przeżyłaś już w swoim życiu wystarczająco dużo. I jeszcze ten wypadek. Tak się bałam, że coś ci się stało. Nie wiem, co zrobiłabym, gdyby i ciebie los mi zabrał. – Powiedziała, siadając koło mnie. Wzięła do ręki moją dłoń i ścisnęła ją mocno. Z całych sił próbowałam się nie rozkleić. – Utrata dziecka dla matki jest najbardziej bolesnym przeżyciem.
- Mamo – szepnęłam. – Jestem tu, tylko to się liczy.
- Wiem, skarbie. – Obdarowała mnie pięknym uśmiechem. Niewątpliwie moja mama jest piękną kobietą. Szkoda, że mój ojciec nigdy nie potrafił tego docenić i wolał przebrzydłą Chamberlain.
- A co z ojcem? – Zapytałam.
- Wyprowadził się z domu. Wczoraj złożyłam papiery rozwodowe. Chce do mnie wrócić, ale nie pozwolę mu dalej siebie upokarzać. Mam dość jego kłamstw. Wsystarczająco zniszczył nam życie, a zwłaszcza tobie. Nie wybaczę mu tego.
- A jak sobie radzisz?
- Nie jest może najlepiej, ale nie jest też źle. Muszę sobie jakoś radzić. Chociażby dla ciebie. Tylko ty mi zostałaś.
     Z wielkim bólem serca słuchałam słów matki, które odbijały się w mojej głowie jak echo, powodując w niej jeszcze większy zamęt. Kocham mamę z całego serca i boli mnie fakt, że i przeze mnie będzie cierpieć.

*****


Łucja

- Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło, ale ta kobieta jest jak Sherlock Holmes, wszystko wywęszy. – Tłumaczył się Miłosz, a ja z minuty na minutę myślałam, że oszaleję!
- Już nieważne! Ale następnym razem trzymaj gębę na kłódkę! – Warknęłam i rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem na łóżko i krzyknęłam z bezradności.
     Kiedy zobaczyłam Carlsson Peter przed domem, wiedziałam, że nadchodzą bardzo poważne kłopoty.
     Przyjaciółka Kaśki, którą poznała w Norwegii, przyjechała do Warszawy, chcąc porozmawiać z Krzysztofem na temat mojej siostry, gdyż to właśnie Peter zrobiła badania, które wykazały, że moja siostra jest niepłodna i chciała na żywo porozmawiać z Krzysztofem na ten temat. 
     Zadzwoniła do Krzyśka, tak przynajmniej sądziła, gdyż miała tylko numer Miłosza, a ten wszystko wypaplał. Carlsson wsiadła w pierwszy samolot do Londynu i oto jest. Kiedy wyjaśniła wszystko ojcu, rozpętała się awantura. Okazało się, że znajoma z Norwegii proponowała Kaśce leczenie, gdyż jest szansa, by miała dzieci, jednak Katarzyna odmówiła jej, twierdząc, że nie chce robić sobie złudnej nadziei. Największą burę dostałam oczywiście ja, gdyż zataiłam przed ojcem takową wiadomość. Tego samego wieczoru przyjechał Krzysztof i chciał wyjaśnić wszystko z Katarzyną. Dowiedział się, że nie zdradziła go, co przyjął z wyraźną ulgą. Jednak to w jaki sposób potraktowała go Kaśka było poniżej krytyki. Najzwyczajniej w świecie zignorowała swojego byłego męża i poszła do siebie do pokoju, zamykając drzwi na klucz, mówiąc, że to jej sprawa i nie powinniśmy się wtrącać.
     Na szczęście Martyna przemówiła jej do rozsądku i już jutro razem z ojcem pojadą do lekarza zrobić wszystkie specjalistyczne badania.
     Następnego dnia, gdy obudziłam się, przeżyłam szok. Otóż Magda w pełni wyszykowana zbierała się do wyjścia.
- Gdzie idziesz? – Zapytałam, przecierając ręką zaspane oczy.
- Umówiłam się. – Odpowiedziała, otwierając drzwi.
- A mogę wiedzieć z kim? No wiesz, nie znasz Londynu...
- Spokojnie – przerwała mi z lekkim uśmiechem. – Nie będę sama. Do zobaczenia wieczorem. – Pomachała mi i znikła za drzwiami. Zamrugałam zaskoczona. Wstałam z kanapy i poszłam do swojej sypialni. Skrzywiłam się lekko, gdyż całe ciało mnie bolało. Noc na kanapie nie należała do najprzyjemniejszych. Musiałam zasnąć podczas oglądania filmu, a nikt łaskawie mnie nie obudził.
- Wstawaj! – Powiedziałam, wchodząc do pokoju. Anna jęknęła i zakryła się kołdrą. Podeszłam do okna i odsłoniłam rolety, co rozświetliło pokój. – Szkoda dnia. Poza tym, mamy dziś dużo roboty!
- Niby co? – Dotarł do mnie przytłumiony głos dziewczyny.
- Za dwie godziny jedziemy z Alex do miasta, miałyśmy jej pomóc wybrać kieckę na wesele. A po południu idziemy na basen do ośrodka. Zatem dzisiejszy dzień będzie bardzo ciekawy.
     Poszłam do łazienki wziąć odświeżający prysznic. Kiedy w pełni gotowa zeszłam na dół do kuchni, zastałam Kaśkę. Szykowała dla siebie śniadanie. Nawet nie zaszczyciła mnie wzrokiem, co oznaczało, że jest na mnie wściekła. Tylko nie mam pojęcia dlaczego. To Carlsson wszystko wyśpiewała, jak na spowiedzi, a nie ja, więc nie miałam zielonego pojęcia, o co jej chodzi.
- Masz do mnie żal? – Zapytałam, robiąc kawę dla siebie i Anki.
- Sama odpowiedz na to pytanie. – Powiedziała sucho, wychodząc z kuchni.
- Mocno wściekła? – Zapytała, Anka, kiedy pojawiła się w drzwiach.
- Ma do mnie żal, ale nie mam pojęcia o co. – Odpowiedziałam, wzdychając ciężko. – I co mam teraz zrobić?
- Poczekać aż zmądrzeje? – Bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Może masz rację, ale denerwuje mnie ta bezradność. Bardzo chciałabym jej pomóc.
- Tylko, kiedy robisz to wbrew niej, to nie jest pomoc, ale atak.
- Nie prawda.
- Ale wytłumacz to twojej siostrze.

*****


Alexandra

     Coraz bardziej żałowałam, że zaproponowałam dziewczynom zakupy. Mimo, że są bardzo sympatyczne, to nie mam pojęcia czy dam radę trzymać nerwy na wodzy. Z moim wybuchowym charakterem jest to raczej niemożliwe – i może właśnie dlatego mam tak mało przyjaciół. Postanowiłam jednak nie tracić pozytywnego nastawienia i chociaż udawać, że cieszę się z zakupów. Mimo, że do wesela zostało jeszcze dwa tygodnie, to chciałam już kupić sukienkę na tą okazję.
     Właściwie zastanawiacie, dlaczego zgodziłam się pojechać na ten ślub? Odpowiedź jest bardzo prosta: pragnę przez następny ten krótki czas, który mi pozostał, dobrze się bawić. Nie chcę tracić czasu na zadręczanie się nad tym, co będzie za miesiąc albo za tydzień lub jutro. Nie mam zamiaru też tracić mojego krótkiego, acz cennego czasu na zadręczaniu się nad tym, co było w przeszłości. Przeszłość zostaje daleko za mną, a przede mną jest... Na pewno nie przyszłość, jestem w teraźniejszości, którą muszę całkowicie wykorzystać.
- Cześć – powiedziałam, wchodząc do salonu. Wujek z ciocią spojrzeli na mnie i uśmiechnęli się szeroko, a następnie powrócili do oglądania wiadomości.
- Bardzo niebezpieczny przestępca uciekł dzisiaj w nocy z więzienia, znajdującego się dwieście kilometrów od Leeds. Jak podaje policja, owy zbieg to Jackob Holt. – Mówił prezenter. Na ekranie telewizora pojawiło się zdjęcie mężczyzny i przeraziłam się. To był TEN Jackob, który usiłował mnie zgwałcić. Wujek natychmiast wyłączył telewizor i wstał z kanapy.
- Tylko spokojnie. – Powiedział, podchodząc do mnie. – Nie wpadajmy w panikę.
- Na pewno będzie chciał się zemścić. – Wymamrotałam.
- Nie ma pojęcia, gdzie mieszkasz, więc jesteś bezpieczna – powiedziała, ciocia uspokajającym tonem głosu.
- Ciekawe, kto pomógł mu uciec. Na pewno nie działał sam. – Zagadnął, wujek.
     Nie interesowało mnie to za bardzo. Najstraszniejsze było to, że nie tylko ja byłam zagrożona, ale i Aaron, bo to między innymi przez niego trafił do więzienia.


Łucja

     Z Alex umówiłyśmy się, że przyjedzie po nas. Ale gdy spóźniała się już dwadzieścia minut, zaczęłam się trochę martwić. Alexandra wydawała się, że należy do tych odpowiedzialnych osób i gdyby coś jej wypadło, na pewno powiadomiłaby o zmianie planów.
- Wiesz, gdzie poszła Magda? – Zapytała, Anna.
- Pojęcia nie mam. – Odpowiedziałam. – Powiedziała tylko tyle, że się umówiła. – Dodałam po chwili. Kilka minut później usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam otworzyć.
- Przepraszam, że tak długo, ale musiałam zajechać do Aarona po Rose. – Wyjaśniła, Alex. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi za nią siostra Alexa. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i ukucnęłam.
- Cześć, kwiatuszku. – Zwróciłam się do dziewczynki. Ta w odpowiedzi obdarowała mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jakich kiedykolwiek widziałam.
- Alex podrzucił małą do Aarona, ale coś mu wypadło i poprosił mnie czy nie zajmę się Rose. – Wyjaśniła, ciemnowłosa. Pokiwałam głową ze zrozumienia.
- Czekaj, czekaj – coś wpadło mi do głowy. – Dlaczego Alex podrzucił małą do Aarona? – Zapytałam.
- Umówił się z kimś, chyba – odpowiedziała. Ja miałam tylko nadzieję, że to nie z Magdą postanowił spędzić tego dnia. Przecież ona ma chłopka w Polsce! Chłopaka, który na dodatek jest też i moim przyjacielem.

*****

     Zakupy z dziewczynami były bardzo udane. Na szczęście szukanie tej idealnej sukni dla Alex nie zajęło nam sporo czasu, gdyż już w pierwszym butiku takową znaleźliśmy. Była po prostu cudowna: długa, czerwona, okrywająca plecy, bardzo przylegająca do ciała, podkreślając zgrabną sylwetkę dziewczyny. Alex wyglądała w niej zjawiskowo. Wystarczyło jeszcze tylko dokupić buty i kopertówkę. Z butami było o wiele ciężej, ale ostatecznie Alex zdecydowała się na klasyczne czarne szpilki na niewielkiej platformie.
     Po zakupach od razu postanowiłyśmy pojechać do ośrodka, bo chłopacy wydzwaniali do nas, kiedy będziemy. Anna nie była przekonana do tego pomysłu, gdyż nie chciała widzieć się z Nicklasem. Osobiście uważam, że zachowanie mojej przyjaciółki jest co najmniej dziecinne. Powinni szczerze ze sobą porozmawiać, gdyż szczera rozmowa oczyściłaby ich relacje. Jednakże Anna należy do tych osób, których ciężko przekonać do zmiany decyzji i kiedy się uweźmie, nie ma nawet mowy, by zmieniła zdanie. Próbowałam jednak nakłonić ją do rozmowy z Bendtnerem, gdyż oboje tego potrzebowali.
- Powiesz mi, dlaczego nie chcesz porozmawiać Nicklasem?
- Nie mam ochoty. Poza tym, co mam mu powiedzieć?
- Najlepiej prawdę.
- Wiesz, Nick, zależy mi na tobie, ale boję się, że puścisz mnie w trąbę. Bez sensu – mruknął. Zamilkła, gdyż Alex razem z Rose wróciły z toalety.
- Jedziemy do ośrodka? – Zapytała, Alex.
- Jasne. – Odpowiedziałam, co Anna przyjęła z niechęcią.
- Właściwie, jak to się stało, że jedziesz z Aaronem na to wesele? – Zapytała, Anka.
- Ten pajac powiedział swojej rodzinie, że jestem jego dziewczyną.
- Dlaczego? – Zapytałam.
- Czepiali się, że powinien w końcu znaleźć dziewczynę, no to powiedział, że ma.
- I będziecie udawać parę?
- No tak.
- Ale tak nie można.
- Lucy – westchnęła, Alex. – Miałam się nie zgodzić, kiedy mnie błagał? Jestem jego przyjaciółką.
- Pamiętaj, że kłamstwo ma krótkie nogi. – Mruknęłam.
     W ośrodku byliśmy pół godziny później, a wszystko przez ten przeklęte korki. Przez ten czas udało mi się chociaż trochę zmienić bojowe nastawienie Anki w stosunku do Nicklasa. Nie komentowałam już więcej pomysłu Aarona. Moim zdaniem prędzej czy później wyjdzie na jaw, że ich związek to tylko mistyfikacja.
     Kiedy Alex zaparkowała na parkingu, wszystkie wysiadłyśmy. Następnie skierowałyśmy się w kierunku drzwi wejściowych. Akurat wychodził pan Wenger.
- Witajcie, dziewczyny. – Przywitał nas, jak zwykle serdecznym uśmiechem. – Te łamagi skończyły właśnie trening. – Zakomunikował. – Lucy, mam do ciebie prośbę – zwrócił się do mnie, kiedy dziewczyny weszły do środka. – Doszedł do naszej drużyny nowy zawodnik. Mogłabyś mieć oko na Bendtnera i Ramseya, żeby nie robili mu głupich kawałów. Rozmawiałem z nimi na ten temat, ale znasz ich już doskonale i wiesz, że z nimi, to jak z dziećmi.
- Macie nowego piłkarza? – Zdziwiłam się, że nic o tym nie wiem. Wojtek pewnie też nie wiedział, gdyż wygadałby mi.
- Lucas Podolski.
- Będę mieć oko na Nicka i Aarona. – Obiecałam. Pożegnałam się z trenerem i weszłam do ośrodka.
- Cześć, kochanie! – Zawołał, Wojciech, idąc z naprzeciwka.
- Słyszałam, że macie nowego kolegę w swojej drużynie. – Zagadnęłam.
- Lucas to spoko koleś. – Odparł, obejmując mnie ramieniem. – Co ty na to, żeby wyrwać się gdzieś? – Zapytał. Jego oczy zabłyszczały z podekscytowania.
- Obiecałam Wengerowi, że będę miała oko na Nicklasa i Aarona, żeby nie robili żadnych głupich kawałów nowemu koledze. Poza tym, przyjechałam z Anką. Trochę mi głupio ją zostawić.
- Na pewno nie będzie samotna. Nicklas porządnie się nią zajmie.
- Tylko Anka tego nie chce.
- Co?
- To trochę skomplikowane. Nie każ mi teraz tego wyjaśniać, bo szczerze powiedziawszy sama za bardzo nie rozumiem irracjonalnego zachowania mojej przyjaciółki.
- Ale wieczorem cię porywam i bez dyskusji. – Powiedział stanowczo.
- Bardzo chętnie dam się porwać. – Odarłam z uśmiechem. Wojtek pocałował mnie przelotnie w usta i wspólnie skierowaliśmy się do szatni. – Tutaj możecie się przebrać. Jest to szatnia dla drugiego zespołu, ale że teraz go nie ma, więc możecie z niej skorzystać. Poznasz w końcu niektóre dziewczyny piłkarzy. Nie uwierzysz, Theo od kilku tygodni ma dziewczynę i nic nie powiedział. Dziad jeden.
- A kto dokładnie idzie na basen? – Zapytałam niepewnie.
- Theo, Jack, Thomas, Lucas, Kieran, Olivier i ich dziewczyny, Aaron, Nicklas i my. Będzie fajnie. Te dziewczyny są naprawdę sympatyczne. A jeżeli ci się nie spodoba, zabiorę cię gdzie indziej.
- Idę się przebrać. – Mruknęłam. Wzięłam głęboki wdech i złapałam za klamkę. W tamtym momencie cieszyłam się, że Anna przyjechała razem ze mną. Przynajmniej sama nie musiałam zmierzać z zupełnie nową dla mnie sytuacją. Poznanie Wags – co za „przeżycie”. Miałam tylko nadzieję, że będą miłe.
     Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Znalazłam się w niewielkim korytarzyku. Naprzeciwko mnie znajdowały się drzwi do szatni. Dotarły do mnie odgłosy roześmianych dziewcząt. Nigdy nie lubiłam takich momentów, gdyż przeważnie stresowały mnie. Wojtek postąpił nie fair, nie mówiąc mi, że oprócz naszej stałej szóstki będą też inni piłkarze ze swoimi dziewczynami.
- Cześć. – Kiedy weszłam do szatni wszelkie rozmowy i śmiechy ucichły. Dziewczyny spojrzały na mnie z zaciekawieniem. Niektóre z nich kojarzyłam, gdyż widziałam je na weselu ojca i na przyjęciu urodzinowym Wojtka, ale nie poznałam ich osobiście.
     Najbardziej zabolał mnie chyba fakt, iż Theo nie powiedział mi, że związał się z kimś. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. To, że Jack miał dziewczynę wiedziałam, jednakże nigdy nie było okazji, by ją poznać. Poza tym, od momentu, kiedy poznałam się z Wilsherem chłopaki nieraz opowiadali, jak zrywają lub wracają do siebie.
- Cześć, jestem Melanie Slade, dziewczyna Theo. – Podeszła do mnie z wyciągniętą ręką blondynka, średniego wzrostu. Z niechęcią przyjęłam, że jest śliczna i ma piękne ciało.
- Lucy, miło mi. – Wymusiłam uśmiech, ściskając jej dłoń.
- Theo wiele mi o tobie opowiadał, jednak nie powiedział, że jesteś taka śliczna. – Powiedziała.
- Ehm... dzięki – wydukałam.
- Jestem Amie Buck, dziewczyna Kierana. – Przedstawiła się kolejna z dziewcząt. Ta była wysoka i bardzo mocno opalona o ciemnych, długich włosach.
- Jennifer, żona Oliviera.
- Lauren Neal, dziewczyna Jacka. – Z ulgą przyjęłam, że to ostatnia z dziewcząt.
- A ja Alexandra Wenger, dziewczyna Aarona. – Oznajmiła z drwiną w głosie.
- Jesteście razem? – Zapytała, Lauren.
- Można tak powiedzieć. – Odpowiedziała. Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki. Zdecydowanie ich kłamstewko szybciej wyjdzie na jaw.
     Kiedy się przebrałam i z ogromnym bólem serca stwierdziłam, że wyglądam przy tych dziewczynach, jak wieloryb nijak pasujący do idealnego świata wags, wyszłam z łazienki. W szatni została Malenie.
- Stwierdziłam, że poczekam na ciebie, bo pewnie nie wiesz, jak dość na basen. – Powiedziała z uśmiech, widząc moją zdziwioną minę. – Theo wiele opowiadał o tobie.
- Naprawdę? To dziwnie, bo on o tobie nic. – Mruknęłam.
- No taki już jest. Chciałam ci podziękować za zmotywowanie go, gdyż to dzięki tobie idzie na studia. Od października zaczyna i jestem naprawdę z niego dumna. Mam tylko nadzieję, że poradzi sobie, że pogodzi karierę klubową oraz naukę.
- Jest zdolny i krnąbrny, jestem pewna, że poradzi sobie świetnie.
- Nie wątpię.
     Rozmawiałyśmy do momentu aż weszłyśmy na basen. Wszyscy już tam byli, ale kiedy dokładnie zlustrowałam pomieszczenie, zważyłam dość niepokojący stan rzeczy, otóż Anka i Nicklas gdzieś znikli. Miałam tylko nadzieję, że wybuchowa natura tej dwójki nie poprowadzi ich do kłótni.
- Cześć, Lucy! – Zawołał, Kieran.
- Poznaj – zaczął Aaron – oto nowy nabytek Arsenalu: Lucas Podolski – przedstawił nowego kolegę.
- Aaron, ile razy ci mówić, że ludzie to nie przedmioty. – Alexandra upomniała chłopaka. Ramsey przewrócił teatralnie oczami i podjął wątek jeszcze raz.
- Oto nowy zawodnik Arsenalu. Tak lepiej, kochanie? – Zapytał, zwracając się do dziewczyny pieszczotliwie, a mnie nieprzyjemnie zakuło w serce.
     To jakiś absurd, pomyślałam. Przecież Aaron i Alex nie są razem, a nawet jeśli byliby, to co mnie to obchodzi? Nie jestem zazdrosna o przyjaciela.
- Chodź do mnie – powiedział, Wojtek, przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w tors chłopaka, a wszystkie myśli rozproszyły się. Liczyło się tylko to, że Wojtek trzyma mnie w swoich objęciach.

*****

Alexadnra


     Od wyjścia z domu próbowałam nie myśleć o Jackobie i jego ucieczce z więzienia. Postanowiłam, że powiem o tym Aaronowi dopiero po imprezie, gdyż nie chciałam psuć mu humoru. Wystarczyło już, że ja się martwię.
     Z całych sił podjęłam kolejną próbę, by odepchnąć od siebie twarz tego gwałciciela i skupić się na przyjemniejszych rzeczach.
     Zakupy z dziewczynami były bardzo udane, bo kupiłam wymarzoną suknię. Pozostała tylko nadzieja, że Aaronowi się spodoba, ale zobaczy mnie w niej dopiero przed ślubem jego kuzynki. Nawet nie żałowałam, że Rose spędziła ten czas z nami. Mogłam lepiej poznać swoją młodszą siostrę i przyznać tylko chłopakom rację, że Rosemarie jest cudowną dziewczynką. Jak na swój wiek jest wyjątkowo dojrzałym dzieckiem i nie sprawia żadnych kłopotów wychowawczych. Poza tym, jest urocza, zabawna i kochana. Aż zadziwiające jest to, że Chamberlain i mój ojciec chociaż jedno nie schrzanili.
     Impreza na basenie też była miłą odmianą i wyrwaniem się tej szarej rzeczywistości. Nie przepadałam za wags, gdyż wiele się naczytałam na ich temat i poznałam w swoim krótkim życiu naprawdę setki dziewcząt piłkarzy, jednakże dziewczyny moich znajomych wyjątkowo nie irytowały mojej wybuchowej natury.
     Z Aaronem postanowiliśmy, że będziemy udawać parę już przed ślubem, żeby nasze kłamstwo nabrało kolorów. Uzgodniliśmy to wczoraj wieczorem. Warunki umowy były banalne: przytulanie się, krótkie całusy w czółko lub policzek i na tym koniec. Miałam swoją godność, która i tak przez pana Ramseya została nadszarpnięta, chociażby w oczach Lucy, której nie spodobał się pomysł Walijczyka.
     Nowy piłkarz Arsenalu wydaje się być sympatyczny i z każdą minutą, którą spędza z chłopakami, upodabnia swoje zachowanie właśnie do nich. Zgodnie z dziewczynami stwierdziłyśmy, że głupota chłopaków jest jak wirus.
     Byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się rozmowa Nicka i Ann. Wiedziałam, co nieco na temat przebiegu ich znajomości. Pamiętam jeszcze, jak przed Euro Nicklas był załamany ignorancją Ann. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego przyjaciółka Lucy w tak srogi sposób traktowała Duńczyka. Bała się, że zostanie wykorzystana i zdradzona. Poznałam już trochę Nicklasa i mogę śmiało stwierdzić, że to flirciarz, jednakże, kiedy zaangażuje się, jest to szczere uczucie i na pewno nie zrani kobiety – przynajmniej niecelowo.
- A gdzie byliście? – Zapytał, Aaron, spoglądając na wejście. Podążyłam za jego wzrokiem. W drzwiach pojawili się Nicklas i Ann. Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych niepokojących zadrapań ani krwi, więc może ich rozmowa przebiegła pomyślnie? Dopiero, kiedy podeszli do nas bliżej, dostrzegłam, że trzymają się za ręce. Lucy też była mocno zdziwiona, ale szczęśliwa, gdyż obdarowała przyjaciół szerokim uśmiechem.
- Czy my o czymś nie wiemy? – Zapytał, zdezorientowany Ramsey.
- A co dokładnie chcesz wiedzieć? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, Bendtner.
- Jesteście razem. – Ton Walijczyka zabrzmiał co najmniej, jakby stwierdził, że widział przed chwilą kosmitów.
- Co za spostrzegawczość, Panie Wszechnicwiedzący. – Zaśmiał się Nick.
- Zamknij się, łosiu – warknął, obrażony Ramsey.
- Co wy na to, by w ten weekend pojechać za miasto pod namioty? – Zaproponował, Bendtner.
- My odpadamy – powiedział, przepraszająco Kieran.
- My też – zawtórował, Olivier.
- Ale ja chętnie dołączę. –Powiedział, Lucas. – Poznalibyśmy się bliżej.
- Jesteś tego pewny? – Zapytałam. – Tego, że chcesz poznać ich lepiej? – Dodałam, widząc jego pytającą minę.
- No wiesz co?! – Powiedzieli chórem Aaron, Nick i Jack.
     I tak przedrzeźniania nie było końca. Zapragnęła jednak już znaleźć się w domu i odpocząć trochę. Aaron, poza tym, też już się zbierał do wyjścia, gdyż Rosemarie chciała wracać do domu. Alex od momentu przywiezienia siostry do Aarona, nie odzywał się, a że Chamberlain jest jeszcze w szpitalu, Ramsey był w obowiązku zaopiekować się dziewczynką.
- Wiesz, Aaron – zaczęłam niepewnie, kiedy już przebrani i wysuszeni staliśmy obok swoich samochodów. Poczekałam tylko aż Rose wejdzie do samochodu i kontynuowałam. – Dzisiaj w telewizji podali, że Jackob uciekł z więzienia.
- Ten Jackob? – Zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Stwierdziłam, że musisz wiedzieć, bo może zacząć się kręcić obok ciebie.
- W tej sytuacji jedziesz ze mną. Jest już późno i nie chcę cię teraz zostawić samą.
- Jadę samochodem, nic mi się nie stanie. – Odparłam spokojnie.
- Zadzwoń do mnie, kiedy dojedziesz do domu. – Poprosił.
- Ty też daj znać.
- Do jutra. – Mruknął i musnął wargami mój policzek. Uśmiechnęłam się nieśmiało i wsiadłam do samochodu, machając Rose na pożegnanie.




17 komentarzy:

  1. Świetny... Mam jedno małe pytanko napisałaś że nas zaskoczysz. Nurtuje mnie jedno, Łucja będzie z Wojtkiem? Mam nadzieję ,że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Łucja Będzie z Wojtkiem? Hmm... To tajemnica... heh. Żartuję, obiecuję, że wszystko się dobrze zakończy...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ile jeszcze rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi stwierdzić. Max 5, bo piszę dosyć długie rozdziały, więc jeszcze trochę się ze mną pomęczycie. :)

      Usuń
  3. Jestem UZALEŻNIONA OD TWOJEGO BLOGA <3
    MAM TYLKO NADZIEJĘ ZE ZASKOCHYSZ NAS W POZYTYWNY SPOSÓB BO CHYBA NIE PLANUJESZ RAZSTANIA ŁUCJI Z WOJCIECHEM ? CHYBABYM TEGO NIE PRZEŻYŁĄ HEH JESTEŚ POPROSTU WSPANIAŁA PISZ DALEJ

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały! Strasznie szkoda mi Alexandry :( zaczeło sie wszystko układac a tu dupa. Mam nadzieje ze bd cos wiecej o Wojtku i Łucji. Po zakonczeniu tego bloga zaczniesz nowego?Czy przygoda z blogiem skonczy sie na tym? Jesli tak to mam wielka nadzieje ze z wojtkiem w roli głównej♥
    Jestes wspaniała! :*** czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście planuję kolejne opowiadanie. Jak kiedyś już wspomniałam, nie będzie ono o Wojtku, ale obiecuję, że po skończeniu drugiego opowiadania, rozpocznę kolejne i właśnie będzie ono o nim. Nawet już od dawna chodzi po mojej głowie taki pomysł z kolejnym opowiadaniem, więc spokojnie, moja przygodna z blogiem po tym opowiadaniu na pewno się nie zakończy. :)

      Usuń
    2. Trzymam cie za słowo. :)
      Bo naprawde dziewczyno masz talent do tych opowiadan

      Usuń
  5. POLDI! <3 Nareszcie :D on się do nich dopasuje, też głupiutki :D

    Jackob to debil. mam nadzieję, że nic się nie stanie.. Nie no, napisałaś, że końcówka opowiadania będzie fajna :) widzę to tak: Łucja z Wojtkiem, Alexandra z Aaronem, Nicklas z Anną i Alex z Magdą :)

    Łucja zazdrosna? nieee... Pewnie tylko się boi, że się pokłócą o takie małe gówno. za przeproszeniem :D

    Coś czuję też, że po tym jak Alex wyrzuciła ten naszyjnik to będzie lepiej. No i czuję, że nie umrze na raka trzuski.. inaczej byś nie napisała, że końcówka będzie fajna :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche mnie zdziwilo ze z Poldim nie gadali po polsku ( w sensie oczywiscie Lucy Wojtek Anna ) przeciez umie . Ale jak tak jest niech zostanie :) oczywiscie suuupeeer i czekam na kolejny :* pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Choroba Alex to mnie zaskochyło ale mam nadzieje ze nie umrze choćto twoja decyzja . Coesze sie bardzo że napiszesz kolejne opowiadanie widziałąm ze pisaćaś że jedno z następnych będzie o Wojtku jużnie moge sie doczekać pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy dała byś radę dodać kolejny rozdział opowiadania wcześniej? Proszę, jeśli nie to ja to zrozumiem przecież masz też swoje życie. Życzę wenki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety następny rozdział w sobotę. Może w połowie tygodnia coś dodam, ale nie obiecuję :).

      Usuń
    2. Nie ma sprawy :D . Dzięki

      Usuń
  9. Zaskoczyła mnie choroba Alex. Serio chcesz ją zabić? Zdążyłam ją polubić...
    Mam wrażenie, że udawanie Aarona i Alex się źle skończy. Albo dobrze, zależy od punktu widzenia.
    Martwi mnie ucieczka JAkoba. Boją się, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby Łucja czułą coś tam coś tam do Aarona? Zaskakujesz, znowu :D. Nie chce śmierci Alex :( I w ogóle nie fajnie że Jakob uciekł. Boje się teraz i o Aarona. Mamy Podolskiego! Yaay! Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń