2013-03-02

Rozdział 51

Witam!

Rozdział miał być zabawny, ale wyszło, jak zwykle czyli do bani. Nie gniewajcie się. :) I pragnę Was uspokoić, że wszystko dobrze się skończy...

Pozdrawiam!
___________________________________________________________________________


Łucja

     Czas, który dzielę pomiędzy Wojtka, a przyjaciółmi mija zaskakująco szybko. Jeszcze niedawno była impreza nad basenem, a dziś jedziemy na cały weekend pod namioty. Tydzień zleciał w ekspresowym tempie.
     Przez ten czas wiele się wydarzyło.
     Alex i Aaron nadal grają zakochaną parę, co już robi się irytujące, kiedy masz świadomość, że to tylko kłamstwo. Poza naszym stałym gronem nikt nawet nie domyśla się, że związek Alexandry i Aarona to tylko mistyfikacja.
     Najważniejszym przełomem w moim towarzystwie jest chyba fakt, że Anna i Nicklas się dogadali i tworzą całkiem ładną parę.
     Największą niewiadomą jest Magda, która spotyka się z kimś, a ja nadal nie mam pojęcia, kim jest owa osoba. Oczywiście, domyślam się, że jest to chłopak, ale kim on jest – nie wiem. Podejrzewałam Alexa, ale kiedy zaczął się chwalić, że idzie na randkę z jakąś Nicole, odrzuciłam go. Zatem kto mógł zawrócić w głowie mojej przyjaciółki? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ma chłopaka w Polsce.
     Damian od kilku dni wydzwania do mnie i wypytuje się o Magdę, gdyż nie odbiera od niego telefonów, a ja nie mam pojęcia, co mu mówić. Po części tak właśnie jest, bo co niby miałabym powiedzieć, jak sama niewiele wiem. Damian jest moim przyjacielem i nie chcę go okłamywać, więc tylko go zbywam, ale jak długo mam to ciągnąć?
     A jak mają się sprawy u mojej siostrzyczki? Otóż, Katarzyna rozpoczęła ku swojemu niezadowoleniu leczenie i ciągle chodzi na terapię do psychologa. I z aprobatą muszę przyznać, że widać poprawę w nastroju mojej siostry. Zauważyłam również pozytywną zmianę w relacjach na linii Katarzyna – Krzysztof. Może nie jest idealnie, ale są na dobrej drodze, aby odbudować swoją przyjaźń. Mimo, że do pogodzenia ich jeszcze daleka droga, to widzę światełko w tunelu i ciągle mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będą razem. Kochają się i to jest najważniejsze. Miłość przezwycięży nawet największe problemy.
     Na szczęście jest Wojciech, który skutecznie oczyszcza moje zszargane nerwy, wywołane przez moją siostrę i przyjaciółkę. Dzięki niemu czuję, że żyję. Dzięki niemu jestem po prostu szczęśliwa. Uwielbiam spędzać z nim czas i wiem, że przy nim nic mi nie grozi. Zawsze skutecznie wie, jak poprawić mi nastrój i oderwać chociaż na  moment od tej szarej, przygnębiającej rzeczywistości.
     Wstając dzisiaj rano, czułam, że ten dzień będzie udany. W wyśmienitym humorze wstałam z łóżka i poszłam się spakować, a następnie wykąpać. Nie zostało mi wiele czasu, gdyż o dwunastej mieli przyjechać chłopacy po nas mini busem, który wypożyczyli z ośrodka.
     Kiedy już wyszykowane wspólnie z Magdą, czekałyśmy w salonie na chłopaków, postanowiłam porozmawiać z nią na temat Damiana. Musiałam wiedzieć, co wyrabia moja przyjaciółka, a że Anna jeszcze się pakowała, skorzystałam z okazji.
- Wczoraj wieczorem dzwoniło do mnie Damian, dwa i trzy dni wcześniej również. – Zaczęłam delikatnie. – Powiedział, że nie odbierasz od niego telefonów. Nie ma pojęcia, co się z tobą dzieje. Ja zresztą też.
- Posłuchaj, jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć z kim się spotykam, to spytaj wprost. – Mruknęła.
- A powiesz?
- Nie, ale warto spróbować.
- Mogłabyś mi chociaż powiedzieć, co mam mówić Damianowi, kiedy następnym razem zadzwoni.
- Mów, co chcesz. – Odparła obojętnie.
- Co chcesz? – Powtórzyłam. – W takim razie powiem, że spotykasz się z jakimś chłopakiem.
- Twoja sprawa, co powiesz.
- Nie zależy ci na Damianie? – Moje pytanie zabrzmiało raczej jako stwierdzenie, co rozjuszyło trochę moją przyjaciółkę.
- Nie zależy mi na Damianie?! – Wykrzyknęła. – Nie masz prawa tak mówić, gdy nie wiesz, co się stało. Nie wiesz, co twój kochany przyjaciel mi zrobił, więc nie gadaj o rzeczach, o których nawet w najmniejszym stopniu nie masz pojęcia. – Wycedziła, wstając z kanapy, a mi dosłownie odjęło mowę. Złapała za walizkę i wyszła z domu.
- Wiesz coś? – Zapytałam Ankę, kiedy zeszła z całym swoim asortymentem. Czerwonowłosa zmarszczyła brwi i z niezadowoleniem pokiwała przecząco głową. Wierzyłam jej, że nic nie wie, gdyż moja przyjaciółka nie należy do osób, które potrafią udawać. – Chyba pokłóciła się z Damianem.
- Szczerze mówiąc, nie wyglądali na pokłóconych. Może dziwnie się zachowywali, ale czasem w każdym związku przychodzą ciche dni. Ale kilka dni przed wyjazdem do Londynu nie wyczułam między nimi napięcia.
- Albo Magda coś kręci albo Damian naprawdę zrobił coś głupiego.
- Oby to pierwsze. – Powiedziała po namyśle. – Przynajmniej nie będę musiała zabijać Damiana. – Dodała z uśmiechem.
     Pokręciłam głową z dezaprobatą i wstałam z fotela, bo przez okno zauważyłam, że chłopacy już przyjechali.
- Cześć, kochanie. – Wojtek jak zwykle przywitał mnie słodkim buziakiem w usta. Pomógł mi z walizką, którą wsadził do bagażnika. – Mała zmiana. Nie jedziemy pod namioty, ale do domów letniskowych.
- Dlaczego? – Zapytałam, kiedy już Nicklas odpalił maszynę.
- Pan Osioł Duński – zaczął niemiło, Ramsey – stwierdził, że nie ma zamiaru spać w namiocie, bo go pchły zjedzą. – Powiedział, a wszyscy jak na komendę wybuchli śmiechem.
- A chciałabym dodać, że to Nick zaproponował namioty – powiedziała, Alexandra.
- Ja tam wolę domek. – Odezwała się Lauren, dziewczyna Wilsherea.
- Namioty byłby ciekawsze. – Odezwała się, Melanie.


*****

Alexadnra

     Naprawdę cieszyłam się na wyjazd z.... Przyjaciółmi. Po ciężkim tygodniu, nadszedł czas na miły wypoczynek, który nie tylko mi się należał.
     Cztery dni temu odbył się pogrzeb Victorii. Ramsey poszedł razem ze mną, chcąc w tych ciężkich chwilach wspierać mnie. Mimo, że Aaron cały czas przy mnie był, to ciężko mi było utrzymać nerwy na wodzy, by czegoś nie rozwalić. Najbardziej zabolało mnie to, że Sybil nawet do mnie nie podeszła. Unikała ze mną jakiegokolwiek kontaktu, nawet kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że ma do mnie żal i czuje pewnego rodzaju niechęć. Ciężko mi uporać się ze śmiercią przyjaciółki, jak również nie potrafię się pogodzić z myślą, że Sybil, z którą przyjaźniłam się od dziecka, nienawidzi mnie. Ma ku temu powody, ale tak cholernie ciężko na sercu, gdy wiesz, że osoba, która nie tak dawno była najbliższa twojemu sercu, czuje do ciebie odrazę.
     Zamrugałam kilka raz, by nie rozkleić się. Rozejrzałam się dokoła i spróbowałam uśmiechnąć się. Chłopaki jak zwykle żartowali i śmiali się. Byłam pewna, że nadchodzący weekend będzie niezapomniany.
- Długo jeszcze, panie kierowco? – Zapytała, Lucy już lekko zniecierpliwiona. Też byłam ciekawa, jak długo jeszcze zajmie nam droga, bo od kilkudziesięciu minut wędrowaliśmy leśną ścieżką, a domów, jak nie było widać, tak nie było.
- Szczerze... – zaczął, nerwowo Nicklas. – Nie wiem...
- Jak to? – Zapytała, Ann.
- Chyba zgubiłem drogę...
- Co, kurwa?! – Ryknął, Ramsey. – Dać tylko debilowi kierownicę i mapę, to już spierdoli sprawę! – Krzyczał. – Masz GPS i zgubiłeś drogę?
- No właśnie, twój magiczny GPS nawalił, głąbie! – Warknął, Bendtner.
- Mnie nazywasz głąbem, krowo jedna?!
- Dość tego?! – Krzyknął, Nick i odwrócił się gwałtownie do Ramseya, by przyłożyć Walijczykowi, na co wszyscy w samochodzie zaczęliśmy wrzeszczeć, żeby patrzył się na drogę. Duńczyk prychnął i zatrzymał się, uważając, by nie wjechać w krzaki.
     Wojciech bez słowa wysiadł z samochodu i otworzył drzwi kierowcy. Nim Nicklas zdążył się zorientować, bramkarz złapał go za szmaty i wytargał na zewnątrz, wpychając w pobliskie krzaki.
-Co ty, kurwa, robisz?! - Wydarł się na Szczęsnego, gdy Polak usiadł za kierownicą.
- Skarbie, podaj mi mapę. – Zwrócił się do Lucy spokojnie, ignorując awanturującego się kumpla. Ciemnowłosa podała mu bez słowa mapę i tak jak wszyscy w lekkim szoku obserwowała chłopaka. – Jeżeli dobrze się orientuję, to domki letniskowe są niedaleko od głównej drogi, z której zboczyliśmy jakieś dziesięć kilometrów temu. Należy tam wrócić i do samego końca jechać tą właśnie drogą. – Wyjaśnił, bramkarz w skupieniu studiując mapę. – Może jeszcze zostało nam jakieś piętnaście albo dwadzieścia kilometrów.
- I tak nie zmienia to faktu, że Nicklas to debil. – Mruknął, Ramsey.
- Aaron – zaczął ostro, Wojtek. – Przestań i ty mnie wkurwiać. Zamiast pierdolić i najeżdżać na Nicklasa, mogłeś wziąć mapę, a nie siedzieć na dupie i marudzić. – Warknął. – Wsiadaj do samochodu – zwrócił się do Bendtnera, który otrzepywał się z liści. Duńczyk bez słowa wykonał polecenie przyjaciele i usiadł koło Lucy, która posłała mu pokrzepiające spojrzenie. – Dobra, jedziemy – mruknął i odpalił samochód.
- Jesteś pewien, że wiesz, jak tam dojechać? – Zapytał, Aaron.
- Słuchaj, jazda samochodem wychodzi mi o niebo lepiej niż Bendtnerowi i tobie, więc może przestań marudzić i przymnij się.
- Wojtek – syknęła, Lucy. Nie patrząc na nią, oddał jej mapę.
- Nie obrażaj się na mnie, Ramsey. Myślę, że wszyscy jesteśmy już dostatecznie zmęczeni i zdenerwowani, więc może dojedźmy w końcu na ten nasz pierdolony weekend, co? Wszyscy za? – Odwrócił się. Kiedy spojrzał na swoją dziewczynę, jego wzrok złagodniał. – Co?
- Nie musisz być chamski. – Mruknęła.
- Przepraszam bardzo, kochanie, ale chciałbym dojechać w całości i przepraszam, że potraktowałem biednego, słodkiego Aarona bardzo niestosownie.
- Tą ironię w dupę możesz sobie schować. – Wycedziła, zakładając ręce na piersi.
- Coś jeszcze chcesz dodać? – Zapytał, unosząc lewą brew do góry.
- Spokojnie, kochani – odezwał się, Lucas. Wojtek powrócił do wcześniejszej pozycji i ruszył gwałtownie. Rozległo się głośne przekleństwo Nicklasa, którego rzuciła do tyłu, a potem do przodu, ponieważ nie zdążył zapiąć pasów.
     Spojrzałam na Lucy i zauważyłam, że sposępniała. Theo też to zauważył i uścisnął jej rękę, by dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się blado i wbiła swój wzrok w szybę.
     Tak... Czuję, że ten weekend będzie wręcz zajebisty...


*****

Łucja


     Wszyscy byliśmy poirytowani i zmęczeni, co nie zmieniało faktu, że Wojtek nie powinien w tak chamski sposób potraktować Nicklasa i Aarona. Byłam na niego zła i nawet tego nie kryłam. Przez całą drogę, kiedy próbował nawiązać ze mną kontakt, ignorowałam go. Theo dostrzegł mój zły humor i próbował to bardzo szybo zmienić. Nawet Aaron i Nick już nie sprzeczali się, tylko żartowali, by polepszyć napiętą atmosferę, panującą w samochodzie.
- Jesteśmy – zakomunikował mój chłopak. Spojrzałam na domki i musiałam stwierdzić, że te w Malediwach były o wiele ładniejsze.
Jednakże teren otaczający je był piękny. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, chłopaki wyładowali wszystkie bagaże.
- Są trzy domki – zakomunikował, Nicklas.
- Umiem liczyć. – Warknął, Ramsey. Alexandra spiorunowała nieprzychylnym wzrokiem swojego przyjaciela.
- W jednym domku są trzy sypialnie, w drugim dwie, a w trzecim jedna. – Przemówił raz jeszcze, Bendtner. – Domek z jednym pokojem należy się Wojtkowi i Lucy, bo to dzięki niemu dojechaliśmy na miejsce.
- Dobrze kombinujesz, przyjacielu. – Wojtek poklepał Nicka po ramieniu i odebrał od niego klucze. Następnie wziął moją i swoją torbę i skierował się do drzwi.
- Idź. – Anka popchnęła mnie w stronę Wojtka. Theo posłał mi pokrzepiający uśmiech. Westchnęłam ciężko i poszłam za Wojciechem.
     Wnętrze domku było o wiele przyjemniejsze od strony zewnętrznej. W środku znajdował się salon i schody prowadzące na górę. Po środku stała brązowa kanapa i dwa fotele w tym samym kolorze. Był również telewizor. Ściany były pomalowane na kolor beżowy. Nicklas powiadomił nas, że w największym domku jest kuchnia i mamy tam się zjawić za godzinę.
- Nie jest tak źle, patrząc na to, że to Nick wybierał. – Odezwał się Wojtek, spoglądając na mnie niepewnie. Wzruszyłam tylko ramionami. Usiadłam na jednym z foteli, rozglądając się dookoła. – Skarbie. – Wojtek podszedł do mnie i ukucnął przede mną. – Przepraszam za swoje zachowanie. Byłem zdenerwowany.
- To Nicka i Aarona przeproś – mruknęłam. Chciałam wstać, ale nie pozwolił mi.
- O co chodzi? Nie chcesz być ze mną w domku? – Zapytał.
- Oczywiście, że chcę być z tobą. – Odparłam.
- To, o co chodzi?
- Po prostu pocałuj mnie – poprosiłam. Wojtek obdarował mnie czułym uśmiechem i spełnił moją prośbę. Na początku całował mnie delikatnie. Bez większego problemu uniósł mnie i usiadł na fotelu, sadzając mnie na swoich kolanach. Nawet przez moment nie przestawał mnie całować. Nasze pocałunki stawały się gwałtowniejsze, bardziej namiętne. Jego dłonie zaczęły wędrówkę po moim ciele. Odnalazłem krawędź jego podkoszulki i uniosłam ją do góry, by pozbyć się zbędnego ubrania, kiedy to bez pukania, Aaron wpadł do naszego domku.
- Ramsey, zajebię cię żywcem! – Ryknął, mój chłopak.
- Oj, sorry, przeszkodziłem wam. – Uśmiechnął się złośliwie. Moja twarz oblała się soczystym rumieńcem.
- Czego chcesz? – Zapytał, niemiło Szczęsny.
- Plany się zmieniły. Okazało się, że jest w pobliżu jezioro i idziemy na ryby. Za dziesięć minut zbiórka. – Zakomunikował i wyszedł, ale kilka sekund później wrócił. – Ale jeśli jesteście tak strasznie napaleni i nie wytrzymacie do wieczora, to...
- Wypierdalaj! – Krzyknął, blondyn.
- Tak jest, kapitanie! – Zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi, zostawiając nas w końcu samych.
- Czy Ramsey zawsze musi nam przerywać? – Zapytałam.

*****

Alexandra

     Z ulgą przyjęłam fakt, że to z Mandy będę dzielić pokój. W innym razie musiałabym spać w jednej sypialni z Aaronem, co byłoby dla mnie dość krępujące.
     Droga pomimo kilku nie udogodnień, zleciała w miarę szybko. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, uzgodniliśmy, kto w jakich domkach będzie nocował. W największym znalazłam się ja razem z Mandy, Aaronem, Alexem, Lucasem oraz Nicklasem i Ann.
- Pogodzili się – zakomunikował, Aaron, wchodząc do domu. Kilka minut temu wysłaliśmy Ramsey na przeszpiegi do Lucy i Wojtka, gdyż byliśmy porostu ciekawi czy jeszcze się kłócą.
- Na pewno? – Zapytał, Nicklas.
- Zastałem ich w bardzo intymnej sytuacji – wyjaśnił.
- Ostro! – Zagwizdał, Nicklas i wyszedł na zewnątrz.
- No co? – Zapytał, Walijczyk, widząc krzywe spojrzenie Alexa.
- Gówno. – Warknął. – Teraz będzie chodził za nimi i pierdolił głupie komentarze. Serio, Aaron, czasem nie myślisz... – Mruknął, wychodząc za Duńczykiem. Z dziewczynami wybuchłyśmy śmiechem, widząc nietęgą minę chłopaka.
- Na okrętkę po prostu powiedział, że jestem głupi? – Zapytał, Walijczyk.
- Stwierdził tylko niezaprzeczalny fakt, słoneczko. – Roześmiałam się i wyszłam na zewnątrz.
     Pogoda może nie rozpieszczała, ale nie padało, co w tamtym momencie było najważniejsze. Wiatr, który dość mocno wiał, co chwilę rozwiewał moje długie włosy, więc postanowiłam je związać. 
     Zauważyłam, że z sąsiedniego domku wyszli Wojtek i Lucy. Trzymali się za ręce i uśmiechali się. Przypuszczałam, że ich dobre humory już niedługo zepsuje Nicklas jakąś kąśliwą uwagą na temat ich życia seksualnego i wolałam uprzedzić ich, jednak Nick był szybszy.
- Słuchajcie – zaczął, Duńczyk z nikłym uśmiechem na twarzy – co wolicie, żebym wam kupił: wózek czy wanienkę? – Zapytał. Lucy i Wojtek wymienili się spojrzeniami, nie za bardzo chyba rozumiejąc, co ma na myśli ten patałach. – Ja rozumiem, że dziecko jest drogie i stwierdziłem, że jeśli zostanę ojcem chrzestnym, dołożę wszelkich starań, aby maleństwu niczego nie zabrakło. – Kontynuował swój idiotyczny wywód.
- O co ci chodzi? – Zapytał, Wojtek, marszcząc czoło.
- Już niedługo zostaniecie rodzicami, więc...
- Jesteś w ciąży?! – Wykrzyknął wystraszony, Wojtek zwracając się do swojej dziewczyny.
- Co? – Zapytała słabo.
- To dlatego tak dziwnie się zachowywałaś. – Ciągnął dalej bramkarz, ignorując pytanie Lucy. – O Boże – złapał się za głowę. – Robert urwie mi łeb, i spali żywcem. – Zaczął histeryzować.
- Wojtek – powiedziała spokojnie, ciemnowłosa.
- To co chcecie? Wanienkę czy wózek? – Powtórzył pytanie, Nicklas.
- Kurwa, martwy jestem, jak nic! – Mówił coraz szybciej, chodząc w tą i z powrotem. – Nie, nie, nie. Jesteś jeszcze za młoda. I co teraz?
- Wojtek...
- Jestem martwy... A miałem tyle planów!
- Wojtek, do cholery! – Wydarła się Lucy, żeby zwrócić uwagę blondyna. Szczęsny spojrzał na ukochaną. – Ja nie jestem w ciąży. – Powiedziała najwyraźniej, jak się da, ponieważ zaaferowany tematem ciąży, Wojtek przestał myśleć trzeźwo.
- Naprawdę? – Zapytał z nadzieją w oczach. Polka kiwnęła twierdząco głową. – Ty nieogarnięty pierdolcu! – Zwrócił się do kumpla. – Zejdź mi z oczu, kurewska łajzo!

*****

Łucja

     Ten weekend robił się naprawdę przyjemny, ale Pan Kurewska Łajza – jak to Wojtek nazwał – kolejny raz popsuła miłą atmosferę, myśląc, że jego żart wszystkich rozśmieszy. Okazało się, że źródłem głupiego pomysłu Nicklasa był Ramsey, który zastał na w dwuznacznej scenie i nie omieszkał tego wypaplać reszcie. Jestem pewna, że kiedyś z tego będę się śmiać, ale teraz nadal mam ochotę rozszarpać Bendtnera gołymi rękami.
     Po incydencie z ciążą wszyscy poszliśmy nad jezioro, ponieważ chłopaki chcieli złowić ryby na kolację.
- Siedzimy tutaj już ponad godzinę i prócz starego, zniszczonego buta, nie złowiliśmy niczego – mruknął, Wilshere.
- Wszystko dlatego, że bije od was negatywna energia, a ryby wyczuwają takie mankamenty – powiedział, filozoficznym tonem, Nicklas.
- Serio, jesteś głupszy niż myślałem – powiedział z przekąsem, Wojtek, wywołując wybuch śmiechu u wszystkich poza Bendtnerem.
- Słuchaj, Alex. – Rozpoczęła Lauren, gdy wszyscy uspokoili się. – Chcieliśmy wspólnie z Wilsherem poprosić cię o to byś pomogła urządzić nam dom.
- Z miłą chęcią. – Powiedziała, Alexandra. – Myśleliście w jakim klimacie chcielibyście go urządzić? – Zapytała. Wilshere wymienił ze swoją dziewczyną pytające spojrzenia. Alex westchnęła ciężko. – W jakich kolorach? – Podsunęła.
- Myślałam o różu lub fiolecie. – Odpowiedziała, Lauren.
- Żartujesz? – Prychnął, Wilshere.
- Niby dlaczego?
- Bo to takie dziewczyńskie – odpowiedział za Jacka, Wojtek.
- Co to za chory podział na kolory damskie i męskie? – Zapytała zbulwersowana, Magda.
- Wyobrażasz sobie faceta, siedzącego w różowym fotelu? – Zapytał, Wojtek.
- Tak – odezwałam się. – Prawdziwy mężczyzna nie boi się różu – dodałam, podkreślając pierwsze słowo. – I tylko prawdziwi mężczyźni nie boją się...
- Sugerujesz coś? – Przerwał mi Wojtek.
- Nie, zupełnie nic – odpowiedziałam. Mój głos był nieco przesiąknięty ironią. Wojtek uśmiechnął się przebiegle. Wstał z pnia drzewa i podszedł do mnie. Przerzucił mnie przez ramię, ignorując moje wrzaski.
- Puszczaj! – Krzyczałam, uderzając rękoma o jego plecy.
- Zemsta będzie słodka – powiedział zadziornie.
- Ratujcie! – Wołałam, jednak moi przyjaciele zamiast mi pomóc, z uśmiechali się głupkowato i nawet nie ruszyli się z miejsca, by przyjść z odsieczą. – Wojtuś, puść mnie. – Postanowiłam zastosować taktykę ugłaskiwania. Niestety mój chłopak był nieugięty.
- Kochanie, nie mydl mi tu oczu. – Powiedział. Byłam wręcz pewna, że na jego twarz wdarł się ten znany mi złośliwy uśmieszek, który miałam ochotę zmazać.
- Co mi zrobisz? – Zapytałam lekko przestraszona.
- Bój się, dziewczyno! Bój. – Powiedział groźnie.
     Po chwili spostrzegłam, że niesie mnie do naszego domu. Kiedy weszliśmy do środka, zamknął drzwi na klucz. Nadal nie stawiając mnie na ziemi, zmierzał w kierunku schodów. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, w końcu postawił mnie na ziemi. Odetchnęłam z ulgą, którą nie nacieszyłam się zbyt długo. Zdecydowanym ruchem chwycił mnie i popchnął na łóżko, następnie usiadł na mnie okrakiem.
- I co teraz mam ci zrobić? – Zapytał, nie przestając się uśmiechać. Nie zdążyłam, jednak wygłosić niczego, gdyż zaczął mnie łaskotać.
- Zostaw! – Piszczałam, wijąc się pod nim. Próbowałam chwycić go za nadgarstki, jednak wychodziło mi to dość nieudolnie. – Proszę, przestań!
- No co ty! Fajna zabawa. – Roześmiał się głośno. Na szczęście kilka sekund później przestał znęcać się nade mną. Chwycił moje ręce i ułożył je po obu stronach mojej głowy. Ciężko oddychałam, po jakże męczącym ataku śmiechu. Wojciech wpatrywał się we mnie z miłością, uwielbieniem i pożądaniem. – Kocham cię – wyszeptał, mi do ucha, muskając go delikatnie. Po moim ciele przeszła przyjemna fala gorąca.
     Zamykając oczy, musnął ustami moje wargi. Wplótł w moje włosy swoje ręce, nie przestając pocałunków, które robiły się namiętniejsze, powodując falę pożądania. Położył się na mnie, wciskając w materac. Jego dłonie rozpoczęły wędrówkę po moim rozpalonym ciele. Dotknął moich piersi i zaczął je delikatnie masować, następnie ściągną ze mnie bluzkę. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam, jak delikatny prąd przeszywa całe moje ciało, od czubka głowy po końcówkę palca u stóp. Nagle odsunął się ode mnie, wstał, ciągnąc mnie za sobą. Stanęłam przed nim, lekko zdezorientowana. Odpiął guzik od moich szortów i pozbawił mnie ich. Ja też nie pozostałam mu dłużna, próbowałam ściągnąć z niego koszulkę, jednak moje drżące ręce nie pozwalały na to.
- Spokojnie, maleńka – szepnął uspokajająco wprost do mojego ucha.
     Podniósł mnie i znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Moje nogi oplatały go w pasie, a ręce gładziły jego plecy. Teraz ja zaczęłam całować jego szyję. Ściągnął ze mnie biustonosz i masował moje piersi, po chwili zaczął je całować i ssać. Bawił się nimi, językiem drażnił moje brodawki, a ja, co jakiś czas wbijałam w jego plecy paznokcie. Nie myślałam o niczym, poddałam się kompletnie temu, co działo się w tamtym momencie. Działałam instynktownie i robiłam to, co czułam i co podpowiadało mi serce. Położyłam go i teraz ja znalazłam się na nim. Całowałam jego klatkę piersiową. Usiadłam na nim okrakiem i całowałam go w usta. Gładził moje plecy i pośladki. Położyłam się na nim i czułam jak moje nagie piersi ocierają się o jego klatkę. Ściskał moje pośladki i nagle obrócił mnie na plecy, przejmując inicjatywę. Całował mój dekolt, szyję, piersi. Schodził coraz niżej, ściągając ze mnie bieliznę i zaczął gładzić mnie po nogach. Nachylił się i całował moje uda od wewnątrz. Nagle bez żadnych ceregieli, wszedł we mnie gwałtownie. Jęknęłam głośno. Wojtek przestraszony moją reakcją, odsunął się ode mnie, ale szybko go do siebie przyciągnęłam, odnajdując z nim ten sam rytm, poruszać biodrami.
     W tamtym momencie nie liczyło się zupełnie nic. Znaczenie miała tylko ta cudowna chwila...

*****

Alexandra


     Po trzech godzinach siedzenia nad jeziorem i nieudolnym łowieniu ryb, zmuszeni nagłą ulewą, pobiegliśmy do domków. Poza wyłowieniem dwóch starych butów i koła od roweru, nie złowiliśmy niczego konkretnego, a na pewno niczego, co nadawałoby się do skonsumowania.
     Z Aaronem i Alexem planowaliśmy iście szatański plan, który miał na celu nastraszeniu w nocy Nicklasa. Mieliśmy już dość jego głupich żartów i chcieliśmy się po prostu zemścić. Postanowiliśmy nie wtajemniczać nikogo więcej poza, Lucasem, Ann i Mandy, ponieważ ktoś mógł nas wydać. Miałam tylko nadzieję, że Aaron nie wypapla przez przypadek Nicklasowi. A jaki to plan? Banalny, gdyż chcieliśmy zrobić z Nicka totalnego wariata. Mieliśmy przebrać się za duchy. Na początku, kiedy Aaron wytłumaczył mi plan działania, wyśmiałam go, jednak wyjaśnił mi, że Nicklas jest tak głupi i strachliwy, że uwierzy we wszystko.
     Do wieczora ulewa utrzymała się, wiec pomysł z ogniskiem odpadł. Postanowiliśmy, że zrobimy wspólnie pizzę, a następnie metodą małych kroczków, owy plan z duchem mieliśmy wprowadzić.
- Co wy na to, by poopowiadać straszne historie? – Podsunęła, Ann.
- Po co? – Zapytał, Nicklas. Starał się ukryć już coraz bardziej widoczny strach na jego twarzy, co wychodziło mu komicznie.
- Żeby się pośmiać. – Powiedział, Alex, mrugając do nas porozumiewawczo.
- Mogę pierwszy? – Zapytał, Aaron. Wszyscy, prócz Nicklasa zgodziliśmy się. - To stało się ponoć naprawdę. W jednej z małych miasteczek w Walii był stary, opuszczony, spalony, betonowy budynek. Ludzie w mieście go omijali, gdyż był on nawiedzony. Pewnego dnia do miasta przyjechała kolonia blisko dwudziestu osób. Pewnego wieczoru dwie młode dziewczyny usłyszały o owym budynku. Ponoć kiedyś żyła tam szalona kobieta, która spaliła swoje dzieci, męża oraz kilkanaście innych osób, a sama umarła ze starości. Mówiło się, że kobieta wychodziła przed śmiercią, co dzień na dwór z latarnią na ropę naftową i że co dzień widać jej ducha przechadzającego się po jej posiadłości otoczony metalowym wysokim płotem. Dwie nastolatki słynące ze swej odwagi wśród rówieśników postanowiły tam wejść. Wyrwały się w środku nocy z ośrodka i poszły w stronę tego budynku. Po dotarciu na miejsce przeskoczyły przez płot i poszły w kierunku domku. Po wejściu do środka,  zaczęły zwiedzać. Nagle zaczął wiać wiatr, który zatrzasnął drzwi. Obie dziewczyny zlękły się i zbiegły do drzwi próbując je otworzyć. Nagle usłyszały czyjeś kroki, które były coraz głośniejsze. Dziewczyny nadal próbowały otworzyć drzwi, ale były za grube i za ciężkie aby je ruszyć ręcznie. Po kilku chwilach dziewczyny ujrzały bladą na półprzezroczystą postać starszej kobiety z latarnią w ręku. Uciekły do piwnicy, tam znalazły okno w ścianie, którym mogły uciec. Jednak było ono za małe, aby obie mogły się zmieścić. Szybko ustaliły, że jedna podsadzi drugą, a gdy ta się wdrapie pomoże koleżance. Jednak, gdy jedna wdrapywała się znów usłyszały kroki. Gdy pierwsza z nich była już na górze chciała złapać koleżankę za rękę, znikąd zjawił się duch kobiety, porwał dziewczynę i odrzuciła ją od ściany. Druga zdołała uciec. Gdy była pod płotem, usłyszała przeraźliwy krzyk swej koleżanki. Co sił pobiegła w stronę ośrodka gdzie były zakwaterowywane. Przerażona i zapłakana zaczęła walić w drzwi aż otworzył jej kierownik ośrodka. Dziewczyna wszystko opowiedziała. Natychmiast wszyscy poszli we wskazane miejsce. Nic nie znaleźli prócz ruin. Nagle dziewczyna zaczęła krzyczeć z bólu i tarzać się na ziemi. Zza jej bluzy uchodził dym i unosiła się woń spalonego ciała. Dziewczynie ściągnięto bluzę. Na plecach miała wypalony napis „Ty będziesz kolejna”. Wszyscy uciekli do ośrodka, skąd wezwano karetkę. Rano kierownik, jak i cała kolonia poszła odwiedzić swoją koleżankę. W sali, jednak znaleziono jej spalone i powieszone na wbitym w sufit haku ciało. Na ścianie było napisane krwią „jej koleżanka skończyła tak samo”. Po tym zdarzeniu wokół opuszczonego domu postawiono jeszcze wyższy płot z betonu. Ciała drugiej nie znaleziono nigdy. A co z Duchem kobiety? Ponoć dalej krąży i czeka na kolejne ofiary do spalenia.
- Ale zajebiście! – Zawołał, Wojtek. – Dobra, teraz ja.
- Przestańmy opowiadać. Obejrzyjmy film – mruknął, Nicklas.
- Daj spokój – powiedziała, Ann. – Robi się coraz ciekawiej. – Dodała z przebiegłym uśmiechem. – Opowiadaj. – Zwróciła się do bramkarza.
- W pewnym domu żyła sobie zamożna staruszka. Po jej śmierci, dom uznano za nawiedzony. Lewitowały tam przedmioty, było słychać jęki, ale pewna rodzina nie uwierzyła w to i wprowadziła się tam z pięcioletnim synkiem. Minął rok od ich wprowadzenia się i wszystko było porządku. Ucichły jęki, a przedmioty przestały latać. Jednak pewnej cichej nocy, chłopczyk nie mógł zasnąć. Skorzystał z toalety i poszedł do kuchni napić się mleka. W pewnym momencie usłyszał głos „Chodź do mnie, chodź do mnie” chłopiec mimo strachu, który odczuwał, poszedł za głosem. Nagle zobaczył drzwi, z których dobiegał głos. Przerażenie wzbudziło w nim to, że tych drzwi nigdy tam nie było! Nagle drzwi się uchyliły i chłopczyk zobaczył najgorszy widok jaki sobie nawet nie potrafimy wyobrazić. Głos ugrzązł mu w gardle: stała przed nim owa staruszka, która zmarła rok temu. To dziś była rocznica jej śmierci. Mimo tego, że minął dopiero rok, jej ciało było w okropnym stanie... Rano rodzice znaleźli go obdartego ze skóry, a na ścianie było napisane jego krwią „teraz wierzcie”.
- Idę spać! – Powiedział, Nicklas, wstając z kanapy. – Idziesz? – Zwrócił się do swojej dziewczyny.
- A co, boisz się, że duchy cię zjedzą? – Zaśmiała się. Przez twarz chłopaka przebiegł grymas niezadowolenia.

- Dobranoc – mruknął i poszedł na górę.
     Godzinę później Wilshere wraz ze swoją dziewczyną oraz Theo ze swoją, wrócili do swojego domku. Wojtek z Lucy zostali jeszcze, by pomóc nam posprzątać. Kiedy i oni wyszli, postanowiliśmy uzgodnić dokładny plan działania.
- O dwunastej w nocy Lucas zacznie wydawać straszne dźwięki. Ann, obudzi Nicklasa, żeby sprawdził, co się dzieje. Ja z Alexem przebierzemy się za duchy, a Mandy wszystko nagra. Alex będzie udawać, że nie ma pojęcia o co chodzi. – Wyjaśnił po cichu, Aaron. – Pamiętajcie 23.50 macie być gotowi. – Dodał, a następnie wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
     Jak na złość zasnęło mi się i Mandy nie obudziła mnie. Przebudziłam się dokładnie o północy, a Mandy w pokoju już nie było. Wytężyłam słuch, jednak niczego moje uszy nie zarejestrowały. Wstałam z łóżka. Chwytając za szlafrok, wyszłam po cichu z pokoju. Nagle zaczęło coś przeraźliwie szumieć. Wiedziałam, że to są żarty, ale mimo to po moich plecach, przebiegły ciarki. Nagle pojawiało chłodem. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam przed sobą białą postać. Chłopaki postarali się nie tylko o efekty dźwiękowe, ale i wizualne.
- Aaron, ty imbecylu. – Warknęłam, idąc w jego kierunku. – Czemu mnie nie obudziliście? – Zapytałam.
     Usłyszałam krzyki. Z pokoju Nicklasa i Ann, wybiegli Aaron, Alex, Mandy z kamerą, a z sąsiedniej sypialni, Lucas. Wytrzeszczyłam oczy i pobiegłam za przyjaciółmi.
- Aaron, co ty tu robisz? – Spytałam go.
- Ale o co chodzi? – Zapytał, nie przestając się śmiać. – Uciekajmy!
- Duch! Kurwa, duch!
     Nicklas wybiegł z pokoju w samych bokserkach, a my szybko czmychnęliśmy do swoich pokojów. Potem usłyszeliśmy głos Ann.
- Co drzesz japę?! – Ryknęła.
- Duch! Ducha widziałem! – Krzyknął przerażony, Duńczyk.
- Nasłuchałeś się śmiesznych bajeczek Wojtka i Aarona, to teraz odwala ci. – Mruknęła.
- Co się dzieje? – Zapytał, Lucas, wychodząc z pokoju.
- Lucas, tu był duch! – Odpowiedział rozemocjonowany, Bendtner.
- Duch? – Podolski parsknął śmiechem. – Nick, przyśniło ci się coś. Dobranoc. – Powiedział i usłyszeliśmy tylko, jak zamykają się drzwi od sypialni.
- Wracajmy do pokoju – powiedziała, Ann.
- Nie wracam do tego nawiedzonego pokoju. – Jęknął.
- No chodź, rzesz! Osobiście sprawdzę czy pod łóżkiem nie ma jakiś potworów. – Kilkanaście sekund później usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi.
- Udało się. – Wspólnie z Mandy przybiłyśmy sobie piątki, wychodząc z pokoju.
- Alex, co masz taką niespokojną minę? – Zapytał, Aaron.
- Czy ktoś, prócz nas wiedział o naszym planie? – Zapytałam.
- Nie – odpowiedział, Alex.
- To w takim razie, kim była postać, którą widziałam na korytarzu? – Zapytałam, marszcząc brwi.
     Chłopaki wymienili spojrzenia. Przecież duchów nie ma, prawda?

15 komentarzy:

  1. koniec najlepszy :P
    Kiedy mozna sie spodziewac nastepnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super:)
    Historie o duchach fajne, ale koniec jest i był najlepszy.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste nie wiem jak wytrzymam ten tydzień bez tego opowiadania , ;(
    Chcę jeszcze ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wytrzymam. Cudowny. Czekam na

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wytrzymam. Cudowny. Czekam na

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wytrzymam. Cudowny. Czekam na

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahha, sorry ale.. hahahhaha ;D ja nie mogę z tej końcówki xd ale w sumie to ciekawa jestem kogo widziała Alex O.o dzisiaj skomentuję krótko, bo śpiąca jestem.

    ominęłam te historię, bo w łóżku byłam i ogólnie się boję xd

    marudzisz. Świetnie Ci wyszedł rozdział! To życzę Ci duużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam coś jeszcze.. właśnie Nicklas napisał na twitterze, że wszystkich przeprasza bo wczoraj jeździł samochodem po pijanemu :D od razu mi się rozdział skojarzył xd

      Usuń
  8. Rozdział świetny, szczególnie końcówka. Aż jestem ciekawa kto to był.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział super nie mogę się doczekać następnego. Końcówka genialna!!! Wenki życzę

    OdpowiedzUsuń
  10. Emocjonująca końcówka z niecierpliwościa czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Łucja nie jest obojętna w stosunku do Aarona. Ale w końcu jest niby szczęśliwa z Wojtkiem. Opowiadanie strasznych historii jest bardzo zabawne ( dla mnie), a jak wyobrażam sobie Aarona, który to robi, to mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Jakoś nie pasuje mi do tej roli. Ciekawi mnie ta końcówka. Ciekawe, co dalej się wydarzy...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy następny czy mozna się spodziewać jeszcze dzisiaj czy jutro?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro w południe powinien się pojawić. Przepraszam za opóźnienie. :)

      Usuń