2013-02-08

Rozdział 47

Łucja

     Nikt nie był chyba w humorze. Nawet wiecznie pozytywnie nastawiony do życia Wojtek, wyglądał na zmartwionego i zdenerwowanego. Cóż, nie dziwi mnie jego stan ducha, gdyż sama się tak czuję. Nikt nas nie powiadomił, co takiego dzieje się w Londynie. Nikt nie powiadomił mnie, co dzieje się z Katarzyną.
      Tłumaczyli się tym, że nie chcieli psuć mi wyjazdu, ale są rzeczy ważniejsze od moich przyjemności.
      Ze znudzeniem czekałam na odprawę, walcząc z napadami senności. Dzisiejszej nocy spałam zaledwie trzy godziny, gdyż bardzo długo rozmawiałam z przyjaciółmi, z którymi rozstaje się na całe dwa miesiące.
     Przeleciałam wzrokiem po twarzach moich towarzyszy. Skrzywiłam się delikatnie na widok mojej ciotki, Alicji, która jedzie razem z nami. Zaoferowała się, że będzie pilnować Kaśki, kiedy mój tata i Martyna będą w pracy. Nie podobała mi się ta wizja, Wojtkowi raczej też nie, ale decyzja została już podjęta.
     Spojrzałam na Kaśkę. Siedziała w najdalszym kącie i zdawała się ignorować wszystko i wszystkich. Nie byłam pewna, czy wiedzą o tym, że nie może mieć dzieci, ale jeśli nie, nie chciałam na razie jeszcze bardziej budować napięcia. Marzyłam, żeby jak najszybciej znaleźć się w Londynie i zobaczyć, jak się czuje Alex.
     Wszystko zwaliło mu się na głowę. Zamiast skupić się tylko na treningach, aby przygotować się do nowego sezonu, musi zajmować się domem, młodszą siostrą, gdyż nie ma ojca, który zrobiłby wszystko za niego. Na szczęście ma oparcie w chłopakach, którzy pomagają mu. Nawet sam Wenger.
- O czym myślisz? – Spytał, Wojciech, dotykając mojej ręki.
- O Alexie. Martwię się o niego i jego mamę.
- Wszystko będzie dobrze. – Powiedział, obejmując mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego torsie.
- Jeśli jego mama się nie obudzi, Alexandra pójdzie do więzienie? – Zapytałam.
- Oby nie.

*****

     Martyna, jak zwykle ciepło mnie powitała. Była tylko zdziwiona na widok cioci, ale nie dała jej odczuć, że jest niemile widziana. Tata, kiedy wyjaśnił żonie, dlaczego przyjechała, poparła go, twierdząc, że przyda się osoba, która będzie mieć na Kaśkę oko, kiedy oni będą zajęci. Martyna również bardzo się ucieszyła, widząc moją siostrę i właśnie to jej był pomysł, aby zabrać Kaśkę do Londynu.
     Przez kilka dni Krzysztof mieszkał w domu Martyny i taty, ale kiedy dowiedział się, że Katarzyna przyjeżdża, przeniósł się do Wengera, twierdząc, że jego była żona będzie lepiej się czuć, nie widząc go.
     Kiedy rozpakowałam się i odświeżyłam, postanowiłam pojechać do Alexa. Wojtek zaproponował, żebyśmy razem pojechali do szpitala. Zgodziłam się, ponieważ chciałam, spędzać z Wojtkiem, jak najwięcej czasu, gdyż tych kilka wspólnie spędzonych dni na Malediwach, sprawiły, że uzależniłam się od jego towarzystwa.
- Rozmawiałaś z Kaśką? – Zapytał, Wojtek, kiedy byliśmy w drodze do szpitala.
- Jeszcze nie. – Odpowiedziałam. – Chyba się boję. Nasze ostatnie rozmowy nie mogę zaliczyć do udanych.
- Na pewno wszystko się ułoży.
- Nie jestem tego pewna. – Mruknęłam.
- Czy jest coś o czym chcesz powiedzieć, ale się boisz? – Zapytał. – Za każdym razem, jak spoglądasz na Kaśkę, masz dziwny wyraz twarzy. Nie wiem, co o tym sądzić.
- Wydaje ci się. – Powiedziałam, starając się, aby zapanować nad drżeniem głosu. Nie sądziłam, że Wojtek aż tak dobrze mnie zna.
     Kiedy w końcu znaleźliśmy się w szpitalu i szliśmy w kierunku oddziału, na którym leżała pani Chamberlain, z oddala dostrzegliśmy Aarona. Trzymał na rękach śliczną dziewczynkę, zapewne siostrę Alexa. Uśmiechnęłam się szeroko na ich widok.
- Kogo ja tu widzę? – Powiedział, Aaron, obdarowując nas uśmiechem. – Jak tam wakacje? Mam nadzieję, że za dziewięć miesięcy nie zostanę wujkiem. – Zaśmiał się, co Wojciech skwitował bardzo srogim spojrzeniem.
- Cześć, Aaron – przywitałam piłkarza, ignorując jego głupi komentarz.
- Cześć, Rose – Wojtek zwrócił się do dziewczynki, która obdarowała go słodkich uśmiechem. Zdecydowanie była urocza.
- Lucy, poznaj moją przyszłą żonę, Rosemarie Chamberlain. – Aaron, przedstawił ciemnowłosą dziewczynkę.
- Cześć, kwiatuszku. Jestem Lucy. – Powiedziałam, delikatnie ściskając jej drobniutką rączkę.
- Jesteś dziewczyną Wojtka? – Zapytała.
- Tak.
- To dobrze, bo Aaron z Alexem zastanawiali się kiedyś czy nie jest gejem. – Powiedziała całkowicie poważnie, powodując u mnie napad śmiechu.
- Gdybyś nie miał na rękach dziecka, dostałbyś w ten zakuty łeb. – Warknął, bramkarz.
- Oj, Wojtek, to były tylko żarty, nie myślałem, że Rose to słyszy.
- Nie myślałeś? Dlaczego mnie to nie dziwi? – Odgryzł się mój chłopak.
- Gdzie idziecie? – Zapytałam, kończąc tą głupią wymianę zdań.
- Do kawiarni. Mała dzisiaj prawie niczego nie zjadła, bo z samego rana chciała jechać do mamy. – Odpowiedział, Aaron.
- Alex jest u mamy? – Zapytał, Wojtek. Walijczyk kiwnął twierdząco głową.
- Tylko siedzieć przy niej mogą maksymalnie dwie osoby. – Dodał na głos.
- W takim razie pójdę razem z Aaronem, a ty pójdź do Alexa – zaproponował, Wojtek.
- W porządku. Do zobaczenia, kwiatuszku. – Zwróciłam się do Rose. Ta mi pomachała na przegnanie. Odmachałam jej i skierowałam się do sali, w której leżała pani Chamberlain.
     Zapukałam cicho i uchyliłam drzwi. Alex siedział przygarbiony na łóżku, opierając się łokciami o kolana. Dopiero, kiedy zamknęłam drzwi, spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco i podeszłam do przyjaciela.
- Cześć – powiedziałam cicho.
- Cieszę się, że cię widzę. – Powiedział.
- Jak twoja mama? – Zapytałam.
- Stan jest już stabilny, jednak nadal nie może się obudzić. Lekarze mówią, że często tak się dzieje, ale nie dają jej wiele szans.
- Na pewno się obudzi – powiedziałam.
- Skąd to wiesz? – Zapytał.
- Bo ma dla kogo żyć. Ma dla kogo walczyć o życie. To niby nie wiele, ale wystarczająco dużo.

*****

Alexandra

     Zaczęłam się powoli godzić ze swoim przeklętym losem. Straciłam jakąkolwiek nadzieję na to, że Chamberlain się obudzi. A nawet jeśli się obudzi, jest marana szansa, że będzie cokolwiek pamiętać z dnia wypadku.
     Christopher, mój adwokat, którego załatwił Robert robi, co tylko możne, jednak i on nie jest wszechmocny i nie obroni mnie w sądzie, jeśli nie znajdziemy jakiś dowodów, świadczących o mojej niewinności, które na dzień dzisiejszy są marne... Właściwie ich nie ma. Za to zeznania Erica wszystko komplikują.
     Sybil jest między młotem, a kowadłem. Zawsze mi ufała, ale kiedy usłyszała zeznania brata, zaczęła wątpić w moja niewinność. Zastanawia mnie tylko, dlaczego Eric kłamie. Może został przekupiony i dlatego złożył fałszywe zeznania? Tylko kto miałby go niby przekupić? Prawdziwy napastnik?
     Och...!
     Tylko pytań, bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Dzień dobry. – Usłyszałam donośny głos policjanta. Skrzywiłam się na jego widok. – Mam dla pani dobrą i złą wiadomość. – Zaczął konspiracyjnie. – Ze śpiączki wybudziła się pani Chamberlain.
- Dlaczego w takim razie powiedział pan, że dobra i zła wiadomość? – Zapytałam niepewnie.
- Otóż, nie wiemy czy zezna na pani korzyść. Właśnie jadę przesłuchać poszkodowaną. Niech pani się modli. Już niedługo ta zagadka się wyjaśni.
- Cieszę się niezmiernie. W końcu będę mogła wyjść z tej celi. – Mruknęłam.
- To się jeszcze okaże... – Powiedział i znikł za drzwiami.  Westchnęłam ciężko i opadłam na twarde łóżko.
     Nie cieszyłam się zawczasu, bo nie miałam pojęcia, co mnie jeszcze czeka. Czułam... Czułam, że stanie się coś złego.
     Nagle poczułam ostre ukłucie w okolicach podbrzusza. Zwinęłam się w kłębek i zacisnęłam mocno oczy, aby znieść ten okropny ból, który minął po kilku minutach. Coś się złego działo z moim organizmem już od kilku dni.
     Bałam się. Pierwszy raz w życiu się bałam.

*****

Łucja

     Po powrocie do domu zastałam tylko ciotkę, siedzącą w salonie. Oglądała powtórkę jakiegoś programu muzycznego. Postanowiłam udać się do swojej sypialni, gdyż nie chciałam psuć sobie humoru paplaniną ciotki.
- I jak się czuje twój przyjaciel? – Zapytała.
- Dobrze. – Odpowiedziałam, idąc w kierunku schodów. Nagle się zatrzymałam, ponieważ zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Ujrzałam przed sobą mężczyznę, który trzymał w obu rękach ogromny bukiet czerwonych róż.
- Przesyłka dla pani Lucy Skal – powiedział, mężczyzna.
- Od kogo? – Zapytałam chyba zbyt ostro, bo po twarzy blondyna przemknął cień strachu.
- Przykro mi, ale nie wiem – odpowiedział. Westchnęłam zrezygnowana, wiedząc, że nic więcej nie wyciągnę od tego mężczyzny, widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy. Pewnie mój tajemniczy wielbiciel wykorzystuje do swojego niecnego planu osoby trzecie i czwarte.
     Grzecznie więziłam podarunek i podziękowałam za kwiaty. Zamknęła trochę za mocno drzwi, co spowodowało ciekawość ciotki.
- Niech zgadnę... – Zaczęła z uśmiechem.
- Lepiej nie zgaduj – warknęłam, kładąc kwiaty na komodzie. Kiedy wyciągnęłam liścik, poczułam, że ktoś zagląda mi przez ramie. – Ciociu, zajmij się swoim życiem – powiedziałam nad wyraz uprzejmie. Kobieta posłała mi sztuczny uśmiech i udała się z powrotem do salonu.
„Przyjechałaś aż do Londynu? Hmm... ciekawe. Pewnie zastanawiasz się skąd wiem, gdzie Cię szukać? Pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie daje Ci spokoju? I myślałaś już nawet, żeby zgłosić tą sprawę na policję. Nie ma potrzeby. Już niedługo się wszystko wyjaśni.
M.”
- Od kogo? – Zapytała, Katarzyna wchodząc razem z ojcem do domu. Posłałam w ich stronę pełne wściekłości spojrzenie i pobiegłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze tylko słowa Kaśki: - Powiedziałam coś nie tak?
     Wchodząc do pokoju, rozdzwonił mi się telefon. Wyciągnęłam z kieszeni spodni komórkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Mama Alexa się obudziła. – Po drugiej stronie usłyszałam zmartwiony głos Theo.
- To świetnie! – Wykrzyknęłam. – Dlaczego się nie cieszysz?
- Bo nie pamięta zupełnie niczego z dnia wypadku. Ma pustkę. Nie wie, kto ją zaatakował. Jest pewna, że to właśnie Alexandra i nie spocznie dopóki nie odpowie przed sądem za to co zrobiła.
- Jestem pewna, że to nie Alex.
- Ja też, ale dla pani Agnes nie ma to wielkiego znaczenia. Zrobi wszystko by zniszczyć Alex. W końcu straciła przez nią, a właściwie przez swoją głupotę świetną posadę. Będzie chciała się zemścić.
- I co teraz? – Zapytałam.
- Wieczorem w domu Aarona robimy naradę w tej sprawie. Policja nam nie pomorze, bo wszystkie dowody wskazują na Alex, więc sami musimy wziąć tą sprawę w swoje ręce.
- Pomogę wam.
- Świetnie. A co z tobą? Pokłóciłaś się z Wojtkiem? Dziwnie brzmisz.
- Nie. Po prostu mój tajemniczy wielbiciel, to jakiś wariat, który i w Londynie nie daje mi spokoju.

*****

Alexandra

     Wszystko idzie nie po mojej myśli! Ta suka się obudziła i nie pamięta niczego z dnia wypadku, ale uparcie twierdzi, że to ja ją zaatakowałam. Ta kobieta jeszcze bardziej próbuje zrujnować mi życie.
     Najgorsze w tym wszystkim jest myśl, że moja własna matka nie chce ze mną porozmawiać. Wujek odwiedził ją wczoraj i chciał nakłonić, aby przyjechała do mnie, ale stwierdziła, że nie jest w stanie spojrzeć mi w oczy. Na dodatek wyrzuciła wujka z domu. Ma do nas wszystkich żal, że zniszczyliśmy rodzinę.
- Witaj. – Powiedział, Christopher. – Już zapewne wiesz o zeznaniach Chamberlain.
- Tak. – Odpowiedziałam ponuro.
- Mam dla ciebie kolejną dawkę złych informacji. – Zaczął, szukając coś w swoich notatkach. Po chwili wyciągną jakieś zdjęcie i podał mi je. – Znasz ją? – Zapytał.
- To Victoria, moja przyjaciółka. – Odpowiedziałam.
- Dzisiaj rano, kiedy jej brat wrócił do domu po dwutygodniowej wycieczce, zastał siostrę śmiertelnie pobitą w łazience. – Dopiero po chwili słowa adwokata zaczęły do mnie docierać. Musiałam usiąść, bo poczułam się bardzo słabo.
- Nie żyje? – Zapytałam przez łzy.
- Przykro mi.
- A jej chłopak?
- Wyjechał kilka dni temu. Policja już się z nim skontaktowała.
- Boże. – Wydukałam, ciężko oddychając. – Victoria nie żyje...
- Nie ma świadków. Nie było odgłosów bójki. Sąsiedzi są wzburzeni. Nie ma nawet odcisków.... – Mówił z ciężkim bólem serca, ale po chwili nie słuchałam jego słów.
     Moje serce kolejny raz rozerwało się na malutkie kawałeczki. Moja przyjaciółka nie żyje! Co to za potwór tak jej nienawidził, że chciał ją zabić? Była taka młoda. Miała tyle planów.
      Co teraz będzie z Joe i jej młodszym bratem? Jak sobie poradzą?

*****

Łucja

     Wieczorem, tak ja to powiedział Theo, w mieszkaniu Aarona odbyła się narada. Miło było znowu zobaczyć chłopaków, bo tylu tygodniach, jednakże okoliczności, w którym się spotkaliśmy nie były takie przyjemne.
     Brakowało w śród stałej szóstki przyjaciół - Alexa, który zajmował się siostrą.
     Z minuty na minutę traciliśmy wiarę, że cokolwiek uda nam się sensownego wymyślić. Szkoda mi było Aarona, dla którego sprawa z Alex jest jeszcze bardziej dotkliwa, gdyż przez ostatnie tygodnie bardzo do siebie się zbliżyli.
- Jestem pewien, że zabójstwo przyjaciółki Alex, to nie jest zbieg okoliczności – powiedział, Jack.
- Mi się wydaje, że Eric jest w to zamieszany. I albo on jest napastnikiem Chamberlain i mordercą przyjaciółki Alex albo Eric kryje kogoś. – Podjął wątek, Theo.
- Trzeba tego Erica sprawdzić. – Stwierdził, Aaron, a potem wyszedł z salonu i poszedł w stronę kuchni. Wstałam z kanapy i powędrowałam za Walijczykiem.
     Wchodząc do kuchni, dostrzegłam Aarona, jak ze spuszczoną głową podtrzymuje się obiema dłońmi o blat. Może nie okazywał przed przyjaciółmi, jak mu ciężko, ale ten widok potwierdził moje przypuszczenia – bardzo, ale to bardzo zależy mu na Alex i źle się czuje z myślą, że nie potrafi pomóc swojej przyjaciółce.
- O czym myślisz? – Zapytałam. Natychmiast wyprostował się i uśmiechnął się. Jednak jego uśmiech nie dotarł do zazwyczaj roześmianych oczu. Teraz były przygaszone.
- Jeżeli nie zrobimy nic, Alex pójdzie do więzienia. – Mruknął.
- Wszystko będzie dobrze – próbowałam pocieszyć przyjaciela, ale wyszedł tego odwrotny skutek.
- Nie zaczynaj i ty, Lucy, tej pieprzonej gatki, że wszystko będzie dobrze. Bo nie będzie! Nie ma żadnych dowodów, które oczyściłyby Alex, za to jest zajebiście dużo dowodów obciążających ją!
- Wymyślimy coś. Nicklas ma zawsze pełno pomysłów. Damy radę. – Powiedziałam, kładąc rękę na ramieniu Walijczyka. – Naprawdę musi ci zależeć na Alex.
- Jest tylko moją przyjaciółką.
- Ja też kiedyś mówiłam, że Wojtek jest tylko moim przyjacielem. I co?
- Wy to co innego – mruknął.
- Czyżby? – Zmrużyłam delikatnie oczy.
- Was spotkała piękna i romantyczna miłość. Zakochaliście się w sobie od pierwszego wejrzenia. A ja i Alex? Prawie od początku drzemy ze sobą koty. Nawet teraz nie jest idealnie.
- Myślisz, że między mną a Wojtkiem było i jest idealnie? – Zapytałam, uważnie przyglądając się chłopakowi.
- Nasz przypadek jest inny niż wasz. – Powiedział.
- To, że nie jest idealnie nie znaczy, że kiedyś będzie – powiedziałam ponuro. – Ale jeśli nie może być idealnie, może chociaż spróbuj, żeby było dobrze? To niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Niedługo nie będzie czego zaczynać. – Burknął. – Alex pójdzie do więzienia...
- Przestań – przerwałam ostro. – Przyznaj ci, że zależy ci na Alex.
- Oczywiście, że zależy, nie kwestionuję przecież tego. Jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. – Urwał na moment, zastanawiając się nad czymś, a następnie uśmiechnął się. – W końcu nie często, a właściwie nigdy, nie zrobiłem z siebie kretyna przed ludźmi, żeby nie stracić...
- Miłości? – Podrzuciłam.
- Nie jestem pewien czy to miłość, Lucy. Ale na pewno coś silnego.



8 komentarzy:

  1. Aaron przznałsie , ze czuje cos do alex jak sie ciesszem mam nadzieje ze sprawa z wielbicielem sie wyjasni juz w nastepnym (jutrzejszym rozdziale) oby wszystko siewułozył ociekawi mnie tylko pobicie matki alexa i śmierć Viktori ale sie porobiło czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle super :D i oczywiście czekam na następny. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucia że w śmierć Victorii i pobicie Chamberlain jest zamieszany Jackob, któremu odmówiła Alex.

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW, naprawdę fajne opowiadanie. Co ja gadam jakie fajny ! ON JEST NIESAMOWITY !!! Strasznie wciągnęła mnie ta historia. Do tego stopnia, że przeczytałam wszystko, rozdział po rozdziale dzisiaj. I bardzo mi się spodobało :)
    Szkoda, że już tak blisko do końca, ale i tak cieszę się, że odkryłam Twojego bloga !!!
    już od kilku rozdziałów miałam przeczucie, że między Aaronem i Alexandrą będzie... coś więcej. BA! Byłam o tym święcie przekonana. W końcu jaki chłop zdecydowałby się nad serenadę w środku nocy pod balkonem TYLKO koleżanki ? No jaki ?
    A dzisiaj w końcu przyznał, że czuje coś więcej... Łucja doskonale go rozszyfrowała :)
    Liczę, że Kaśka w końcu znajdzie szczęście i.. być może wróci do Krzyśka ?
    To zabrzmi dziwnie, ale od samego początku tego rozwodu miałam przeczucie, że ona go nie zdradziła. Nie wiedziałam tylko dlaczego chce się rozwieść...
    łucja i Wojtek jak zwykle słodcy :) A ja tam liczę na ich maleństwo :) Bo mam nadzieję, że to opowiadanie skończy się happy endem i Łucja będzie żyła ze Szczęsnym długo i szczęśliwie ( podobnie jak Aaron i Alex :p).
    Chamberlain mnie wkurza. Jak mało kto. Nie pamięta nic z wypadku więc niech się zamknie !!! MAm nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość i Alex zostanie wypuszczona. A Chamberlain poniesie surowe konsekwencje swoich występków !!!
    Wybacz, że tak się rozpisałam, ale trudno skomentować całe opowiadanie w jednym komentarzu :) Ale chyba się nie gniewasz. ;)
    Mam też nadzieję, że rozdział pojawi się jutro bądź pojutrze :)
    Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na następny.
    pozdrawiam.
    PS Jeśli masz ochotę to zapraszam też do siebie na till-death-do-us-part.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Aaron! :( on kocha Alexandrę, ja to wiem! Za bardzo nie mam pomysłu jak Ci to skomentować bo jest późno i nie myślę ;D Zastanawia mnie to, kto jest tym wielbicielem?! No i Alex nie ma iść do więzienia.... Nie może! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo. <3. Nie moge doczekac nexta. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne. Masz. dar od boga. zazdroszczę ci go. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam ze nie komentowalam. Suuper rozdzial. Narazie koncze bo niemoge sie doczekac nastepnego

    OdpowiedzUsuń