2013-02-04

Rozdział 45

Witajcie!

Chciałabym podziękować za miłe słowa. Jesteście wspaniali i naprawdę jestem w szoku, że moje wypociny komuś się spodobały. Mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną do końca. Cóż, zbliżamy się małymi kroczkami do końca tej historii, ale spokojnie jeszcze przez Wami sporo rozdziałów i jeszcze sporo się wydarzy :).

Po za kończeniu tego opowiadania ruszę z kolejnym opowiadaniem. Mam nadzieję, że będziecie zainteresowani.

Następny rozdział pojawi się jutro wieczorem albo w środę.

Pozdrawiam!
______________________________________________________________________________

Łucja

     Przez otwarte drzwi do pokoju wdzierały się ciepłe podmuchy powietrza, delikatnie poruszając zasłonami. Zamrugałam kilka razy, przyzwyczajając wzrok do światła, gdyż słońce wisiało już wysoko na niebie.
     Rozejrzałam się niespokojnie po sypialni. Nie było nigdzie Wojciecha. Wsparłam się na łokciach, poprawiając kołdrę, która niebezpiecznie się zsunęła, odsłaniając moją lewą pierś.
Zmartwiłam się, nie widząc nigdzie swojego chłopaka. Czyżby uciekł? Nie zdołałam go dzisiejszej nocy w pełni zadowolić i po prostu odszedł?
     Nie to nie możliwe – skarciłam się w myślach. Nie pamiętam, żeby w oczach Wojtka dostrzegła zawód moim niedoświadczeniem. Raczej miłość, pożądanie, zaskoczenie, tyle pozytywnych uczuć.
- Już nie śpisz? – Zapytał, Wojciech, wchodząc do pokoju. Był w samych szortach. Zalał mnie rumieniec, na widok jego nagiego torsu i na myśl, co dzisiejszej nocy miało miejsce. – Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz, kiedy się rumienisz? – Zapytał, siadając na łóżku. Nachylił się lekko i musnął ustami moje czoło, a następnie moje wargi. Odsunął się ode mnie delikatnie, aby przyjrzeć się mojej reakcji.
- Dlaczego już wstałeś? – Zapytałam zawiedziona, że nie było go przy mnie, kiedy się obudziłam. Wojtek spojrzał na mnie z czułością i dotknął moich nadal zarumienionych policzków.
- Nie chciałem, żebyś w jakimś stopniu czuła się skrępowana, więc wstałem, jak tylko się przebudziłem. – Wyjaśnił, czule gładząc mój policzek. Przymknęłam oczy, delektując się tą chwilą. – Kocham cię – powiedział, a ja natychmiast otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w oczy Wojciecha. Blondyn uśmiechnął się szeroko.
- Kocham cię – powiedziałam i wtuliłam się w tors chłopaka, ten zagarnął mnie do siebie i leżeliśmy tak w milczeniu kilka minut. Nie musieliśmy mówić. Było wspaniale, czuliśmy się cudownie i pragnęliśmy, by ta chwila trwała wiecznie. – Co robimy dzisiaj? – Zapytałam, przerywając cieszę.
- Niespodzianka – wymruczał mi do ucha. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. – Zostawię cię na razie, żebyś się nie krępowała, skarbie. W tym czasie pójdę dokończyć śniadanie. – Powiedział wstając z łóżka. – I pamiętaj – urwał, stojąc w progu drzwi i odwracając się do mnie – kocham cię.

*****

Alexandra

     Było nawet gorzej niż okropnie. Jeszcze nigdy w moim krótkim życiu nie obudziłam się z tak potężnym kacem, jak dzisiaj.
      Wczoraj, po wyjściu z uczelni, pojechałam do Georga. Musiałam porozmawiać z kimś i wyładować negatywne emocje. Najlepszym na to sposobem jest, a raczej był – alkohol, którego już nigdy więcej nie tknę. Nie pamiętam, ile wypiłam, ale zwarzywszy na dzisiejszy stan mojego organizmu – bardzo dużo. Najgorsze we wszystkim jest to, że nie pamiętam nic, po wyjściu z mieszkania przyjaciela. George był już tak pijany, że poszedł spać. Pamiętam tylko tyle, że udało mi się zadzwonić po taksówkę, ale jak znalazłam się w swojej sypialni już niekoniecznie. Cieszyłam się, że wujek i ciocia pojechali na kilka dni do znajomych w górach, ponieważ nie będę musiała wysłuchiwać zbędnych kazań o nieodpowiedzialności i niedojrzałości.
     Zmusiłam się do pozycji siedzącej, czego później bardzo pożałowałam. Poczułam bardzo ostre ukucie w czaszce i rozrywający ból w brzuchu. Zerwałam się z łóżka, upadając przy tym na miękki dywan, ale szybko wstałam, biegnąc do łazienki, bo zebrało mi się na wymioty.
     Zerknąwszy w lustro, przeraziłam się. Moje odbicie było przerażające. Blada twarz, podkrążone oczy i... Guz na czole?! Boże kochany! Co ja później robiłam?!
     Nienawidzę uczucia niewiedzy. To jest gorsze od wszystkiego, co może człowieka spotkać! Jeszcze nigdy nie doprowadziłam się do stanu, w którym dosłownie film mi się urwał. Czułam się zażenowana.
     Postanowiłam wziąć odświeżający prysznic, mając nadzieję, że chociaż trochę pomoże zaleczyć mój zły nastrój.
     Kiedy już doprowadziłam się do normalnego stanu, zeszłam na dół do kuchni. Musiałam, jak najszybciej znaleźć jakieś tabletki na ból głowy i brzucha. Zmuszona byłam iść powoli, bo każdy gwałtowny ruch okazał się zgubny, dla mojej koordynacji, która i tak nie jest najlepsza, a w stanie „nieużywalności” jest jeszcze gorsza.
- No, no. – Zagwizdał, Arthur. – Kogo ja tu widzę? – Zaśmiał się.
- Zamknij się – warknęłam, krzywiąc się z bólu. Podeszłam do szuflad, odsuwając każdą po kolei.
- Czyżbyś tego szukała? – Zapytał, podrzucając w górę pudełeczko z tabletkami. Wyciągnęłam rękę po nie, ale szybko je schował.
- Serca nie masz? – Syknęłam, podtrzymując się ręką o blat, bo w głowie mi się zakręciło.
- Ja nie mam serca, a ty nie masz pewnej granicy. – Powiedział już całkowicie poważnie. – Schlałaś się, jak świnia. Ciesz się, że moi rodzice wczoraj po południu pojechali i to nie oni odbierali cię z taksówki. Nie potrafiłaś iść o własnych siłach!
- Wiem – warknęłam, siadając na krześle. Nie miałam siły stać, a coś tak czułam, że czeka mnie długa i ciężka rozmowa z kuzynem, który nie był skory dać mi święty spokój.
- Wiesz? – Powtórzył, unosząc lewą brew do góry. – Czyżby?
- To znaczy nie wiem. – Bąknęłam. – Nie pamiętam nic od momentu wejścia do taksówki.
- Wiem. – Odparł. – Ciesz się, że owym taksówkarzem okazał się brat mojego kumpla, który wie kim jesteś. Inaczej nie wiem, jak byś do domu trafiła. – Mruknął. – Jak wyjaśnisz twój wczorajszy stan? – Zapytał. Westchnęłam ciężko.
- Nie jestem dzieckiem, żeby się tłumaczyć.
- Jeżeli nie jesteś dzieckiem, to zachowuj się przynajmniej, jak dorosła osoba. Niedługo skończysz dwadzieścia lat. Nie będziesz chyba do końca życia zachowywać się, jak rozwydrzona pannica? A teraz powiedz mi, co się stało.
- Najpierw daj mi tabletki – zażądałam.
- Warunki stawiasz? – Zapytał z ironią. Zmroziłam go spojrzeniem, co poskutkowało, bo oddał mi tabletki. Wzięłam od razu dwie, popijając wodą mineralną, która w tamtym momencie była, jak zbawienie.
- Otóż, kochany kuzynie, nie zdałam. – Odpowiedziałam. – Nie zaliczyłam żadnego egzaminu. – Wyjaśniłam, widząc jego pytające spojrzenie.
- To niemożliwe. Przecież tyle się uczyłaś. – Powiedział zszokowany. – Czy to nie jest jakaś pomyłka?
- Nie – odpowiedziałam z kwaśną miną. Nagle usłyszeliśmy w holu zamieszanie. Kilka sekund później do kuchni weszła jedna ze służących, a za nią trzech policjantów. Wymieniłam z kuzynem zmartwione spojrzenia.
- Pani Alexandra Wenger? – Zapytał jeden z nich.
- Tak, to ja. – Odpowiedziałam powoli.
- Jest pani aresztowana pod zarzutem usiłowania zabójstwa Agnes Chamberlain.

******

Łucja

     Już dawno tak świetnie się nie bawiłam! Wojciech zabrał mnie na skutery wodne. Jak zwykle niespodzianka, jaką dla mnie przygotował była wspaniała i zaskakująca.
      Oczywiście za pierwszym razem bałam się sama pokierować skuterem, zatem na początku wspólnie z Wojtkiem szaleliśmy po wodzie.
- Złap mnie mocno! – Zawołał. Oplotłam rękoma jego brzuch i wtuliłam się w jego plecy. Wojciech przekręcił kluczyk, a silnik ożył. Dodał delikatnie gazu, a skuter poderwał się i popędził przez wodę, wzdłuż nabrzeża. Bryza morska cały czas ochlapywała nas. Ciepły wiatr otulał moją twarz, a włosy powiewały wokół mnie, jak jedwabny szal.
      Zatoczył spory okrąg. Zobaczyłam linię brzegową: skutery i łodzie zacumowane na przystani, ludzi, przyglądających się nam, bo jako jedyni korzystaliśmy z tego typu rozrywki. W oddali dostrzegłam, rozpoczynający się rząd apartamentów i domków – w tym i nasz.
- Było wspaniale! – Wykrzyknęłam, kiedy szliśmy na plażę. Wojtek roześmiał się głośno.
- Cieszę się, że sprawiłem ci przyjemność. – Odparł, nie przestając się uśmiechać.
      Słońce raziło w oczy i paliło skórę, ale mimo to leżałam na leżaku, czytając książkę. Wojtek leżał spokojnie obok mnie i sprawdzał coś w telefonie, co chwilę wybuchając śmiechem.
- Chyba boję się spytać.
- Aaron napisał, jaki kawał ostatnio zrobili Nicklasowi. – Wyjaśnił, Wojciech. – Zaprosił chłopaków do siebie na domówkę. Przyszli wcześniej, a że ten bałwan nigdy nie zamyka drzwi od swojego mieszkania, weszli do środka. Akurat brał prysznic i zaczął śpiewać jakąś piosenkę Lady Gagi. Carl wszystko nagrał i teraz szantażują Nicka, że owe nagranie trafi na YouTube.
- Biedny Nick – skwitowałam ze śmiechem.
- Znowu czytasz te nudy? – Zapytał, Wojtek, zabierając mi książkę.
- To nie są nudy – zaprzeczyłam szybko. – Mówiłam ci kiedyś jakie mam plany, a że to tego potrzebna jest matura rozszerzona z biologii, muszę poświęcić trochę więcej czasu na naukę, a takie czytanie, dużo daje.
- Moja dziewczyna jest nie tylko piękna, ale i mądra. – Powiedział, przybliżając się do mnie. Musnął ustami mój obojczyk, a następnie szyję. – Wiesz, że wyjeżdżasz na całe wakacje do Londynu? – Zapytał wesoło. Zmarszczyłam brwi.
- Jak to?
- To ty nic jeszcze nie wiesz?! – Wypalił, łapiąc się za buzię. – Robert mnie poćwiartuje, potem spali, a potem...
- Boisz się mojego ojca? – Zapytałam, śmiejąc się z przerażonej miny chłopaka.
- To nie jest śmieszne – mruknął. – Odkąd jesteśmy razem, zrobił się strasznie spięty.
- A może to ty tak odbierasz, bo najzwyczajniej świecie się go boisz? – Zagadnęłam.
- Nie prawda. – Zaprzeczył stanowczo. Spojrzał nad moją głowę, a następnie otworzył szeroko oczy. – O kurwa mać, ja pierdolę – powiedział, za co dostał ode mnie w ramię. – Widzisz? – Zapytał, „dyskretnie” (bo dosłownie wskazał ręką na pewnego blondyna).
- Kto to? – Zapytałam. Wojtek uderzył się rękę w czoło.
- Mark James Noble – powiedział to takim oczywistym tonem. – Wice kapitan West Ham United. – Dodał, widząc, że nadal nic mi nie mówi imię i nazwisko piłkarza. – Co ten gnojek tutaj robi? – Zapytał.
- Pewnie to, co my – odpowiedziałam obojętnie, zabierając od Wojtka swoją książkę i otwierając na stronie, na której skończyłam czytać.
- Ja pierdole, idzie tutaj ten głupek– powiedział cicho.
- Bądź tylko miły – poprosiłam, wiedząc, że mój chłopak to bomba zegarowa, która może w każdej chwili wybuchnąć na tego biednego człowieka.
- Witaj, Wojciech! – Zawołał, nieznajomy. Wojtek dosłownie z niechęcią wstał i przywitał się z „przyjacielem” – A któż to za piękna dama? – Zapytał, spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Moja dziewczyna – odpowiedział, bardzo, ale to bardzo dokładnie akcentując ostatnie słowo. Przewróciłam oczami.
- Cześć, Lucy – przedstawiłam się, wstając z leżaka.
- Mark, miło mi. – Odparł, ściskając moją dłoń. Skrzywiłam się nieznacznie, w myślach przyznając Wojtkowi rację, że ten cały Mark to głupek. Bezczelnie patrzył w mój biust! Miałam nadzieję, że Wojtek nie jest taki spostrzegawczy. Taa... Kogo ja chcę oszukać? – Co za spotkanie, prawda? – Zapytał, entuzjastycznie piłkarza.
- Zajebiście – powiedział, Wojciech udając, że entuzjazm kolegi i jemu się udzielił. Z całych sił próbowałam nie parsknąć śmiechem, bo mina Wojtka wyrażała wszystko, co czuł to tego człowieka. Wiedziałam, że Arsenal nie przepada za West Hamem, jednakże nie sądziłam, że Wojtek może czuć tak głębokie obrzydzenie do swoich konkurentów.
- Mam świetny pomysł! Co wy na to, aby wspólnie wybrać się do klubu? – Zaproponował.
- Wiesz, co, to cudowny pomysł, ale mamy z Lucy już plany na ten wieczór. – Odpowiedział, mój chłopak. Jednak Mark nie wyglądał na zrażonego.
- No to może jutro?
- Też nie. – Odparł. – Wszystkie wieczory mamy zajęte. – Dodał szybko, widząc, jak mężczyzna otwiera usta.
- No cóż. Mam nadzieję, że zmienicie zdanie, kochani. W taki razie, do zobaczenia. – Powiedział i odszedł, co Wojtek skwitował z ulgą.
- Nie lubię tego frajera – mruknął i opadł na leżak.

*****


Alexandra


     Z przerażeniem rozglądałam się po zaciemnionej celi, podejrzewając, że ktoś mnie wrobił. I najgorsze jest to, że nie chodzi o jakąś błahostkę, a usiłowanie zabójstwa. Robiłam wiele złych rzeczy, złamałam wiele zasad, ale nigdy nie chciałabym zabić. Nawet największego wroga. To takie niemoralne, nieludzkie...
     Ale co z tego? Siedzę w nędznej celi, jak jakiś morderca.
     Kiedy po przyjeździe na komisariat wyjaśnili mi wszystko byłam wstrząśnięta.
     W przedziale godzin: 22-23, Chamberlain, wracając do domu, została brutalnie pobita. Ktoś z przechodniów zadzwonił po karetkę. Teraz leży w szpitalu i walczy o życie.
     Zerwałam się z miejsca, ponieważ ktoś szedł.
- Czas na pani zeznania – zakomunikował, policjant. Otworzył drzwi, podszedł do mnie i zakuł mnie w kajdanki.
- Nikogo nie chciałam zabić – powiedziałam, kiedy prowadził mnie do swojego biura. Posadził mnie na krześle, a sam usiadł za biurkiem.
- Co pani robiła wczoraj wieczorem? – Zapytał.
- Byłam z przyjacielem, Georgem Andersonem.
- Co pani robiła?
- Piłam wódkę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- O której pani wyszła od przyjaciela?
- Nie pamiętam – podrapałam się po głowie.
- Nie pamięta, pani? – Zdziwił się, unosząc brwi do góry. No świetnie!
- Nie, nie pamiętam. Wypiłam bardzo dużo. Pamiętam tylko, że zadzwoniłam po taksówkę, a dalej czarna dziura.
- Czyli pani nie pamięta, co robiła po wyjściu od kolegi?
- Wróciłam do domu.
- Skąd pani może to wiedzieć, przecież sama pani stwierdziła, że nic nie pamięta.
- Tak, ale taksówkarzem okazał się być znajomy mojego kuzyna, który zawiózł mnie do domu. Może to potwierdzić.
- W porządku, skontaktujemy się z nim. – Odparł obojętnie, notując coś w zeszycie.
- Czy teraz mogę wrócić do domu? – Zapytała z nadzieją.
- Nie. Zostanie pani w areszcie dopóki sprawa się nie wyjaśni. – Odpowiedział surowo.
- Że co?! – Wykrzyknęłam.
- Jest pani jedyną podejrzaną. – Wyjaśnił. – Jest na to świadek, poza tym, często pani groziła poszkodowanej oraz miała pani motyw.
- Świadkowi? Groziłam poszkodowanej? Motyw? – Powtórzyłam słabo. To zdecydowanie było za wiele, jak na jeden dzień.
- Motyw: otóż, twierdziła pani, że to przez poszkodowaną nie zaliczyła pani studiów, a poza tym jest kochanką pani ojca.
- Skąd pan to wie? – Zapytałam.
- Od pani ojca.
- Mój ojciec powiedział, że Chamberlain była jego kochanką?
- Tak. Opowiedział wszystko.
- A moja mama? Była przy tym?
- Tego nie wiem. Pana Wengera przesłuchiwał mój podwładny i nie jestem pewien czy pani mama była przy tym. – Wyjaśnił.
- A kto był niby świadkiem? – Zapytałam.
- Eric Donovan. Widział panią i zadzwonił na policję. Nie zdążył jednak pani dogonić.
- Eric Donovan? – Powtórzyłam. – To nie możliwe. Przecież byłam totalnie pijana i nie byłabym w stanie kogoś tak brutalnie pobić.
- To się jeszcze okaże. – Powiedział, mierząc mnie wzrokiem. Do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden mężczyzna. – John, powiedz, czy przy zeznaniach pana Wengera była obecna jego żona? – Zapytał, młodszego kolegi.
- Naturalnie. – Odpowiedział.
     Już o nic nie musiałam pytać. Nic więcej nie musieli mówić. Moje życie całkowicie legło w gruzach.

8 komentarzy:

  1. Oleję w tym komentarzu Łucję... Boże, co się dzieję?!?! Ja mam nadzieję, że Alex jednak nic nie zrobiła! ;o nie! nie zgadzam się! Aaron, zadziałaj!!!! Nie! no ja nie wierzę... Wow... nieźle wymyśliłaś. ale... dodaj jutro i napisz nam czy wyjdzie z więzienia czy nie :( tak w ogóle ... kto to Eric? bo nie pamiętam :( jak coś to jestem na gadu :)

    Dalej nie wierzę.. O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli czytasz mojego bloga, to zapraszam na V rozdział. http://too-easy-to-destroyed.blogspot.com/ Jeśli nie czytasz, to zignoruj to, bo często nie wiem, już kogo mam informować.
    A twoje rozdziały ( bo mam trochę zaległości) skomentuję jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to mnie zaskoczyłaś. Zabójstwo? Tego nigdy bym się nie spodziewała. No, ale przecież nic nie zrobiła, więc nie musi się chyba martwic. I kto to jest ten Eric? Ale ta Chamberlain to niezła dziwka, więc należało jej się.
    Szantaż Aarona bardzo mnie rozbawił. Chciałabym zobaczyć go, śpiewającego Lady Gagę.
    Poprzedni rozdział był mega słodki. Na prawdę. I nie wiem, czemu sądzisz, że beznadziejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne czekam na dalszy ciąg , a wojtek jaki uroczy tez bym chciała takiego opiekuńczego chłopaka ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu ale sie cieszę że Łucji i Wojtusiowi <3 sie układa mam nadziej ze sprawa z alex sie niedługo wyjaśni iO BOZE matkla alex wie o romansie
    Juz sie nie moge doczekać nastepnego.
    Oby to opowidanie trwało jak najdłuzej co ja zrobie jak sie juz skończ? no ale nicy z wielką niecierpliwością czekam na następn
    piszesz poprostu cudnie oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ze to co napisałam nier trzyma sie kupy ale poprostu nie mam słów by to opisać :()

      Usuń
  6. No proszę, nie ma mnie tutaj tylko chwilę, a tutaj jakieś sceny +18 się odczyniają! :D Fajnie, że pomiędzy Łucją a Wojtkiem jest tak cudownie. Słodki był z tą zazdrością o Łucję przy piłkarzu West Hamu na plaży.
    Strasznie szkoda mi Alexandry, cały świat sprawia wrażenie, jakby wręcz zmówił się przeciwko niej... Założę się, że to nie ona jest winna pobicia Chamberlain, a ktoś po prostu chce ją w to wrobić z powodu tego durnego romansu, któremu ona jest przeciwna!
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Co to ma być!? Oskarżyła ją o pobicie, dlatego, bo chce się zemścić? No suka przegina! I w dodatku ojciec Alex.
    Trochę się zbulwersowałam.
    Dobrze, że przynajmniej Łucji i Wojtkowi się układa. Słodkie, że chłopak jest zazdrosny.

    OdpowiedzUsuń