Witam!
Nowy rozdział dodaję dopiero dzisiaj, bo wczoraj nie funkcjonowałam zbyt dobrze. Mam teraz ferie zimowe, ale nie obiecuję, że będę częściej dodawać rozdziały.
Pozdrawiam!
________________________________________________________________________________
Łucja
Dlaczego musi być najpierw dobrze, żeby potem było bardzo źle? Wszystko zaczęło się powoli układać, ale po raz kolejny stanęła na drodze przeszkoda do całkowitego szczęście. No, tak! Zapomniałam! Przecież w moim życiu nigdy nie będzie idealnie, a szczęście jest tylko chwilowe.
Jednak może wszystko od początku....
Sobotni – nie zapowiadający żadnych rewelacji – dzień, okazał się przełomowy. Dowiedziałam się o kilku, jakże istotnych sprawach, które całkowicie zmieniły moje spojrzenie na niektóre wydarzenia, które miały miejsce na przełomie kilku miesięcy.
Najpierw wieść o mojej siostrze, Katarzynie, przewróciła o sto osiemdziesiąt stopni cały porządek w moim życiu, który usiłowałam utrzymać. Na początku, kiedy dowiedziałam się, że nie zdradziła Krzysztofa, poczułam ulgę, jednakże złość, która chwilę później opanowała cały mój umysł i ciało, przyćmiła jakiekolwiek pozytywne uczucia w stosunku do Kaśki. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego była tak głupia, aby pomyśleć, że Krzysiek odejdzie od niej, kiedy dowie się, że jest bezpłodna. Jest to tylko dowód na to, że nie ufała swojemu mężowi.
Następnie dowiedziałam się, że Karol najprawdopodobniej nie jest moim tajemniczym wielbicielem. Dlaczego najprawdopodobniej? Bo nadal nie jestem pewna, może tylko bawić się ze mną, chcąc doprowadzić mnie do szału.
Czarę goryczy przelał wieczorny mecz reprezentacji polski z Czechami. Przegraliśmy, co wiązało się z tym, że nie wyszliśmy nawet z grupy.
Ciężko westchnęłam, uświadamiając sobie, że moje życie to totalna porażka. Jednak nie miałam czasu nad rozmyślaniem o mojej, jakże beznadziejnej sytuacji. Musiałam pojechać po ciocię Alicję na stację PKP. Niechętnie weszłam do czarnego mercedesa. Prawo jazdy mam już od jakiegoś czasu i jeździłam kilka razy, ale przeważnie towarzyszył mi Miłosz albo Maciek. Sama jeszcze się bałam, ale musiałam pokonać wewnętrzne lęki, poza tym, rodzice kazali mi odebrać ciotkę, bo sami nie mieli czasu.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy cała i zdrowa dojechałam na stację PKP. Ciocia czekała już na mnie przed budynkiem. Pomachałam jej. Kiedy w końcu mnie dostrzegła, zerwała się z ławki, wzięła do ręki masywną walizkę i poszła w kierunku zaparkowanego samochodu.
- Cześć, Łusiu – przywitała mnie, pocałunkiem w policzek. Skrzywiłam się nieznacznie. Nie cierpię, kiedy ktoś mówi do mnie Łusia, a ciotka doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Przez większość drogi opowiadała o swojej wycieczce do Madrytu. Byłam jej wdzięczna, bo zajęta opowiastkami o swojej podróży, darowała wypytywanie mnie o moje życie prywatne. Lubię ciocię Alę, ale jej ciekawość wszystkiego, co nie dotyczy się jej osoby, doprowadza mnie do istnego szału.
Była w trakcie relacjonowania ostatniego meczu Realu Madryt kontra Manchester City, kiedy naprawdę mnie zainteresowała. Może dlatego, że wypowiedziała „magiczne” nazwisko Pana Gwiazdy.
- Było cudownie. Znam się z José Moraisa od kilku lat i nie sądziłam, że spędzę z nim naprawdę miłe chwile. Zaprosił mnie nawet na imprezę zespołu. Nie przypuszczałam nawet, że chłopaki z drużyny są tak sympatyczni. Nawet Ronaldo. – Kiedy wypowiedziała ostatnie słowo, spojrzała na mnie z uśmiechem. – Ronaldo to fajny gość. Prawda? – Zapytała.
- Czy ja wiem – skrzywiłam się. – Więcej tego żelu na głowie niż talentu. – Powiedziałam obojętnie, co ciotka skwitowała głośnym oburzeniem.
- Żartujesz? – Prychnęła. – Jest bardzo seksowny, miły, bogaty.
- I za młody dla ciebie – zauważyłam złośliwie. Miałam już dość jej paplaniny i marzyłam, aby w końcu się zamknęła.
- Nie mówię, że interesuje mnie w tym sensie – spojrzała na mnie znacząco.
- Zatem, do czego zmierzasz? – Zapytałam już lekko poirytowana.
- Nie interesuje cię?
- Że co?! – Wykrzyknęłam.
- Jest bardzo przystojny...
- Taa... bardzo – zironizowałam. – Już ja jestem bardziej męska od niego – mruknęłam. – Poza tym – kontynuowałam coraz bardziej zdegustowana – mam chłopaka. Jest nim Wojtek, z którym nie będę się wstydziła gdziekolwiek wychodzić. Coś jeszcze chcesz wiedzieć w tej sprawie?
- Nie. Już wszystko wiem – odpowiedziała wyraźnie niezadowolona.
*****
Alexandra
W pełni wypoczęta, wstałam z łóżka. Czułam, że ten dzień będzie udany. Aaron, chcąc wynagrodzić mi ostatnie dni, miał zabrać mnie na całodniową wycieczkę do zamku w Leeds. Ucieszył mnie fakt, że spędzę całą niedzielę w towarzystwie Ramseya.
Wychodząc z łazienki w pełni przygotowana, usłyszałam dźwięk nadchodzącego esemesa. Podeszłam do komody i wzięłam do ręki telefon. Wiadomość była od Aarona.
„Przepraszam, ale nie możemy się dzisiaj spotkać.”
Na początku roześmiałam się, ale potem wezbrała się we mnie złość. Nie powinnam wściekać się na Aarona, bo przynajmniej powiadomił mnie łaskawie o zmianie planów, jednakże ta krótka wiadomość w pewien sposób mnie zabolała. Nie oczekiwałam sprawozdania, uzasadniającego zmianę planów, jednak mógł zadzwonić. Zawsze to robił, dlatego tym bardziej zaskoczyła mnie ta krótka, zimna wiadomość.
Postanowiłam jednak nie stracić pozytywnego nastawienia. Wchodząc do kuchni, zastałam kuzyna. Ostatnie tygodnie nie rozpieszczały Arthura. Rozstał się z dziewczyną. Bardzo ciężko to przeżył, bo bardzo kochał – właściwie – nadal kocha Megan i jeszcze w pełni nie pogodził się z utratą ukochanej. Nie wyznał mi dlaczego się rozstali. Oczywiście, nie mam za złe kuzynowi, że nie wyznał mi powodu rozpadu jego związku, ponieważ nasze stosunki na przełomie kilkunastu miesięcy nieco uległy zmianie. Oddaliliśmy się od siebie, ale żaden z nas nie dąży do naprawy więzi, która jeszcze kilka lat temu wydawała się niezniszczalna. Jednak wszystko uległo zmianie. Przede wszystkim to my się zmieniliśmy. Już nie jesteśmy tymi samymi, beztroskimi dzieciakami.
- Co słychać? – Zagadnęłam, ponieważ Arthur nie był skory nawet na mnie spojrzeć. Czyli był w jeszcze gorszym humorze niż przypuszczałam i postanowiłam jakoś zmienić ten stan rzeczy, bo w końcu jest moim kuzynem i choć nasz relacje nie są już tak dobre, jak kiedyś, kocham go i pragnę jego szczęścia.
- W porządku – odpowiedział obojętnie.
- Widać – odparłam. Mój ton głosu był przesiąknięty ironią.
- Od ciebie też kipi szczęście – mrukną, wstając z krzesła i zbierając ze stołu brudną miseczkę i kubek po kawie. – Niech zgadnę, Aaron? – Spojrzał na mnie badawczo.
- Może – burknęła. Sposępniałam jeszcze bardziej. – Mieliśmy jechać do zamku w Leeds, ale wystawił mnie. – Wyjaśniłam.
- Może coś mu wypadło?
- Może, ale nie gadajmy o nim – mruknęłam.
- Mam pomysł. – Powiedział, zaskakując mnie swoją nagłą poprawą humoru. – Może razem tam pojedziemy? Co prawda byłem już kilka razy w tamtejszym zamku, ale chętnie zwiedzę go jeszcze raz.
- Właściwie, nie mam nic lepszego do roboty, więc możemy pojechać.
*****
Łucja
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ciotka Alicja i jej wścibski nos. Po powrocie do domu nie przestała gadać na temat jej pobytu w Madrycie. Niby nie powinnam się o to złościć, ale kiedy za każdym razem powracała do tematu Cristiano, miałam ochotę zakleić buzię ciotki taśmą izolacyjną.
Jedynym pozytywnym aspektem jest świadomość, że nadchodzące dni spędzę z Wojtkiem. Poza tym, muszę się skupić na Katarzynie. Jeszcze nikomu nie powiedziałam o tym, czego wczorajszego dnia wspólnie z Miłoszem się dowiedzieliśmy. Muszę z rozwagą podjąć konkretne kroki, aby pomóc siostrze. Postanowiłam, że sama do niej pojadę i porozmawiam.
Będąc w drodze do mieszkania, które aktualnie wynajmuje, zastanawiałam się, jak poprowadzić z nią rozmowę, aby nie odebrała moich starań jako ataku na jej osobę. Musiałam rozegrać to mądrze i ze spokojem.
Kiedy znalazłam się pod drzwiami Kaśki, zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. Drżącą ręką nacisnęłam dzwonek do drzwi. Kilka sekund później drzwi otworzyła jej przyjaciółka, Marysia. Powitała mnie ciepłym uśmiechem i gestem ręki zaprosiła do środka.
- Kaśki jeszcze nie ma, ale za chwilę powinna wrócić. – Powiedziała, prowadząc mnie do jej pokoju.
Kiedy weszłam do sypialni Katarzyny, przeraziłam się. W pokoju było niechlujnie, pomieszczenie wręcz odpychało swoim wyglądem. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach zepsutego jedzenia. Ciuchy znajdowały się w każdym koncie pokoju. Zasłonięte i zamknięte okno, jeszcze bardziej odpychało i przyprawiało o mdłości. Długo nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Katarzyna nigdy nie należała do przesadnych pedantek, jednak nie lubiła, kiedy w jej otoczeniu panował harmider. Na ziemię sprowadził mnie odgłos otwieranych drzwi.
- Co tutaj robisz? – Spytała, Katarzyna. Odwróciłam się do niej przodem i przyjrzałam się jej. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną.
- Przyszłam z tobą porozmawiać. – Odpowiedziałam.
- Co ty nie powiesz? – Była naprawdę zdziwiona moją niezapowiedzianą wizytą. – Ostatnimi czasy nie byłaś zainteresowana kontaktowaniem się ze mną – zauważyła.
- Ty również. – Odparłam. Brunetka zmrużyła oczy.
- Jeśli Robert cię wysłał, to daruj sobie – mruknęła.
- Nie chodzi mi o tatę. – Powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo. Kaśka przewróciła oczami i usiadła na łóżku.
- W takim razie, zamieniam się w słuch. – Powiedziała, opierając się łokciami o miękki materac. Powoli zaczęła mnie irytować ta chłodna nuta w jej głosie.
- Dlaczego w sądzie skłamałaś, że miałaś romans z Carlsson Peter? – Zapytałam. Kobieta zmarszczyła brwi.
- Co sugerujesz?
- Na razie nic – odpowiedziałam.
- Nie skłamałam. Zakochałam się i tyle.
- W porządku – zaczęłam powoli. – Idąc tym tropem, zatem, mówisz, że zakochałaś się. Jesteś biseksualistką? – Zapytałam, nie za bardzo zastanawiając się na sensem wypowiedzianych słów. Katarzyna otworzyła szeroko oczy, ale nie podjęła wątku, więc postanowiłam kontynuować. – Bardzo dobrze mi się rozmawiało z Carlsson Peter – skłamałam. Wolałam pominąć nieistotną kwestię, że to Miłosz rozmawiał, a nie ja.
- Skąd masz jej numer? – Warknęła.
- Nieważne.
- Dla mnie bardzo. Skąd?
- Z twojego telefonu.
- Co ci powiedziała?
- A co miała powiedzieć?
- Koniec tych gierek – wstała z łóżka i podeszła do mnie. – Powiedz.
- Nie muszę. Doskonale wiesz, co mi powiedziała. Dlatego odeszłaś od Krzyśka?
- To nie twoja sprawa. Jesteś jeszcze dzieckiem, żeby cokolwiek zrozumieć.
- Powinnaś porozmawiać z Krzysztofem – powiedziałam, ignorując niemiły komentarz ze strony siostry.
- Nie. Nie powiem mu. – Powiedziała ostro. – I ty też – dodała szybko, kiedy otworzyłam usta, aby coś powiedzieć. – Ktoś jeszcze wie?
- Tylko ja.
- I ma tak zostać, bo w przeciwnym razie już nigdy mnie nie zobaczysz.
*****
Alexandra
Po niemiłym poranku nie było śladu. Dawno nie bawiłam się z Arthurem tak dobrze, jak dziś. Mój kuzyn okazał się być dobrym przewodnikiem. Śmialiśmy się i wspominaliśmy stare czasy. Cieszyłam się, że chociaż trochę udało mi się oderwać Arthura od problemów związanych z Megan. Nawet nie próbowałam wypytywać go o powód rozstania, gdyż miał się dobrze bawić i zapomnieć chociaż na chwilę o swojej byłej dziewczynie.
Zamek w Leeds robi ogromne wrażenie, nie tylko z zewnątrz, ale i w wewnątrz. Otoczony jest przepięknym jeziorem i rozległymi terenami zieleni. Na terenie znajdują się również zwierzęta. Był nawet pokaz ptaków.
Po udanej wyciecze po zamku, jak i po okolicy, udaliśmy się w stronę parkingu.
- Dzięki, że ze mną tutaj przyjechałeś. – Powiedziałam, kiedy wolnym krokiem zmierzaliśmy do samochodu. Nie śpieszyliśmy się, ponieważ pogoda od samego rana nam dopisywała.
- Nie ma za co. Musimy to kiedyś powtórzyć. Fajnie było przyjechać tutaj po raz kolejny.
- Jak zwiedzaliśmy zamek, pomyślałam, że jest to świetne miejsce na ślub – zagadnęłam.
- Masz rację. Moi znajomi dwa lata temu zorganizowali tutaj wesele. – Powiedział, szeroko uśmiechając się na samo wspomnienie, ale nagle spoważniał. – Alex – zaczął, powoli biorąc głęboki wdech – nie denerwuj się na Aarona. Odwołał wasze spotkanie pewnie dlatego, bo coś ważnego mu wypadło. Nie skreślaj go. – Powiedział, rozglądając się dookoła. Nagle zatrzymał swój wzrok na czymś i zmarszczył delikatnie brwi, a następnie przeklną siarczyście.
- Co jest? – Zapytałam, podążając za jego wzrokiem. Kilka sekund później dostrzegłam co, a raczej kto, wzbudził u mojego kuzyna tak gwałtowną reakcję. Aaron czule przytulał Chelsea, a chwilę później pocałował ją! I ten cymbał śmiał mi wczoraj wmówił, że nic ich nie łączy?! Głupia może jestem, ale nie ślepa! – Ja mu pokaże, gdzie raki zimują – warknęłam.
- Co ty robisz? – Pisnął, Arthur, ale nie odpowiedziałam mu, tylko ruszyłam w stronę pary. Byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Odchrząknęłam głośno. Ramsey oderwał się od ciemnowłosej i odwrócił się w moją stronę. W tamtym monecie jego twarz na przemian wyrażała zdziwienie i strach.
- Widzę, że świetnie się bawisz. – Powiedziałam ostro.
- Alex – zaczął, łapiąc mnie za rękę, ale szybko ją zabrałam.
- Żadne „Alex”! – Krzyknęłam, powodując falę ciekawskich spojrzeń w naszą stronę.
- Co tutaj robisz? Śledzisz mnie? – Zapytał, a ja nie panując nad swoją reakcją, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Żartujesz? – Warknęłam. – Jesteś kłamliwym, bezczelnym sukinsynem.
- Ale, Alex...
- Już skończyłam. Tylko to chciałam ci powiedzieć. – Przerwałam piłkarzowi. Odwróciłam się napięcie i szybkim krokiem poszłam do samochodu.
Resztki dobrego humoru ulotniły się w mgnieniu oka.
*****
Łucja
Pomysł, aby odwiedzić Kaśkę, jednak nie był taki dobry. Moja uparta siostra na własne życzenie zatruła sobie, jak i Krzyśkowi życie. Mimo, że nie chce mojej pomocy, nie zrezygnuję tak łatwo i jeszcze coś wymyślę. Muszę wykombinować inny plan, nie mogę pozwolić, żeby całkowicie zniszczyła sobie życie.
- Łucja! Wojtek przyszedł! – Donośny głos mojej ciotki przywrócił mnie do rzeczywistości. A rzeczywistość była taka, że o szesnastej miałam jechać z Wojciechem do jego mamy, która pragnęła mnie poznać. Denerwowałam się przed spotkaniem z panią Alicją. Z opowieści Wojtka i Sandry wydaje się bardzo sympatyczna, ale nawet miłe słowa na temat pani Szczęsnej nie sprawiły, że przestałam się stresować. Pragnęłam, jak najlepiej zaprezentować się przed rodziną swojego chłopaka.
- Cześć, skarbie. – Wojtek przywitał mnie krótkim pocałunkiem w usta. Kątem oka dostrzegłam grymas niezadowolenia na twarzy ciotki.
- O której będziesz? – Zapytała.
- Przywiozę Łucję o przyzwoitej porze, proszę się nie martwić. – Powiedział, Wojciech. Był opanowany, ale znałam go na tyle dobrze, żeby odczytać z jego oczu rozdrażnienie i irytację. Cóż, nikt nie powiedział, że moja ciocia należy do łatwych osób.
- Mam nadzieję – odparła, obrzucając blondyna surowym spojrzeniem.
- Chodźmy już – powiedziałam szybko, nie chcąc dopuścić do awantury, ponieważ ta dwójka ma wyjątkowo wybuchowe charaktery, a kłótnia dosłownie wisiała w powietrzu. – Wojtek – złapałam go za rękę, ponieważ cały czas patrzył nieprzychylnym spojrzeniem na moją ciocię. Kiedy przeniósł swój wzrok na mnie, jego twarz rozświetliła się promiennym uśmiechem.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy znaleźliśmy się w samochodzie.
- Jak się czujesz? – Zapytał.
- Nijak. – Burknęłam. – A jeśli nie spodobam się twojej rodzinie? – Zapytałam. W samochodzie rozbrzmiał gardłowy śmiech mojego chłopaka. Spojrzałam ponuro na Wojtka. Szczęsny pokręcił głową z uśmiechem, nachylił się i pocałował mnie w czubek głowy.
- Moja rodzina pokocha cię równie mocno, jak ja – powiedział z pewnością w głosie. Nie wiem jaką miałam minę, ale najwyraźniej bardzo zabawną, gdyż spowodowała u Wojtka koleją falę śmiechu. – Mam dla ciebie niespodziankę – zagadnął konspiracyjnie. Westchnęłam ciężko. Kolejna niespodzianka Wojciecha. Czy mam się bać?
- Jak się spytam co to i tak mi nie odpowiesz, więc nie pytam się.
- Dobra decyzja, słonko. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
Dom pani Alicji znajduje się na przedmieściach Warszawy. Przez całą drogę Wojtek próbował mnie rozśmieszyć, co skutecznie mu wychodziło. Czterdzieści minut później byliśmy na miejscu.
Wychodząc z samochodu, z zachwytem oglądałam dom mamy Wojtka.
- Rozluźnij się – powiedział, łapiąc mnie za rękę. Zamkną drzwi od samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Kiedy weszliśmy na werandę, mama Wojtka wszyła z domu nas przywitać.
- Witajcie – powiedziała.
- Cześć, mamo. – Wojciech podszedł do kobiety i mocno ją przytulił.
- Dzień dobry – odezwałam się nieśmiało. Blondynka oderwała się od swojego syna i podeszła do mnie.
- Dzień dobry, skarbie, jestem Alicja. Będzie mi miło, jeśli będziesz mówić mi po imieniu. – Powiedziała, uśmiechając się do mnie ciepło.
- Łucja – powiedziałam, ściskając rękę, którą wcześniej wyciągnęła.
- Wojtek wiele o tobie mówił, ale nie wspominał, że jesteś taka śliczna – powiedziała, obejmując mnie ramieniem. Spojrzałam zarumieniona na Szczęsnego. Wojciech mrugnął do mnie i wszedł za nami do domu. – Goście przyjechali! – Krzyknęła, Alicja. Z salonu wyszedł brat Wojciecha i jakiś mężczyzna, zapewne jego ojczym. – Poznajcie, to Łucja. – Przedstawiła mnie.
- Witaj, jestem Janek. Ten przystojniejszy z braci. – Powiedział, ściskając moją rękę.
- A oto – pani Alicja wskazała na mężczyznę – ojczym Wojtka, Mariusz.
- Bardzo miło mi cię poznać.
- Przejdźmy do ogrodu – zaproponowała, mama Wojtka.
Wszyscy ruszyliśmy za kobietą. W ogrodzie był rozstawiony stół i krzesła. Usiedliśmy z Wojtkiem obok siebie.
- Wojtek, pomóż Mariuszowi w rozpaleniu grila – powiedziała, Alicja, pojawiając się tuż za nami.
- Dopiero co przyjechałem, a już szukają woła do pracy. – Mruknął, wstając z krzesła.
- Wojtek. Wyrażaj się. – Blondynka zbeształa syna. Kiedy poszedł do swojego ojczyma, Alicja usiadła obok mnie. – Opowiadaj, jak się poznaliście. Wojtek coś tam wspomniał, ale wiesz, jak to jest z mężczyznami.
- Poznaliśmy się na ślubie mojego taty – odpowiedziałam.
- Wojtek mówił, że twój tata jest fizjoterapeutą w Arsenalu. Mam nadzieję, że mój syn jest dżentelmenem. Razem z Jankiem czasem zachowują się jak prostacy. – Westchnęła ciężko, kręcąc głową z dezaprobatą. Zaśmiałam się.
- Spokojnie, są dni, kiedy potrafi dobrze się zachować – odparłam z uśmiechem. Na twarzy kobiety pojawiła się ledwo zauważalna ulga.
- Nie chcę Wojtka stawiać w złym świetle, ale muszę trzymać cały czas rękę na pulsie. Wiesz – urwała, krzywiąc się nieznacznie – jaki on jest. Czasem nie kontroluje wypowiadanych słów, ale to dobry chłopak. Bardzo się cieszę, że nie jest już z Sandrą. Przy niej stał się jeszcze bardziej opryskliwy niż zazwyczaj. Dobrze, że stanęłaś na jego drodze. Dzięki tobie zmienił się.
- O czym rozmawiacie? – Zapytał, Wojtek.
- O tobie – odpowiedziała, mama chłopaka.
- No cóż, nie dziwię się, jestem przecież super facetem. – Wypiął dumnie pierś.
- Taa... Nie łódź się, bracie. – Powiedział, Janek, klepiąc brata po ramieniu. Wojtek usiadł obok mnie, puszczając uwagę Janka mimo uszu.
- Pięknie razem wyglądacie – powiedziała, Alicja.
- W końcu nie muszę oglądać wytapetowanej twarzy Sandry – odparł z ulgą, starszy z barci.
Kilkanaście minut później ojczym Wojtka podał obiad. Muszę przyznać, że miło spędziłam czas w towarzystwie rodziny Wojciecha. Bracia co chwilę wymieniali się złośliwymi komentarzami, jednak gdy temat zszedł na nieudany występ biało-czerwonych na Euro, zrobiło się naprawdę gorąco i matka chłopaków musiała interweniować.
O dziewiętnastej wspólnie z Wojtkiem postanowiliśmy pożegnać się i powoli wracać.
- Bardzo miło było mi ciebie poznać, skarbie. – Powiedziała, Alicja. – Pamiętaj, że zawsze jesteś tutaj mile widziana.
- Dziękuję bardzo – odparłam.
- Nie było wcale tak źle – powiedział, Wojtek, kiedy już wracaliśmy do Warszawy.
- Masz bardzo sympatyczną mamę.
- Cieszę się, że znalazłyście wspólny język. – Powiedział, zjeżdżając na pobocze.
- Co ty robisz? – Zapytałam.
- Niespodzianka, nie pamiętasz?
- Ale dlaczego z dala od cywilizacji? – Zapytałam piskliwie. Wojtek roześmiał się.
- Nie ufasz mi? – Zapytał, pochylając się delikatnie, składając na moich ustach krótki pocałunek. Kiedy odsunął się ode mnie, odwrócił się do tylu i wziął czerwoną teczkę, leżącą na tylnym siedzeniu, następnie podał mi ją.
- Co to?
- Sama się przekonaj – powiedział z błyskiem w oczach. Niepewnie otworzyłam teczkę. W środku znajdowały się bilety lotnicze. Wzięłam jeden z nich. – Male? – Zapytałam.
- Stolica Maledi... – w połowie zdania przerwałam mu.
- Wiem, gdzie leży to miasto – warknęłam.
- Cieszę się bardzo – wyszczerzył się. – Za dwa dni tam jedziemy – zakomunikował.
- Żartujesz?
- Mówię poważnie. – Odpowiedział. – Nie cieszysz się?
- Dziwisz się?
- Kochanie, nie denerwuj się. Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- Niespodziankę, powiadasz?
- Chciałbym spędzić z tobą tydzień w pięknym kurorcie. To coś złego? To miał być prezent.
- Prezent?
- Jedni dają swoim dziewczyną kwiaty, inni zapraszają na romantyczną kolację, a ja chciałbym zabrać cię na Malediwy. – Wyjaśnił lekko.
- Moi rodzice się nie zgodzą – mruknęłam.
- Rozmawiałem kilka dni temu z Maćkiem. Jest przychylnie nastawiony. Pozostała tylko twoja mama.
- Właśnie – zawtórowałam. – Nie mam zamiaru jej informować o twoim, jakże cudownym pomyśle.
- W porządku – uśmiechnął się. – Jeśli to u ciebie oznacza: tak, pojadę, porozmawiam z twoją mamą. – Powiedział. Chciałam jeszcze coś dodać, ale skutecznie mi nie pozwolił, całując mnie namiętnie i wtedy całkowicie zapomniałam o wszystkich zmartwieniach.
Ooooooooooo *.* jak słodko! wyobrażam sobie ich razem na Malediwach. Wojtek spełnia Łucji moje marzenie :( też chcę takiego chłopaka. bynajmniej Mell ma Alexa :D
OdpowiedzUsuńCo Katarzynie odbiło? ona jest jakaś niepoważna. Nie lubię jej.
Nigdy wcześniej nie byłam tak zła na Aarona jak teraz. co on do cholery wyprawia?!?! Debil...
Cieszę się, że Alex ze swoim kuzynem się dogadała :)
Rodzina Wojtka jest miła :) Sympatyczni się wydają.
Może Alexa byś gdzieś “wcisnęła“ ? Dawno (tak mi się wydaje) go nie było :D
widzę, że też masz ferie :( Także udanych życzę + dużo weny!
Pozdrawiam :)
cieszę sie ze wszystko sie układa ( U Wojtka I Łucji ) ząl mi alex bo tak bardzo musi ciercpieć przez aarona mam nadzieje ze wszystko sie ułoży z niecierpliwościa czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńŁucja powinna się zgodzić. Przecież okazja na wyjazd z Wojtkiem może nie trafić się szybko.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Alex. Aaron po prostu przegina.
Zastanawiam się co Łucja zrobi z sprawą Katarzyny.