2013-01-19

Rozdział 41

Witam!

Zmieniłam jednak zdanie i nowe opowiadanie zacznę dopiero, kiedy to zakończę.
Zastanawiacie się o czym będzie nowa historia. Zatem zgadnijcie. Podpowiem, że na pewno o kimś z Arsenalu (pomijając Wojtka).

Po przeczytaniu rozdziału pewnie będziecie lekko zaskoczeni takim obrotem sprawy, ale o to właśnie mi chodziło w tym opowiadaniu. Teraz będą się dziać rzeczy na które najbardziej czekałam :).

Pozdrawiam serdecznie!
____________________________________________________________________________

 Łucja

  Na całe szczęście wszystko powróciło na swoje miejsce.
     Z Wojtkiem się pogodziłam. Przed rozmową z nim byłam rozdygotana wewnętrznie, jak widać niepotrzebnie, gdyż Szczęsny okazał się być wyrozumialszy niż przypuszczałam.
     Z Karolem nie mam kontaktu. Unikam go. Nie pozwolę, aby kolejny raz namieszał w moim życiu. Miłosz natomiast próbuje wynagrodzić mi (chociaż kompletnie nie rozumiem dlaczego) skandaliczne zachowanie byłego kumpla.
     Odsunął się od Karola, co było mi na rękę. Kiedy nadal przyjaźniliby się, moje stosunki z Miłoszem na pewno nie byłby takie dobre. Oczywiście nadal odczuwam lekki dystans do Miłosza, mając wątpliwości, co do prawdziwości jego dobrych intencji. Zwarzywszy na ostatnie wydarzenia, nie potrafię w pełni mu zaufać. Nadal zastanawiam się, czy gdyby nie spora ilość alkoholu, Miłosz wyznałby prawdę o Karolu? Był lojalnym przyjacielem – tego byłam wręcz pewna, tylko nie wiedziałam kto z nas: ja czy Karol, skorzysta z lojalności Miłosza. Równoczesna przyjaźń ze mną i z Karolem, wzajemnie się wykluczała. Musiał dokonać wyboru spośród dwóch osób. Jedną z nich był długoletni przyjaciel, powiernik, człowiek, z którym przeżył wiele przygód, z którym łączy go wspólna przeszłość. Drugą osobą byłam ja. Nie znał mnie długo. Nawet, kiedy chodziłam z Karolem, nie widywaliśmy się. Traktowaliśmy się raczej, jak powietrze. Żadne z nas nie odczuwało chęci bliższych kontaktów. Nie sądziłam jednak, że odnajdę w Miłoszu oddanego przyjaciela. Musiał dokonać trudnego wyboru. Zapewne nie było łatwo, ale z pełną świadomością odsunął na boczny tor Karola. Gdyby postąpił inaczej nie mogłabym mieć o to pretensji, gdyż każdy ma prawo do podejmowania swoich decyzji, niezależnie od tego czy nam się to podoba czy też nie.
     Moim jedynym problemem, który nadal ciąży nade mną, jest Monika. Dziewczyna - Zagadka. Nie potrafię w pełni jej ani mojej intuicji zaufać, gdyż ta druga ostatnimi czasy coraz częściej zawodzi.
Doceniam starania Moniki, ale bolesna przeszłość odcisnęła piętno na naszych relacjach i zwyczajne „przepraszam” nie wystarczą, aby naprawić całe zło, które Monika wyrządziła mi, jak również Magdzie i Annie.
     Najbardziej zadziwił mnie Wojtek, który wiercił mi dziurę w brzuchu, abym wybaczyła Monice i na nowo odbudowała z nią przyjaźń. Usilnie próbuję unikać w towarzystwie Wojtka tematu Moniki. Nie mam już siły powtarzać swojego stanowiska w tej sprawie.
     Wojtek twierdzi, że każdą – prawdziwą - przyjaźń można odbudować, wystarczy tylko trochę chęci i samozaparcia. Niestety nie podzielam jego zdania, gdyż z Moniką nie poróżniła nas zwykła kłótnia. Nie skreśliłam jej ze swojego życia, ale na pewno nigdy nie będzie pomiędzy nami takiej silnej więzi, jak sprzed kilku miesięcy.
     Ostanie wydarzenia nauczyły mnie, abym trzeźwiejszym okiem spoglądała na ludzi i otoczenie wokół mnie by znowu nie obudzić się z przygnębiającą myślą, że kolejny raz dałam się oszukać. Ucząc się na błędach wiemy, jak je unikać, a przynajmniej staramy się ich nie powielać.
     Jak się też okazuje nie tylko ja przechodziłam przez ostanie dni piekło. Wracając z wieczornego spaceru, zadzwonił do mnie Aaron. Zdziwił mnie jego nagły telefon, ale ucieszyłam się, mogąc z nim porozmawiać.
- Cześć, Aaron – powiedziałam wesoło do słuchawki.
- Witaj, Lucy. – Po drugiej stronie usłyszałam przygnębiony głos Walijczyka. Zaniepokoiłam się.
- Co się stało? – Zapytałam wprost.
- A sąd wiesz, że coś się stało? – Mruknął. Westchnęłam ciężko. Jaki on czasem potrafił być irytujący! Ramsey zawsze należał do tej grupy osób, które bardzo wylewnie demonstrowały swoje uczucia, zatem jego pytanie wydało się po prostu zbędne.
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie, Aaron. Gadaj co się stało. – Powiedziałam stanowczo.
- Alex od tygodnia się do mnie nie odzywa. Nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na esemesy. Unika mnie. – Wyjaśnił chaotycznie.
- Dlaczego? – Zapytałam.
- Nie wiem! – Jęknął. – Nic nie zrobiłem.
- Posłuchaj mnie uważnie – zaczęłam ostro – Alex bez powodu na pewno by nie unikała z tobą kontaktu. Musiało się coś stać.
- Ale co?
- Aaron, skąd mam to wiedzieć? Pojedź do niej. Porozmawiaj z jej przyjaciółmi. Rusz tą tępą mózgownicą!
- Jesteś niesprawiedliwa – odparł oskarżycielsko.
- A ty tępy jak but! – Odparowałam. – Już Nicklas ma więcej oleju w tym pustym łbie.
- Teraz to zabolało – burknął urażony.
- To weź się człowieku w garść! – Krzyknęłam. – Porozmawiaj z jej przyjaciółmi. Nie wiem. – Urwałam, zastanawiając się, jak mu pomóc. – Wymyśl coś kreatywnego.
- Kreatywnego? – Powtórzył z powątpieniem. – No cóż, dzięki i za taki pomysł – mruknął z ironią.
- Będę trzymać za ciebie kciuki.
     Kiedy się rozłączył nadziwić się nie mogłam, jak przez te kilkanaście tygodni Aaron zmienił się nie do poznania. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że za jego przemianą idzie nieudany związek z Chelsea.
     Mam jeszcze przed oczami jego przerażający, pusty wzrok, kiedy po kilku dniach udało nam się go odnaleźć. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Aaron zawsze był duszą towarzystwa, pełnym energii chłopakiem, który nie potrafił stronić od jakże zabawnych komentarzy w stosunku do Nicklasa. Zmienił się, co za tym idzie – wydoroślał na swój sposób. Obawiam się, że ten beztroski Aaron już nie powróci.
     Kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do Wojtka. Dzisiaj po południu wyjechali do Wrocławia, na jutrzejszy mecz z Czechami. Od niego wszystko zależało czy wyjdziemy z grupy czy też nie.
     Od kilku dni w mediach pojawiają się spekulacje na temat sobotniego meczu. Wszyscy zastanawiają się, kto będzie bronił polskiej bramki. Wojtek już wie, że na pewno nie będzie tym, który stanie pomiędzy słupki. Czy był wściekły? Mimo, iż upierał się, że liczy się tylko dobro drużyny, a nie jednostki, to z pewnością mogę stwierdzić, że jest rozżalony decyzją trenera.
     Wiem, jak zależało mu na sobotnim meczu. Chciał wynagrodzić tyle negatywnych emocji po piątkowym meczu z Grekami, ale decyzja nie zależała od niego i musiał się z tym pogodzić. Oczywiste było dla niego, że po dobrym występie Przemka, ten będzie miał większe szansę na miejsce w wyjściowej jedenastce.

*****


Alexandra

     Nie wiem po raz który odrzuciłam połączenie od Aarona, ale zaczynało mnie, to już najdelikatniej mówiąc, wkurzać. Od kilku dni próbuję unikać z nim jakichkolwiek konfrontacji, bo... No właśnie – dlaczego? Sama nie wiem. Może dlatego, że zabolał mnie widok obściskującego się Aarona z Chelsea, mimo, że nie przyznam tego na głos? Odpowiedź na to pytanie jest jedna – tak - zabolał mnie ten widok i z całych sił próbuję go ze swojej głowy usunąć.
      Nie powinno mnie interesować życie miłosne Ramseya, ale nie potrafię pojąć, dlaczego ten idiota kolejny raz pakuje się w związek bez przyszłości?
- Jest zakochany w niewłaściwej osobie, to bardzo często się zdarza – powiedziała, pewnego dnia moja przyjaciółka, Victoria.
      Jej słowa uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Myśl, że Aaron może kochać Chelsea... Nie... Myśl, że Aaron może kochać kogokolwiek jest bolesna. Co to znaczy? Że jestem beznadziejnie zakochana w Walijczyku? Nie. Zdecydowanie nie kocham go. Jest mi bliski, ale nie kocham go.
     Nie kocham go. Nie kocham go. Nie kocham go.
     Ja po prostu nie mogę kochać go! Miłość jest jednym z tych uczuć, które przytępia umysł i nie pozwala logicznie myśleć.
     Zasnęłam z nieprzyjemnym bólem w klatce piersiowej. Sen sprawiał, że choć na chwilę przestałam się zadręczać nieprzyjemnymi myślami, dotyczącymi mojego beznadziejnego życia.
     Następnego dnia obudziłam się w dużo lepszym humorze. Przynajmniej starałam się tak sobie wmówić. Dzisiaj Victoria miała wyprawić swoje dwudzieste urodziny i z całych sił próbowałam się pozytywnie nastroić do dzisiejszej imprezy urodzinowej.
     Nie chciałam, aby mój zły nastrój udzielił się jubilatce, zatem wchodząc do kuchni mojej przyjaciółki, wymusiłam uśmiech. Właśnie przygotowywała śniadanie.
- Sto lat, sto lat! – Zaczęłam śpiewać. Ciemnowłosa nieznacznie się skrzywiła. Nie lubiła całej tej szopki związanej z urodzinami. Najchętniej w ten dzień zalęgłaby się łóżku i przespała go, a imprezę traktowała bardziej, jako konieczność niż przyjemność, ale nie przyzna tego na głos, bo wie, ile pracy Joe włożył w przygotowaniu jej.
- Jak ci się spało? – Zapytała, zgadując, że perfekcyjnie odczytałam jej nastrój, ale najwidoczniej nie miała ochoty rozmawiać o tym. Byłam pewna, że jeżeli jest to coś poważnego, sama się wygada. Nie zaliczała się do osób wylewnych, ale kiedy naprawdę ją coś trapiło, zwierzała się. Zazdrościłam jej tego, bo ja w porównaniu do niej nigdy nie rozmawiam o swoich uczuciach. Wolę chować je w małym pudełku, gdzie żadna para oczu nie będzie mogła dostrzec, ile negatywnych emocji się w nim skrywa. – Mogłaś spać w pokoju mojego młodszego brata. Wyjechał na dwa tygodnie, a dzwoniłam do niego i przecież zgodził się, żebyś spała u niego. – Dodała po chwili.
     Od dwóch dni przebywałam w domu Victorii, wiedząc, że jeśli zostanę u domu, Aaron przyjdzie, a wtedy będę musiała się z nim skonfrontować. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Poza tym, co miałabym mu powiedzieć?
- Nie lubię sprawiać problemów. – Mruknęła. Brązowowłosa pokręciła głową z dezaprobatą.
- Wiesz, że będziesz musiała porozmawiać z nim – zaczęła, spoglądając na mnie znacząco. Przybrałam obojętną minę. – Alex, tak nie można.
- Nie chcę z nim rozmawiać. – Powiedziałam, stanowczo ucinając temat, jednak Victoria nie dała się łatwo zbyć.
- Każesz go za to, że próbuje ułożyć sobie życie? – Zapytała nagle. Sposępniałam jeszcze bardziej. – Jeśli tak, miej chociaż trochę odwagi przyznać się chociażby przed sobą samą, dlaczego. – Spojrzała na mnie surowo. Nie wytrzymała jej spojrzenia i odwróciłam głowę.
- To nie takie proste – mruknęłam. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- To jest prostsze niż ci się zdaje, ale wydaje mi się, że ty już znasz odpowiedź na to pytanie.

Łucja

     Kolejny dzień nie zapowiadał się interesująco. Właściwie – pochmurna i wietrzna pogoda odpychała i nie zachęcała do wycieczek, zatem przypuszczałam, że cały dzień spędzę udręczona w domu.
     Ten czas postanowiłam wykorzystać na generalne porządki w swoim pokoju. Musiałam oczyścić chmarę kurzu, zalegającą za komodami. Do tego celu potrzebna była mi męska ręka, zatem ostatecznie o pomoc poprosiłam Miłosza.
- Dzięki, że przyszedłeś – powiedziałam na wstępie, kiedy wpuściłam go do domu.
- I tak nie miałem co robić – wzruszył obojętnie ramionami.
- Coś się stało? – Zagadnęłam, bo dostrzegłam w zachowaniu Miłosza nutkę niepokoju.
- Moja mama miała wczoraj atak – odpowiedział. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi gestem ręki. – Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział stanowczo. Skinęłam głową ze zrozumieniem. Wiedziałam, że bardzo kocha swoją mamę i ciężko mu z jej chorobą. Miałam nadzieję, że zły okres ma za sobą, najwidoczniej się myliłam.
     Zaprowadziłam go w milczeniu do pokoju, nie wiedząc, jak zacząć rozmowę. Nie wiedziałam, co powiedzieć, aby poczuł się lepiej. Poza tym, żadne miłe słowa nie złagodziłby pustki w jego sercu.
     Ulżyło mi, kiedy w trakcie sprzątania rozweselił się. Nie powstrzymywał się oczywiście od kąśliwych uwag na temat zapuszczonego pokoju.
     Kiedy odsunął ostatnią komodę, zmarszczył czoło i ukucnął.
- Co to? – Zapytał, podając mi kartkę. Wzięłam od niego skrawek zakurzonego papieru i rozwinęłam go. Wybałuszyłam oczy. – Co to? – Powtórzył. Nie odpowiedziałam od razu, gdyż musiałam wszystko przetrawić. Otóż pamiętna karta z numerem tajemniczego P. znalazła się. Kiedy otrząsnęłam się z pierwszego szoku, opowiedziałam wszystko Miłoszowi. Również był zaskoczony. – I co teraz zrobisz?
- Nie wiem – odpowiedziałam, przysiadając na krawędzi łóżka. – Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie?
- Może nie, ale zawsze możesz porozmawiać z tym człowiekiem.
- I co mu powiem? Że jest gnidą, która zniszczyła małżeństwo mojej siostry?
- Nie – odpowiedział przeciągle. – Zawsze możesz się przekonać, co takiego widziała twoja siostra w nim. – Wyjaśnił, widząc moją nietęgą minę.
- Mam wątpliwości – mruknęłam. Chłopak westchnął ciężko.
- Daj – rozkazał, wyciągając do mnie rękę. Zmarszczyłam brwi. – No daj mi tę kartkę. Jeżeli nie masz odwagi, to sam zadzwonię to tego gościa i przy okazji powiem mu, co o nim myślę.
- To nie jest dobry pomysł.
- Co mamy do stracenia? – Zapytał. Wzruszyłam ramionami i podałam mu kartkę z numerem telefonu, uświadamiając sobie, że nawet jeśli nie zgubiłabym wcześniej tego numeru i tak nie odważyłabym się zadzwonić do tego mężczyzny. – Jak ma na imię?
- Peter Carlsson – odpowiedziałam bez zająknięcia. Wystukał szybko numer i przystawił sobie telefon do ucha. W napięciu oczekiwaliśmy na dźwięk mężczyzny po drugiej stronie. Kiedy w końcu odebrał, Miłosz płynnie przeszedł na język angielski. – Dzień dobry, czy rozmawiam z Peterem Carlssonem? – Zapytał grzecznie, ale ku naszemu zaskoczeniu w słuchawce usłyszeliśmy przyjemny, damski głos.
- Raczej Peter to moje nazwisko – powiedziała, jeszcze bardziej zbijając nas z tropu. – Carlsson to moje imię – dodała, słysząc po drugiej stronie ciszę. – Chyba to pomyka. – Mówiła nadal uprzejmym tonem. Z niesmakiem zaczęłam godzić się, że może źle spisałam numer albo pomieszałam coś z imieniem albo nazwiskiem, jednak Miłosz nie dawał za wygraną.
- Zatem, czy zna pani Kate Skal? – Zapytał. Teraz to po ona zamilkła.
- A kto mówi, jeśli można wiedzieć? – Spytała. Wyczułam w jej głosie nutę zdenerwowania. Miłosz uśmiechnął się do mnie tajemniczo, puszczając oczko.
- Oczywiście, że można wiedzieć. Jestem mężem Kate – odpowiedział. – Właściwie byłym mężem – dodał.
- Słucham?! – Wykrzyknęła. – Rozstaliście się? – Zapytała, szczerze zaskoczona.
- Tak.
- Czyli poznałeś prawdę – powiedziała bardziej do siebie niż do mojego kumpla. Na tym etapie zapewne na miejscu Miłosza zakończyłabym rozmowę, ale mój kreatywny przyjaciel miał w zanadrzu jeszcze jakiś chytry plan.
- Tak, poznałem – przyznał, przybierając poważny ton. – Musiałem od niej odejść.
- Jak mogłeś?! – Krzyknęła wzburzona. Zamrugałam zaskoczona wybuchem kobiety. Miłosz też nie krył zażenowania.
- Pytasz się, jak mogłem? To oczywiste.
- Jesteś bydlakiem. – Warknęła. – Kate miała rację, że kiedy się dowiesz prawdy, odejdziesz od niej. Sądziłam, że naprawdę ją kochasz. – W jej głosie było tyle jadu, że nieprzyjemne dreszcze wstrząsnęły moim ciałem.
- Dziwisz się, że odszedłem od swojej żony? – Miłosz mógł dostać Oskara za ogrywanie tego teatrzyku.
- Tak, to bardzo dziwne – przyznała ostro. Miłosz już nawet nie krył złości i na pewno to jedyne było szczere – bardzo wkurzyła go postawa nieznajomej.
- Dziwisz się, że odszedłem od swojej żony, która mnie zdradziła i najprawdopodobniej jest lesbijką, bo w sądzie powiedziała, że miała romans z tobą?! – Wycedził. Miałam ochotę się roześmiać, naprawdę. Ta sytuacja nawet w najmniejszym stopniu nie była zabawna dla normalnego człowieka, ale cóż... okoliczności były wręcz nienormalne.
- Że co? – Zapytała słabo, kobieta. – Myślisz, że miała ze mną romans? – Spytała, po czym wybuchła śmiechem.
- Tak powiedziała na rozprawie – odpowiedział lodowatym tonem.
- Czyli gówno wiesz – syknęła. – Kate nie zdradziła cię. Ona cię kocha – urwała na moment. – Nie powiedziała ci prawdy i nawet mnie to nie dziwi – westchnęła ciężko.
- Nie rozumiem – powiedział rozdrażniony.
- Wiesz, dlaczego chciała od ciebie odejść? – Zapytała. Miłosz chciał wtrącić jakąś kąśliwą uwagę, ale Peter mu przerwała. – Odeszła od ciebie, bo nie może dać ci tego czego pragniesz.
- Co?
- Jest bezpłodna, a co za tym idzie? Nie może dać ci dziecka.

*****

Alexandra


     Już czułam ten imprezowy nastrój, tylko Victoria wydawała się być niezadowolona z przyjęcia. Na całe szczęście rozpogodziła się, kiedy dojechaliśmy do klubu, w którym Joe zorganizował imprezę. Muszę przyznać, że stanął na wysokości zadania. Joseph kocha Victorię i zawsze stara się, aby uszczęśliwić swoją ukochaną. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka natrafiła na chłopaka takiego, jak Joe. Promieniała przy nim każdego dnia i wiedziałam, że jest z nim naprawdę szczęśliwa. Byłam pewna, że Joseph nie skrzywdzi mojej przyjaciółki, bo w przeciwnym razie miałby ze mną do czynienia.
     Klub na czas imprezy był zamknięty. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, którzy mięli zająć się porządkiem, tj. aby nikt nieproszony wszedł do środka. Tak, jak wspomniałam wcześniej – Joe postarał się, nawet o najmniejsze detale.
     Jubilatka wyglądała przepięknie w czerwonej, obcisłej sukience, która podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Ja zdecydowałam się dzisiaj na małą czarną, ponieważ dzisiejszego wieczoru to Victoria miała błyszczeć.
     Przez większość imprezy siedziałam w loży. Nie miałam ochoty na tańce. Miałam zły humor i nie chciałam jeszcze innym go psuć. Wieczór należał do mojej przyjaciółki, dzisiaj to ona miała być najważniejsza. Jednak, jak zwykle wspaniałomyślna Victoria pomyślała także o mnie. Dostrzegłam, że do klubu wszedł Aaron. Wszystkie zaproszone dziewczyny – poza Sybil – były w lekkim szoku, widząc gwiazdę Arsenalu na imprezie urodzinowej swojej koleżanki. Mimo, że większość z nich przyszła z osobą towarzyszącą, nie potrafiły oderwać pożądliwego wzroku od Kanoniera. Miałam nadzieję, że w tych ciemnościach Aaron mnie nie zauważy, jednak Sybil, wiedząc, gdzie siedzę, wspaniałomyślnie wskazała drogę Aaronowi. Kiedy do mnie podszedł zerwałam się z miejsca i skierowałam się do drzwi wyjściowych.
     Byłam wściekła, że przyjaciółki zainicjowały moje spotkanie z Walijczykiem. Nie zrozumcie mnie źle – doceniam to, jak się o mnie troszczą, ale nie lubię, kiedy ktoś na siłę próbuje mnie uszczęśliwić. W biegu chwyciłam ciemny płaszcz i założyłam go. Wychodząc na zewnątrz przywitało mnie świeże powietrze. Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić.
     Chciałam ruszyć w kierunku postoju taksówek, ale poczułam, że ktoś mnie łapie za nadgarstek. Odwróciłam się gwałtownie i zgromiłam wzrokiem Aarona. Nie ugiął się i z odwagą spojrzał mi w oczy. To ja nie wytrzymałam jego spojrzenia i spuściłam wzrok.
- Porozmawiasz ze mną? – Zapytał ostro. – Czy nadal będziesz uciekać, jak dziecko? – Jego twarz wyrażała narastające rozgoryczenie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wszystkie słowa, które utworzyłyby się w jedną spójną i logiczną całość rozproszyły się. Na ich miejsce wdarła się pustka. Mogłam jedynie liczyć na swój spryt, który nawet i wtedy zawiódł.
- Puścisz mnie? – Zapytałam.
- Uciekniesz mi – stwierdził. Chciałam się roześmiać. Nawet jeśli chciałabym uciec, daleko bym nie zwiała, gdyż dogoniłby mnie w mgnieniu oka, ale przemilczałam ten fakt.
- Co u Chelsea? – Wypaliłam, przeklinając w myślach swoją głupotę. Aaron zmarszczył brwi.
- To cię tak boli? – Zapytał.
- To twoja sprawa z kim się spotykasz. – Odparłam obojętnie.
- Naprawdę tak myślisz? – Przyjrzał mi się badawczo.
- Tak – odpowiedziałam hardo. – Jeżeli jesteś taki głupi i tępy, żeby pakować się w ten związek, to twoja...
- Stop! – Przerwał ostro. Zamrugałam zaskoczona, jego gwałtownością. – Nie wróciłem do Chelsea.
- Przecież widziałam cię. Nie kłam – warknęłam, przypominając sobie nieprzyjemną dla mnie scenę czułego pożegnania Aarona z tą zdzirą.
- Nie wróciliśmy do siebie. – Powtórzył z naciskiem. – A wiesz, dlaczego? – Spojrzał na mnie z tym swoim dobrze znanym błyskiem w oku. – Bo nie jestem taki głupi i tępy. – Uśmiechnął się z wyższością, widząc moją zagubioną minę. – Coś jeszcze chcesz wiedzieć, Pni Zazdrosna? – Zapytał.
- Nie jestem zazdrosna – burknęłam, zakładając ręce na piersi. Chłopak zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem.
- Chodźmy potańczyć. – Powiedział. – Zresztą to słodkie – zagadnął.
- Co twoim zdaniem jest słodkie?
- Zachowujesz się, jak zazdrosna, młodsza siostra. Zawsze chciałem mieć młodszą siostrę – wyjaśnił.
     Taa... Ciekawe dlaczego jego słowa tak bardzo mnie zabolały?

*****

Łucja

     Miłosz powinien dostać Oskara za odegranie swojej roli. Dzięki niemu wyszła od dawna skrywana przez Kaśkę tajemnica. Przez tyle czasu żyłam w przekonaniu, że moja siostra jest pozbawioną zasad moralnych kobietą, która z premedytacją zniszczyła życie Krzyśkowi.
     Ale jaki to miało sens? Dlaczego ukrywała tą jakże straszną wieść? Czy łatwiej jest jej żyć ze świadomością, że Krzysztof ją nienawidzi? Czy może obwinia siebie, że nie może mieć dzieci?
     Miłosz odkrył tajemnicę Katarzyny, ale to ode mnie zależało, co z tą rewelacją zrobimy. Przecież tyle by to zmieniło. Krzysztof na pewno zrobiłby wszystko, żeby odzyskać Katarzynę. Co najważniejsze - moja siostra nadal kocha swojego byłego męża i tylko to się liczy.
     Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy, idąc otworzyć moim przyjaciołom, którzy mieli do mnie wpaść na mecz. Jednak na werandzie nie zastałam nikogo, tylko na wycieraczce był podrzucony kosz pięknych czerwonych róż. Moje serce nieprzyjemnie załomotało. Wzięłam do ręki prezent i weszłam do domu. Skierowałam się do kuchni i położyłam kosz na stole. Zaczęłam szukać liściku. Kiedy udało mi się go znaleźć, drżącymi dłońmi wyciągnęłam białą karteczkę. List był napisany w języku angielskim.
„Droga Lucy,
Jeśli myślisz, że Karol jest Twoim tajemniczym wielbicielem grubo się mylisz. On był tylko małym, nic nieznaczącym robakiem, którego potrzebowałem do spełnienia swojego celu. Ten idiota nawet o niczym nie wie. Zastanów się czy chcesz być z Wojciechem. Jest zerem, tak samo, jak Karol. Ze mną będziesz mieć wszystko, czego zapragniesz.
Nadal Tajemniczy M.
PS. M. nie znaczy nic konkretnego, zatem – kombinuj dalej!”
     Z pozoru dzień, który nie zapowiadał się interesująco, okazał się dniem przynoszącym same sensacyjne wieści.
- Przepraszamy, że weszliśmy, ale pukaliśmy... – Urwała w pół zdania, Magda, marszcząc delikatnie czoło. Odwróciłam się do przyjaciół. Wymieniali zmartwione spojrzenia.
- Od kogo? – Zapytał, Damian.
- A jak myślisz? – Warknęła, Anna, podchodząc do mnie i wyrywając list.
- Karol ma przerąbane – powiedział zdenerwowany, brunet.
- Tylko Karol nie jest moim tajemniczym wielbicielem – zaprzeczyłam, powstrzymując dławienie w gardle.
- Co?! – Wykrzyknęli równocześnie Magda i Damian.
- Łucja ma chyba rację – mruknęła niezadowolona, Anka, podając list przyjaciołom.
- Nie mamy dowodów – zauważył rzeczowo, chłopak, kiedy przeczytał liścik. – Poza tym, wygadał się Miłoszowi.
- Ale mógł to zrobić celowo – powiedziałam.
- Ale jaki miałby w tym cel? – Zapytała, Magda, chodząc w tą i z powrotem.
- Myślał, że zyska tym aprobatę Łucji? – Damian bardziej stwierdził niż zapytał.
- Coś mi tutaj nie pasuje, ale myślę, że mimo wszystko jesteśmy bliżej niż dalej w tej popieprzonej zagadce. – Mruknął, Damian.

11 komentarzy:

  1. kurcze, ciekawi mnie, kto jest tym tajemniczym wielbicielem ;D
    Mam nadzieje, że bedzie to: Jack Wilshere, Olivier Giroud, Theo Walcott ( ? )
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi na myśl przyszedł któryś z chłopaków z Arsenalu O.o a nie wiem dlaczego O.o

    Łucja niech z tym to Krzysztofa i siostry idzie! ale to już!

    U mnie nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sodziewałąm sie takiego obrotu sprawy ja mam jednak wrażenie ze to jest albo Miłosz choć nie wiem czemy albo którys z Kanonierów no cóz mam nadzieje że niedługo sie okaże

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, na początku podejrzewałam trochę Miłosza, potem mi przeszło, a teraz nie wiem.
    Uważam, że Łucja powinna iść do Katarzyny i z nią porozmawiać. Może kobiecie uda się jeszcze wrócić do męża, gdy dowie się prawdy.
    Widać, że Alex zakochała się. Teraz musi przyznać się sama przed sobą

    OdpowiedzUsuń
  5. Na samiutkim poczatku myslalam ze to Milosz ale teraz przyszedl mi na mysl Cristiano. Nwm dlaczego ;-) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Ejjj a moze Sandra nie daje za wygrana ???

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, wow, wow. Ja myślałam że tajemniczy wielbiciel to jednak był Karol, a tu takie coś? Ja cie cukierki! No i pani zazdrosna, i Aaron. Jeżeli do siebie nie wrócili to co on z nią robił? Pytania, pytania, pytania. Mam nadzieje że dostanę odpowiedź. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu ale najbardziej lubię czytać opowiadania o Wojtku a najbardzej twoje i chyba wiem dla czego bo ty poprostu jestes najelpsza mam nadzieje ze napiszesz kiedyś o nim jakieś...

    OdpowiedzUsuń
  9. MATKO! RONALDO MI SIĘ PRZYPOMNIAŁ! ;o No nieźle! Zapomniałam o nim! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  11. Dr.Agbazara is a great man,this doctor help me to bring back my lover Jenny Williams who broke up with me 2year ago with his powerful spell casting and today she is back to me so if you need is help contact him on email: ( agbazara@gmail.com ) or call/WhatsApp +2348104102662. And get your problem solve like me.

    OdpowiedzUsuń