2013-01-05

Rozdział 39

Witam!
Rozdział jest beznadziejny. Ale cóż... ocenicie sami.
Pozdrawiam!
____________________________________________________________________________

Łucja

     W dzień rozpoczęcia Euro dostałam gorączki. Czułam się źle nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Byłam rozbita po ostatniej kłótni z Wojtkiem i od tamtego czasu nie rozmawiałam z nim. Po prostu bałam się do niego zadzwonić. Moi przyjaciele nie mają pojęcia, że pokłóciłam się z Wojtkiem. Tylko Miłosz i Theo – rzecz jasna.
     Dlaczego Miłosz? Szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia. Może jestem głupia, ale uwierzyłam Miłoszowi w jego dobre intencje. Nie powiedziałby przecież tyle negatywnych słów o Karolu, gdyby chciał mnie wykorzystać. Prawda? Co, jak co, ale Miłosz, tak jak ja nie należał do osób, które potrafiły udawać. Okazało się też, że o moim tajemniczym wielbicielu dowiedział się kilka dni wcześniej niż ja. Nie popierał zachowania przyjaciela i chciał mi wyznać prawdę, ale bał się, że nie uwierzę mu.
     Theo był na mnie wściekły, że zwątpiłam w jego przyjaciela. Do mnie też to dodarło, ale jak każdy – uczę się na błędach. I nadal będę je popełniać, bo kto ich nie popełnia?
     Mój ojczym też nie ma bladego pojęcia o ostatnich wydarzeniach. Nie chciałam go martwić oraz usłyszeć z jego ust: a nie mówiłem.
    Leżałam na kanapie w salonie i oglądałam jakiś beznadziejny film na HBO. Godzinę wcześniej poszedł Miłosz i sama zostałam w domu. Siedziałam i czekałam.
     Czekałam na co? Podświadomie na Wojtka, ale wiedziałam, że nie przyjdzie. Z całą reprezentacją był w hotelu Hyatt. Żałowałam, że nie mogę iść na mecz, zamiast mnie miał iść Krzysztof. Zaproponowałam mu, ponieważ wiedziałam, że od kilku miesięcy próbował zdobyć bilety, ale wszystkie już były wysprzedane, a nikt z jego znajomych nie chciał mu odsprzedać, nawet za podwójną cenę.
     Szczelniej opatuliłam się szlafrokiem i wstałam z kanapy, bo ktoś zadzwonił do drzwi. W mojej głowie zrodziła się nadzieja, że może to Wojtek, ale kiedy otworzyłam drzwi zaniemówiłam. Spodziewałabym się każdego. Naprawdę każdego. Moich przyjaciół, Krzysztofa, taty, Martyny, Nicklasa, Karola, a nawet mojej wyrodnej siostry, ale... Sandry?
     Zamrugałam szczerze zaskoczona.
- Cześć – powiedziała niepewnie. – Miłosza dzisiaj spotkałam w sklepie i spytałam się, co u ciebie i powiedział, że jesteś chora. Nie miej do niego pretensji. Wyciągnęłam go od niego tą informację – dodała pośpiesznie. – Chciałam sprawdzić, co u ciebie i czy niczego ci nie brakuje.
- Wejdź – odsunęłam się, aby weszła. Zaprowadziłam ją do salonu. Rozejrzała się dookoła i uśmiechnęła się.
- Masz bardzo ładny dom – powiedziała.
- Chcesz coś do picia? – Zaproponowałam.
- Nie rób sobie kłopotu, lepiej się połóż. – Odpowiedziała. Usiadła na fotelu i splotła ręce na kolana.
- Co cię sprowadza do mnie? – Zapytałam, gdyż byłam wręcz pewna, że nie bez powodu do mnie przyszła. Sandra Dziwiszek nigdy nie fatygowała się bez powodu. Spojrzała na mnie przelotnie i znowu utkwiła swój wzrok na splecionych dłoniach.
- Tylko nie denerwuj się. – Powiedziała, nerwowo bawiąc się paskiem od torebki.
- Zamiast się denerwować, zaczynam się bać – mruknęłam.
- Wczoraj spotkałam się z Wojtkiem – zaczęła.
- Och – poruszyłam się niespokojnie.
- Daj mi wszystko wytłumaczyć – rzuciła pośpiesznie. – Zadzwonił do mnie. Był wściekły, naprawdę wściekły. Chciał się spotkać. Odmówiłam, ale przyjechał do mnie. Na początku zrobił mi awanturę, że jeśli jeszcze raz wmieszam się w wasze sprawy, zniszczy mi życie. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Potem zaczął wyzywać Karola, więc szybko zaczęłam układać fakty w jedną, spójną i logiczną całość. Tajemniczy wielbiciel, twoja rozmowa z Karolem. – Wyjaśniała, a ja zamiast dowiedzieć się więcej, rozumiałam coraz mniej.
- Czekaj, czekaj. – Nerwowo podrapałam się po głowie. – Skąd wiedziałaś o Karolu?
- Kilka dni przed imprezą u mojego kuzyna, spotkałam Miłosza. Był pijany. Byłam po prostu ciekawa, dlaczego doprowadził się do takiego stanu. Wygadał się. Chciał do ciebie zadzwonić, ale szybko wybiłam mu ten głupi pomysł z głowy. Było już bardzo późno, a po za tym, nie powinnaś się dowiadywać w taki sposób o swoim... przyjacielu – ostatnie słowo wypowiedziała z obrzydzeniem. – Następnego dnia sama chciałam ci o tym powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie uwierzysz mi.
- A o rozmowie z Karolem skąd wiesz?
- Po tym, jak Wojtek do mnie zadzwonił, domyśliłam się, że jest coś nie tak. Chciałam zadzwonić do Karola, ale stwierdziłam, że i tak mi nic nie powie, więc do Miłosza zadzwoniłam. Kiedy Wojtek do mnie przyszedł i zaczął na mnie krzyczeć zebrałam wszystkie fakty w jedną całość. Łucjo, powiedz mi, czy Wojtek wiedział, kto jest twoim już nie takim tajemniczym wielbicielem?
- Nie.
- Cholera – warknęła i wstała z fotela. Zaczęła przechadzać się z jednego punktu salonu do drugiego.
- Powiedziałaś mu? – Pisnęłam.
- Nie wiedziałam, że nie powiedziałaś mu. – Spojrzała na mnie przepraszająco. – Mogłam się domyślić. Bo kiedy mu powiedziałam o Karolu, zamilkł i wyszedł. Rozmawiałaś z nim?
- Od ostatniej kłótni nie. – Odpowiedziałam. – Jezu, co ja narobiłam – jęknęłam.
- Ty nie zrobiłaś nic – zaprzeczyła pewnym tonem. – Tylko Karol namieszał. Karol cię nie kocha. Chce cię tylko kolejny raz wykorzystać. – Zmarszczyła brwi, rozmyślając nad czymś. – Pamiętasz, jak kilka miesięcy temu Karol wrócił do Warszawy i poszła wtedy fama, że chcę do niego wrócić? – Zapytała. Pokiwałam twierdząco głową. – To on chciał do mnie wrócić, a nie ja do niego. Nigdy nic nie czułam do Karola. Przez jakiś czas może podobał mi się.
- Byłaś z nim – odparłam. Uśmiechnęła się ponuro.
- Tam, byłam. – Przyznała. – Chciałam ci go odbić, bo nie mogłam patrzeć, jaka jesteś szczęśliwa. Chciałam ci zniszczyć życie. Chciałam patrzeć, jak cierpisz. Żałuję tego. Nawet bardzo.
- Było, minęło. Nie wracajmy do tego – mruknęłam.
- Posłuchaj – zaczęła i usiadła obok mnie. – Wojtek martwi się o ciebie. On taki już jest. Troskliwy, czasem zaborczy i robi te wszystkie rzeczy, aby cię chronić. – Urwała, jakby zastanawiała się nad czymś. – Ja też z nim to przechodziłam. – Dodała z uśmiechem. – Ale on cię kocha i zależy mu na tobie, to wszystko.
- Nawet jeśli tak jest, a raczej tak było, zniszczyłam to – powiedziałam. Podkuliłam nogi pod siebie. – Nawet nie wiesz, jak go potraktowałam. – Szepnęłam. – Jakby był jakimś wrogiem. Tak bardzo żałuję.
- Zrozumie – powiedziała uspokajającym tonem. Zaprzeczyłam skinieniem głowy.
- Nawet nie wiesz, co mu powiedziałam. – Zawiesiłam głos, przypominając sobie scenę w parku. Następnie zrelacjonowałam Sandrze przebieg kłótni. Wysłuchiwała w milczeniu i chyba analizowała, każde moje słowo.
- Przejdzie mu – odparła pewnie. – Wojtek nie potrafi złościć się długo, a zwłaszcza na ciebie.
- Skąd wiesz?
- Znam go trochę dłużej niż ty, po za tym robiłam o wiele gorsze rzeczy i za każdym razem mi wybaczał. – Odpowiedziała obojętnie. – Daj mu trochę czasu. Pomyśli trochę, uspokoi się i przyjdzie do ciebie, albo będzie czekać, aż ty zrobisz krok. Taki już on jest i nic nie zrobisz. Widzę, jednak, że próbuje się zmienić, ale ty też musisz iść w pewnych sprawach na kompromis, bo na tym właśnie polega związek.

*****

Alexandra

     Z samego rana pędziłam, jak zwykle spóźniona na uczelnię, a wszystko przez to, że do późna rozmawiałam ze swoim kuzynem. Biedak rozstał się ostatnio z dziewczyną i chciał porozmawiać.
    Po zajęciach, kiedy szczęśliwie wychodziłam z uczelni na swej drodze spotkałam panią sekretarkę.
- Dobrze, że cię widzę – zaczęła, z ulgą wymalowaną na twarzy. – Pani dziekan chce z tobą porozmawiać. – Wyjaśniła, widząc moją pytającą minę.
- Śpieszę się do domu – odpowiedziałam.
- To naprawdę ważna sprawa. – Dodała.
- Świetnie – nawet nie próbowałam ukryć niezadowolenia. Powolnym krokiem ruszyłam za kobietą do gabinetu Chamberlain. Wchodząc do sekretariatu spotkałam swojego ojca. Był ubrany w szary garnitur i jak zwykle prezentował się bardzo dobrze.
- Co tu robisz? – Zapytałam oburzona widokiem ojczulka.
- Przyszedłem w interesach – odpowiedział. – Do widzenia – ukłonił się lekko sekretarce i wyszedł z pomieszczenia.
- O, witaj, Alex. – Chamberlain przywitała mnie. Gestem ręki zaprosiła do swojego gabinetu. Z kwaśną miną poszłam za nią i zamknęłam drzwi. – Przemyślałaś moją propozycję? – Zapytała, nie siląc się na żaden wstęp. – Chodzi mi o projekt w sprawie lewego skrzydła budynku. – Wyjaśniła.
- Chyba dałam pani wyraźnie do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. – Odpowiedziałam. – Nie interesuje mnie ta propozycja. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. – Dodałam ostro. Kobieta zaśmiała się bez cienia życzliwości.
- Och, Alex, Alex – pokręciła głową w półuśmiechu. – To nie jest prośba. – Rzekła.
- Co masz na myśli? – Warknęłam.
- Wyrażę się jaśniej: jeśli nie zgodzisz się, nie zaliczysz roku, a co za tym idzie? Nie zdasz. – Oznajmiła. Wzięłam głęboki wdech. – Więc, jak?
- Wiesz, co, Chamberlain? – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Mam w dupie ciebie i twoją uczelnię. Takich, jak ta w Londynie jest setki. – Wycedziłam. Odwróciłam się napięcie i wyszłam z jej biura, zostawiając ją w szoku.

*****

     Już dawno nie byłam tak rozgniewana, jak po rozmowie z Chamberlain. Nigdy nie pozwalałam, aby ktokolwiek mną kierował, ani tym bardziej stawiał pod ścianą i szantażował. A kochanka mojego ojca przekroczyła tą niewidzialną granicę już dawno, co spotęgowało moją nienawiść do tej kobiety.
     Po wyjściu z uczelni musiałam pojechać do ośrodka treningowego, ponieważ wujek chciał, abym podpisała zaległą umowę w sprawie remontu, bo wcześniej najzwyczajniej świecie zapomniał o tym. Zajęło mi to o wiele więcej czasu, bo wychodząc z gabinetu wujka, spotkałam Nicklasa i Aarona. Byli podekscytowani, ponieważ dzisiaj rozpoczynało się Euro. Już kilka dni wcześniej umówiliśmy się, że spotkamy się u Ramseya i wspólnie będziemy przeżywać ten futbolowy szał.
     Kiedy udało mi się w końcu wydostać z ośrodka, natychmiast pojechałam do rodziców. Musiałam rozmówić się z ojcem i nie obchodziło mnie, że mama może usłyszeć naszą rozmowę.
     Wchodząc do domu ogarnęła mnie złość. Z salonu wychodziła moja mama, tata i Chamberlain. Widok tej szmaty w moim domu rodzinnym zaskoczył mnie jeszcze bardziej niż jej szantaż.
     Mój ojciec wyglądał na zdenerwowanego, mama na zmartwioną, a Chamberlain, no cóż... Ciężko było mi cokolwiek stwierdzić, bo nie potrafiłam odczytać jej emocji. Kiedy mnie zauważyli, wymienili znaczące spojrzenia. Pierwsza odezwała się mama:
- Kochanie, musimy porozmawiać.
- Co się stało? – Spytała, marszcząc delikatnie czoło.
- Powiedziałam wszystko twoim rodzicom. – Odpowiedziała, Chamberlain. Policzyłam w duchu do dziesięciu, aby nie rzucić się na tą wytapirowaną zołzę.
- Wytłumaczy mi ktoś, co się tutaj dzieje? – Zapytałam zniecierpliwiona.
- Pani Chamberlain powiedziała, że zaproponowała ci bardzo interesującą pracę za naprawdę wysokie wynagrodzenie, ale ty ją odrzuciłaś, a następnie zaatakowałaś ją. – Wyjaśniła, moja mama. Zachłysnęłam się powietrzem. Że, co do cholery?!
- Żartujecie? – Spojrzałam na rodziców, a następnie na gościa. Ich miny wyrażały powagę. Nagle wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Bawi cię to? – Zapytał, ojciec.
- A was nie? – Skrzyżowałam ramiona na piersi, kiedy już opanowałam nagły napad śmiechu.
- To prawda? – Spytała, mama. Westchnęłam ciężko.
- Oczywiście, że nie. – Odpowiedziałam.
- Przestań kłamać – powiedział ostro, ojciec.
- Kłamać?! – Wykrzyknęłam. – Chyba nie uwierzyliście tej kobiece?
- Taka jest prawda, Alex – zaczęła spokojnie, Chamberlain. – Zaatakowałaś mnie w moim gabinecie.
- Nie zaatakowałam cię! – Krzyknęłam. – Szantażowałaś mnie, że jeśli się nie zgodzę, to nie zdam.
- Nie prawda, Alex. – Odparła opanowała.
- Wspólnie z ojcem podjęliśmy decyzję – zaczęła, moja mama, nerwowo spoglądając się na swojego męża. – Pani Chamberlain nie pójdzie na policję, jeśli ty za darmo przyjmiesz jej propozycję w sprawie remontu uczelni, a następnie pójdziesz do psychologa. – Zakomunikowała. Wytrzeszczyłam szeroko oczy.
- Sami się leczcie! – Warknęłam. – A ty, suko – zwróciłam się do Chamberlain – pozdrów moją siostrzyczkę. – Mina kobiety zrzedła.
- Co masz na myśli? – Zapytała, mama. Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Niech sami ci wyjaśnią. – Powiedziałam, odwróciłam się napięcie i skierowałam się do wyjścia.
     Być może po moim wyjściu z domu rodziców rozpętało się piekł, ale w tamtej chwili nie myślałam jasno.
     Obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę, aby moja mama cierpiała z powodu mojego ojca i Chamberlain. Obiecałam sobie, że będę trzymać ich romans w tajemnicy, dlatego tym bardziej byłam na siebie wściekła, że pozwoliłam, żeby złość zawładnęła całym moim umysłem, przyćmiewając zdrowy rozsądek.
     A może to i dobrze. W końcu skończy się ta przeklęta maskarada, trwająca od prawie pięciu lat.
     Tylko, co z moją mamą? Jest w stanie poświęcić swoje szczęście, aby nie rozpadło jej się małżeństwo i zatrzymać przy sobie ukochanego mężczyznę. Ale czy jest w stanie znieść myśl, że jej mąż ma dziecko z inną kobietą?

*****

     Siedząc i oglądając mecz otwarcia Euro, kompletnie nie potrafiłam się skupić. Nawet przegapiłam moment, w którym Robert Lewnadowski zdobył gola dla Polski.
     Myślami krążyłam wokół ostatnich wydarzeń. Szokujących wydarzeń. Od wyjścia z domu rodziców minęło już kilka godzin i nadal nie miałam żadnych wiadomości o tym, co się później wydarzyło. Mogę tylko przypuszczać, że moja mama dowiedziała się całej prawdy. Oczywiście wiedziała, że mąż ją zdradza, ale uważała, że to chwilowe. Nie miała jednak pojęcia, że ta „chwila” trwa już kilka lat, a owocem związku ojca z Chamberlain jest mała Rose, mała dziewczyna piekielnie podobna do mojej starszej siostry, Emily.
     Od kilku tygodni zastanawiam się nad jednym – dlaczego wujek, który często widuje Rosemarie, nie dostrzegł uderzającego podobieństwa, pomiędzy siostrą Alexa, a Emily. Czy, jak mama, próbuje żyć w nieświadomości i wmawiać sobie, że to tylko złudzenie?
     Też chciałabym żyć w błogiej nieświadomości. Może wtedy nie byłabym psychicznym wrakiem człowieka?
     Czasem też próbuję zapomnieć o tych wszystkich przytłaczających mnie problemach i skupić się na tym, co jest teraz. Jednak zbyt wiele tajemnic z życia ojca znam, aby tak po prostu zacząć beztrosko żyć i udawać, że te wszystkie minione lata były tylko złym snem.
- Alex – dobiegł do mnie zmartwiony głos Aarona. Zamrugałam i spostrzegłam, że jest koniec pierwszej połowy. – Wszystko w porządku? – Zapytał, przyglądając mi się badawczo.
     Znowu się zamyśliłam. Co miałam mu powiedzieć? Prawdę? Szokującą prawdę, że matka jego przyjaciele jest kochanką mojego ojca, a skutkiem ich romansu jest malutka Rosemarie, dziewczynka, która świata poza Walijczykiem nie widzi? Mam kolejny raz skłamać? Nie mogę obarczać innych swoimi problemami. Chociaż ufam Aaronowi, że nie wyjawi sekretu Alexowi, jestem pewna, że czułby się źle ze świadomością, że matka jego kumpla jest drugą kobietą mojego taty. Przecież Alex o tym nie ma zielonego pojęcia. Cholera! Nikt po za mną tego nie wie.
     Tak, zdecydowanie moje życie jest popieprzone.

*****

Łucja

     Mecz otwarcia oglądałam wspólnie z przyjaciółmi. Późnym popołudniem wpadli do mnie i byłam im za to wdzięczna. Co prawda czułam się już o niebo lepiej, ale i tak nie byłam w stanie jeszcze gdziekolwiek wychodzić.
     Moi rodzice poszli do znajomych, aby wspólnie oglądać mecz, zatem wspólnie z przyjaciółmi mięliśmy cały dom dla siebie. Ku niezadowoleniu Damiana, przyszedł nawet Miłosz. Wyjaśniłam im pokrótce ostatnie wydarzenie, pomijając oczywiście główny fakt, że pokłóciłam się z Wojtkiem. Nie byłam jeszcze gotowa na falę krytyki ze strony przyjaciół. Jeszcze nie pozbierałam się po ostrej wymianie zdań z Theo.
     Kiedy dobiegł koniec pierwszej połowy wszystkim dopisywał dobry humor. Nic dziwnego, że byliśmy zadowoleni, ponieważ wygrywaliśmy.
     Po rozpoczęciu drugiej połowy oraz po strzeleniu bramki przez Greków, którzy grali w osłabieniu, bo w pierwszej połowie Sokratis Papastathopoulos opuścił boisko, gdyż dostał czerwoną kartkę za faul na Rafale Murawskim wszyscy zaczęliśmy się trochę denerwować.
     Jednak w sześćdziesiątej ósmej minucie zapewne wszyscy kibice na moment wstrzymali oddechy, kiedy to Wojtek dostał czerwoną kartkę za faul. Był wściekły. Naprawdę wściekły, chociaż tego nie okazywał doskonale wiedziałam, że był zły. Na siebie, na tego Greka i na sędziego. Zastąpił go Przemysław Tytoń, który musiał obronić karnego. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, kiedy ten obronił strzał.
- Zadzwoń do Wojtka – powiedziała Magda, kilka minut po zejściu Wojtka z boiska. Nikt wcześniej się nie odzywał.
- I co mu powiem? – Zapytałam. – Po za tym, co się ostatnio wydarzyło, najprawdopodobniej Wojtek nie chce ze mną rozmawiać – wypaliłam.
- Co? – Anka zmrużyła groźnie oczy. Przełknęłam nerwowo ślinę i spojrzałam na Miłosza, szukając ratunku. Ten tylko wyciągną ręce przed siebie w geście, że to nie jego sprawa.
- Pokłóciliście się? – Damian bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwałam twierdząco głową.
- Oszalałaś? – Zbeształa mnie Magda. – Oszalałaś? – Powtórzyła. – Akurat przed Euro?
- O co poszło? – Zapytała, Anna.
- Opowiedz – zwróciłam się do Miłosza, wstałam z kanapy i poszłam do swojej sypialni. Miałam serdecznie dość kolejny raz opowiadać o Karolu i kłótni z Wojtkiem.
     Kiedy weszłam do pokoju, od razu się położyłam. Biłam się z myślami: zadzwonić, czy też nie. Co niby miałam mu powiedzieć? Żadne słowa nie poprawiłyby mu humoru. Potrzebował spokoju. Poczułam, że telefon mi wibruje. Wyciągnęłam go z kieszeni i przycisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć, Lucy – po drugiej stronie usłyszałam głos Theo.
- Oglądałeś? – Zapytałam od razu.
- Tak. – Odpowiedział. – Zadzwoniłaś do niego? – Spytał.
- Nie.
- Że, co?! – Wydarł się. – Dziewczyno w tej chwili masz zadzwonić do niego! – Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Westchnęłam rozdrażniona.
- I co mu powiem? – Spytałam ostro. – Po za tym, po ostatniej kłótni i to w jaki sposób go potraktowałam nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Pewnie chce teraz odpocząć i wyciszyć się. – Warknęłam.
- Pieprzysz głupoty! – Odwarknął.
- To nie głupoty! – Zaprzeczyłam szybko. – Nie rozmawiałam z nim od dwóch dni. – Dodałam.
- Czekasz aż do ciebie zadzwoni? – Spytał. Wyczułam w jego głosie prześmiewczy ton. Gdy nie doczekał się ode mnie odpowiedzi, kontynuował. – Jeśli tak, to się nie doczekasz. To ty dałaś plamy i nie oczekuj, że Wojciech będzie zawsze za tobą latał. Dziewczyno, ile ty masz lat? Nie jesteś już dzieckiem. Ogarnij się wreszcie. On za tobą szaleje i na pewno nie może się doczekać, kiedy będzie się mógł z tobą spotkać, a nawet choćby porozmawiać. Zatem, kiedy się rozłączę, masz natychmiast zadzwonić do swojego chłopaka i porozmawiać z nim.
- I co mu powiem? – Spytałam cicho.
- Powiesz mu to, co czuje. Że nie wiesz, co do ciebie czuje. Wytłumaczysz mu swoje zachowanie. Lucy, wybacz, ale my, mężczyźni nie potrafimy czytać w myślach kobiet. Ale jestem pewny, że kiedy mu wszystko opowiesz, na pewno zrozumie. Wojciech jest dobrym chłopakiem. Czasem jest nadopiekuńczy i nerwowy, ale wszystko przez to, że martwi się o ciebie. Lucy, przejrzyj na swoje piękne oczy, że Wojtkowi naprawdę na tobie zależy. A kiedy dowiem się, że ten cały pizduś będzie jeszcze coś pierdolił, to osobiście interweniuje. Chociaż – urwał na moment. – Chociaż chętnie zrobi to twój chłopak.
- Dzięki, Theo. Kochany jesteś. – Powiedziałam.
- Do usług, mała. A teraz kończę, bo chyba musisz do kogoś zadzwonić.
- Do kogo?
- Lucy! – Krzyknął. Zaśmiałam się.
- Żartowałam – powiedziałam szybko.
- Powodzenia – chwilę później rozłączył się.
     Nie mam pojęcia, ile wpatrywałam się w telefon. W każdym razie bardzo długo, bo mecz już dawno się skończył i moi przyjaciele już poszli. Byli wściekli na mnie i na Karola. Jednak muszę przyznać, że bardziej zezłościła ich moja postawa niż Karola. Damian nie mógł zrozumieć, dlaczego zaczęłam wierzyć Sandomierskiemu. Patrząc na to z perspektywy kilku dni też nie mogę tego pojąć, że uwierzyłam w słowa swojego wroga. Teraz z pewnością nie mogę Karola zaliczyć do przyjaciół. Nie po tym, co się wydarzyło. Nie dopuszczę już nigdy więcej, aby Karol Sandomierski wkroczył do mojego życia.
     Za pierwszym razem skończyło się to dramatycznie. Kochałam go, ale on zranił moje uczucia. Zdradził mnie, wybierając Sandrę, później twierdząc, że to było tylko chwilowe zauroczenie. Gdyby kochał, nie dopuściłby, aby Sandra nas rozdzieliła. Ta bolesna nauczka sprzed kilkunastu miesięcy nie nauczyła mnie niczego i kolejny raz pozwoliłam, aby Karol zbliżył się do mnie. Za drugim razem też zabolało, bo uważałam go za przyjaciela. A utrata przyjaciela to jedno z najbardziej bolesnych doznań.
    Usłyszałam ciche pukanie. Chwilę później do pokoju wszedł Maciek.
- Jak się trzyma Wojtek? – Zapytał.
- Nie wiem – odpowiedziałam.
- Nie rozmawiałaś z nim jeszcze? – Zdziwił się. Pokiwałam przecząco głową. – Dobranoc – mruknął i wyszedł z pokoju, domyślając się, że nie jestem skora do rozmów.
     Zerknęłam na zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta druga, a ja nadal się zastanawiałam czy zadzwonić i co dokładnie mu powiedzieć. Bałam się, że kiedy zadzwonię będzie wściekły i zacznie krzyczeć, albo nie odbierze, co zaboli mnie bardziej niż gdyby zrobiłby mi awanturę.
- Raz się żyje – powiedziałam do siebie. Wzięłam kilka uspakajających wdechów i wybrałam numer Wojtka z kontaktów i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
     Pierwszy sygnał – serce zakuło mnie nieprzyjemnie.
     Drugi sygnał – serce zaczęło bić, jak oszalałe.
     Trzeci sygnał – myślałam, że zaraz zwymiotuję.
- Halo – w słuchawce usłyszałam ochrypły głos mojego chłopaka. Ciężko mi było ocenić czy jest zły czy załamany.
- Cześć – zaczęłam cicho, niepewnie. Zaschło mi w ustach i poczułam nieprzyjemną gulę w gardle. – Wojtek – mój głos zabrzmiał tak rozpaczliwie, że śmiać i płakać mi się chciało. – Przepraszam. – Wypaliłam. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Boże! Dlaczego jestem taka żałosna?! Dlaczego?!
- Za co mnie przepraszasz? – Zapytał. Jego głos był wyprany z emocji. Przeraziło mnie to, gdyż nie wiedziałam w jakim jest humorze. Przed oczami miałam jeszcze jego wyraz twarzy, jak schodził z boiska.
- Przepraszam cię za to, jak ostatnio się zachowałam. – Wyjaśniłam. Usłyszałam w słuchawce ciche westchnięcie. – Nie wiem, co powiedzieć – zamilkłam. Po drugiej stronie usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, a potem donośny głos Roberta Lewnadowskiego. Ale zamilkł. Pewnie Wojtek pokazał mu, że rozmawia. – Nic nie powiesz? – Zapytałam.
- A co mam powiedzieć? To ty do mnie zadzwoniłaś. Ja nie ma ci nic dopowiedzenia. – Odparł sucho. Moje oczy się zaszkliły. – Dzwonisz w konkretnej sprawie czy nie? Bo chciałbym wreszcie odpocząć – mrukną.
- Dlaczego taki jesteś? – Spytałam oskarżycielsko.
- Jaki? Może mi wytłumaczysz, bo nie rozumiem.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać – burknęłam.
- Łucjo – powiedział ostrzegawczo. – Spotkajmy się jutro. Przyjadę po ciebie. Pasuje ci czternasta? – Zapytał. Po drugiej stronie raz jeszcze usłyszałam głos Lewnadowskiego. – Przepraszam, ale o czternastej jednak nie mogę. A co powiesz, jak przyjadę po ciebie o osiemnastej?
- Jak najbardziej pasuje – odpowiedziałam.
- W takim razie do jutra. Słodkich snów, kochanie.

10 komentarzy:

  1. Ta końcówka.. już myślałam, że się rozłączy i dupa :c a tu jednak “Słodkich snów, kochanie“ *.* Sandra się zaczyna wydawać miła. polubiłam ją nawet ( ale tylko w twoim opowiadaniu! :D ). Łucja się czasami zachowuje jak dziecko. nawet ja bym w takim momencie zadzwoniła! Rozbawiło mnie jak przeczytałam “Lewandowski“. Nie wiem dlaczego, als się śmiać zaczęłam :D

    Alex jest dobra. W sumie.. trochę mi mnie przypomina. szybko się denerwuje, życie ma do dupy ( nie mam takich sytuacji jak ona czy coś, ale czuję, że moje życie jest do dupy dlatego też pisze opowiadanie. żeby się oderwać od tej szarej rzeczywistości) i oczywiście jakiś chłopak wszystko “naprawia“. dobra.. u mnie chłopak wszystko, kurwa, psuje :/ niby mam całe życie przed sobą, ale czuć coś do jednego chłopaka coś przez parę lat... i to nie jest zwykłe zauroczenie.. :c do dupy, normalnie. kurde.. znowu o sobie pisze.. no dobra. co do Alex: lubię ją :)

    rozszerzona historia?!?! hardcorem jesteś, na prawdę. ja mam tak, że jeden rok mam problem z historią, a drugi z biologią ;/ jakoś trzeba żyć :)

    Chciałam pewnie jeszcze coś napiasać, ale jak zawsze zapomniałam. A! chciałam napisać, że między Anią a Kubą będzie przyjaźń :) Lepiej, żeby w takim wieku miała przyjaciół :) taa.. sama mam tyle lat...

    Miłego tygodnia :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze już myslałąm że sie rozłączy ale na szczescie nie . Mam nadzieje , ze wszystko sie ułloży i że Wojtek moze nareszcie powie Łucji co tak na prawde do niej czuje


    MIłego tygodnia i weny do pisania...

    OdpowiedzUsuń
  3. bądź co bądź końcówka rozmowy trzymała w napięciu ;)
    cieszę się, że zmieniałaś charakter Sandry z tej złej, na lepszą :) w każdym opowiadaniu czyta się jaka ona nie jest zła i wg. :)
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. http://moda-na-dortmund.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie do nas ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkich snów, kochanie. Bardzo ciekawe zakończenie rozdziału. Nie wiem co mam myśleć o Wojtku, czy jest wkurzony, nie szczęśliwy czy co. I to mnie trochę martwi. Alex. Jestem zawiedziona tym jak Chamberlain postąpiła, najpierw mówi że wyrzuci Alex, potem się do tego nie przyznaje. Szkoda mi trochę matki, i też Alex. I mi się wydaje że powinna powiedzieć Aaronowi. Ulży jej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chamberlain to suka. Jak można być takim kłamcą. Mam nadzieję, że matka Alex przejrzy w końcu na oczy.
    Nie wiem co myśleć o Wojtku i Łucji. Ciężko stwierdzić, w jakim był humorze, ale mam nadzieję, że gdy się spotkają wszystko sobie wyjasnią.

    OdpowiedzUsuń
  7. oczywiście, że czytam Twojego bloga! tylko ostatnio mam problemy z czasem - studia są bezlitosne i niestety wymagają ode mnie dziewięćdziesiąt dziewięć procent mojego dnia(i niestety nie przesadzam :<), ale wreszcie mogłam się wziąć za Twoje opowiadanie i nadrobić zaległości.

    cieszę się, że tak dużo się dzieje, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy Łucja pasuje do Wojtka... ja na jej miejscu, nawet po tak poważnej kłótni, zadzwoniłabym od razu zapytać o samopoczucie Wojtka po meczu. pewne rzeczy po prostu się czuje - nie można mieć żadnych wątpliwości, bo lepiej jest coś zrobić i czegoś żałować, niż potem, w niedalekiej przyszłości myśleć, a co by było gdyby...

    Sandry nie polubię nigdy, choć się zmieniła. ciągle mam w głowie to, jak traktowała Łucję do tego czasu i jakoś nie potrafię sobie jej wyobrazić jako kogoś życzliwego.

    co do Alexandry, mam nadzieję, że nie podda się tej głupiej jędzy i nie zrobi niczego wbrew sobie! nie można dawać się szantażować, nawet osobom znacznie lepiej postawionym od siebie... to świadczy o tym, jacy słabi jesteśmy, a zawsze trzeba robić chociaż wrażenie silnego człowieka. aby nikt nas nie zmiażdżył w nieoczekiwanym momencie.

    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. niestety nie gwarantuję, że będę komentować w czasie, ale obiecuję, że będę się starała robić to jak najczęściej! : )

    pozdrawiam Cię cieplutko :*

    /a-beautiful-regret.blogspot.com /

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmaam pytanie kied y ty masz feriee? czy jest taka mozliwosć że gdy ty je będziesz miałaa to rozdziały będą pojawiały się częsciej?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej ale koncowka slodka <3Uwielbiam takie momenty
    Ciekawa jestem bardzo co dalej . Jak zwykle mam nadzieje ze sie pogodza . Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej ale koncowka slodka <3Uwielbiam takie momenty
    Ciekawa jestem bardzo co dalej . Jak zwykle mam nadzieje ze sie pogodza . Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń