2012-12-26

Rozdział 37

Witam!
Cóż mogę napisać oprócz tego, że jest mi strasznie głupio, bo nie dodałam nowego rozdziału w ustalony przeze mnie termin. Dałam ciała. Bardzo Was przepraszam, ale w połowie to nie ode mnie zależało. Na początek brak internetu, a potem rodzinka się zjechała, co wiązało się z brakiem czasu. Ale na całe szczęście już pojechali i mam nareszcie spokój, no i mogę dodać rozdział. :D
Następny być może w sobotę.

Mam nadzieję, że miło spędziliście święta.
Pozdrawiam!
__________________________________________________________________________________

Łucja

     Euro zbliżało się wielkimi krokami. Wszyscy już czuliśmy to napięcie i ten klimat związany z tak wielką imprezą sportową. Miesiąc minął w zaskakującym tempie i już nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę Wojciecha. Oczywiście liczyłam się z tym, że będzie miał dla mnie o wiele mniej czasu niż zwykle, ponieważ mistrzostwa europy były na pierwszym miejscu i nie mogłam mieć o to pretensji.
     A co działo się przez te kilka tygodni w moim życiu? Szczerze powiedziawszy niewiele.
     Mama po powrocie od swojej siostry unikała ze mną jakichkolwiek konfrontacji i szczerze byłam jej za to wdzięczna. Bo o czym miałyśmy rozmawiać?
     Z Maćkiem nie wracałam do rozmowy z pamiętnej kolacji, na którą zaprosiłam Wojtka. Mój ojczym, któregoś dnia po prostu przyszedł do mojego pokoju i przeprosił mnie za swoje nieuzasadnione słowa, co trochę mnie uspokoiło. Martwił się o minie – to zrozumiałe.
     Przyjaciele w końcu odpuścili mi moje zachowanie względem Sandry i zrozumieli, że nie powinni tak negatywnie mnie oceniać. Alleluja! Zajęło im to aż dwa tygodnie i któregoś dnia przeprosili mnie i obiecali, że już nigdy nie będą podważać moich decyzji, nawet jeśli nie będą się z nimi zgadzać. I tak wiem, że jest to nie możliwe, zważywszy na ich bardzo wybuchowe charaktery.
     Monika od dłuższego czasu próbuje się do mnie zbliżyć, jednak bez skutecznie. I już nie chodzi o to, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego, ale to, że mam jeszcze przed oczami scenę z sylwestra, kiedy to w bardzo prymitywny sposób mnie potraktowała. Kilka razy poszłyśmy razem na zakupy. Nawet raz wpadłam z dziewczynami do niej na noc, ale to wszystko, co mogę jej zagwarantować – kilka wspólnych wypadów na miasto albo wspólne oglądanie filmów. Anna z Magdą również podchodzą z dystansem do Moniki, natomiast Damian kompletnie nie rozumie, dlaczego z nią rozmawiamy.
     A co u Miłosza i Karola? Przez cały maj mieli matury. Ostatni egzamin, jaki musieli zaliczyć, odbył się dwudziestego piątego maja i był z języka polskiego ustnego, którego najbardziej się obawiali. Na początku miesiąca z Karolem ćwiczyłam chemię, którą zdawał na poziomie podstawowym. Szło opornie, a wszystko dlatego, że przez trzy lata całkowicie olewał naukę.
     Co u Anny i Nicklasa? Muszę chyba przyznać, że Bendtner naprawdę zaangażował się, czego niestety nie mogę powiedzieć o mojej przyjaciółce. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że czuje coś do Nicka, jednak było to tylko zwykłe zauroczenie. Teraz traktuje go tylko, jak przyjaciela.
     Kilka miesięcy temu Theo jeszcze rozważał czy zacząć studiować, a już dwa dni temu wspólnie zastanawialiśmy się, na jaki kierunek ma dokładnie złożyć papiery. W końcu zdecydował się na oceanografię. Jego przyjaciele jeszcze nie wiedzą, że od października zacznie studia, ponieważ sam jeszcze nie jest pewny czy na sto procent chce to robić, bo nadal boi się, że nie podoła. Jednak jeden rok może przerobić w dwa lata, co trochę go uspokoiło.
     Wczoraj, jak wracałam ze szkoły, spotkała Katarzynę. Nie widziała mnie, ponieważ zajęta była rozmową ze swoją przyjaciółką, z którą od jakiegoś czasu mieszka. Nie kontaktuje się z nami, całkowicie odcięła się od rodziny. Czy brakuje mi jej? Czasami są chwilę, że tak, ale kiedy przypomnę, co zrobiła Krzyśkowi cały gniew powraca.
     Z Krzysztofem regularnie się spotykam. Bardzo mi pomógł i zawsze będę mu wdzięczna, co dla mnie zrobił, kilka tygodni temu. Próbowałam nawet z Maćkiem namówić go, aby umówił się na randkę, ale stanowczo odmawiał. Nadal bardzo kocha Kaśkę i jestem pewna, że zrobiłby dla nie wszystko.
     Wracając do domu późnym popołudniem, zadzwonił do mnie Nicklas. Lekko zaskoczona odebrałam. Od razu wyczułam, że jest coś nie tak, tym bardziej, że Bendtner nie należy do osób, które skrywają swoje emocje.
- Co się stało? – Zapytałam.
- Może ty mi powiesz, co się stało z Ann? – Zapytał ostro. Zmarszczyłam czoło.
- Co masz na myśli?
- Nie odbiera ode mnie telefonów. – Warknął. – Nie odpisuje na wiadomości. Nie wiem, co się dzieje. Zrobiłem coś nie tak? Mówiła ci coś? Wiem, że jesteście przyjaciółkami, ale błagam, powiedz mi.
- Nick – zaczęłam powoli. Jak miałam mu powiedzieć, że Anka najprawdopodobniej nie czuje tego, co on? Stracił już kiedyś ukochaną, a jak zareaguje ma wieść o mojej przyjaciółce? – Nie wiem, co powiedzieć – przyznałam szczerze, bo naprawdę nie miałam pojęcia.
- Lucy – jego głos był zrozpaczony. Ścisnęło moje serce. – Zrobiłem coś nie tak? – Zapytał.
- Ty nic nie zrobiłeś – powiedziałam szybko. Jeszcze by tego brakowało, żeby obwiniał się! Wystarczająco dużo wycierpiał przez Isabel. – Jesteś wspaniałym chłopakiem, ale moja przyjaciółka nie jest najlepszą dziewczyną dla ciebie.
- Myślisz, że ją skrzywdzę? – Spytał sucho.
- Nie! – Zaprzeczyłam szybko. – To ona ciebie może skrzywdzić.
- Lucy, naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. – Mruknął.
- Nick, pozwól, że najpierw porozmawiam z Ann, a potem do ciebie zadzwonię. – Zaproponowałam.
- W porządku, ale pamiętasz, że przyjeżdżam piątego czerwca? – Zapytał. Szlag!
- Wstrzymaj się – odpowiedziałam.
- Mam nie przyjeżdżać?
- Jak na dotychczasową sytuację, lepiej nie. – Wchodząc do domu w korytarzu stały trzy przeogromne bukiety kwiatów. – Nick, zadzwonię do ciebie, jak porozmawiam z Ann, ale teraz muszę kończyć. – Kiedy rozłączyłam się, podeszłam do jednego z bukietów i wyciągnęłam z niego liścik.
„Droga, Łucjo
Chyba dawno nie dostałaś ode mnie żadnego prezentu, prawda? Mam nadzieję, że kwiaty spodobają ci się. Muszę nadrobić ten czas, w którym zaniedbałem Cię.
M.”



*****

Alexandra

- Efekt końcowy jest zdecydowanie najlepszy – powiedział, wujek, uważnie rozglądając się po szatni. Uśmiechnęłam się zadowolona.
     Miesiąc czasu trwały prace remontowe, a wszystko przez to, że dwie ekipy nie spełniły oczekiwań wujka. W efekcie desperacji, Kanonierzy sami pomogli mi do doprowadzenia remontu do końca i cóż... Gabinet wujka i szatnie w końcu wyglądały schludnie i ładnie. Byłam dumna z chłopaków, że tak ciężko pracowali.
     Po męczących treningach, przychodzili pomóc mi i moim czterem dzielnym pomocnikom (Sybil, Victoria, George i Joe) w ukończeniu pomieszczeń. Większość chłopaków z drużyny w połowie maja wyjechało na zgrupowania i obozy treningowe przygotowawcze do Euro, zatem nie wiedzą jeszcze jak wygląda nowy, ładniejszy ośrodek.
     A co wydarzyło się w moim życiu przez te kila tygodni? Po jakże traumatycznej imprezie, Aaron pomógł mi otrząsnąć się z negatywnych emocji. Dzięki niemu również Jackob został złapany przez policję, a wszystko przez to, że siłą zmusił mnie, abym zgłosiła na policję próbę gwałtu. Okazało się również, że ten zboczeniec, zgwałcił dwie dziewczyny oraz ciężko je pobił. Trafił za kratki na pięć lat.
     Spróbowałam jednak zapomnieć o nieprzyjemnych wydarzeniach sprzed miesiąca i skupić się na teraźniejszości.
     Sybil zgodnie z Victorią stwierdziły, że gdyby nie ostatnia impreza w campusie być może nadal z Aaronem darłabym koty i nie doszłabym do porozumienia. Może i jest w tym trochę prawdy, co nie oznacza, że między mną a Ramseyem jest idealnie. Często się kłócimy i przeważnie o głupoty, ale dawno nie spotkałam człowieka, który nie chce w żaden sposób mnie zmieniać i akceptuje mnie taką jaka jestem i to w Aaronie cenię najbardziej.
     Na szczęście Alex wyjechał na obóz treningowy z reprezentacją i nie musiałam go oglądać. Jego matki od kilku dni też nie widuję. Po przyjeździe z dwutygodniowej delegacji poprosiła mnie do swojego gabinetu. Z wyraźną niechęcią poszłam do niej i nawet nie kryłam, jak bardzo nie podoba mi się to, że musze z nią rozmawiać.
- Alex, proszę usiądź – uśmiechnęła się lekko, ignorując mój bojowy nastrój, który wręcz ode mnie emanował.
- Dziękuję, postoję – mruknęłam, zakładając ręce na piersi i tupiąc lewą stopą o podłogę w geście zniecierpliwienia. Chamberlain ciężko westchnęła i wyprostowała się, splatając ręce na biurku.
- Mam dla ciebie propozycję – zaczęła, ale bardzo szybko jej przerwałam.
- Jestem nie zainteresowana. – Mruknęłam.
- Daj mi dokończyć – zbeształa mnie wzrokiem. Wywróciłam oczami i zaczęłam w spokoju wysłuchiwać, to co ma dopowiedzenia, chociaż guzik mnie to obchodziło. – Naszemu uniwersytetowi udało się uzyskać dwóch szczodrych sponsorów, na wyremontowanie lewego skrzydła uczelni. Znajduje się tamk osiem sal wykładowych i ogromny bufet, który jest w opłakanym stanie. Moja propozycja jest prosta: zaprojektuj wnętrze sal i bufetu. – Kiedy skończyła mówić, miałam ochotę się roześmiać. Kolejny projekt?! Zdecydowanie nie miałam czasu. Jednak chciałam przytrzymać ją w niepewności.
- Ile proponujecie? – Zapytałam rzeczowo.
- Co ile?
- Ile pieniędzy?
- Myślałam, że nie weźmiesz nic – odpowiedziała, lekko zmieszana. Zaśmiałam się ironicznie.
- Miałabym zapierdalać za darmo? Woła do pracy szukacie? – Warknęłam zdenerwowana.
- Alex! – Krzyknęła oburzona moim zachowaniem. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Poszukajcie innego parobka – syknęłam. – Po za tym, właśnie pracuję dla Arsenalu, więc nie mam czasu na podrzędną budę. I nawet nie jest mi przykro. – Wycedziłam. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę drzwi. – Dowiedzenia – pożegnałam się i z całej siły zamknęłam drzwi. Od tamtego czasu jej nie widziałam.
- Alex! – Aaron lekko mną potrząsną. Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam że Ramsey przyszedł. Uśmiechnęłam się do niego. – Wszystko w porządku? – Zapytał, przyglądając mi się.
- Jasne – odpowiedziałam. – Jestem z nas dumna – powiedziałam, zmieniając szybko temat.
- Alex – zaczął, Walijczyk – pamiętasz, że masz jutro ze mną pojechać do sklepu po zestaw wypoczynkowy? – Zapytał.
- Jasne – odpowiedziałam. Już kilka dni temu obiecałam Aaronowi, że pomogę mu wybrać nową kanapę i fotele do jego salonu.
- No i co my tutaj mamy? – Zapytał, mój ojciec, wchodząc do szatni. Wytrzeszczyłam szeroko oczy.
- Co tutaj robisz? – Syknęłam, zaciskając ręce w pięści.
- Chciałem sprawdzić poczynania mojej córki. – Odpowiedział z uśmiechem, jednak szybko zgasł, widząc moją grobową minę.
- Nie interesuj się – warknęłam i wyminęłam mężczyznę.
- Alex! – Krzyknął za mną, Aaron, ale zignorowałam go. Wyszłam na korytarz i czym prędzej chciałam wyjść na zewnątrz. – Alex, czekaj! – Warknął, łapiąc mnie za ramię, nie pozwalając mi się ruszyć. Zmroziłam go spojrzeniem i wyszarpnęłam się.
- Daj mi spokój – mruknęłam.
- Co się stało? – Spytał. W jego głosie nie było złości, ale troska. Aaron Ramsey niepokoił się o mnie.
- Wszystko w porządku.
- Nie prawda – naciskał.
- Aaron, ja naprawdę nie chcę o tym... – urwałam, bo podszedł do nas mój ojciec. – Do jutra – powiedziałam szybko i musnęłam ustami jego policzek.
     Drżącą ręką otworzyłam samochód i wsiadłam. Dlaczego za każdym razem, kiedy widzę tego człowieka wzbiera się we mnie nieopisana złość i nienawiść, która opanowuje całe moje ciało? Dlaczego po prostu nie potrafię przejść obok niego obojętnie?
- Alex – przed maską mojego samochodu pojawił się ON. Znowu poczułam to nieprzyjemne ukucie w moi sercu.
- Czego chcesz?! – Wydarłam się, już kompletni nie panując nad moimi rozchwianymi emocjami.
- Porozmawiać – odpowiedział spokojnie. – Córeczko – spojrzał na mnie ostrożnie.
- Córeczko?! – Prychnęłam. – Daruj sobie. Straciłeś mnie już dawno temu. – Warknęłam i odjechałam.

*****

Łucja

     Następnego dnia za główny cel postawiłam sobie, aby porozmawiać z Anną. Niepokoiłam zachowaniem przyjaciółki. W szkole nie chciałam zaczynać tematu Nicklasa, ale po szkole nie miałam zamiaru jej darować.
     W szkole zachowywała się, tak jakby wszystko było w porządku, co skutecznie doprowadzało mnie do szału. Na stołówce spróbowałam chociaż trochę wybadać teren czy będzie skora do zwierzeń. Na szczęście Magda odczytała moje zamiary i sama rozpoczęła temat.
- Co tam u chłopaków? – Zapytała, rudowłosa.
- Wszystko w porządku. Właśnie skończyły się prace remontowe w ośrodku – odpowiedziałam. – Rozmawiałam wczoraj z Nicklasem – dodałam, spoglądając kątem oka na Ankę.
- Właśnie, co u niego? – Zapytał, Damian.
- Szczerze mówiąc, nie miałam czasu z nim rozmawiać. Ale Anka regularnie z nim rozmawia. – Powiedziałam, zadowolona z siebie. Czerwonowłosa lekko pobladła.
- Dawno z nim nie rozmawiałam – mruknęła.
- Nie? – Udałam zdziwioną. – Czemu? Stało coś się?
- A co miało się stać? – Zmrużyła podejrzliwie oczy. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Skąd mam wiedzieć.
- Rozmawiałaś wczoraj z Nickiem, a dzisiaj pytasz się mnie, co u niego słychać? – Spytała.
- Jestem po prostu ciekawa. – Odarłam lekko. Anka z całej siły odstawiła na stół szklaną butelkę, robiąc przy tym dużo hałasu. Kilka osób popatrzyło się w naszym kierunku z zaciekawieniem.
- Nie potrafisz kłamać – warknęła. – Doskonale wiem, że przyjaźnicie się i dlaczego miałby ci nie powiedzieć, że nie odzywam się do niego?
- A nie odzywasz się? – Zapytałam. Anka skrzywiła się. - Skąd wiesz, że mi powiedział?
- Bo to Nick i jego krótki język. – Mruknęła.
- Dlaczego się do niego nie odzywasz? – Zapytała zdezorientowana Magda. – Zrobił ci coś?
- Nie – odpowiedziałam za Ankę. – On kompletnie nic nie zrobił. Tylko Anka.
- Co? – Syknęła sama zainteresowana. – Nic nie zrobiłam.
- Zachowujesz się jak dzieciak – warknęłam. – Jeżeli nie chcesz utrzymywać z nim kontaktu to powiedz mu to.
- A co cię to obchodzi?
- On już i tak dużo wycierpiał.
- Nie obchodzi mnie to – wycedziła przez zaciśnięte zęby i wstała.
- Gdzie idziesz? – Zapytałam.
- Gdzieś, gdzie przyjaciele nie będą mnie męczyć – warknęła i poszła w kierunku wyjścia.

*****

     Jeszcze nigdy nie widziałam tak rozwścieczonej Anki, jak miało to miejsce na stołówce. I niestety była to moja wina, bo wetknęłam nos w nie swoje sprawy.
     Wieczorem rozmawiałam z Wojciechem przez Skype. Był na dwutygodniowym obozie treningowym. Musiałam z kimś porozmawiać o Ance i Nicklasie. Pojęcia nie miałam, jak naprawić ich relacje. Czy w ogóle było coś do naprawiana? Sprawa była jasna, jak słońce: Nick najprawdopodobniej zakochał się w Annie, jednak druga strona nie odczuwa tego samego. Może to i dobrze.
- Rozmawiałeś ostatnio z Nicklasem? – Zapytałam.
- Dzwonił spytać tylko, jak się czuję przed Euro, nic więcej. A co?
- Rodzi nam się dramat miłosny w roli głównej z Nicklasem. – Powiedziałam.
- Bendtner się zakochał? – Wojtek zapytał to takim tonem, jakby to było niemożliwe. A jednak. Pan Casanova zakochał się.
- Tak. To znaczy tak myślę – odpowiedziałam.
- Wierzyć się nie chce. Muszę to zapisać w kalendarzu. – Zaśmiał się. Uniosłam lewą brew do góry.
- To takie dziwne?
- Nicklas i miłość? Tak, kochanie, to zdecydowanie jest dziwne. – Odparł.
     Chciałam zaprzeczyć, ale powstrzymałam się z jednego głównego powodu – Wojtek nie miał bladego pojęcia o Isabel i nie mogłam pozwolić, aby się dowiedział. Byłam to winna Nicklasowi, bo w końcu mi zaufał.
- A ja myślę, że to nie jest dziwne – odparłam. – Jest człowiekiem i ma uczucia.
- No ale opowiadaj, jaki to dramat. – Ponaglał mnie chłopak. Pokręciłam głową z dezaprobatą, bo dla Wojciecha była to najzwyczajniej świecie komedia, gdyż nadal nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel mógł darzyć kogoś głębszym uczucie niż tylko zwykłe pragnienie fizyczne. Kiedyś też tak myślałam, jednak zmieniłam o nim zdanie, kiedy opowiedział mi bolesną historię o swojej ukochanej. Historię, której - jak wcześniej wspomniałam – nie mogę zdradzić Wojtkowi.
- Zakochał się w Ance.
- Biedny Nick – powiedział szczerze. – Bez obrazy, skarbie, ale to chyba nieodpowiednia dziewczyna dla niego.
- No właśnie w tym rzecz, że masz rację. – Mruknęłam. – Ona do niego nic nie czuje, a biedy Nick zaangażował się. Wczoraj nawet do mnie dzwonił, a ja nie wiedziałam, co mu powiedzieć.
- Najlepiej prawdę. Przecież miał przyjechać do Polski. Tylko wydaje mi się, że to nienajlepszy pomysł. – Podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
- To samo mu powiedziałam.
- I chyba to będzie najlepsze rozwiązanie – westchnął. – A co u ciebie? Jak z mamą?
- Nie odzywa się – odpowiedziałam. – I szczerze powiedziawszy bardzo się cieszę.
- Pamiętasz, że jeśli coś będzie nie tak, możesz skorzystać z mojego mieszkania? Kiedy tylko chcesz.
- Pamiętam. Ale opowiadaj, jak treningi? – I tak zmieniłam szybko temat.
     Wojciech dzielił pokój z Robertem Lewandowskim, więc miałam okazję go poznać. Robert jest bardzo sympatycznym chłopakiem. Zauważyłam, że zaprzyjaźnili się, co bardzo mnie ucieszyło. To dobrze, że Wojtek miał tam kogoś z kim mógł porozmawiać. Mimo, że nie mówił, jak bardzo się stresuje, widziałam, że denerwuje się. Ogromna presja była kładziona na reprezentacji, a oni chcieli, jak najlepiej wykonać swoją robotę. Wszyscy marzyli, aby chociaż wyszli z grupy, co dla mojego ojczyma było niemożliwe i nie omieszkał za każdym razem tego podkreślać.
     Kiedy skończyłam rozmawiać z Wojtkiem, zadzwoniłam do Nicka. Bo w końcu obiecałam mu, że porozmawiam z Anną i dam mu znać. Odebrał po trzech sygnałach. W tle usłyszałam Aarona, poczułam się wtedy pewniej.
- Cześć, mała – przywitał mnie radośnie.
- Witaj, Nick. – Nawet nie próbowałam ukryć poważnego tonu. Po drugiej stronie zrobiło się cicho. Odchrząknęłam i zaczęłam kontynuować: - Rozmawiałam z...
- I co? – Zapytał. Był spięty i zdenerwowany. – Nadal nie odbiera ode mnie telefonów. – Dodał.
- Domyślam się – mruknęłam. – Nick... – wzięłam głęboki wdech – nie dzwoń już do niej.
- Dlaczego? – Był zrozpaczony. – To moja wina! Czy ja zawsze musze coś spieprzyć?!
- To nie twoja wina! – Powiedziałam ostro. – Po prostu Ann, to nie dziewczyna dla ciebie.
- Ja po prostu jeszcze płacę za Isabel – powiedział.
- Nick, to nie prawda – zaprzeczyłam. Serce mnie bolało, słysząc go takiego zrozpaczonego. Nie zasłużył na takie traktowanie ze strony Anki! – Nick – powiedziałam, ale po drugiej znowu nastała cisza. – Halo...
- Cześć, Lucy – w słuchawce rozbrzmiał zdenerwowany głos Aarona.
- Cześć. Co z Nicklasem?
- Jest załamany – odpowiedział. – Co się stało, że Ona nie obiera od Nicka telefonów?
- Nie wiem, Aaron. Naprawdę nie wiem. Próbowałam z nią dzisiaj porozmawiać, ale wyszła z tego niepotrzebna awantura. Wydaje mi się, że Ann po prostu nie czuje tego, co Nick i w taki oto sposób daje mu do zrozumienia, żeby sobie odpuścił.
- Rozumiem. To znaczy nie rozumiem – mruknął.
- Ja też tego nie rozumiem. – Przyznałam. – I dlatego Nick nie powinien przyjeżdżać do Polski.
- Masz rację.
- Dopilnuj tego – poprosiłam.

*****

Alexandra


- A może te? – Zapytał, Aaron, wskazując na żółte fotele i kanapę. Skrzywiłam się.
- Serio? Aaron, jak dobrze, że przyjechałam tutaj z tobą. – Mruknęłam. – Człowieku, jak ty sobie umeblowałeś wcześniej mieszkanie? Nie masz kompletnie wyczucia stylu.
- Zabolało – powiedział, łapiąc się za serce. Roześmiałam się i poczochrałam mu włosy.
     Chodziliśmy po przeogromnym sklepie meblowym już dobre dwie godziny i nie znaleźliśmy nic konkretnego. Najgorsze jest to, że Aaron naprawdę chciał kupić ten żółty zestaw wypoczynkowy, jednakże skutecznie wybiłam mu ten niedorzeczny pomysł z głowy. Do nowo pomalowanych ścian na kolor brązowy, żółty mi kompletnie nie pasował. Z myślą, że już niczego nie znajdziemy, dostrzegłam w odległym kącie sklepu ciemnofioletową kanapę w kształcie litery L. Pociągnęłam za rękę swojego towarzysza w tamtym kierunku.
- I jak? – Zapytałam, rozsiadając się na niej wygodnie.
- Ale fioletowa? – Jęknął.
- Co ci się nie podoba? – Warknęłam, urażona.
- Ale to takie dziewczyńskie – mruknął.
- Aha, czyli wolisz te żółte gówno? – Spytałam ostro.
- Możemy poszukać czego dla prawdziwego mężczyzny? – Zaproponował.
- Prawdziwy mężczyzna nie boi się damskich kolorów – powiedziałam ostro.
- Sugerujesz coś? – Zmrużył gniewnie oczy.
- Nie, no coś ty. – Powiedziałam. Mój głos był przesiąknięty ironią.
- Czy zawsze musisz być taka? – Wbił we mnie oskarżycielskie spojrzenie.
- Jaka? – Zapytam, marszcząc czoło.
- Denerwująca i czasem strasznie męcząca – warknął.
- Może pomóc w czymś? – Z nikąd pojawił się mężczyzna z obsługi. – Proszę się niczym nie denerwować, młode małżeństwa zawsze mają takie same problemy – dodał, przyglądając się nam z uśmiechem. Rozwścieczyło mnie to jeszcze bardziej.
- My? Małżeństwem?! – Wykrzyknęłam. – To pomyłka! Nie jesteśmy razem. – Powiedziałam ostro. Mężczyzna zmieszał się.
- Przepraszam – powiedział szybko. – Po prostu tak państwo wyglądali.
- Nie jesteśmy razem – powtórzył, Aaron moje słowa.
- Jeszcze by tego brakowało – burknęłam i skierowałam się w stronę wyjścia.
     Byłam wściekła na tego faceta z obsługi i na Aarona – rzecz jasna. „Denerwująca i czasem strasznie męcząca” – te słowa mnie zabolały. Nigdy nie przejmowałam się, co ludzie sądzili na mój temat, ale to, co powiedział Ramsey... Jeszcze nigdy tego nie poczułam – dziwne ukucie w sercu, które następnie przeszyło całe moje ciało.
- Alex! – Zawołał. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. – Przepraszam – na jego twarz wkradła się ledwo zauważalna skrucha. – Mocno jesteś na mnie zła, żono moja? – Zapytał, uśmiechając się delikatnie na dwa ostatnie słowa. Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Nie jestem zła – odpowiedziałam.
- To co idziemy ją kupić? – Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Naprawdę chcesz ją kupić?
- Nie, ale jeśli tobie się podoba – odparł. Zmroziłam go spojrzeniem. – Żartuję – dodał, wyciągając ręce w geście obrony. Wywróciłam oczami i pociągnęłam go za rękę w kierunku sklepu. – Jaka pani nerwowa, pani Ramsey – zaśmiał się głośno, za co oberwał mono w tył głowy.

*****

- Zapraszam cię na obiad – powiedział, Aaron, kiedy w końcu udało nam się wyjść ze sklepu.
- Och, nie trzeba – odparłam.
- Trzeba – uśmiechną się lekko. – Straciłaś na mnie połowę soboty. Jestem pewien, że mogłabyś w tym czasie robić o wiele ciekawsze rzeczy. – Powiedział. Chciałam zaprzeczyć, że to nie prawda, ponieważ spędziłam w jego towarzystwie bardzo miło czas, ale powstrzymałam się. Nie miałam zamiaru mu schlebiać.
- To gdzie idziemy? – Zapytałam.
- A gdzie chcesz? Wybieraj.
- Może chińska? – Zaproponowałam. – Słyszałam, że jesteś mistrzem w jedzeniu pałeczkami. – Zaśmiałam się.
- Od?
- Od Nicklasa.
- Specjalnie, dziad jeden tak powiedział. A ja nie umiem jeść pałeczkami, zresztą ta gnida duńska też – mruknął, otwierając mi drzwi od samochodu.
- Nauczysz się – uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Nie będziesz się śmiała? – Spojrzał na mnie z powagą.
- Obiecuję – odparłam równie poważnie, jednak chciało mi się śmiać.
     Kilka minut później siedzieliśmy już w niewielkiej knajpce chińskiej nieopodal domu Ramseya. Aaron po kilku nieudanych próbach jedzenia ryżu pałeczkami darował sobie i wziął normalne sztućce.
     Aaron wybrał miejsce koło okna, więc mieliśmy dobry widok na ulicę. Z tłumu ludzi dostrzegłam Georga i Sybil. Trzymali się za ręce i szeptali sobie coś na ucho. Nie powiedzieli mi, że są razem, a ten widok – no cóż – mówił sam za siebie. Byłam zła, że nie zdradzili mi nic. Ale z drugiej strony czy powinnam być o to zła? Sama wiele rzeczy przed nimi ukrywałam, a przez ostatni miesiąc widywałam się z nimi tylko na uczelni lub, kiedy pomagali mi w remoncie ośrodka. Większość swojego czasu spędzałam z Aaronem i co najgorsze – nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie lubiłam przyzwyczajać się do ludzi, ponieważ utrata kogoś bliskiego jest najgorszym uczuciem. A z Aaronem przez ostatnie tygodnie zbliżyliśmy się.
     Może nie znamy się długo, a początek naszej znajomości był bardzo burzliwy, ale śmiało mogę stwierdzić, że Aaron Ramsey jest moim przyjacielem.
     Jest jednym z niewielu osób, przy których mogę być po prostu sobą. Zaakceptował mnie taką, jaka jestem teraz i nie robi nic – w przeciwieństwie do moich przyjaciół – aby cokolwiek we mnie zmienić. Nie próbuje na siłę mnie uszczęśliwiać i zmuszać mnie do rozmowy. Kiedy widzi, że nie jestem skora do zwierzeń albo po prostu, kiedy nie jestem w humorze do rozmów, odpuszcza, gdyż już poznał mnie z wybuchowej strony i nie chce poznać silnej ręki Alexandry Wenger.
      Po obiedzie poszliśmy do Aarona, ponieważ o osiemnastej sklep, w którym kupiliśmy meble do salonu, miał dostarczyć je. Stary zestaw wypoczynkowy został już sprzątnięty z salonu.
- Dlaczego wybrałaś akurat architekturę? – Zapytał.
- Szczerze? – Spojrzałam na niego przelotnie. Kiwną twierdząco głową. – Bo jest z tego niezła kasa, a że nie miałam za bardzo pomysłów, co zrobić ze sobą po liceum to wybrałam architekturę. Tym bardziej, że od kilku lat interesowałam się projektowaniem wnętrz.
- A dlaczego wyjechałaś aż do Budapesztu? – Zapytał. Znieruchomiałam. Co miałam mu odpowiedzieć? Nawet George, Sybil, Victoria ani tym bardziej moja rodzinka nie ma pojęcia, dlaczego wyjechałam z Londynu. Dla mnie to była ucieczka od problemów, które nawet w Budapeszcie nie znikły. Ale tego już nikt nie musiał wiedzieć.
     Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się szybko nad odpowiedzią. W końcu odważyłam spojrzeć się na Aarona. Przyglądał mi się z zaciekawieniem. Nigdy nie miałam problemu w oszukiwaniu bliskich, ale On. Nie chciałam. Nie – ja nie potrafiłam go okłamać. Ale dlaczego?
- Byłeś kiedyś w Budapeszcie? – Zapytałam. Pokiwał przecząco głową. – Ja jako dziecko byłam tam wiele razy i urzekło mnie to miasto, jego historia i ludzie tam mieszkający. Jest zupełnie inne od Londynu. Chciałam spróbować czego nowego, przeżyć jakąś przygodę. – Wyjaśniłam. Ucieszyłam się, że mój głos ani razu nie zadrżał. Miałam nadzieję, że uwierzy mi.
- Wiesz, Alex – zaczął – wydaje mi się, że nie jesteś ze mną szczera. – Powiedział, a ja zamarłam. Myślałam, że Aaron kupi bajeczkę o wspaniałym Budapeszcie. Myliłam się. Kolejny raz pan Ramsey mnie zaskoczył. Czyli znał mnie o wiele lepiej niż mi się wydawało. Postanowiłam szybko coś powiedzieć, bo moje milczenie, było tylko gwoździem do trumny.
- Dlaczego sądzisz, że nie jestem z tobą szczera? – Zapytałam. Szlag by to! Mój głos drżał. Przez tyle lat ukrywałam mroczną tajemnicę, przez którą uciekłam z Londynu i w tym jednym momencie, jakże błyskotliwy Aaron mógł ją zdemaskować. Odetchnęłam z ulgą, kiedy rozbrzmiał dzwonek domofonu.

*****


Łucja


     Sobota nie należała do najlepszych dni. Jeszcze, kiedy przypomniałam sobie, że Anna jest na mnie wściekła, mój humor pogorszył się jeszcze bardziej.
     Żałowałam, że to ja musiałam powiedzieć Nicklasowi o Annie. Ale lepiej, że teraz się dowiedział, niż kiedy miałby dopiero wtedy, kiedy przyjechałby do Warszawy.
     Dzwoniłam kilka razy do Ani, ale nie odbierała ode mnie telefonów. W sumie nie dziwię się jej. Sama przecież wściekam się, kiedy to moi przyjaciele wtrącają się w moje sprawy. Ale tak to już jest, że nie potrafimy spokojnie patrzeć, kiedy coś złego dzieje się z naszymi bliskimi i robimy różne rzeczy, aby zapobiec katastrofie.
Zwlekłam się z kanapy, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi. Jakże się zdziwiłam, kiedy ujrzałam na werandzie moją przyjaciókę.
- Cześć – powiedziała, Anna. – Przyszłam cię przeprosić. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.
- Nic się nie stało. – Powiedziałam z uśmiechem. – Wejdź – dodałam, otwierając szerzej drzwi.
     Chwilę później siedziałyśmy w salonie, popijając gorącą czekoladę.
- Rozmawiałaś z Nicklasem? – Zapytała.
- Wczoraj – odpowiedziałam.
- Co mówił?
- A co miał mówić? Nie ma zielonego pojęcia, dlaczego go olewasz. – Mruknęłam. – Anka – spojrzałam na czerwonowłosą. – Powiedz mi, dlaczego tak się zachowujesz.
- Sama nie wiem. – Westchnęła.
- Nie podoba ci się?
- Oszalałaś? – Spojrzała na mnie, jak na idiotkę. – Jest bardzo przystojny i właśnie sęk w tym.
- Teraz to ja nie kapuję – podrapałam się po głowie.
- Dlaczego taki chłopak, jak on interesuje się mną? – Zapytała.
- Myślisz, że chce cię wykorzystać?
- Tak. – Odpowiedziała i spuściła wzrok.
- Oszalałaś?! – Wykrzyknęłam. – Dziewczyno, on świata po za tobą nie widzi!
- To nie ma sensu. – Powiedziała cicho.
- On specjalnie dla ciebie chce przyjechać do Polski. Nie dla mnie czy dla Wojtka, ale dla ciebie. C.I.E.B.I.E.
- Żałuję, że dałam mu jakąkolwiek nadzieję.
- Spróbuj chociaż.
- To nie ma sensu. W lipcu wróci do Londynu i co związek na odległość?
- Ja z Wojtkiem takowy praktykuję.
- Tylko ty najprawdopodobniej wyjedziesz do Anglii na studia, a ja nie. Nie dostanę się tam. Jeszcze rok i będziecie razem już na dobre z Wojtkiem i nie będą was dzielić te cholerne kilometry.
- Dlaczego się szybko poddajesz? To nie w twoim stylu.
- Nie chcę cierpieć, to wszystko.
     Rozmawiałyśmy jeszcze przez długi czas. Próbowałam przekonać Ankę, aby dała szansę Nicklasowi, jednak żeby do czegokolwiek przekonać moją przyjaciółkę jest bardzo ciężko.
     Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam otworzyć.
- Przesyłka dla pani Łucji Skal. – Powiedział, mężczyzna. Skrzywiłam się nieznacznie. No tak – w końcu powrócił tajemniczy wielbiciel. W oddali dostrzegłam, zbliżających się Karola i Miłosza. Pomachali do mnie i uśmiechnęli się, widząc ogromny, czerwony bukiet róż. Chciałam go zgnieść na głowie tego Bóg wie winnego człowieka, ale resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałam się.
- Tajemniczy wielbiciel? – Zapytał, Karol. Dostrzegłam w jego oczach rozbawienie.
- Ślepy jesteś, że się pytasz? – Warknęłam i weszłam do domu.
- Jest imprezka dziś wieczorem. – Powiedział, Miłosz, kiedy weszliśmy do salonu.
- U kogo? – Zapytała, Anna.
- U Kamila – odpowiedział, brunet. Zmarszczyłam czoło. Nie znałam żadnego Kamila.
- U naszego kolegi z drużyny. – Wyjaśnił, Miłosz.
- Poznałaś go, kiedy – Karol znacząco odchrząknął – kiedy byliśmy razem.
- Nigdzie nie idę – odparłam i opadłam na kanapę.
- Idziemy – poprawiła, Anna. – I bez gadania – dodała, widząc moją niechętną minę.

*****

     Impreza u Kamila nie była taką klapą, jak z góry zakładałam. Zaprosił wszystkich trzecioklasistów i kilka osób z klas drugich, którzy mieli z nim bardzo bliskie kontakty. Zdaję sobie sprawę, że zaprosił mnie tylko i wyłącznie dlatego, ponieważ jestem dziewczyną Wojciecha Szczęsnego.
     Ma ogromną willę na obrzeżach Warszawy, więc nie było ciężko pomieścić kilkadziesiąt osób.
     Większość czasu spędziłam na parkiecie. Tańczyłam z Miłoszem, Karolem, Damianem, Kamilem i kilkoma innymi chłopakami, których nie kojarzyłam. Natomiast większość z nich kojarzyła mnie tylko i wyłącznie z rzekomego skandalu z perwersyjnymi zdjęciami. Anna stwierdziła, że powinnam być dumna z tego, że jestem teraz rozpoznawalna. Nie skomentowałam tego w żaden sposób.
     Po jakimś czasie Miłosz z Kamilem znikli mi z oczu. Karol rozmawiał z bliżej mi nieznanym chłopakiem. Anna flirtowała z chłopakiem, który kilka minut wcześniej mnie próbował poderwać, ale kiedy zrozumiał, że jestem nie zainteresowana, znalazł sobie inny cel. Natomiast Magda z Damianem kołysali się wtuleni w rytm muzyki.
     Korzystając z chwili spokoju, poszłam usiąść, ponieważ nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Usiadłam na krześle barowym i obserwowałam Annę. Nie tolerowałam jej zachowania, ale cóż mogłam zrobić? Mogłam tylko obserwować, jak popełnia głupstwo za głupstwem, ponieważ obiecałam, że nie będę wtrącać się w nie swoje sprawy.
- Cześć – powiedziała, Sandra. Nawet nie przypuszczałam, że została zaproszona.
- Cześć.
- Widzę, że jesteś zaskoczona moim widokiem – uśmiechnęła się lekko. Pokiwałam twierdząco głową. – Kamil jest moim kuzynem i przyjacielem. On jedyny nie odwrócił się ode mnie. – Wyjaśniła. – Nie miałam ochoty na imprezowanie, ale bardzo mu zależało, żebym przyszła...
     I tak się stało, że panna Dziwiszek opowiedziała mi połowę swojego życia. Wiedziałam, że alkohol był głównym czynnikiem do zwierzeń. Sandrę znam od przedszkola, ale tak naprawdę nie wiedziałam o niej kompletnie nic. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero po imprezie.
- Wiesz – kontynuowała swoją opowieść – kiedy Wojtek był ze mną, nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego, jakim jest teraz. Mimo, że jesteś moją rywalką – urwała na moment i skrzywiła się lekko – nie, już nie jesteś – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szczerze. – Cieszę się, że jesteście razem. Kocha cię, a ty jego... – Urwała, ponieważ do salonu wszedł Miłosz z Kamilem. Szli chwiejnym krokiem na parkiet, śpiewając, a właściwie bełkocząc sobie „Hej sokoły”. Byli całkowicie zalani.
- Dobra, ewakuujmy się – powiedział, Karol, pojawiając się tuż obok mnie.
     Razem z Damianem podeszli do Miłosza i wzięli go pod ramię, ponieważ sam nie dał rady iść. Dziesięć minut później siedzieliśmy w taksówce i tą podróż zaliczę chyba do najgorszych. Dwa razy musieliśmy się zatrzymać, ponieważ Miłosz wymiotował. Kierowca był już ostro na nas wkurzony, że w pewnym momencie chciał nas po prostu wyrzuć z samochodu, ponieważ Miłosz zaczął śpiewać.
- Cztery osiemnastki tylko w moim samochodzie, to jest teraz trendy, to jest teraz w modzie, cztery osiemnastki tylko w mojej furze, lubią być na dole kiedy ja na górze.
- Zamknij mordę! – Wydarł się na cały głos, Karol. Był wściekły. – Musiałeś schlać się, jak świnia?!
- Jestem trzeźwy – wybełkotał. - Zimny łokieć i jest bajer, będziesz moja a ja twoim samurajem – kontynuował swój koncert. Z całych sił próbowałam się nie roześmiać, chociaż nie ukrywam, że byłam równie wściekła, co Karol.
     Kiedy w końcu wysiedliśmy z taksówki, kilka minut nam zajęło zanim dotarliśmy do drzwi. Otworzyła nam mama Miłosza. Była w szlafroku, oczy miała zaspane, ale nie zdziwiłam się na jej widok, ponieważ było już po drugiej w nocy. Kiedy nas zobaczyła od razu się rozbudziła.
- Co się stało?! – Wykrzyknęła, widząc w opłakanym stanie swojego syna.
- Mamo – zaczął niewyraźnie – to nie wygląda na to, co myślisz.
- Zamknij już gębę – ryknął, Karol. – Przepraszamy, ale Miłosz chyba musiał odreagować ostatnie egzaminy – wytłumaczył swojego kumpla. Kobieta ciężko westchnęła.
- Jeśli możecie, zanieście go do jego pokoju. – Poprosiła i przepuściła nas w drzwiach.
- Kocham cię mamo! – Zawołał, Miłosz i runął na podłogę, robiąc przy tym dużo hałasu.
     Mama Miłosza pomogła go nam podnieść. Razem z Karolem wzięliśmy chłopaka pod ramię i wznieśliśmy go po schodach do jego pokoju. Odetchnęłam z ulgą, kiedy udało nam się go dostarczyć do łóżka.
- Łucja! – Zawołał mnie. Karol ściągnął mu buty i przykrył kołdrą.
- Nie krzycz, jestem tutaj – mruknęłam.
- Jesteś zajebista. – Powiedział. Uśmiechnęłam się mimo woli. – Zaczynam żałować tego co zrobiłem. – Ziewnął i przekręcił się na bok.
- O czym on mówi? – Zapytałam Karola.
- Gada głupoty, nie słuchaj go – machnął lekceważąco ręką. Wyraźnie zrobił się spięty.
- Miłosz – szturchnęłam go.
- Łucjo, daj mu spokój, nich śpi – mruknął, blondyn.
- Miłosz – szturchnęłam go raz jeszcze. – Co masz na myśli.
- Nic, bo nie myśli – powiedział stanowczo, Karol, łapiąc mnie za ramię.
- Karol – sapnął, Miłosz.
- Co, Karol? – Drążyłam.
- To on...
- Co on? – Traciłam już powoli cierpliwość.
- Łucjo, chodźmy już – szarpnął mnie delikatnie, Karol.
- Daj spokój! – Warknęłam, odpychając chłopaka.
- To on wysyła ci te prezenty. – Kiedy wypowiedział te słowa, dosłownie wmurowało mnie w podłogę. Nie potrafiłam się ruszyć.
- Łucjo – dotknął mnie Karol.
- Zostaw – syknęłam.
- To ty jesteś tym tajemniczym wielbicielem? – Spytałam, wbijając w niego oskarżycielskie spojrzenie. Zmieszał się.
- Łucjo
- Odpowiedz – przerwałam mu ostro.
- Tak – odpowiedział słabo. – Ale to nie tak...
- Dlaczego? – Znowu mu przerwałam. – Przecież wiedziałeś, jak to przeżywałam, że nie wiem, kto to. Wiedziałeś! – Wycedziłam. W moich oczach pojawiły się łzy. – Wkręcić mnie chciałeś? – Urwałam, aby wziąć głęboki wdech. - A ja po raz kolejny zaufałam ci. – Warknęłam i wybiegłam z pokoju.
     Wyminęłam lekko zdezorientowaną mamę Miłosza i wyszłam z domu. Karol dogonił mnie w połowie drogi do mojego domu. Na szczęście mieszkałam niedaleko Miłosza.
- Zaczekaj – z całej siły złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie. Zamachnęłam się i ku jego zaskoczeniu, uderzyłam go w twarz.
- Odwal się! – Krzyknęłam i odwróciłam się napięcie.
- Nie traktuje się tak przyjaciela! – Zawołał, rozmasowując bolący zaczerwiony policzek.
- Pierdolę taką przyjaźń! – Odkrzyknęłam i pobiegłam, ile sił w nogach, aby nie widzie tej zakłamanej twarzy.

7 komentarzy:

  1. "Pierdolę taką przyjaźń" - dokładnie.. Przepraszam, ale coś mnie kusi żebym to napisała.. Ostatnio mój najlepszy przyjaciel mnie przezywał z kumplami i w ogóle cały czas się ze mnie śmiał, a obok mnie udawał, że nic się nie działo.. Wkurzyłam się i przestałam się do niego odzywać.. Nie wytrzymałam bez niego i dzisiaj znowu normalnie rozmawiamy. Bez przyjaciela nie da się żyć... Także myślę, że Karol jej to wysyłał, bo może jeszcze coś do niej czuje. Mam nadzieję, że się jakoś pogodzą i wszystko wytłumaczą. Szkoda mi Nicklasa. Anka nie jest za fajną dziewczyną.. A co do Alexandry - polubiłam ją :)) Fajnie, że się tak dogaduje z Aaronem ( który ma dzisiaj urodziny ;> 100 lat! ♥ ) i oby jak najszybciej byli razem. U mnie nowy rozdział dzisiaj :) A z resztą. Pisałam Ci na gadu :D
    Pozdrawiam i czekam na następny ! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiesz jak ja się ciesze że Alex zbliża się do Aarona! O jejku. No i jeszcze dodajesz ten rozdział w jego urodziny, haha. Szkoda mi tego że przyjaźń Łucji się tak skończyła. Ale śmiać mi się chciało z pijanego Miłosza. Szkoda mi też tego że Ania nie chce spróbować tego, i od razu mówi nie. Biedny Nick. Ja jak najbardziej chce zobaczyć więcej Aarona i Alex :)
    Pozdrawiam, i życzę szczęśliwego nowego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle tyle się dzieje, że już nie wiem, od czego zacząć! :D Widać, że pomiędzy Aaronem a Alexandrą coś się święci, skoro nawet nie umknęło to oczom sprzedawcy, który trochę omylnie wziął ich za parę. ^.- Na dodatek dziewczynie zaczyna drżeć przy nim głos i troszeczkę nie potrafi go okłamywać, ojj coś się święci!
    Nie rozumiem o co chodzi Ani. Faktycznie popełnia błąd za błędem przede wszystkim dlatego, że nie chce uwierzyć, że taka dziewczyna jak ona też się może podobać Nicklasowi, a po drugie - flirtując na imprezie z innymi!
    No i kurcze Karol. Nie dziwię się Łucji, że ma gdzieś taką przyjaźń, nie warto mu jednak ufać...
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze sie ze alex zbliżyłą sie do arona szkoda że anna nie chce być z nicolasem ale mam nadzieje ze wszystko sie odmieni czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  5. To wspaniale, że Alex zbliżyła się z Aaronem. Znalazła świetnego przyjaciela. Trochę zawiodłam się na Annie. Nie powinna tak traktować Nicklasa, tym bardziej, że on się zakochał. Karol także nie powinien robić tego, co robił,tym bardziej, że Łucja bardzo to przeżywa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Ciekawe co będzie dalej. Zapraszam do siebie na nowy rozdział www.stadion-oszalal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń