2012-12-08

Rozdział 34

Witam!
Zauważyłam, że postawa Łucji niektórych wzburzyła. :) Jednak, jak zauważyliście Łucja już taka jest: nieśmiała, lekko zagubiona. Brak jej również wiary w siebie. Od samego początku, kiedy wymyśliłam tą historię zaplanowałam sobie taką właśnie akcję z fotomontażem.
Zauważyłam również, że nie lubicie Alexandry. Mam nadzieję, że za jakiś czas zmienicie o niej zdanie. Może wydaje się być zimną suką, ale taka nie jest. Przeżyła w swoim życiu naprawdę dużo. Zresztą, kiedy wymyślałam całą historię, miałam w planach wprowadzić postać Alex. Wahałam się, ale ostatecznie zdecydowałam się na taki krok :D.
Mam nadzieję, że po dzisiejszym odcinku i te słowa kieruję do Angi: wybaczysz chociaż trochę mojej wyobraźni :),  oraz przychylniej spojrzysz na Łucję :).
Rozdział jest smutny, ale końcówka mam nadzieję, że zrekompensuje Wam jakże dziecinne zachowanie Łucji. Ostatecznie postanowiłam zmienić zakończenie rozdziału, ponieważ mam dzisiaj bardzo dobry humor, który wiąże się z odebraniem od krawcowej sukni na studniówkę.
Zatem zapraszam do czytania.
Pozdrawiam! :)

_______________________________________________________________________________

 Łucja
„Przepraszam, że nie powiem Ci tego wprost, ale nie mam tyle odwagi, aby to zrobić. Nie zrozum mnie też źle, ale tak będzie lepiej – nie możemy być razem. To nie ma sensu. Ja tu, Ty tam. To się nie sprawdzi. Na pewno nie. Nie pasujemy do siebie. Przepraszam za wszystko, mam nadzieję, że zrozumiesz.”
     Z ogromnym bólem serca wysłałam powyższą wiadomość do Wojtka. Kilka razy kasowałam, ale ostatecznie zdecydowałam się to zrobić.
     Dlaczego? Tak będzie lepiej.
     Dla kogo? Dla mnie i dla Niego.
     Następnie wyłączyłam telefon, gdyż zapewne Wojciech będzie zasypywał mnie telefonami i wiadomościami.
     Sandra nie przestanie zatruwać nam życia, dopóki będziemy razem. Łudziłam się, że to tylko kwestia czasu i odpuści sobie wreszcie. Oszukiwałam się. Jednak teraz muszę spojrzeć prawdzie w oczy, która jest naprawdę bolesna. Nie pasujemy do siebie. On: wielka gwiazda piłki nożnej. Ja: wielka pokraka, szara dziewczyna, z której szydzi cała szkoła, a niedługo i całe miasto.
- Masz – powiedział, Krzysztof, stawiając na ławie kubek gorącej herbaty. Wygodnie usadowił się na fotelu naprzeciwko mnie.
- Dziękuję.
     Nie wiem dlaczego pojechałam właśnie do Krzyśka, byłego męża mojej siostry, Katarzyny. Może dlatego, że nie miałam po prostu, gdzie się podziać? Byłam roztrzęsiona, wyglądałam, jak siedem nieszczęść. Mój widok Krzysztofa lekko przestraszył, zapewne dlatego, że nigdy nie widział mnie w takim stanie.
- Powiesz mi co się stało? – Zapytał, ponieważ cały czas milczałam. 
     Wyciągnęłam z torby kartkę ze zdjęciem i bez zbędnych wyjaśnień podałam mu ją.
- Kto to zrobił? – Zapytał. Był opanowany, jednak wyczułam w jego głosie złość.
- Nie ważne. – Wydukałam, ponieważ kolejny raz się rozpłakałam. Krzysiek wstał z fotela i usiadł koło mnie, otaczając ramieniem.
- Ważne – odparł. – Bardzo ważne. Muszę wiedzieć, kto ci to zrobił, aby ta osoba poniosła surowe konsekwencje.
- Nie! – Wykrzyknęłam. – Ona wtedy wymyśli coś innego, żeby znowu się zemścić. I wtedy się to nigdy nie skończy.
- Skończy się – obiecał, głaskając mnie po głowie. – Tylko muszę wiedzieć. Łucjo – spojrzał na mnie delikatnie, acz stanowczo.      Wzięłam głęboki wdech i wszystko mu opowiedziałam. Było ciężko. Serce niezmiernie bolało. Kolejny raz pękło na pół.
     Za pierwszym razem, kiedy moja siostra zginęła. Za drugim, kiedy Karol mnie zdradził i teraz, kiedy muszę zrezygnować z chłopaka, którego naprawdę kocham, a o którego nie mam siły walczyć. Nie. Dziewczyny mają chyba rację - ja po prostu nie chcę walczyć. Ale teraz to nie ma żadnego znaczenia – nie mam już o co walczyć. Dobrowolnie zrezygnowałam z Wojciecha.

*****

Alexandra

     W niezbyt dobrym humorze przekroczyłam teren ośrodka treningowego Arsenalu. Wujek poprosił mnie, abym przywiozła mu jakieś bardzo ważne dokumenty. W korytarzu spotkałam Wojciecha. Był zdenerwowany i gdyby tylko mógł, zapewne zabijałby wzrokiem, więc dla swojego bezpieczeństwa jak najszybciej wyminęłam chłopaka i skierowałam się do gabinetu wujka.
- Dlaczego Wojciech tak nagle wybiegł?! – Usłyszałam za drzwiami jednego z pokoi. Głos należał do Theo.
- Nie wiem, wydaje mi się, że stało się coś z Lucy – odpowiedział, Bendtner. Oboje byli zdenerwowani. Kiedy wyszli z pomieszczenia, prawie mnie staranowali.
- Przepraszam – bąknął, Nicklas.
- Widziałaś może...
- Wojciecha? – Zapytałam. Walcott twierdząco kiwną głową.
- Przy wyjściu – odpowiedziałam i wyminęłam chłopaków.
     Kiedy w końcu dotarłam do gabinetu wujka, usłyszałam podniesione głosy. Należały one do Roberta, Martyny i wujka.
- Co on sobie wyobraża?! – Wydarł się, wujek. – Nie pyta się, tylko oznajmia, że leci do Warszawy!
- Musiało coś się stać. – Odparła, zmartwiona Martyna.
     Zapukałam leciutko do drzwi i weszłam do środka, nie czekając na zgodę.
- Chyba stało się coś z twoją córką – zwróciłam się do Roberta.
- Słucham?
- Nie wiem, co dokładniej. Usłyszałam tylko kawałek rozmowy Bendtnera i Walcotta. – Odpowiedziałam.
- Zadzwonię do niej. – Mruknął, mężczyzna, wyciągając z kieszeni telefon komórkowy. Przeklął pod nosem. – Ma wyłączony – warknął.
     Następnie zadzwonił do swojej byłej żony, która z kolei nie raczyła nawet odebrać. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Postanowiłam więc oddać wujkowi papiery i jak najszybciej stamtąd się ulotnić
     Kiedy wyszłam z budynku, zauważyłam koło dużego, czarnego mercedesa grupkę chłopaków, a mianowicie: Walcotta, Bendtnera, Ramseya i Wilsherea. Zawzięcie o czymś dyskutowali. Doskonale wiedziałam, że tematem ich rozmowy była Lucy. Wszyscy bardzo się o nią martwili.
     Skierowałam się w stronę swojego samochodu. W międzyczasie zadzwoniłam do Sybil, z którą miałam się spotkać po południu.
     Wyjeżdżając z parkingu, zadzwoniła do mnie mama. Chciała, abym do niej przyjechała, ponieważ ma coś dla mnie. Niechętnie się zgodziłam. Spojrzałam przelotnie na zegarek i ucieszyłam się, ponieważ ojciec zapewne był jeszcze w pracy, a po ostatniej, jakże miłej wymianie zdań nie miałam jeszcze większej ochoty widzieć go.
     Wchodząc do mojego dawnego domu, poczułam ukucie w sercu.  Mieściło się tutaj mnóstwo wspomnień. Tych dobrych, jak i tych złych.
     Te dobre były jeszcze z okresu dzieciństwa, które bądź co bądź było na swój sposób wspaniałe i często nachodziła mnie ochota, aby powrócić do tych beztroskich lat, gdzie problemy nie były głównym czynnikiem, z którego zbudowane jest nasze życie. Niestety, jak przez mgłę pamiętam, kiedy moi rodzice byli szczęśliwym małżeństwem.
     Niestety tych dobrych wspomnień jest zdecydowanie mniej, albo po prostu rozmyły się gdzieś, a na ich miejsce wstąpiły te niedobre.
     Rozejrzałam się dookoła. Ostatni raz w domu rodziców byłam, kiedy przyjechałam na pogrzeb Emily. Od tamtego czasu nic się tutaj nie zmieniło. Te same przygnębiające, brązowe ściany.
     Poszłam szybko do salonu. Moja mama siedziała na kanapie i trzymała coś w ręku.
- Co masz dla mnie takiego, że nie mogło to poczekać? – Zapytałam. Kobieta spojrzała na mnie z dezaprobatą.
- Naprawdę zachowujesz się czasem, jak twój ojciec. – Zaśmiała się. Napięłam mięśnie i policzyłam w duchu do dziesięciu. Niestety nie pomogło mi to w uspokojeniu się.
- Nie prawda – odparłam, urażona wywodem rodzicielki, gdyż zabolało mnie porównanie do ojca. Ja w przeciwieństwie do Niego nie zdradzam najbliższych mi osób.
- Usiądź – powiedziała, wskazując głową miejsce obok niej. Podeszłam do kobiety i usiadłam. Dopiero, z bliska zważyłam, że trzyma w ręku srebrny naszyjnik w kształcie malutkiej czterolistnej koniczynki. – Należał on do mojej babci, a twojej prababci.
- Bardzo ładny – powiedziałam szczerze.
- Masz rację, ale to nie jest najważniejsze – odparła. Zmarszczyłam delikatnie czoło. – Podarowała mi go jeszcze przed śmiercią i powiedziała, że kiedy dorośniesz mam ci go dać. Babcia dostała go kilkanaście lat temu od jakiejś wróżki. Podobno ma on ogromną moc. – Wyjaśniła. Parsknęłam śmiechem rozbawiona. Kobieta posłała mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Mamo – zaczęła, powstrzymując kolejny atak śmiechu. – Jaką moc? Wierzysz w czary? – Spytałam, unosząc lewą brew do góry. Ciemnowłosa spojrzała na mnie wymownie. – Wierzysz?! – Wykrzyknęłam. – To tylko naszyjnik. – Wzruszyłam ramionami.
- To nie jest zwykły naszyjnik. – Mruknęła. – Babcia powiedziała, że osoba, która będzie go nosić, zazna wielkie szczęście. Ale to od danej osoby zależy czy utrzyma je i czy będzie jego warta.
- Zatem jeśli ma taką ogromną moc, dlaczego go nie nosisz? – Zapytałam.
- Wolę, abyś ty go nosiła, po za tym babcia chciała, abym tobie go oddała. – Odpowiedziała. – Zresztą widzę, jaka jesteś zagubiona.
- I jakiś tam naszyjnik pomoże mi rozwiązać mój problem? – Spytałam. Mój ton głosu przesiąknięty był ironią, którą kobieta od razu wychwyciła.
- To nie są żarty, Alex – spojrzała na mnie poważnie.
- Jeśli ma taką ogromną moc, to załóż go, a wtedy – urwałam.
Jeżeli ten medalion, jak mama twierdzi, posiada jakieś magiczne noce – w co nie potrafię uwierzyć – rozwiązałby jej problemy.
- A wtedy co? – Zapytała, mrożąc oczy.
- Nie, nic – odpowiedziałam szybko. Za szybko, bo zorientowała się, że coś jest zgrane.
- Chodzi ci o kochankę ojca? – Spytała. Wytrzeszczyłam oczy.
- Ccc-co? – Wydukałam, zaskoczona takim obrotem sprawy.
- Alexandro, nie jestem głupia i wiem, że mój mąż prowadzi podwójne życie. – Odparła surowo. – I wiem, że ty wiesz. – Spojrzała na mnie znacząco. Spuściłam głowę w dół, czując, jak do oczu napływają mi łzy.
- To dlaczego go nie wyrzucisz? – Zapytałam, starając się, aby mój głos nie drżał.
- I tak tego nie zrozumiesz – westchnęłam.
- Masz rację! Nie rozumiem, dlaczego jeszcze z nim jesteś. Od jak dawana wiesz, że cię zdradza?
- Od kilku miesięcy. Z kim: nie mam pojęcia.
- Dlaczego nic z tym nie zrobisz?
- Alex – zaczęła. Chciała złapać mnie za rękę, jednak odsunęłam ją i wstałam z kanapy. Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. – Ja go kocham. Zrozum.
- Nie potrafię! – Krzyknęłam. Poczułam, jak ciśnienie podskoczyło mi. Rozpięłam bluzę, bo zrobiło mi się gorąco. – On cię zdradza, a ty tak po prostu się na to zgadzasz! – Wycedziłam ostro. Nie obchodziło mnie to, że ranie ją tym.
- To tylko chwilowy romans, nic więcej. Kocham go. Nie mogę bez niego żyć.
- Chwilowy romans? – Prychnęła, zdając sobie sprawę z tego, że nie zna całej prawdy.
     Nie ma pojęcia ile trwa romans. Kto jest jego kochanką i to, że mając dziecko. Nic nie wie, a ja nie miałam zamiaru jej uświadamiać. Byłam za bardzo zdenerwowana. Zabrałam torebkę z kanapy i wyszłam z salonu.
- Alex! – Zawołała za mną. Nie zatrzymałam się. – Błagam, nie rób niczego głupiego. – Poprosiła. Jej ton głosu był zdesperowany. Odwróciłam się w jej kierunku.
     Płakała.
     Płakała, a mi pierwszy raz w życiu nie było jej żal. Pierwszy raz w życiu przeszło mi przez myśl: dobrze ci tak. Zasłużyłaś na taki los, bo nie potrafiłaś utrzymać przy sobie mężczyzny, którego kochasz.
- Nie rób niczego głupiego – powtórzyła.
- W porządku. – Odparłam, wypranym z emocji głosem. – Jeżeli nie przeszkadza ci, że twój mąż pieprzy się z inną, w porządku. Życzę ci zajebistego szczęścia. – Warknęłam i odwróciłam się napięcie, zostawiając za sobą szlochającą kobietę.

*****

Łucja

     Tępo wpatrywałam się w sufit, leżąc na łóżku w pokoju gościnnym w mieszkaniu Krzysztofa, niegdyś i należącego do Katarzyny. Krzysiek pozwolił mi zostać u siebie, co przyjęłam z ogromną ulgą. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu. O ciuchy nie musiałam się martwić, gdyż kilka miesięcy temu regularnie do nich przyjeżdżałam na weekendy i część rzeczy zostało.
     Spojrzałam na zegarek, wiszący nad drzwiami. Dochodziła godzina osiemnasta. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Śpisz? – Zapytał.
- Nie mogę zasnąć – odpowiedziałam. Mężczyzna wszedł do środka, zapalając światło, gdyż w pokoju było ciemno, ponieważ wcześniej zasłoniłam roletami wszystkie okna. Krzysiek podszedł bliżej i przyjrzał się mojej twarzy. Przyjął z ulgą, że już nie płakałam. Ja już po prostu nie miałam siły płakać. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie.
- Chcesz może tabletkę na sen? – Zapytał z troską w głosie. Pokiwałam przecząco głową. Nigdy nie lubiłam faszerować się tabletkami. – Mogę chociaż zadzwonić do twoich rodziców?
- Nie – odpowiedziałam stanowczo. Blondyn ciężko westchnął.
- Będą się martwić. – Zauważył.
- Mamą się nie przejmuj. Nawet nie zauważy, że nie ma mnie w domu – odparłam. Krzysztof doskonale wiedział o moich relacjach z matką. Katarzyna zresztą też nigdy nie była z nią blisko. Często miała swoje zdanie i podejmowała decyzje, które nie zawsze podobały się mamie.
- A Maciek? On na pewno już zauważył, że coś jest nie tak – drążył. Wzruszyłam obojętnie ramionami, ciągle wpatrując się w sufit. – Łucjo, martwisz mnie.
- Przepraszam, że zwaliłam się ci na głowę, jeżeli chcesz, to mogę sobie stąd pójść – powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Głupoty gadasz. Traktowałem cię, zresztą nadal traktuję cię, jak młodszą siostrę i zawsze będę ci pomagał. A rozwód z Kaśką niczego nie zmienia. Nie mam do ciebie żalu o to, co zrobiła. Sama nie wiedziałaś o jej... poczynaniach. – Na ostatnie słowo lekko się skrzywił. Nadal nie pogodził się z rozstaniem z Katarzyną. Bardzo ją kochał. Nie. On nadal bardzo ją kocha i jestem pewna, że gdyby w każdej chwili w drzwiach pojawiła się moja siostra, przyjąłby ją z otwartymi ramionami. Tylko szkoda, że Katarzyna nie odwzajemnia jego uczuć.
- Bardzo mi przykro z powodu mojej siostry. – Powiedziałam.
- Masz z nią kontakt? – Zapytał.
- Nie. – Odpowiedziałam. – I nawet nie mam ochoty jej widzieć. To, co tobie zrobiła było ogromnym świństwem. Straciłam do niej szacunek.
- Ale to twoja siostra.
- Pogodziłam się z tym, że osoby które bardzo kocham odchodzą. To żadna nowość. – Mruknęłam i powróciłam do poprzedniej pozycji.
- A Wojtek? – Zagadnął. Wstrzymałam na moment oddech. – To ty od niego odeszłaś – dodał. Zacisnęłam usta w wąską linię. – Nic nie powiesz? Będziesz milczeć? Wiesz, że tak nie można.
- Tak po prostu trzeba – odezwałam się dopiero po kilku minutach.
- Mylisz się – mruknął. –Możesz u mnie zostać ile chcesz. Dzisiaj ci daruję i nie zadzwonię do rodziców, ale jutro sama się z nimi skontaktuj.
- Dziękuję ci za wszystko – powiedziałam.
- Nie ma za co. – Uśmiechnął się pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech, jednak wyszedł z niego raczej grymas. Kręcąc głową z dezaprobatą, wyszedł z pokoju.
     Wychodząc, zgasił światło, a ja przekręciłam się na lewy bok. Było mi tak bardzo ciężko. Marzyłam, aby znaleźć się w objęciach Wojciecha, który szeptałby, że wszystko będzie dobrze. Pocałowałby mnie i mocno tulił. Jednak wiedziałam, że to już nigdy się nie stanie.

*****

     Całą noc prawie nie spałam. Kiedy tylko zamykała, oczy i starałam się zasnąć, widziałam przed sobą te wszystkie twarze z mojej szkoły, patrzące się na mnie z obrzydzeniem.
     Nie wiem, która wybiła godzina, ponieważ w pokoju było ciemno, a telefonu komórkowego nie chciałam włączyć. Bałam się, jakie wiadomości mogę przeczytać. Nie byłam jeszcze gotowa, aby zmierzyć się z nimi.
     Po kilku minutach, albo po kilku godzinach. Nie wiem. Straciłam rachubę czasu. Po prostu po jakimś bliżej, nieokreślonym czasie do pokoju wszedł Krzysztof. Poinformował mnie, że wychodzi do pracy, a zapasowe klucze od mieszkania leżą na komodzie koło drzwi wejściowych. Wiedziałam, że nie będą mi potrzebne. Nie miałam ochoty iść do szkoły, ani nigdzie indziej. Nie zniosłabym tych wszystkich natrętnych spojrzeń.
     Postanowiłam jednak wstać z łóżka. Poszłam do łazienki, wziąć szybki, orzeźwiający prysznic, aby zmyć z siebie całe to zmęczenie i poczucie bezsilności. Ubrana w świeże ubrania, poszłam do kuchni, aby nalać sobie do szklanki wody mineralnej. Na blacie kuchennym stał talerz z kanapkami, a obok nich karteczka, na której było napisane: smacznego!
     Krzysztof jest wspaniałym mężczyzną. Tylko szkoda, że Katarzyna nie potrafi tego dostrzec.
     Z szklanką wody poszłam do salonu. Usiadłam po turecku na białej sofie i wpatrywałam się w ramki ze zdjęciami, stojącymi na nowoczesnej meblościance koloru brązowego. Na większości zdjęć była Katarzyna.
     Krzysiek najprawdopodobniej nadal ma nadzieję, że moja siostra do niego wróci. Jednak wiem, że jest to nie możliwe. Ona nigdy nie zmienia swoich decyzji, choćby były największym błędem i choćby zdawałaby sobie z tego sprawę.

*****

     Nie chcąc dłużej przeszkadzać Krzyśkowi, postanowiłam wrócić do domu. Przypuszczałam, że nie będzie jeszcze nikogo, ponieważ była dopiero godzina siedemnasta. Jednak mocno się zdziwiłam, widząc samochód rodziców na podjeździe.
     Przełknęłam głośno ślinę, przygotowując się na wybuch złości ze strony Maćka. Niepewnie weszłam do domu. Zdjęłam płaszcz i po cichu skierowałam się w stronę schodów. Jednak nie obeszło się bez uwagi, że ktoś wszedł do domu.
     Z salonu wyszła moja mama. Jej twarz nie wyrażała jakichkolwiek uczuć. Przyzwyczaiłam się już do tego, że prawie zawsze jest zimna i wyrachowana.
- Gdzie byłaś? – Zapytała. Była opanowana.
- Jestem zmęczona – odpowiedziałam i weszłam na jeden stopień.
- Musimy porozmawiać! – Warknęła. – Co ty sobie wyobrażasz, gówniaro? Gdzie byłaś całą noc?
- Interesuje cię to jeszcze? – Odwarknęłam.
- A co to jest? – Zignorowała moje pytanie, podając mi zdjęcie, które od wczoraj mnie prześladowało. – Chyba nie wmówisz mi, że to jest fotomontaż?
- Oczywiście, że jest to jest fotomontaż! – Krzyknęłam.
- Nie bądź śmieszna. – Żachnęła. – Od zawsze przynosiłaś naszej rodzinie wstyd i hańbę! Od zawsze! A teraz jeszcze to!
- Ale to jest fotomontaż!
- Łucjo, nie tak cię wychowałam! Moje dziecko jest tanią...
- Przestań – wtrącił, Maciek, wychodząc na korytarz.
- Dlaczego?! – Zwróciła się do męża. – Moje dziecko jest dziwką i mam przestać?! – Wykrzyknęła. Do oczy napłynęły mi łzy. Spojrzała na mnie z odrazą. – Czasem myślę, że szkoda, że to nie ty byłaś na miejscu Eweliny i ciebie tu nie ma. – Wycedziła, a ja poczułam, jakbym niewidzialną rękę dostała w twarz. Wyminęłam kobietę w drzwiach i wybiegłam z domu. Usłyszałam za sobą jeszcze Maćka, wołającego mnie, ale nie zatrzymałam się. Biegłam ile sił w nogach.

*****

     Drążącą ręką zapukałam do drzwi. Kilka sekund później ujrzałam przed sobą zmartwioną twarz Krzyśka.
- Przepraszam, że znowu zwalam cię się na głowę, ale naprawdę nie mam, dokąd iść. – Wydukałam.
- Wejdź – powiedział, przepuszczając mnie w drzwiach. – Co się stało? – Zapytał. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Tym razem nie starczyło mi siły, aby opowiedzieć wszystko ze szczegółami. - Powinnaś przespać się. Jesteś wykończona. – Odparł.
- Nie zasnę. – Mruknęłam. Krzysiek wstał i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił ze szklanką wody.
- Napij się – podał mi szklankę, a ja wypiłam prawie całą jej zawartość. Położyłam się wygodnie na sofie. Krzysiek nie odzywał się. Wyglądał, jakby na coś czekał. Nie miałam pojęcia tylko na co. Po chwili oczy same zaczęły mi się zamykać, a ja poczułam, że odpływam i robię się coraz bardziej spokojna.
     Byłam tylko ja i wszechogarniająca mnie ciemność.

*****

     Powoli otworzyłam oczy. Wystraszyłam się lekko, ponieważ leżałam w wielkim łóżku, przykryta czarną kołdrą, na pewno nie w mieszkaniu Krzysztofa ani nie w moim pokoju.
     Rozejrzałam się dookoła, lustrując dokładnie całe pomieszczenie. Otaczały mnie pomarańczowe ściany. Naprzeciwko łóżka znajdowała się niska komoda, na której stał czterdziestocalowy telewizor, marki Sony. Po prawej stronie znajdowały się drzwi, natomiast po lewej stronie były drzwi balkonowe, dzięki którymi wciągu dnia było jasno i słonecznie, jednak wtedy były zasłonięte ciemnymi roletami. Po obu stronach łóżka stały szafki nocne, a na nich niewielkie, czarne lampki.
     Próbowałam sobie przypomnieć, jak tu się dostałam. Jednak miałam w głowie czarną dziurę. Nie potrafiłam sobie przypomnieć czy kiedykolwiek tutaj byłam. Oparłam się lekko na łokciach, szukając jakiegoś przedmiotu, który ułatwiłby mi chociaż trochę w poukładaniu faktów. Chciałam wstać, jednak nie miałam siły. Byłam wyczerpana psychicznie i fizycznie. Głowa mnie rozbolała i czułam się sfrustrowana.
     Jednak moje wszystkie pytania rozwiała osoba, która weszła po cichu do pokoju, myśląc pewnie, że jeszcze śpię. Doznałam szoku. Ogromnego szoku.
- Wojtek? – Zapytałam słabym głosem. Jego twarz wyrażała złość przemieszaną z troską. Wiedziałam, że mam kłopoty. Nic nie mówiąc, podszedł do łóżka i położył się koło mnie. Objął mnie mocno, a ja dałam kolejny raz upust swoim emocjom. Czułam bijące od niego ciepło, jego oddech na swojej głowie. – Prz-przepraszam – tylko tyle udało mi się powiedzieć.
- Już dobrze – szepnął. – Jestem przy tobie i nie pozwolę ci odejść. – Mówił delikatnie
- Widziałeś zdjęcia? – Zapytałam, kiedy już trochę uspokoiłam się.
- Tak – odpowiedział. – Sandra poniesie surowe konsekwencje swojego... wybryku – powiedział. – Dziewczyny po tym ja znikłaś, tego samego dnia poszły do dyrektora, jednak ta gnida powiedziała, że nie ma dowodów, kto zrobił te zdjęcia i nie mogą bezpodstawnie oskarżyć tej suki. Monika z Damianem w międzyczasie, kiedy Sandra była w szkole, poszli do niej do domu. Zastali jej mamę i powiedzieli, że Sandra poprosiła, aby przynieśli jej coś. W efekcie Damian włamał się na jej komputer, przechwycił wszystkie pliki i znaleźli folder ze zdjęciami. Był to niezbity dowód na to, że jest winna. – Opowiadał, cały czas trzymając mnie w swoich silnych ramionach.
- Monika pomogła? – Zapytałam, lekko unosząc się na łokciu.
- Tak. – Odpowiedział. – Ona nie miała pojęcia o podstępnie Sandry. To między innymi dzięki niej wyszło szydło z worka, że tak naprawdę trener Karola i Miłosza nie wyrzucił z drużyny, a tylko Sandra napisała ten pieprzony list. Znaleźli też parę innych na nią haków.
- I jakie konsekwencje będzie musiała ponieść?
- Dyrektor wyrzuci ją prawdopodobnie ze szkoły. – Kiedy skończył mówić przyciągnął mnie do siebie. – Kochanie, dlaczego napisałaś mi tego esemesa? – Zapytał. Wyczułam w jego głosie żal. – Naprawdę tak myślisz?
- Wojtek.
- Odpowiedz. – Powiedział stanowczo.
- Już nawet nie pamiętam, co napisałam. – Odparłam. Wyciągnął z kieszeni telefon i otworzył mi ową wiadomość.
- Odśwież sobie pamięć. – Mruknął, podając mi swój telefon. Wzięłam od niego telefon i skasowałam tego przeklętego esemesa. Nie musiałam go czytać, gdyż doskonale pamiętałam jego treść.
- Zapomnij o tej głupiej wiadomości. Napisałam ją pod wpływem emocji.
- Ale odpowiedz mi na pytanie – drążył. – Czy naprawdę myślisz, że nie pasujemy do siebie?
- Nie myślę tak.
- Ja też tak nie myślę. Łucjo – złapał mój podbródek tak, abym spojrzała mu w oczy. – Nie mogę cię stracić, rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza i tylko ty się dla mnie liczysz. Rozumiesz?
- Tak – odpowiedziałam.
- No dobrze – westchnął. – Odpuszczę sobie jednak drugą część rozmowy, w której miałem cię opieprzyć za to, że nie powiedziałaś mi coś się stało. – Mrugnął do mnie.
- A tak właściwie, jak tu się znalazłam?
- Krzysztof do mnie zadzwonił i przywiózł cię do mnie. Podał ci krople nasenne, więc zasnęłaś bardzo szybko. Twój ojczym też do mnie zadzwonił i powiedział, co się stało. – Spojrzał na mnie badawczo, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wtuliłam się w Wojtka mocniej i przymknęłam oczy.
- Nienawidzę jej – powiedziałam cicho. – Tak bardzo jej nienawidzę.

14 komentarzy:

  1. Wojtek jest kochany. rzucił wszystko i przyjechał do Łucji. A Krzysztof to wspaniały facet. Dobrze, że Sandrze się oberwało. Może wreszcie da im spokój.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze że Wojtek przyjechał do Łucji. A z Sandry to zimna suka i tyle! Kiedy następny? Mam nadzieję że już niedługo.Zapraszam też do mnie na nowy rozdział www.stadion-oszalal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie chcę podziękować za dedykację, na którą uważam, że raczej nie zasłużyłam!! :P
    Moim skromnym zdaniem dodam jednak, że studiowanie administracji (w tym prawo) na coś się przydaje widzę ^^ Cieszę się, że mamy relacje, że dostrzegasz co czytelnikowi się nie podoba i stosujesz różne warianty (raz dobrze, raz prowokujesz) Lubię to! ^^
    Co do parta, Krzysiek zasługuję na kobietę-anioła, naprawdę pełen szacun za to jakiego bohatera stworzyłaś (aż mnie ciekawi, kto w twoim życiu ma taką rolę i daje ci przykład ;) ) przyjaciele Łucji no po prostu piękna sprawa, nic tylko gratulować i każdemu medal wręczyć! Ciekawi mnie jak się o ile rzecz jasna odbuduje się relacja Monika-Łucja.
    Zachowanie matki bohaterki przyprawia mnie już nawet nie skomentuje, na miejscu jej nowego męża w ramach protestu bym się wyprowadził i zarzucił kobiecie, że ma się zacząć leczyć psychicznie, terapia grupowa jak najbardziej wskazana.
    A jak nie to wariant drugi, biologiczny ojciec ze swoją młodą małżonką adoptują córkę do Anglii, ale to jest zbyt piękne by mogło być prawdziwe ale kto tam, wie... - z pewnością mnie czymś zaskoczysz!
    Wojtuś, ach ten Wojtuś samo zakończenie to cud, miód i orzeszki, co ja tam będę komentować ;) Piękne zakończenie owego parta!

    Pozdrawiam się ciepło (bo u mnie masakryczne -15!)
    i życzę wenki!!
    Oraz owocnych przygotowań do studniówki!!

    Angie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. oh.. Wojtek jest tutaj taki uroczy. rzucił wszystko i pojechał do Łucji. Jestem bardzo ciekawa co będzie teraz. Wróci do swojej matki po tym jak ją potraktowała? W tej sytuacji tylko Maciek okazał się w porządku. Nie mogę zrozumieć dlaczego wciąż z nią jest.
    Cieszę się, że w końcu Monika przejrzała na oczy i odwróciła się od Sandry. Mam nadzieje, że dojdą do porozumienia z Łucją.
    Powoli zaczynam się przekonywać do Alex. Nie ma wcale tak łatwo, ale ona w przeciwieństwie do Łucji walczy. Chciałabym zobaczyć jak to będzie kiedy ta dwójka się zaprzyjaźni. :)
    Każdy rozdział ma w sobie coś co sprawia, że się chce więcej
    i więcej i więcej.
    Niech cię wena nie opuszcza! :)

    beata

    OdpowiedzUsuń
  6. Faaaaajnyyy ;) Dobrze że nie zerwali.Jestem baardzo ciekawa co bedzie dalej!

    Pozdrawiam gorąco :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę się przestraszyłam, że teraz stosunki między Łucją a Wojtkiem się popsują, ale jednak ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, co naprawdę niezmiernie mnie cieszy. ;-)) Szkoda mi Alexandry, że pomiędzy jej rodzicami dzieją się takie smutne rzeczy. Ojciec zdradza jej matkę, a ta nie może spojrzeć na to rozsądnie, bo jest zaślepiona miłością do niego... Z kolei matka Łucji przeszła naprawdę samą siebie. Cokolwiek by dziecko nie zrobiło, nie powinno się używać wobec niego tak okropnych słów! Cieszę, że Łucja ma oparcie w byłym mężu swojej siostry, no i w Wojtku oczywiście. ;-) A Sandra poniesie konsekwencje swoich czynów - bardzo dobrze!
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. http://rok-w-raju.blogspot.com z radością zapraszam wreszcie na nowy rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. matka Łucji przesadziła .. i to bardzo .. jak można powiedzieć coś takiego swojej córce ? jak w ogóle można tak traktować własne dziecko ? przecież to, też jest osoba, która potrzebuje tyle samo troski i opieki ze strony matki co pozostałe rodzeństwo.. Sandra powinna za te ten fotomontaż zostać oskarżona o nękanie Łucji, takie osoby powinny się leczyć psychiatrycznie normalnie ;p A co do Wojtka, to śmiało mogę powiedzieć, że spodziewałam się innej reakcji z jego strony na tego sms od Łucji. jednak dobrze że stało się tak a nie inaczej ;d

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny rozdział, który komentuję miliard dni po dodaniu. Jak zawsze zapominam to zrobić zaraz po przeczytaniu -_-
    Sandra jest *****, *********, ***** itd.
    No brak mi słów na to, co ona robi. Ale na szczęście Łucja ma dobrych przyjaciół, którzy jej pomogli <3
    Wojtuś, Wojtuś. Jaki on uroczy. Strasznie musi mu zależeć na Łucji, co bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że ****** Sandra niczego już nie będzie psuła.
    Z tym fotomontażem, to na prawdę przegięła. Nie wiem, czy ona jest taka głupia, czy uparta, że nie rozumie, że nie ma już szans na powrót do Wojtka. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam.
    Jeśli szukasz wystroju na twojego bloga, to serdecznie zapraszam na bloga naglowkowy-swiat.blogspot.com
    Przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym razem krótko: Zajebisteeee! ♥
    Dodaję, że zostałam nominowana do Liebster Awards :) http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/2012/12/liebster-awards_15.html

    OdpowiedzUsuń