2012-12-02

Rozdział 33

Witam!!!
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale najzwyczajniej w świcie nie miałam po prostu kiedy to zrobić. Cały dzień byłam poza domem i wróciłam bardzo późnym wieczorem.
Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli po tym rozdziale i jestem pewna, że jeszcze bardziej "pokochacie" Sandrę.
Zatem miłego czytania!
Pozdrawiam!
_______________________________________________________________________________

Alexandra

     Jak w amoku przekroczyłam próg uniwersytetu. Miałam ochotę krzyczeć i spalić tę budę. Chociaż nie... Spalić nie.
     Ciągle powtarzałam sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego to ja mam zawsze po górę? Nie po to wyjechałam z Londynu, żeby tu potem wrócić i uczęszczać na uczelnię, w której władzę sprawuje kochanka mojego ojca.
     Zbieg niefortunnych zdarzeń.
     Rozejrzałam się dookoła. Budek nie różnił się niczym od uczelni w Budapeszcie. Te same przygnębiające białe ściany i ci sami znudzeni studenci.
      W najdalszym koncie zauważyłam Erica, brata Sybil. Skręciłam w pierwszy możliwy korytarz, żeby tylko mnie nie zauważył. Jak na złość wpadłam na kogoś. Był to wysoki, umięśniony mężczyzna o ciemnej karnacji.
- Przepraszam – bąknęłam.
- Nic się nie stało. A nawet życzyłbym sobie, aby takie piękne kobiety częściej na mnie wpadały. – Powiedział, uśmiechając się do mnie filuternie. Parsknęłam śmiechem. Mężczyzna nie za bardzo wiedział o, co mi chyba chodzi.
- Słaby tekst na podryw. – Odparłam, kiedy się uspokoiłam.
- Jestem Jackob – powiedział, podając mi rękę.
- A ja nie zainteresowana. – Mruknęłam i wyminęłam chłopaka szerokim łukiem, pozostawiając go w lekkim osłupieniu. Chyba nie za często zdarzało mu się, aby kobieta dała mu kosza.
- Błąd. Ogromny błąd. – Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i przed oczami ukazała mi się moja przyjaciółka, Victoria.
- Witaj! – Poczułam ulgę, kiedy spotkałam Victorię. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i przytuliła mnie mocno.
     Kiedy odsunęłam się od dziewczyny, przyjrzałam się jej. Ostatni raz widziałam ją kilkanaście tygodni temu, ale do tego czasu zmieniła swoją fryzurę. Zawsze długie, blond włosy, krótko ścięła i przefarbowała na kolor ciemnobrązowy, które kontrastowały z jej niebieskimi oczami.
     Nagle coś mi się przypomniało.
– Dlaczego zrobiłam błąd? – Spytałam.
- Eric to największy playboy. Nie odpuści żadnej dziewczyny.
- No i co z tego? Dałam mu wyraźny znak, że nie interesuje mnie. – Wzruszyłam ramionami.
- No właśnie. I dlatego będzie cię teraz prześladował. – Odpowiedziała. Zmarszczyłam brwi.
- Też miałaś z nim problem?
- Nie, bo na całe szczęście mam chłopaka.
- Jaka szczęściara – powiedziałam z ironią.
- Powinnaś znaleźć sobie faceta. – Zagadnęła. Westchnęłam ciężko. Zaczyna się, pomyślałam.
- Błagam, nie zaczynaj znowu tego tematu. Nie interesują mnie faceci. Poza tym ja się nie nadaję do związków – odparłam.
- Skąd wiesz? A byłaś z facetem dłużej niż pół roku?
- Nie i to wystarczający powód, że nie nadaję się do związku – powiedziałam stanowczo.
- Jak się zakochasz to zmienisz zdanie.
- Victoria! – Wykrzyknęłam. – Nie i koniec. – Warknęłam, kończąc męczący mnie temat.


*****

     Przekraczając próg ogromnej posiadłości wujka, usłyszałam głośny śmiech, dochodzący z salonu. Wychwyciłam również strzępki rozmowy, jednak nie były zbyt wyraźne, gdyż częste wybuchy śmiechu uniemożliwiły mi dokładnie zrozumieć o czym dyskutowali. Usłyszałam tylko „Alexandra” oraz „niedługo powinna przyjść”. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że ciocia zaprosiła na kolację moich rodziców.
     Szlag! Zapomniałam!
     W ostatniej chwili chciałam się wycofać, jednak wpadłam na komodę stojącą przy schodach, strącając telefon, którego wcześniej tam położyłam, robiąc przy tym niestety dużo hałasu. Z salonu wyszła ciocia i przywitała mnie szerokim uśmiechem.
- Nareszcie jesteś – powiedziała zniecierpliwiona. Podeszła do mnie, załapała moją rękę i pociągnęła w stronę salonu. Kiedy weszłam do pokoju rozmowy ucichły i wszystkie twarze były skierowane w moją stronę. Próbowałam się rozluźnić i nie patrzeć w stronę ojca.
- Kochanie! – Wykrzyknęła mama, wstając pośpiesznie z kanapy. Mocno mnie przytuliła. Kiedy oderwała się ode mnie, zauważyłam w jej oczach łzy.
- Mamo, nie płacz – powiedziałam delikatnie. Nie lubiłam, kiedy płakała i zamartwiała się. Chociaż zamartwianie było w jej naturze. Otarła szybko łzy i uśmiechnęła się czule. Jest taka troskliwa, kochana i bardzo wrażliwa, a przede wszystkim jest krucha. I to właśnie główny powód, dla którego moja rodzicielka nie może się dowiedzieć prawdy o podwójnym życiu ojca. Nie poradziłaby sobie z tą rewelacją.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę. – Powiedziała, ocierając łzy.
- Jak nowa uczelnia? Podoba ci się? – Zagadnął ojciec.
     Usta zacisnęłam w wąską linię, a całą swoją energię skupiłam na kontrolowaniu swoich emocji. Nie mogłam otwarcie okazać, jak bardzo brzydzę się ojcem. Nienawiść – bardzo surowe i dosadne słowo, jednak nic innego nie przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tym człowieku.
- Właśnie, kochanie, mamy nadzieję, że odnajdziesz się szybko w nowym otoczeniu. – Rzekła mama. – Twój tata osobiście załatwił przeniesienie z Budapesztu do Londynu.
- Słucham? – Zmarszczyłam brwi. – A nie Sybil?
- Sybil zajęła się dokumentami, a kilka dni wcześniej tata rozmawiał z Mary Chamberlain. – Wyjaśniła. Zachłysnęłam się powietrzem. Tego było za wiele! – Swoją drogą, jestem ciekawa, jak namówiłeś Chamberlain, żeby przyjęła Alex? – Zwróciła się do męża. Skrzywiłam się. Domyśliłam się w jaki sposób Ją namówił. Łóżko – i sprawa załatwiona.
- Mam swoje sposoby, kochanie – odpowiedział, tata, przyciągając do siebie żonę i całując ją delikatnie w czoło.
- Idę zwymiotować – powiedziałam do siebie.
- Co mówiłaś? – Spytał, wujek.
- Idę się przebrać – powiedziałam głośniej i pobiegłam do swojego pokoju.
     Wchodząc do sypialni mocno trzasnęłam drzwiami. Katastrofa za katastrofą – tak mogę opisać swoje życie.
     Kiedyś sądziłam, że sami decydujemy, w którą stronę nasza ścieżka życiowa będzie biec. Kiedyś również myślałam, że sami potrafimy kontrolować swoje życie i podejmować samodzielnie decyzje, bo w końcu posiadamy tak zwaną wolną wolę. Guzik prawda. Wszystko jest ustalone z góry: kto ma mieć dobrze w życiu, a kto ma mieć – kolokwialnie - przerąbane.
     Bo kiedy obieramy jakiś kierunek, nie zawsze zgodny z ogólnie przyjętymi normami i zwyczajami, ludzie krzywo patrzą i krytykują. W naszym świecie jest coraz mniej miejsca na indywidualizm, a coraz bardziej szerzy się społeczeństwo masowe, które myśli takimi samymi kategoriami, jest przeciętne oraz pozbawione kolorów. I kiedy w takiej społeczności dochodzi do wystąpienia na przód z szeregu, oderwaniu się od hamujących wszystkich zasad i pokazaniu, że są inne możliwości, najzwyczajniej świecie słyszymy w takich momentach - świr. Bo dla ludzi, myślących schematycznie zachowanie ponadprzeciętne jest wbrew ich wartościom i zasadą.
     Zdecydowanie nasz świat jest przesiąknięty zgnilizną. Ludzie zniszczyli wszystko, co było w nim piękne.
     Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach, uświadamiając sobie, jak bardzo beznadziejne jest moje życie.
- Możemy porozmawiać? – Dotarł do mnie głos taty. Zerwałam się z łóżka i stanęłam w twarzą w twarz ze źródłem mojego nieszczęścia, od którego próbowałam się uwolnić, uciekając kilka tysięcy kilometrów od Londynu, aby nie widzieć tej podstępnej twarzy, a od której zbierało się na wymioty.
- Nie mamy chyba o czym – odparłam sucho.
- Powinnaś być wdzięczna.
- Wdzięczna?! – Wykrzyknęłam zdumiona. Skarciłam się w duchu, że pozwoliłam tak szybko wyprowadzić się z równowagi.
- Bez problemów zostałaś przyjęta na tutejszą uczelnię. – Odpowiedział.
- Nie prosiłam o to – warknęłam, zakładając ręce na piersi. – Jaką drogą doszedłeś do porozumienia w tej kwestii? Przez drogę łóżkową czy może zwykłym: proszę? – Wycedziłam ostro.
- Nie tym tonem, moja droga. – Odwarknął. Prychnęłam. – Jestem twoim ojcem i powinnaś z szacunkiem się do mnie odnosić. – Powiedział. Parsknęłam śmiechem rozbawiona.
- Szacunek do ciebie znikł cztery lata temu w szpitalu. – Mruknęłam. Zmarszczył czoło. – Nie pamiętasz? Ja ten dzień pamiętam, jakby to był wczoraj. Czy to nie wtedy na świat przyszła moja przyrodnia siostrzyczka? – Zapytałam. Mężczyzna przełknął nerwowo ślinę. Zaśmiałam się, jednak nie było w tym nic życzliwego. – Więc widzisz – wzruszyłam obojętnie ramionami – nie wymagaj ode mnie szacunku, bo najzwyczajniej w świecie nie zasługujesz na niego.

*****

Łucja


     Tego ranga obudziłam się w bardzo złym humorze. Czym było to spowodowane? Z samego rana miałam egzamin na prawo jazdy, który przełożyłam z powodu wyjazdu do Londynu na dwudziestego trzeciego kwietnia. Bałam się i z nerwów nie mogłam zasnąć. Przez moją głowę przewijały się najczarniejsze scenariusze. Wojtek twierdził, że mam się nie stresować, bo na pewno zdam. Jestem pewna, że mówił tylko tak, aby poprawić mój humor i podbudować moją pewność siebie. Nie chciałam go martwić, ale żadne jego optymistyczne słowa nie pomogły.
- Pamiętaj, że masz się skupić. – Maciek, który zaoferował się, że będzie mi towarzyszył, z czego bardzo byłam mu wdzięczna, zaczął prawić swoje, jakże pouczające kazanie. – Musisz pamiętać o trzech żelaznych zasadach, a mianowicie o: pasach, światłach i hamulcu ręcznym.
- Wiem. Mówiłeś już sto razy – westchnęłam rozdrażniona.
- Nie chcę, abyś oblała, na takich banałach. – Odparł. – Musisz być pewna siebie, bo te hieny z WORD-u wyczują każdą twoją słabość. A jak będziesz rozwiązywać test teoretyczny to...
- Przestań – przerwałam ostro, czując, że powoli tracę cierpliwość.
- Będę już siedzieć cicho. Ale wierzę w ciebie i jestem pewien, że poradzisz sobie.
     Z ojczymem rozstałam się, w momencie, kiedy wywołali moją grupę na egzamin teoretyczny, a zobaczyć się z nim mogłam dopiero po zakończeniu testu praktycznego.
     Czekając na swoją kolej w szklanym pomieszczeniu, poczułam, jak mój telefon wibruje. Dostałam esemesa od Wojciecha.
„Powodzenia kochanie! Z chłopakami trzymamy kciuki!”
     Kilka minut później dostałam kolejną wiadomość, tym razem od Nicka.
„Lucy, błagam zdaj, bo o tysiąc funtów założyłem się z Aaronem o to, że zdasz. On twierdzi, że... Więc zdaj!”
     Prawie wypadł mi telefon z ręki, kiedy usłyszałam w głośniku: Łucja Skal, proszona na egzamin. Serce niebezpiecznie przyspieszyło swoją pracę, a ręce zaczęły się pocić. Wzięłam głęboki wdech i  wyszłam z budynku, przygotowując się na najgorsze.
     Wolnym krokiem zmierzałam w kierunku mężczyzny, stojącego plecami do mnie. Był wysoki i miał blond włosy.
- Dzień dobry – odezwałam się, starając się, aby mój głoś w żaden sposób nie zdradził, jak bardzo jestem zdenerwowana i rozdygotana wewnętrznie.
- Dzień dobry, Łucjo. – Kiedy owy mężczyzna odwrócił się, przeżyłam szok.
- Pan Wroński?

*****

     Idąc w stronę, siedzącego ojczyma na jednym z krzesełek w poczekalni, czytającego książkę, miałam mieszane uczucia. Maciek oderwał wzrok od lektury, którą czytał i spojrzał na mnie. Nie potrafiłam z jego twarzy nic konkretnego wyczytać. Ja też starałam się nie okazywać zbędnych emocji, z których mógłby odgadnąć wynik egzaminu.
- I jak? – Spytał. Wzruszyłam ramionami. Zmarszczył czoło. – Nie zdałaś? – Spojrzał na mnie zdenerwowany? Tak, zdecydowanie w jego oczach pojawiła się złość, jakby nie to zaplanował.
- Zdałam! – Wykrzyknęłam. Spodziewałam się jakiś większych okrzyków radości ze strony ojczyma niż tylko: super. Wyglądał, jakby nie zdziwił się wynikiem. – Moim egzaminatorem był ojciec Krzyśka. Nawet nie wiedziałam, że pracuje w wordzie.
- Ja też nie – odparł.
     Z kieszeni kurtki wyciągnęłam telefon komórkowy i zadzwoniłam do Wojtka, gdyż obiecałam, że od razu po egzaminie dam znać, jak mi poszło.
- I jak? – Zapytał. Jego głos był spięty. Zaśmiałam się cicho. Wszyscy wokół mnie chyba bardziej się stresowali ode mnie.
- A co chciałbyś usłyszeć?
- Że dałaś.
- No to zdałam.
- Żartujesz?
- A czy ja kiedykolwiek żartowałam? Masz mnie za Bendtnera i Ramseya? – Zapytałam z wyrzutem.
- Ależ nie, kochanie. – Zaprzeczył rozbawiony. W tle słyszałam Nicka i Aarona. – Zdała. – Zwrócił się do przyjaciół. Usłyszałam dzikie okrzyki radości ze strony Nicklasa.
- Muszę już kończyć, porozmawiamy wieczorem. – Powiedziałam i rozłączyłam się.
     Wieczorem jednak nie mogłam porozmawiać z Wojtkiem, gdyż dziewczyny wpadły do mnie, aby uczcić dzisiejszy egzamin. Niestety musiałyśmy się zadowolić tylko colą, gdyż następnego dnia musiałyśmy iść do szkoły.
     Głównym tematem było zbliżające się wielkimi krokami Euro 2012, na które z niecierpliwością wyczekiwałyśmy. Spoglądając na Ankę, doskonale wiedziałam, z jakiego powodu nie może doczekać się czerwca.
     Jeszcze nie miałam okazji z nią porozmawiać na temat Nicklasa. Kilkanaście tygodni temu zdecydowanie powiedziałabym – NIE, jednak po jakże szczerej rozmowie z Bendtnerem, byłam trochę bardziej przychylna jego zalotom do mojej przyjaciółki. Tylko nie jestem pewna uczuć Anny w stosunku do Kanoniera.
     Moja przyjaciółka jest typem dziewczyny, która nie traktuje żadnego związku na poważnie. Nicklas jest od niej straszy o sześć lat, to z jednej strony nie wiele, jednak z drugiej, stanowi ogromną przepaść – jednakże to wszystko zależy od kilku czynników. Jednym z najważniejszym jest charakter.
     Nicklas - jak się okazało – dużo w swoim życiu przeżył i można by rzec, że jest doświadczony. A Anna? Mam nadzieję, że nie wyniknie żaden konflikt interesów, jednakże znając charakterek mojej przyjaciółki i Bendtnera mam ku temu wątpliwości.
     Kolejnym tematem, jaki poruszyliśmy, a właściwie to poruszyła Magda, była Sandra. Od kilku dni nie wchodziła mi w drogę, nie zaczepiała i nie szukała byle powodu do kłótni. Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że ostatnia wymiana zdań, jaka miała miejsce przed szkołą po moim powrocie z Londynu, dała do zrozumienia Sandrze, że nie ma jakichkolwiek szans na odzyskanie Wojtka. Ja niestety sądzę, że jest to przysłowiowa: cisza przed burzą. Znam tą dziewczynę prawie od dziecka i wiem, że nie podda się do póki nie dojdzie do wyznaczonego celu, choćby to kosztowało ją dużo wysiłku i zachodu.
     Następnego dnia pierwszy raz od kilkunastu tygodni musiałam pojechać do szkoły autobusem, ponieważ chłopacy pojechali na kilka dni do Zabrza.
     Idąc z dziewczynami w kierunku przystanku, dostrzegłyśmy, siedzącą samotnie na ławce Monikę. Była przygnębiona, a wzrok miała skupiony w wyświetlacz swojego telefonu.
     Po tym, jak Karol i Miłosz wywinęli Sandrze kawał ze szczurem i wmówili jej, że to Monika była pomysłodawcą tego numeru, Sandra odsunęła się od blondyni. Mimo, że należało się Monice, nie powinni mieszać w to osoby trzecie. Nawet jeśli była to moja była przyjaciółka, która wbiła mi nuż w plecy.
     Słysząc, że ktoś podszedł, Monika oderwała wzrok od aparatu.
- Cześć – powiedziała cicho.
- Cześć – odpowiedziałam.
- Dziewczyny, chciałam już dawno z wami porozmawiać – zaczęła blondynka. Jego ton głosu był spięty.
- Chyba nie mamy już tematów do rozmów – powiedziała oschle, Anna.
- Chciałam was bardzo przeprosić za moje zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Bardzo żałuję, tego jak was skrzywdziłam, a zwłaszcza ciebie, Łucjo. Byłaś dla mnie, jak rodzona siostra. Pluję sobie w twarz, że zniszczyłam naszą wieloletnią przyjaźń.
- Nie wierzę ci – warknęłam. Żadne jej słowa nie robiły na mnie większego wrażenia.
- To, co mam zrobić, abyś mi uwierzyła? – Zapytała.
- Po prostu odczep się od nas – mruknęła, Magda. – Już i tak wiele namieszałaś.
- I jeżeli masz jeszcze trochę godności to odpuść sobie i zostaw nas w spokoju – dodała, czerwonowłosa.
- Łucjo. – Monika spojrzała na mnie z desperacją w oczach. Wzruszyłam tylko ramionami.
- To zrób coś. Udowodnij, że dawna Monika jeszcze tam gdzieś jest. – Odezwałam się w końcu. Chciałam jeszcze coś dodać, jednak zamilkłam, gdyż przyjechał autobus.

*****

     Życie lubi zadziwiać. Pozytywnie i negatywnie. Dzisiejszego dnia po raz kolejny rozczarowało, tak boleśnie, że miałam ochotę uciec, jak najdalej stąd i już nie wrócić. Uciec do miejsca, w którym nikt mnie nie znajdzie i w którym będę czuła się najbezpieczniej. Prawda jest taka, że nie ma na świecie takiego miejsca.
     Przekraczając prób szkoły czułam na sobie spojrzenia wszystkich uczniów. Kiedy pogłoski o tym, że jestem dziewczyną Wojciecha Szczęsnego zrobiły ogromną furorę. Chłopacy przyglądali mi się wtedy z zaciekawieniem, a dziewczyny – rzecz jasna – z rządzą mordu w oczach. Jednak dzisiaj u jednej płci, jak i u drugiej wyraz twarzy mówił wyraźniej niż kiedykolwiek. Przeraziłam się, widząc te wszystkie spojrzenia skierowanie tylko na mnie. Było to spowodowane dwoma czynnikami. Pierwszym, że nie lubię być w centrum uwagi, zamiast tego preferuję stać w cieniu, gdzie nikt mnie nie zauważa i czuć się, jak normalna dziewczyna, co ostatnimi czasy bardzo się zmieniło, bo stałam się jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, co było kolejnym powodem, dla którego Sandra chodziła, jak osa. Drugim czynnikiem, że wszyscy spoglądali na mnie z wyraźnym obrzydzeniem.
     Przechodząc koło grupki dziewczyn, usłyszałam „dziwka”, co jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi.
     Na trzeciej przerwie wszystko się wyjaśniło.
- Już wszystko wiemy – powiedziała, Magda, kiedy z Damianem podeszli do mnie i do Anny. Siedziałyśmy właśnie na ławce obok klasy.
- Co? – Zapytała, czerwonowłosa. Ja nie byłam w stanie, cokolwiek powiedzieć, gdyż z prawej strony zauważyłam, że w naszym kierunku zmierza, wyraźnie zadowolona z siebie Sandra z dwiema przyjaciółkami po obu swoich bokach. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na Magdzie.
- Wiele nie trzeba wyjaśniać – powiedziała wyraźnie rozwścieczona. Podała mi kartkę formatu A4. Wzięłam ją do ręki i po chwili tego pożałowałam, bo to, co na niej zobaczyłam w głowie się nie mieściło! Moje oczy się zaszkliły. Na kartce było wydrukowane zdjęcie moje i Wojciecha w jednoznacznej sytuacji w łóżku. Oczywiście był to fotomontaż, gdyż nie mam takiej postury ciała, jak dziewczyna na zdjęcia. Tylko twarz moją wkleili, tak samo jak Wojtka.
- Łucjo – odezwał się zaniepokojony, Damian i ukucnął przede mną.
- To fotomontaż – tylko tyle udało mi się wydukać, bo potem się rozpłakałam. Chłopak mocno mnie przytulił.
- Wiemy to – powiedział, delikatnie głaskając mnie po głowie, chcąc tym samym mnie uspokoić.
- Ale oni nie – powiedziała, uśmiechając się przebiegle. Anna zerwała się z ławki i stanęła w twarzą w twarz z Sandrą.
- Jesteś zwykłą dziwką – wycedziła, Anna przez zaciśnięte zęby. Brunetka uniosła lewą brew do góry.
- To nie ja jestem dziwno, a ona – warknęła, machając przed twarzą Anki zdjęciem. Moja przyjaciółka gwałtownie wyrwała kartkę z ręki Sandry i podarła je na małe kawałeczki. – Myślisz, że to coś da, kiedy porwiesz tą jedną kartkę i wyrzucisz do śmieci, jeśli jest tych zdjęć ponad tysiąc egzemplarzy? – Dziwiszek z wyższością spojrzała na mnie. – I co? Czy trzeba było ze mną zadzierać? A wiesz, że ja nigdy nie żartuję. – Wycedziła. – Nigdy – powtórzyła. – Jeszcze dzisiaj całe miasto się dowie, że jesteś tylko tanią dziwką.
- Jak możesz – powiedziała, Magda. – Wyrządzanie innym krzywdę, sprawia ci przyjemność?
- Dodać to tego satysfakcję, tworzy się wtedy nieziemskie uczucie. – Odparła lekko, spoglądając na rudowłosą. Jednak po chwili znowu spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi. – Zostaw Wojtka w spokoju. – Po tych słowach odeszła.
- Szmata – skwitowała Anna, zaciskając ręce w pięści.
- Trzeba coś zrobić – powiedziała, Magda.
- Zabierzcie ją do łazienki – Damian zwrócił się stanowczym tonem do moich przyjaciółek. Nie czekając ani minuty dłużej, wzięły mnie pod rękę po obu stronach i zaprowadziły do łazienki. Zadzwonił dzwonek na lekcję, więc toalety świeciły pustkami.
     Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Oczy zaczerwienione, a policzki mokre od płaczu. Wyglądałam jak zero, jak ktoś, kto przed chwilą przegrał bitwę. Jednak wojna nadal trwała, tylko nie wiem czy chciałam dalej w niej brać udział.
- Masz – powiedziała, Ania, podając mi paczkę chusteczek. Wyciągnęła jedną i przetarłam opuchnięte policzki.
- Musimy coś szybko wymyślić. – Mruknęła, Magda, chodząc w tą i z powrotem.
- To się nigdy nie skończy – odezwałam się. Mój głos był zachrypnięty. Dziewczyny spojrzały na mnie, nie za bardzo, wiedząc o czym mówię, zatem wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam. – Ona nie da mi spokoju dopóki nie zerwę z Wojtkiem.
- Nie zerwiesz z nim! – Wykrzyknęła, Anka.
- Muszę. – Powiedziałam słabo.
- Nic nie musisz – warknęła, Magda. – Chcesz się tak łatwo poddać? – Zapytała.
- Nie mam siły! – Jęknęłam.
- Masz! Tylko tobie się nie chce walczyć! – Krzyczała, Anna. Zacisnęłam mocno oczy, walcząc z kolejną falą łez.
- Czujesz coś do Wojtka? Jest dla ciebie ważny? – Zapytała, Magda.
- Najwidoczniej nie – mruknęła, czerwonowłosa. Otworzyłam szybko oczy i otworzyłam buzię, chcąc zaprzeczyć. – Jeślibyś coś do niego czuła, walczyłabyś. – Zmierzyła mnie wzorkiem. – On dla ciebie nic nie znaczy – powtórzyła ostro.
- Jak możesz tak mówić?! Ja go kocham!
- To walcz! Pokaż tej suce, gdzie jej miejsce!
- Anka...
- Co Anka? Co Anka?
- Nie zerwiesz z nim? – Spytała, Magda, po krótkiej chwili, która dla mnie trwała całą wieczność.
- Nie.
- Obiecujesz?
- Tak – w moim głosie, pobrzmiała nutka zawahania, którą dziewczyny od razu wychwyciły.
- Obiecujesz? – Spytała ostro, Anka.
- Tak.
- Wracamy na lekcję? – Zapytała Magda.
- Idźcie, ja zaraz dojdę – powiedziałam. Dziewczyny wymieniły zaniepokojone spojrzenia, ale wyszły z łazienki.
     Zostałam sama. Oparłam się rękoma o umywalkę, bo zrobiło mi się stało. W głowie mi zawirowało i gdybym się nie podtrzymała, jestem pewna, że upadłabym. Ciszę przerwała, pewna dziewczyna, wchodząc do łazienki. Kojarzyłam ją. Była z równoległej klasy. Obrzuciła mnie pełnym niechęci spojrzeniem i powiedziała:
- Jak możesz patrzeć w lustro? Jesteś zwykłą dziwką, która wykorzystuje wysoką pozycję Szczęsnego tylko dlatego, żeby się wypromować. – Jej głos był przepełniony jadem i wrogością.
Do oczu napłynęły nowe łzy, a ja nie chcąc się przy niej rozpłakać, wybiegłam z łazienki. Zarzuciłam torbę przez ramię, szybko wstąpiłam do szatni po płaszcz i wyszłam ze szkoły. Na dworze spotkałam Monikę.
- Tak mi przykro – powiedziała.
- Nic nie mów – warknęłam, ocierając ręką mokre policzki.
- Łucjo...
- Przestań! – Krzyknęłam. – Wiedziałaś o jej planie? – Spytałam prosto z mostu.
- Nie. – Odpowiedziała. Nawet nie wiem po co zadałam jej to pytanie. I tak jej nie uwierzyłam. Machnęłam tylko ręką i ruszyłam przed siebie. – Nie kłamię! – Krzyknęła za mną. Nie zatrzymałam się, tylko przyśpieszyłam kroku.
     Kilkanaście metrów za szkołą, kiedy zorientowałam się, że nikt za mną nie idzie, zatrzymałam się i nałożyłam płaszcz. Wyciągnęłam z torby telefon komórkowy i drążącą ręką zaczęłam pisać wiadomość do Wojciecha, uświadamiając sobie, że łamię złożoną obietnicę przyjaciółką.

6 komentarzy:

  1. Mam ochotę przeklinać więc przepraszać nie zamierzam! ;)

    Noś kurwa mać!! Nie wiem czy robisz to z premedytacją, ale naprawdę mam ochotę trzepnąć Łucję i twoją wyobraźnię robienia z jej słabizny, która nie potrafi się zmierzyć z taką konfrontacją.
    Dziwię się, że ani sama bohaterka ani jej przyjaciele nie poszli z tymi kartkami do dyrektora, a od niego prosto na komisariat policji. Czy naprawdę to takie trudne dojść do tego, że szkalowanie dobrego mienia, grożenie itp jest naprawdę KARALNE!!! Tylko w ten sposób można utrzeć zdecydowanie raz, a dobrze pani Dziwiszek!!!

    Muszę powiedzieć, że omijam wątek z Alexandrą bo najzwyczajniej nie przypadło mi dzisiaj do gustu i nie mówię tego by cię zniechęcić kochana. :*

    Mnie ciekawi jak długo Szczęsny będzie musiał czekać aż ujrzy w necie fotomontaż ;)

    Jestem wkurzona i nic na to nie poradzę, czekam na ciąg dalszy oczywiście jakże słabego wykonania i świadomości, że nie jest się na tyle dojrzałym i stanowczym by zawalczyć tylko schować głowę w piasek i zerwać z Wojtkiem w wykonaniu Łucji Skal.

    Pozdrawiam
    Angie

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie! Ona nie może z nim zerwać! Jak czytałam tą akcję z Sandrą myślałam, że Łucja wstanie i jej tak porządnie przy.. pip.. że szok.. A jednak nie. Mam nadzieję, że się w końcu odważy i jej porządnie coś nagada. Już mam tej dziewczyny dosyć (Sandry)...
    Szczerze mówiąc.. Trochę mi szkoda Alexandry. Ja na jej miejscu bym wszystko powiedziała co do jej ojca. Coś czuję, że będzie z Alexem. Ale nie bo go będzie kochała czy coś, tylko po to żeby ten playboy zostawił ją w spokoju. No zobaczymy jak będzie dalej :)
    Przeżyć jeszcze tylko tydzień i następny rozdział :D Nie mogę się już doczekać! :)
    Czy tylko ja czuję taki trochę świąteczny nastrój? :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Sandra to suka. Jak można być taki podłym. Byłam pewna, że Łucja coś jej zrobi i Sandra nie będzie miała już takiej ładnej buźki.
    Łucja nie powinna zrywać z Wojtkiem. Jasne, powiedzieć mu o wszystkim, ale nie zrywać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sandra to suka. Jak można być taki podłym. Byłam pewna, że Łucja coś jej zrobi i Sandra nie będzie miała już takiej ładnej buźki.
    Łucja nie powinna zrywać z Wojtkiem. Jasne, powiedzieć mu o wszystkim, ale nie zrywać.
    Zgadzam siez tb. zuzu i z niecierpliwoscia czekam na następn y rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech z nim nie zrywa!!! Ominełam Alexandre ale jak tym wyzej sie podoba to pisz dalej :) Ale no niech nie zrywa! Nie moge sie doczekać :) jak mowią wyzej ; ,, Przeżyc tydzien i kolejny rozdzial '' :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się porobiło. Szkoda mi tutaj Alex, ale jednak mam dużą nadzieje że wszystko się poukłada w jej życiu, i spotka jakiegoś faceta. A wracając do Łucji, szkoda mi tej dziewczyny. Nie mogę uwierzyć że jednak Sandra była godna zrobić coś takiego. Szkoda że Łucja jednak nie chce tutaj walczyć z nikim ponieważ powinna, powinna i to bardzo. Mam jednak nadzieje że Wojtek spróbuje wyjaśnić incydent który zapadł. Pozdrawiam. Oliwia.

    OdpowiedzUsuń