2012-11-24

Rozdział 32

Łucja

- Kretynka – skwitował Nick skandaliczne zachowanie Alexandry.
- Nie musisz jej obrażać – powiedział Alex, podchodząc do nas.
- Była dla ciebie chamska, a ty jeszcze ją bronisz? – Zapytał z niedowierzaniem, Duńczyk. Chamberlain wzruszył ramionami.
- Coś musiało się stać – zagadnął, Wojciech. Spojrzałam na blondyna. – Znam Alex i wiem, że nie jest zimną suką.
- Ja jej nie znam i stwierdzam, że jest zimną suką – powiedział, Aaron.
     Mimo, że też nie znałam Alex, popierałam zdanie Wojtka. Na stadionie była sympatyczna i rozmawiało się z nią całkiem dobrze. Może była zamknięta i mało wylewna, ale bardzo dobrze ją rozumiem. Nie znamy się, więc nie oczekiwałam, że zrelacjonuje mi połowę swojego życia. Było jednak w niej coś przygnębiającego. Oczy – dusza człowieka - zdradzały ból i rozgoryczenie.
     Poczułam, jak Wojciech splata swoją rękę z moją. Pociągnął mnie delikatnie w kierunku wyjścia.
- Gdzie idziemy? – Zapytałam.
- Chciałbym spędzić chociaż trochę czasu z moją dziewczyną. – Odpowiedział, czule się do mnie uśmiechając.
     Wieczór był ciepły, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Wojtek usiadł na ławce, pociągnął mnie do siebie i usiadłam na jego kolanach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a głowę położyłam na jego ramieniu.
- O czym myślisz? – Spytałam, przerywając ciszę.
- O jutrzejszym wieczorze – odpowiedział. Podniosłam głowę, aby dokładnie widzieć jego twarz. – Nie mam ochoty na tą imprezę. Wolałbym ten ostatni wieczór spędzić tylko z tobą. Zobaczymy się dopiero pod koniec maja. To naprawdę długo. – Powiedział.
- Masz rację, to bardzo długo, ale nie myślmy teraz o tym. Cieszmy się tą chwilą. – Powiedziałam, odpychając od siebie nieprzyjemne myśli związane z długą rozłąką.
- Tak, cieszmy się tą chwilą. – Powiedział po chwili. Chciałam jeszcze coś dodać, jednak nie dał mi dojść do słowa. Dotknął dłonią mojego policzka i delikatnie po nim przejechał, powodując przyjemne dreszcze. Przybliżyłam swoją głowę do Wojtka i musnęłam delikatnie jego usta. Poczułam, że uśmiecha się. Jedną ręką złapał mnie mocniej w talii, a drugą podbródek. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Nasze pocałunki stały się namiętniejsze.
- Ale wy słodko razem wyglądacie – Wilshere i Chamberlain powiedzieli jednocześnie, pojawiając się tuż za nami. Oderwałam się od Wojciecha, chciałam wstać, ale przytrzymał mnie mocniej w talii, uniemożliwiając mi wykonania owej czynności.
- Co robiliście? – Zapytał Alex. Moje policzki zapłonęły czerwienią. Wojtek wydawał się nie być skrępowany zaistniałą sytuacją.
- Rozmawialiśmy – rzucił lekko, mój chłopak.
- Nie prawda – zaprzeczył, Jack. Westchnęłam rozdrażniona.
- Jak wiesz to po co się pytasz? – Warknęłam. Wyszarpnęłam się z uścisku blondyna i wstałam. Pociągnęłam Wojtka za sobą i skierowałam się w kierunku ośrodka.
- Ostra z ciebie babka! – Zawołał za nami Alex.
- Zamknij się! – Odkrzyknęłam. Wojtek roześmiał się głośno. Spiorunowałam go spojrzeniem. – To nie jest śmieszne.
- Jest, kochanie i to bardzo – powiedział z błyskiem w oczach i wybuch niepohamowanym śmiechem. Nie wytrzymałam i sama się roześmiałam.

*****

Alexandra

     Z całych sił próbowałam się skupić na książce, którą czytałam. Jednak nawał myśli nie pozwalał na skupieniu całej uwagi na lekturze. Ciągle miałam przed sobą wspomnienia z wczorajszego dnia.
     Wcześniej zastanawiałam się czy Alex wie o romansie jego matki z moim ojcem, jednak teraz mam pewność, że nie. Ale to nie zmienia faktu, że go nienawidzę.
- Można? – Zapytała ciocia, delikatnie pukając do drzwi. Chciałam powiedzieć nie, ale uznałam, że byłoby to niegrzeczne z mojej strony, więc się zgodziłam. – Arsene wspominał mi o wczorajszej imprezie. – Powiedziała, uważnie przyglądając mi się. Przybrałam na twarz dobrze przez wszystkich znaną maskę obojętności.
- I co? – Zapytałam.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
- Jak się zachowuję?
- W bardzo chamski i prymitywny sposób. – Wyjaśniła. Wzruszyłam ramionami. – Nikt nie zrobił ci krzywdy, a zachowuje się jak rozjuszona kotka. – Dodała ostro.
- Wybacz, ciociu, ale nie interesuje mnie wasze zdanie na mój temat, więc twoje morały i wszelkie gadanie daruj sobie, gdyż nie działa to na mnie. – Warknęłam. Kobieta westchnęła ciężko.
- Zmieniłaś się.
- Każdy się zmienia.
- Nie w ten sposób.
- Nie wiem do czego zmierzasz, ale nie chcę dalej brnąć w tą rozmowę, a teraz wybacz, ale muszę skończyć czytać książkę. – Powiedziałam, siląc się na delikatny ton.
- Dobrze. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wiesz, gdzie mnie szukać. – Powiedziała z troską w głosie. Wychodząc z pokoju dodała: - Jesteś dobrą dziewczyną, nie pozwól, aby ta zła część ciebie, zawładnęła tobą.

*****

     Powolnym krokiem szłam w kierunku nowej uczelni. Sybil już wszystko załatwiła w sprawie mojego przeniesienia. Teraz wystarczyło, że podpiszę kilka dokumentów i odbiorę nowy rozkład zajęć.
     Przed wejściem do sekretariatu, zapukałam. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Przywitał mnie serdeczny uśmiech kobiety, siedzącej za niewielkim kontuarem.
- Dzień dobry – przywitałam się grzecznie. – Nazywam się Alexandra Wenger i miałam dzisiaj przyjść podpisać dokumenty w sprawie przyjęcia mnie oraz odebrać plan zajęć. – Wyjaśniłam kobiecie.
- Ach tak! – Wstała z krzesła i podeszła do regału, na którym od góry do dołu znajdowały się przeróżnej wielkości segregatory. Wyciągnęła jeden z nich, był koloru niebieskiego, podpisanego literą W. Otworzyła i zaczęła wertować po kolei kartki. W końcu wyciągnęła to czego szukała i podała mi plik kartek. Podpisując po kolei każdy papier, usłyszałam, że wszedł ktoś jeszcze do środka.
- Dzień dobry, pani dziekan. – Powiedziała kobieta, która mnie obsługiwała.
- Dzień dobry, Gabrielle. – Poczułam, jakby moje serce stanęło na moment, a następnie przyspieszyło swoją pracę. Ten głos. Nie, to nie mogła być prawda. Odwróciłam się napięcie w stronę kobiety, która niedawno weszła do sekretariatu. Moją twarz zdobiły mieszane uczucia, jednakże najwyraźniejszym był – szok. Ogromny szok, który sparaliżował mnie na kilka sekund, jednak szybko odzyskałam rezon.
- Witaj, Alex – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Zignorowałam ją, podpisałam szybko ostatnią stronę, zabrałam swój plan zajęć, wymięłam szerokim łukiem panią dziekan i wyszłam z sekretariatu mocno trzaskając drzwiami.
     Oddychałam szybko, serce się nie uspokoiło, poczułam, jak robi mi się gorąco, a do oczu napływają łzy. To nie mogła być prawda! Jak to jest możliwe, że dziekanem mojej uczelni jest kochanka mojego ojca?

*****

Łucja

     Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Do imprezy dostały cztery godziny. Postanowiłam zapakować prezent dla Wojtka. Breguet prezentował się bardzo ładnie i miałam nadzieję, że spodoba się Szczęsnemu. Na zegarku wygrawerowano jego imię i datę urodzenia.
     Wczoraj poprosiłam Wojtka, żeby zaprosił na imprezę Alexandrę, aby lepiej ją poznać. Prawie się zgodził. Prawie – gdyby nie chłopacy, a dokładniej: Bendtner, Wilshere i rzecz jasna Ramsey, którzy stanowczo zabronili przyjacielowi zaprosić bratanicę Wengera. Powiedzieli, że jeśli przyjdzie „primadonna”, Szczęsny może być pewien, że oni nie przyjdą. Dla Wojtka wybór był jednoznaczny: wolał chłopaków od rozhisteryzowanej panienki.
     Może Alex nie zaprezentowała się z najlepszej strony, ale myślę, że nie jest tak zepsuta, jak chłopacy mówią. A może po prostu się mylę?
     Postanowiłam jednak zająć się przygotowaniem do imprezy. Poszłam wziąć długą, relaksującą kąpiel. Kiedy wyszłam z wanny, dokładnie wytarłam się ręcznikiem i ubrałam szlafrok. Wychodząc z łazienki do swojej sypialni, zauważyłam Martynę, siedzącą na łóżku tyłem do drzwi. Usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju i odwróciła się w moją stronę. W rękach trzymała duże, czarne pudełko, obwiązane różową wstążką.
- To dla ciebie – powiedziała, wręczając mi pakunek.
- Co to? – Spytałam. Macocha uśmiechnęła się.
- Zobacz. – Powiedziała zachęcająco. Położyłam za łóżku pudełko, odwiązałam wstążkę i ściągnęłam pokrywę. Moim oczom ukazał się purpurowy materiał. Wyciągnęłam go. Była to sukienka. Krótka, rozkloszowana do kolan, w pasie przepasana czarnym paskiem. Była śliczna.
- Dziękuję – powiedziałam. – Ale z jakiej to okazji?
- Bez okazji. – Odpowiedziała.
- Jest prześliczna – odparłam szczerze.
- Cieszę się.
- Nie musiałaś.
- Lubię sprawiać ludziom przyjemność – wzruszyła ramionami. – A że nie mam dzieci...
- Jesteś jeszcze młoda, mój ojciec zresztą pewnie chciałby mieć z tobą dziecko. – Powiedziałam. Zauważyłam smutek w oczach kobiety.
- Sęk w tym, że nie mogę mieć dzieci – odpowiedziała.
- Przykro mi. – Skarciłam się w duchu za swoje zachowanie.
- Pogodziłam się z tym. Na szczęście Robert ma córki, które chociaż w małym stopniu zastąpią brak moich dzieci. – Odparła.
     Po słowach Martyny ciepło zrobiło mi się na sercu. Bardzo jej współczułam, że nie może mieć własnych dzieci, a byłaby na pewno wspaniałą matką. Ma w sobie tyle życzliwości, ciepła i przede wszystkim miłości, którą chciałaby zarazić wszystkich. Każdy chciałby mieć taką matkę. Wielka szkoda, że moja jest zbyt wpatrzona w Ewelinę, a raczej w jej grób i nie zauważa, że ma jeszcze dwie córki, które potrzebują jej miłości, zrozumienia i wsparcia w ciężkich chwilach.
     Po kilku latach przyzwyczaiłam się do ignorancji matki, oraz do tego, aby zwróciła na mnie uwagę, musiałabym być Eweliną.

*****


     Klub na czas imprezy urodzinowej Wojciecha był zamknięty. Większość zaproszonych gości znałam, gdyż stanowili oni drużynę Arsenalu. Wchodząc do lokalu zauważyłam, że była już spora część gości. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu swojego chłopaka.
Robert z Martyną ulotnili się po kilku minutach do domu, ponieważ tylko mnie przywieźli oraz chcieli osobiście wręczyć Wojtkowi prezent, a że nie mogli go znaleźć położyli go na stole, gdzie znajdowały się wszystkie prezenty.
     Korzystając z tego, że nie znalazłam jeszcze Szczęsnego ani nie wpadłam na żadnego z chłopaków, poszłam do łazienki, sprawdzić czy wszystko z moją fryzurą w porządku.
     Spojrzała w lustro, zakładając wolny kosmyk za ucho. Na szczęście fryzura nie popsuła się. Zwykle to Monika czesała i malowała mnie, jednak dzisiejszego dnia, Martyna zajęła się moim wyglądem. Byłam bardzo zadowolona z efektu końcowego. Włosy miałam spięte bardzo wysoko, tylko kilka kosmyków pozostawiłam wolno. Makijaż był delikatny, gdyż nie lubię się malować, a że Martyna nie puściłaby mnie bez make-up, zgodziłam się na minimalizm.
     Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki. Wychodząc na korytarz zderzyłam się z Wojtkiem.
- Łucja? – Spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem. – Wyglądasz przepięknie. – Powiedział... zachwycony? Tak, zdecydowanie był pod wielkim wrażeniem, co przyjęłam z wielką satysfakcją. Przyjrzałam się chłopakowi. Również świetnie się prezentował. Miał na sobie ciemne dżinsy, białą bluzkę, opinającą się na jego mięśniach i ciemną marynarkę.
- Szukałam cię – powiedziałam.
- Rozmawiałem z Wengerem. Składał mi życzenia. – Wyjaśnił. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Ruszyłam do przodu, ale Wojtek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Położył swoją rękę na moim biodrze. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie. Kiedy odsunął się ode mnie, na jego usta wkradł się łobuzerski uśmiech. – Teraz możemy iść – odparł. Obią mnie w pasie i weszliśmy na salę. Po prawej stronie przy stole z alkoholem, zauważyliśmy Bendtnera, Ramseya i Walcotta. – Dlaczego nie dziwi mnie fakt, że akurat tam stoją? – Zapytał blondyn. Zaśmiałam się i pociągnęłam Wojtka w stronę przyjaciół.
- Wenger nie byłby zadowolony z tego widoku. – Powiedział, Szczęsny. Chłopcy, jak na komendę odwrócili się w naszą stronę. Nicklas z przerażeniem w oczach rozglądał się po sali. – Spokojnie, trener już poszedł. – Dodał.
- Gdzie Lucy? – Zapytał, Aaron. Zmarszczyłam czoło.
- Stoję tu? – Zapytałam, jednak ton mojego głosu zabrzmiał, jakby to było oczywiste. Cała trójka wpatrywała się we mnie ze zdumieniem.
- Nie poznałem cię – przyznał Nick.
- Wyglądasz inaczej – stwierdził, Theo.
- Inaczej?
- Pięknie. – Odpowiedział, Aaron.
- Czyli na co dzień wyglądam brzydko? – Zmrużyłam gniewnie oczy.
- Nie! – Odpowiedzieli szybko.
- Zawsze wyglądasz ślicznie, ale dzisiaj przeszłaś samą siebie. – Wyjaśnił Nick. Wojtek odchrząkną znacząco.
- Nie wiem czy pamiętacie, ale stoję tutaj – powiedział Wojtek.
- Wiemy, ale sam rozumiesz, że kiedy powie się kobiecie komplement, potem trzeba go tłumaczyć, gdyż zazwyczaj dziewczyny odbierają go na opak. – Mrukną, Theo, kręcąc głową z nikłym uśmiechem.
- Gdzie Jack? – Spytałam, szukając wzrokiem Wilsherea.
- Tańczy ze swoją dziewczyną. – Odpowiedział, Ramsey.
- Ma dziewczynę? – Zdziwiłam się, że nic nie wiem na ten temat.
- Tak – odpowiedział Nick, dopijając resztki drinka.
- Nawet Alex przyszedł z dziewczyną – dodał, Aaron, jakby nadal w to nie mógł uwierzyć. – Tylko my sieroty, przyszliśmy sami. – Skrzywił się nieznacznie.
- Rozumiem, że ja i Aaron cierpimy w samotności, ale ty, Nicklas – Theo zwrócił się do Duńczyka, nalewając sobie drinka.
- Jak już wspomniałem – zaczął Nick, spoglądając na mnie znacząco – żyję w celibacie.
- Myślałem, że żartujesz – powiedział, Aaron.
- Wiesz co, Ramsey? Nie myśl, bo słabo ci to wychodzi – mrukną, Bendtner. Ramsey ku mojemu zaskoczeniu zignorował uwagę Nicka.
- Mogę porwać twoją dziewczynę do tańca? – Nicklas zwrócił się do Wojtka.
- Niech sama zdecyduje – powiedział, Wojciech. Nick spojrzał na mnie wyczekująco. Kiwnęłam twierdząco głową.
     Skierowaliśmy się w kierunku parkietu, na którym większość gości już tańczyła. W głośnikach rozbrzmiała piosenka Rihanny - Only Girl.
- Uwielbiam tą piosenkę! – Powiedział, Nick, przekrzykując głośną muzykę. – Tylko nie mów Aaronowi! – Dodał. Spojrzałam w stronę Wojtka. Co chwilę ktoś do niego podchodził, składać mu życzenia. W momencie, kiedy spojrzałam na chłopaka, rozmawiał z Robinem i jego żoną. Swoją drogą, jest bardzo ładną kobietą.
     Kilka piosenek przetańczyłam z Nickiem, potem z Theo, następnie z Aaronem.
- Odbijanka – powiedział Wojtek, pojawiając się tuż za mną. Z wyraźną niechęcią Ramsey puścił mnie i skierował się w stronę barku z alkoholem.
- Nareszcie – powiedziałam, wtulając się w chłopaka.
- Wiesz co? – Zagadną. – Chodźmy stąd – powiedział. Pociągnął mnie w stronę szatni. Pomógł mi założyć mój płaszcz, sam nałożył kurtkę i wyszliśmy z zatłoczonego klubu.
- Nie ładnie wychodzić ze swojej imprezy. – Odezwałam się.
- Mam już dość. – Westchnął, kiedy zatrzymaliśmy się przy niewielkiej fontannie. Pociągnęłam go za rękę tak, aby spojrzał na mnie. Stanęłam na palcach, wplatając dłonie w jego włosy i złożyłam na jego ustach pocałunek. Obią mnie w pasie i podniósł, gdyż nawet kiedy stanęłam na palcach był ode mnie wyższy.
- Wszystkiego najlepszego – szepnęłam, patrząc w jego piękne oczy.


*****

     Mój pobyt w Londynie niestety dobiegł końca. Nie sądziłam, że pożegnanie z Wojtkiem będzie aż tak bardzo bolało. Z całej siły próbowałam się nie rozkleić.
- Zadzwoń, kiedy tylko wylądujesz – poprosił.
- Zadzwonię – obiecałam.
- Łucjo – odezwał się Robert. – Musisz już iść. – Oznajmił. Wzięłam głęboki wdech.
- Jasne. – Powiedziałam, łamiącym się głosem. Wojtek pocałował mnie szybko i puścił. Spojrzałam przelotnie na jego nadgarstek, uśmiechając się. Założył zegarek, który mu podarowałam. Prezentował się bardzo ładnie.
     W samolocie dałam upust swoim emocjom. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Aby chociaż trochę poprawić swój humor, wyciągnęłam aparat i zaczęłam oglądać zdjęcia z wczorajszej imprezy.
     Nagle wybuchłam głośnym śmiechem. Kilka osób spojrzało na mnie z dezaprobatą, ale zignorowałam natrętne spojrzenia. Na jednym ze zdjęć było uchwycone, jak Nick i Aaron wręczają prezent Wojtkowi. Okazało się, że jest to weekendowy wyjazd na obóz przetrwania w jakiś bunkrach pod Londynem. Mina Wojtka była bezcenna. Dwa dni bez bieżącej wody przeraziło mnie, jednak Wojtek z godnością przyjął prezent i nie wybrzydzał, chociaż wiedziałam, że nie spodobała mu się opcja wyjazdu.
     W domu byłam późnym wieczorem. Z lotniska odebrał mnie Maciek. Ucieszyłam się, widząc swojego ojczyma i nawet nie zdziwił mnie fakt, że mama nie przyjechała. Zawsze lubiła wyręczać się innymi.
     Następnego dnia musiałam iść do szkoły. Przerażało mnie to, gdyż nie miałam ochoty na niemiłą konfrontację z panną Dziwiszek. Theo ma rację – powinnam walczyć i nie poddawać się. Sandra musi wiedzieć, że nie boję się jej. Muszę stawić jej czoła, chociaż wiem, że to zadanie będzie – przynajmniej dla mnie – ciężkie do wykonania.
     Jak zawsze rano Miłosz z Karolem czekali na mnie pod domem. Ubrałam się szybko i pobiegłam do samochodu. Szczerze powiedziawszy, stęskniłam się za nimi.
     Nadal ciężko mi uwierzyć w to, że po tylu przykrych doświadczeniach, zaprzyjaźniliśmy się. Może nie jest to idealna przyjaźń, ale jesteśmy na dobrej drodze. Dobrze się dogadujemy i co najważniejsze – nie wracamy do przykrej przeszłości, która odcisnęła się negatywnie na mnie. Co prawda wybaczyłam Karolowi zdradę, ale są chwile, kiedy zastanawiam się: w czym Sandra jest lepsza ode mnie? Karol uparcie twierdzi, że Dziwiszek była tylko chwilowym zauroczeniem, które przyćmiło jego zdrowy rozsądek. Niestety nigdy tego nie zrozumiem i za swoje błędy trzeba surowo płacić. Sama popełniam błędy i często ponoszę surowe konsekwencję.
     Kiedy myślę o błędach, przed oczami wyświetla mi się scena z drastycznego wypadku mojej siostry, Eweliny. Do dzisiaj płacę za chwilę nieuwagi. Żal i rozpacz w oczach swojej rodzicieli jest dużo gorsza od powiedzenia wprost, że to ja stoję za śmiercią Eweliny.
     Potrząsnęłam szybko głową, odciągając się od bolesnych wspomnień, które odcisnęły piętno ma moim życiu.
     Kiedy zaparkowaliśmy na parkingu szkolnym Anka, Magda i Damian czekali na ławce przed szkołą. Uśmiechnęli się, widząc mnie, biegnącą w ich stronę. Dziewczyny dosłownie rzuciły mi się na szyję. Damian widząc nas przewrócił teatralnie oczami.
- Po szkole idziemy do mnie i opowiesz nam wszystko ze szczegółami. – Pisnęła, Anka. Westchnęłam ciężko.
- Najbardziej jestem ciekawa waszej randki – powiedziała, Magda. 
     Anna „włączyła” swój słowotok, ale nie potrafiłam się skupić na tym, co mówiła, gdyż w naszym kierunku szła Sandra i to wystarczyło, aby wyprowadzić mnie równowagi, co bardzo skrzętnie próbowałam ukryć. Odwróciłam od niej wzrok i skupiłam się na rozmowie ze znajomymi.
- Wróciłaś – powiedziała z wyraźnym obrzydzeniem i gdyby tylko mogła, cisnęłaby we mnie piorunami. Zignorowałam ją. Nie miałam zamiaru rozpoczynać z nią jakiejkolwiek rozmowy, w której zapewne usłyszałabym stek obelg pod moim adresem oraz gróźb. Chociaż, co do drugiego nie byłam przekonana. Rzadko, kiedy groziła mi w obecności przyjaciół.
- Odejdź – warknęła, Anka.
- Zostaw w spokoju Wojtka – wycedziła, Sandra, ignorując czerwonowłosą. Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Dziewczyny były zdziwione moją reakcją, ale cóż... Prośba, a właściwie rozkaz był najzwyczajniej świecie śmieszny. – Co cię tak bawi? – Warknęła.
- Niestety nie zostawię w spokoju Wojtka, ponieważ nie mam na to najzwyczajniej w świecie ochoty. On natomiast nie ma najzwyczajniej w świcie ochoty mieć z tobą cokolwiek do czynienia, więc odpuść sobie. Zawsze zastanawiałam się w czym jesteś ode mnie lepsza. Dopiero teraz odpowiedziałam sobie na to pytanie. A odpowiedź wydała się wręcz banalna. W niczym nie jesteś ode mnie lepsza. Zatem odpieprz się ode mnie i od Wojtka. Jasne? – Warknęłam. Sandra zamrugała zaskoczona moim wybuchem, jednak szybko się zreflektowała.
- Nie sądziłam, że będziesz tak zapalczywie się bronić – zaśmiała się głośno, bez nutki życzliwości. Spojrzała na mnie z jadem w oczach. – Ostrzegałam cię wiele razy. Jednak teraz powtórzę ostatnie raz: zostaw Wojciecha w spokoju. On jest tylko mój i nikt mi go nie odbierze, a zwłaszcza ty. Wiesz dlaczego? Bo w każdej chwili zniszczę ci życie. Od tak – Pstryknęła palcami. – Nie znasz dnia i godziny – dodała i posłała mi złowieszczy uśmiech.
- Już nie mogę się doczekać! – Krzyknęłam za odchodzącą dziewczyną.

10 komentarzy:

  1. Super,super ,sueper już nie moge sie doczekać nastepnego rozdziAŁU . Ciekawe co Sandra wymysli.
    Ps.Czy jest taka mozliwosć ,że rozdział pojawi sie wczesniej niz w nastepny weekend?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie, gdyż w ciągu tygodnia nie mam za bardzo czasu. Jestem w klasie maturalnej, a nauka dla mnie w tym roku jest na pierwszym miejscu. Jeszcze tym tygodniu mam próbną maturę z wos-u rozszerzonego i skupię się tylko na tym. Rozdziały pojawiają się zawsze w sobotę wieczorem. Rzadziej w niedzielę.
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  2. Troche szkoada ale rozumiem nauka jest bardzo wazna . Trzymam za cb. kciuki mam nadzieję ze napiszesz maturę bardzo dobrze .
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki :) No więc.. Mówiłam już jak bardzo nienawidzę Sandry..? Jestem ciekawa co wymyśli, chociaż chłopaki mogą mieć rację, że Ona tylko tak mówi. Na Alexandre dalej jestem zła, no bo.. Jak tak można się zachowywać w ogóle?! Biedny Alex... :( No i szkoda mi też Martyny.. Musiała się nieźle załamać, jak się dowiedziała, że nie może mieć dzieci :( A co do Łucji i Wojtka: Jacy oni są słodcy *_* Chciałabym ich też tak przyłapać ;> buahaha :D
    No i dziękuję Ci za ten wątki ;) Na pewno je wykorzystam :)
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia na maturze!!!! Mam nadzieję, że poszła Ci pomyślnie! Co do parta ,wcześniej nie komentowałam bo zwyczajniej nie miałam czasu. Nadrobiłam poprzednie odcinki oraz ten i cieszę się niesamowicie, że nareszcie Łucja odpysknęła Sandrze!!

    Pozdrawiam i z wenką!!!
    Angie

    OdpowiedzUsuń
  5. I dobrze, że Łucja nie daje się sandrze. Niech zołza wie, że nie jest od niej lepsza. Pomysł chłopaków na prezent był zabójczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi jest Alex, widać że trudno jest jej pogodzić się z nową sytuacją, mam jednak nadzieje że będzie lepiej. Bardzo się ciesze z tego że Łucja jest szczęśliwa z Wojtkiem. Widać że nabrała pewności siebie i zawalczy z Sandrą. Życzę powodzenia w nauce!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. nowy rozdział na www.stadion-oszalal.blogspot.com
    Zapraszam do czytania i komentowania :)

    OdpowiedzUsuń