2012-10-28

Rozdział 6

Życie lubi płatać figle, a zwłaszcza mojej skromnej osobie. Naprawdę coraz częściej się zastanawiam, co ja takiego w życiu zrobiłam, że mam ciągle pod górkę. Mogę wiele znieść, ale dwutygodniowy wyjazd do Manchesteru z całą drużyną Kanonierów, to zbyt wiele! Ale może wszystko od początku.
     Wczoraj, jak wróciłam do domu zastałam tatę i Martynę. Byłam w ogromnym szoku, widząc ich w naszym domu. Okazało się, że przylecieli na święta do Warszawy. Z jednej strony ucieszyłam się, ale widząc grobową minę mamy cała radość ulotniła się.
     Na deser dowiedziałam się, że pan Wenger zaproponował mojemu tacie pracę na stanowisku fizjoterapeuty. Robert bez wahania przyjął takową propozycję, ponieważ będzie teraz częściej z Martyną. Dodatkowo w połowie stycznia cała drużyna wyjeżdża na dwutygodniowy obóz treningowy, na który jedzie również moja macocha i ojciec. Wpadli na genialny pomysł, żeby zabrać mnie ze sobą, i nie mam nic do gadanie w tej kwestii, ponieważ jest już wszystko zarezerwowane i dopięte na ostatni guzik. Nawet pan Wenger zgodził się, żebym im towarzyszyła. Skandal! Normalnie cieszyłabym się z takiej okazji, ale wiedząc, że jedzie też pan osioł dostaję palpitacji serca. 
     Szykując się do szkoły, mama przyszła do mnie do pokoju i jak zwykle zakomunikowała, że obiad mam w lodówce i wrócą późno. Przelotnie na nią spojrzałam i dalej kontynuowałam swoje zajęcie. Wiedziałam, że nie jest zadowolona z mojego wyjazdu. Jest on w czasie ferii zimowych, więc nie miała podstaw, żeby się nie zgodzić.
     W szkole, kiedy poinformowałam przyjaciół o moim wyjeździe do Manchesteru stwierdzili, że jest to super okazja, żeby poznać lepiej całą drużynę. Taa, ja myślę, że będzie to świetna okazja dla Szczęsnego, aby mnie wykończyć.
- Ale ja nadal nie rozumiem, dlaczego tak niechętnie na to wszystko patrzysz – drążyła nadal Magda. – Pojedziesz do Manchesteru, zwiedzisz trochę, odpoczniesz od Warszawy i spędzisz miły czas w gronie super przystojniaków. Czego chcieć więcej?
- No tak, bo w końcu będzie Wojtuś – rzekła Monika. Spiorunowałam ją spojrzeniem.
- Możemy zmienić temat? – Spytałam. – Od rana gadacie tylko o jednym. Więcej nic wam nie powiem. – Mruknęłam.
- Ale tak swoją drogą, ten Wojtek to niezły agent – zagadnął Damian. Westchnęłam rozdrażniona.
- Dajcie już spokój – powiedziałam prawie, że błagalnym tonem, kiedy doszliśmy pod klasę. Dostrzegłam, że w naszą stronę zmierza Sandra ze swoimi przyjaciółkami po bokach.
- Ty – zaczęła, spoglądając na mnie groźnie i pokazując w moją stronę palcem wskazującym. – Odwal się od mojego chłopaka – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Zamrugałam kilka razy.
- O co ci chodzi? – Spytałam zbita z pantałyku.
- Wiem, że masz chrapkę na Wojtka, ale on jest mój – warknęła. Dziewczyny wybuchły gromkim śmiechem. Sandra spojrzała na nie, jakby chciała je udusić.
- Z tego co wiem, nie jest już twoim chłopakiem, więc daj dziewczyno spokój i nie ośmieszaj się – rzekła Anka.
- Jeszcze zobaczymy. Nie wiem, co Wojtek widzi w takiej poczwarze jak ty – obrzuciła mnie krzywym spojrzeniem. – Chcesz zemsty, ponieważ Karola ci odbiłam? Popatrz tylko na siebie w lustrze. – Odparła i odeszła.
- Kretynka – skwitował Damian. – Dziewucha ma tupet.
- Można było się tego spodziewać – powiedziała Anka. – Takie jak one, nigdy nie odpuszczają. – Dodała po chwili.

*****

     Po szkole z Magdą pojechałyśmy do miasta, żeby zakupić prezenty dla najbliższych. Do świąt pozostało niecałe sześć dni, a ja jeszcze niczego nie kupiłam. Pojechałyśmy do naszej ulubionej galerii handlowej. Na początku wstąpiłyśmy do sklepu zabawkowego, ponieważ Magda chciała kupić samochód na baterię dla swojego młodszego brata.
     Wybierając prezent zauważyłam, że do sklepu wchodzi chłoptaś Moniki, ale nie sam. Był w towarzystwie pięknej brunetki. Trzymali się za ręce i wyglądali na bardzo zakochanych. Ten widok nie zdziwił mnie tak bardzo, gdyż spodziewałam się, że taki numer może wywinąć, ale żadne argumenty do Moniki nie dochodziły. Jest tak wpatrzona w niego, że nie dostrzega tego, jak on się nią bawi.
- Co się stało? – Usłyszałam głos Magdy. Podążyła za moim wzrokiem. - O ten facet pracuje w Reserved – powiedziała. Przybrałam obojętny wyraz twarzy. – Przystojny, ale za stary – rzekła, powracając do oglądania zabawek.
     I co mam teraz zrobić? Przecież, jak Monice powiem, kogo i z kim widziałam, nie uwierzy mi. Stwierdzi, że specjalnie jej to mówię, żeby ich skłócić, i znowu wyjdę na tą, która chce wszystko zepsuć.
     Po kilku godzinach chodzenia po sklepach miałam już wszystkiego dość. Marzyłam, aby gdzieś usiąść i odpocząć. Poszłyśmy więc do kawiarni na ciepłą czekoladę i ciastko.
- Mam do ciebie pytanie – zagadnęła Magda. Spojrzałam na nią zaciekawiona. – Wiesz może, dlaczego Monika chodzi ostatnio taka nieobecna? – I co ja jej miałam odpowiedzieć? Doskonale wiedziałam, że dziewczyny zauważą, że z Moniką dzieje się coś niedobrego.
- Może pokłóciła się z mamą. – Odparłam wymijająco.
- Na pewno nie – zaprzeczyła. – Takimi pierdołami nigdy się nie zamartwiała.
- Ale nie wygląda mi raczej na zmartwioną. – Powiedziałam i to była moja zguba.
- Czyli wiesz, o co chodzi? – Bardziej stwierdziła niż spytała.
- Nie mam pojęcia. Nie spowiada mi się ze wszystkiego.
- Słuchaj, doskonale wiem, że jest z tobą najbliżej – uśmiechnęła się lekko. – Tylko chciałabym wiedzieć czy nie wpakowała się czasem w coś. Bo znasz doskonale Monikę i jej zdolności pakowania się w kłopoty.
- Jeżeli coś by się stało, jestem pewna, że wygadałaby się. – Zapewniałam. Miałam wielką ochotę powiedzieć Magdzie prawdę, ale wiem, że zraniłabym tym Monikę. Byłam między młotem a kowadłem. Nagle poczułam, że ktoś za mną stoi.
- Co tam dziewczyny? – Usłyszałam radosny głos, nikogo innego, jak pana osła. Och!
- Czy ty mnie śledzisz? – Warknęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie wiem o czym mówisz – uśmiechnął się zawadiacko. Policzyłam w duchu do dziesięciu, żeby się uspokoić. – Mogę się dosiąść się? – Spytał.
- Jasne – uśmiechnęła się przyjaźnie Magda. Wbiłam w nią przepełnione wściekłością spojrzenie, ale zignorowała mnie.
- Nie – odpowiedziałam szorstko. Ale za późno. Odsunął krzesło i usiadł koło mnie.
- Słyszałem, że jedziesz z nami do Manchesteru – rzekł entuzjastycznie.
- Niestety – syknęłam.
- Dlaczego niestety? Będzie fajnie.
- Nie sądzę. – Założyłam ręce na piersi.
- Poznamy się bliżej – nadal truł mi nad uchem. Miałam tego serdecznie dość.
- Wiecie co, zaraz wracam, idę do łazienki – odezwała się Magda. Spojrzałam na nią błagalnie, żeby siedziała na tyłku i nigdzie nie szła, ale nie zrozumiała mojego przekazu. Ciężko westchnęłam. Za jakie grzechy mnie to spotyka?! No za jakie?!
- Dlaczego jesteś dla mnie taka oschła? – Zapytał.
- Bo nie chcesz się ode mnie odczepić. – Odparłam hardo. Zaśmiał się.
- Ale nadal nie wiem, dlaczego nie chcesz się ze mną umówić.
-  Zawsze tak męczysz ludzi? – W końcu na niego spojrzałam. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Nie męczę ludzi – zaprzeczył.
- Męczysz i to bardzo – mruknęłam.
- Dlaczego taka jesteś?
- Spadaj – fuknęłam.
- Zjesz ze mną kolację?
- Nie odczuwam takiej potrzeby.
- Dlaczego? Powiedz mi: dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłem, że nie chcesz się ze mną umówić?
- Bo jesteś prymitywny, chamski i...
- Dobra nie ważne – mruknął.
- Kiedy chcę ci powiedzieć dlaczego, przerywasz mi.
- Nie jestem prymitywny ani chamski.
- Wiesz jaki masz problem? – Zaczęłam. – Taki, że myślisz, że jesteś bez skazy, ale tak nie jest. Jesteś zapatrzony w siebie i nie możesz znieść myśli, że ktoś raz w życiu nie chce spełnić twojej zachcianki. Wybacz, że jestem tą osobą, ale daj mi już święty spokój. – Wycedziłam. Wstałam z krzesła i wzięłam do ręki swoje zakupy. – I jeszcze jedno – dodałam – powiedz swojej dziewczynie, żeby się ode mnie odczepiła – warknęłam i skierowałam się do wyjścia. Niestety pobiegł za mną i złapał mnie za nadgarstek. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Po pierwsze: nie jesteś moją zachcianką i mówisz te wszystkie słowa, w ogóle mnie nie znając. Po drugie: nie mam dziewczyny – zmarszczył czoło.
- Sandra jest innego zdania – mruknęłam i wyszłam z kawiarni.
- Proszę, zaczekaj – zawołał. Przystanęłam na moment. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Czego?
- Myślisz, że chodzi mi tylko o to, aby cię poderwać, zaciągnąć do łóżka i zostawić? Naprawdę tak myślisz? Jeżeli w sobotę czymś cię uraziłem to bardzo przepraszam. Czasami po prostu się wygłupiam i trochę przesadzam. – Powiedział smutno. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi. – Chciałem się z tobą umówić, ponieważ jesteś bardzo sympatyczną dziewczyną, inną od tych wszystkich, które poznałem. Dla nich liczy się tylko to, ile mam pieniędzy na koncie i to kim jestem, a nie jaki jestem. Szkoda, że mnie skreśliłaś. Chciałem cię lepiej poznać, a ty potraktowałaś mnie jak, jakiegoś intruza. Przykro mi z tego powodu. A co do Sandry, to powiem jej, żeby się odczepiła od ciebie. Z nią to skończyłem na dobre. – Nie wiedziałam co, powiedzieć. Było mi niezaprzeczalnie głupio. – Jeszcze raz przepraszam, jeżeli cię uraziłem. – Mruknął i wyminął mnie. Zauważyłam, że całemu monologowi Wojtka przysłuchuje się Magda. Spojrzała na mnie z dezaprobatą. Oczy mi się zaszkliły. Przyjaciółka podeszła do mnie bliżej.
- Jestem idiotką. – Jęknęłam. Po policzku słynęła mi łza. Rudowłosa przytuliła mnie.
- Jesteś idiotką – poparła. – I co, żałujesz, że się nie umówiłaś? – Spytała, spoglądając na mnie uważnie. Zamyśliłam się na moment. Bałam się przyznać przed sobą, ale: tak, żałuję.

*****

     Dlaczego ja zawsze muszę coś spieprzyć? Jestem beznadziejna. Już wolałabym, żeby ten cały Wojtek okazał się chamem, przynajmniej bym nie żałowała, tego jak go potraktowałam. Zawsze miałam trudny charakter i nie lubiłam, kiedy ktoś nowy wkraczał do mojego życia. Zawsze też odpychałam ludzi, ale jeszcze nigdy, nikogo nie potraktowałam w taki sposób, jak pana osła, który jednak takim osłem się nie okazał. Moje życie to totalna porażka. I co teraz? Wojtek zapewne się na mnie obraził i nie mogę nic z tym zrobić. Nic.
- To moja wina – odezwała się Anka. Wszystkie siedziały u mnie w pokoju i pocieszały. Spojrzałam na czerwonowłosą.
- To nie twoja wina – odarłam z goryczą.
- Moja – upierała się. – Odpieprzyłaś szopkę, żeby tylko nie zrobić mi przykrości, bo wiesz, jak lubię Szczęsnego. Jesteś wspaniałą przyjaciółką – odparła, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. – Teraz trzeba wymyślić jakiś sposób, aby załagodzić całą sytuację.
- Nic nie da się zrobić – wyjęczałam.
- Masz jego numer? – Spytała Monika. Pokręciłam przecząco głową. – Przecież dzwonił do ciebie.
- Ale skasowałam go – odpowiedziałam.
- Dziewczyno – westchnęła ciężko Magda.
- Jestem beznadziejna.
- Masz rację, jesteś – warknęła Monika. Spojrzałam na nią spod byka.
     Dziewczyny ciągle zastanawiały się nad moją jakże beznadziejną sytuacją. Przymknęłam oczy na moment. Głowa pulsowała mi od nadmiaru emocji. Co jeszcze przytrafi mi się dzisiejszego dnia? Wolę jednak nie wiedzieć...

*****

     Następnego dnia obudziłam się w nieco lepszym humorze niż zasnęłam. Cały wieczór dziewczyny pocieszały mnie i stwierdziły, że prędzej czy później i tak spotkam Wojtka. Przecież jedziemy razem do Manchesteru.
     Kiedy wstałam z łóżka poczułam pod stopą coś śliskiego i zimnego. Spojrzałam na duł i uśmiechnęłam się do siebie. Był to śpiwór Magdy. Dziewczyny były tak zaaferowane całą sytuacją, że postanowiły zostać u mnie na noc. Przynajmniej nie myślałam ciągle o panu Szczęsnym.
     Skierowałam się do łazienki, uważając pod nogi, aby nie podeptać dziewczyn. Kiedy już dotarłam do łazienki odkręciłam kurek z zimną wodą i przemyłam twarz. Od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam w lustro. Skrzywiłam się do swojego odbicia. Sandra ma rację. Co on widzi w takiej poczwarze, jak ja? I jeszcze potraktowałam go, jak jakiegoś zboczeńca. Kolejny raz wyszłam na wariatkę. Chyba będę powoli się to tego przywykać, że już zawsze będę ofiarą losu. Magda usprawiedliwia moje zachowanie patrząc na to, co zrobił mi Karol. Ale ja uważam, że to tylko moja wina. Nie każdy musi być, jak on. Podsumowując: mój charakterek mnie kiedyś wykończy i zostanę pewnego razu sama na tym świecie.
     Dziewczyny też upierały się, żebym wzięła numer do Wojtka od taty albo Martyny. Ja, co do tego pomysłu jestem sceptycznie nastawiona. Zadzwonię do niego i co niby powiem? „Cześć, przepraszam, że jestem kretynką”. Jestem żałosna. I za często najpierw mówię, a potem dopiero myślę.
     Czy kiedykolwiek moje problemy znikną i będę mieć święty spokój, chociaż przez jeden dzień? Usłyszałam pukanie do drzwi i zaspany głos Anki.
- Długo będziesz w łazience? – Spytała i ziewnęła po chwili. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. – Jak samopoczucie? – Spojrzała na mnie badawczo.
- Jakoś funkcjonuję – uśmiechnęłam się smutno i wróciłam do pokoju. Dziewczyny właśnie powili się budziły.
- Musimy iść do szkoły? – Zapytała sennie Magda.
- Tak – odpowiedziałam krótko. Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wstała z podłogi.
     Zeszłam na dół do kuchni zrobić śniadanie. Rodziców nie było już w domu, jak zwykle zresztą. Kontem oka zauważyłam, że do kuchni weszła Monika. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się scena jej chłopaka i tej pięknej nieznajomej, z którą trzymał się za ręce.
- Widziałaś się może wczoraj z Marcinem? – Spytałam cicho. Blondynka zamrugała zdziwiona.
- Niestety – westchnęła smutno. – Musiał pojechać do Gdańska do swojej siostry. Zachorowała – wyjaśniła.
- Naprawdę? – Spytałam z przekąsem. – Widziałam go wczoraj w galerii – odarłam.
- To niemożliwe – mruknęła, nalewając herbaty do kubków.
- Magda może potwierdzić. – Rzekłam twardo. – Prawda? – Zwróciłam się do rudowłosej, która właśnie weszła do kuchni. Spojrzała na mnie, nie wiedząc o co chodzi. – Wczoraj w zabawkowym widzieliśmy tego faceta, który pracuje w Reserved.
- Tego ładnego? – Dopytała się, już bardziej rozbudzona. Skinęłam twierdząco głową. – Był z jakąś babką, trzymali się za ręce – dodała po chwili. Wiem, że to ją zabolało, ale musiałam jakoś jej to przekazać. Blondyna odwróciła głowę do okna i przymknęła oczy. – Bardzo ładna była ta dziewczyna – powiedziała i ugryzła kawałek tosta. Monika wybiegła z kuchni, popychając przy tym Ankę, która z impetem wleciała na lodówkę.
- Co się dzieje? – Spytała zdezorientowana. Magda spojrzała na drzwi, a następnie na mnie. Przybrałam niewzruszony wyraz twarzy. Nie mogłam pokazać, że coś wiem.
- Może źle się poczuła – mruknęłam.

*****

     Na całe szczęście Monika jakoś się pozbierała i funkcjonowała normalnie. Dziewczyny wypytywały, co się stało, ale zbywała tylko, że to nic takiego. Próbowała się uśmiechać, nawet jak ma to w zwyczaju żartować i gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że nic się nie stało, ale znam Monikę tyle lat i wiem, że bardzo ją to zabolało i już knuje zemstę. Tego najbardziej się obawiam. Moja przyjaciółka nie jest typem osoby, która obraża się i lamentuje nad sobą, kiedy ktoś ją oszuka i zrani. Ona zamiast tego mści się i często w bardzo podły sposób.
- Łucja! – Krzyknął ktoś do mnie, kiedy szliśmy do stołówki. Odwróciłam się i zauważyłam Miłosza, który szedł w moją stronę. Przyjaciele spojrzeli na mnie mrużąc oczy.
- Cześć – uśmiechnęłam się lekko, ignorując natrętne spojrzenia dziewczyn i Damiana.
- Chciałem pogadać – odparł i odwzajemnił uśmiech. Moi przyjaciel podeszli do mnie bliżej. Spojrzał na mnie znacząco. – Na osobności – powiedział konspiracyjnie.
- Za chwilę do was dojdę – zwróciłam się do przyjaciół.
- Mam nadzieję, że to będzie za chwilę – mruknął Damian, obrzucając groźnym spojrzeniem Miłosza.
- Słucham? – Odwróciłam się do Miłosza, kiedy znikli mi z oczu moi towarzysze.
- Usiądziemy na chwilkę? – Spytał wskazując na ławkę. Skinęła głową i usiedliśmy. – Chciałem ci podziękować.
- Za co? – Spytałam zaskoczona. Nie przypominam sobie, żebym mu w czymś pomogła. Zmarszczyłam brwi.
- Że mogłem się tobie wygadać. Jesteś chyba jedyną osobą, która nie ocenia mnie. – Mruknął. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Daj spokój. Jeżeli chciałbyś pogadać to wal śmiało – wypaliłam.
- Chętnie skorzystam. – Mrugnął do mnie. Moją twarz zalał rumieniec, odwróciłam szybko głowę.
- Będę już wracać do znajomych – powiedziałam i wstałam z ławki.
- Też idę do stołówki. – Odparł z uśmiechem i skierowaliśmy się do szkolnej jadłodajni. Wchodząc do środka wszystkie spojrzenia powędrowały w naszym kierunku. Mimo woli spojrzałam na Karola.  
     Z jego twarzy wyczytałam, że był zaskoczony i zły, ale nie interesowało mnie to.
- No to do zobaczenia – powiedział i poszedł do swoich kumpli, a ja do swoich.
- Czego chciał ten cymbał? – Spytał od razu Damian, kiedy usiadłam do stołu. Westchnęłam ciężko.
- To nie twoja sprawa – odarłam spokojnie.
- No powiedz czego ten idiota chciał? – Drążył.
- Skąd wiesz, że to idiota? – Spytałam.
- Jest głupi i pusty, tak jak jego koledzy. – Odpowiedział.
- Znasz go?
- Nie.
- Rozmawiałeś z nim kiedykolwiek?
- Nie.
- To nie oceniaj ludzi, po tym z kim się zadają. – Warknęła. – I nie jest wcale głupi. – Dodałam.
- Ale to kumpel Karola – powiedziała z odrazą Anka.
- I co z tego?
- Jest taki sam, jak on – mruknęła Magda.
- Nie znacie Miłosza. On wcale nie jest taki jak Karol. Jest miły i tylko trochę zagubiony – powiedziałam pewnym tonem. Monika uniosła brwi do góry.
- Czegoś nie wiemy? – Spytała.
- Tak, czegoś nie wiecie – fuknęłam. – I się nie dowiecie – dodałam ostro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz