2012-10-28

Rozdział 3

     Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, raz odkrywałam się kołdrą, drugi raz przykrywałam, bo było mi albo za gorąco albo za zimno. Nie wiedziałam, co mi jest.
     Moje myśli krążyły wokół Karola. Byłam zła na Monikę i Ankę, że znowu zaczęły wałkować jeden i ten sam temat. Miałam nadzieję, że już nie powróci on do mojego życia, ale widać, że jest jak te wszystkie ohydne robactwa, nie da się go pozbyć.
     Wstałam z łóżka. Otworzyłam okno, aby wpadło do pokoju trochę świeżego powietrza.
     Podeszłam do regału z książkami. Z najwyższej półki wyciągnęłam czerwoną kasetkę. Usiadłam na podłodze i otworzyłam ją. W środku były zdjęcia, wyjęłam je, na samym dnie znajdował się mój stary pamiętnik. Kiedyś go szukałam, ale nie mogłam znaleźć, myślałam, że wyrzuciłam go. Na okładce było napisane: „Rok 2009”. Otworzyłam dziennik. Przeczytałam pierwsze dwa zdania, brzmiały one:
„Nie sądziłam, że ludzie mogą być tak bezduszni i pozbawieni uczuć. Na szczęście jest nadzieja w jednostkach, która pozwala wierzyć, że nasz mały szary świat nie jest tak doszczętnie zepsuty.”
     Zamknęłam pamiętnik i włożyłam go z powrotem do kasetki. Dokładnie pamiętam, kiedy napisałam te słowa. Teraz tak nie myślę. Nie ma żadnej nadziei, a wiara zamieniła się w zwątpienie. Oczywiście śmiesznie to brzmi, ponieważ mam wspaniałych przyjaciół, rodzinę, ale nawet oni potrafią być zimnymi bestiami, które ranią. Wszyscy wielkimi krokami zbliżamy się do tego aby nasz mały świat zamienił się w jeden, wielki koszmar.
     Wzięłam do ręki zdjęcia i zaczęłam je oglądać. Na większości byłam ja z moimi przyjaciółmi. Uśmiechnięci, beztroscy. Kiedy przeglądałam fotografie natknęłam się na zdjęcie mojej siostry. Zostało zrobione na jej balu gimnazjalnym. Wyglądała ślicznie w bladoróżowej sukience. Boli mnie to, że mama nie poświęca mi takiej uwagi jak kiedyś Ewelinie. Wtedy to rozumiałam. Była zajęta kreowaniem jej kariery, ale kiedy tak naprawdę zostałam już jej tylko ja, mogła by się trochę zainteresować mną, a nie tylko myśleć o sobie.
Ostatnie, jakie znalazłam zdjęcie było z Karolem. Pomyśleć, że byłam w nim bardzo zakochana. Podarłam je na malutkie kawałeczki i wyrzuciłam do śmietnika.

*****

     Poniedziałkowy ranek zaczął się koszmarnie. Zaspałam. Pierwszy raz w życiu zaspałam. Kiedy się obudziłam wybiła godzina dziewiąta. Na szczęście Maciek jeszcze był w domu i podwiózł mnie do szkoły.
     Wbiegłam szybko do budynku, po drodze na kogoś wpadłam, powiedziałam przelotnie „przepraszam” i pobiegłam dalej, mam nadzieję, że nie był to żaden z nauczycieli. Akurat trwała przerwa. Pod klasą języka angielskiego czekała już część mojej grupy. W śród niej dostrzegłam Ankę, Magdę i Monikę.
- Cześć – powiedziałam. – Dziewczyny się odwróciły. Monika spojrzała na mnie przepraszająco.
- Mocno mam przechlapane? – Spytała. Spojrzałam na nią obojętnie i wzruszyłam ramionami.
- Po prostu przestańcie gadać w kółko o Karolu – odparłam.
- Obiecuję, że już nie będę wspominać o tym debilu – powiedziała przykładając lewą rękę do serca, a prawą lekko unosząc do góry. Spojrzałam na Ankę i Magdę.
- My też – powiedziały po chwili. – Słowo harcerza. – Dodały.
- Co się stało, że nie było cię na dwóch pierwszych lekcjach? – Spytała Magda.
- Zaspałam – odpowiedziałam. Spojrzałam w lewą stronę, w naszym kierunku szedł Karol ze swoim przyjacielem, jak dobrze pamiętam chyba z Miłoszem. Udałam, że go nie widzę i włączyłam się do rozmowy z dziewczynami. Monia zauważyła, kto koło nas przechodzi. Kiedy nas już minął, blondynka fuknęła pod nosem.
- Prawie mu haka podstawiłam – mruknęła.
- Prosiłam was tylko, abyście nie gadały o nim, a nie o to, żeby nad nim się znęcać – westchnęłam, zakładając ręce na piersi.
     Po kilku minutach zadzwonił dzwonek na lekcję. Dwie kolejne zleciały w szybkim tępię. Nadszedł czas na lunch. Z dziewczynami i Damianem udaliśmy się do stołówki. Na szczęście Magda z Damianem się pogodzili. Wiedziałam, że szybko się dogadają, bo żyć bez siebie nie potrafią.
     Na stołówce było już pełno dzieciaków. Poszliśmy do swojego stolika, do którego zazwyczaj siadamy, jeżeli ktoś inny go nie zajmie.
     Rozejrzałam się po szkolnej jadłodajni. W centrum stołówki zobaczyłam Karola i jego świtę. Siedział z chłopakami z drużyny piłkarskiej i lekkoatletycznej, siedziała też z nimi Sandra i jej dwie przyjaciółki.
     Nic dziwnego, że Karol się mną znudził. Zawsze się dziwiłam, dlaczego taki chłopak jak on się mną zainteresował. Przecież w szkole byłam nikim, nikt mnie nie znał. A jego wszyscy. Gwiazda szkoły. To dzięki niemu nasza szkoła wygrywała zawody sportowe. W końcu zrozumiał, że jestem kulą u jego nogi i wymienił mnie na lepszy model -> Sandrę, która z kolei jego zmieniła na nowy, bardziej dojrzalszy okaz. Piszę to w taki sposób, ponieważ ta dwójka traktuje ludzi bardzo przedmiotowo.
- Idę do bufetu, chcecie coś? – Spytał Damian. Wszyscy pokręcili przecząco głową. Spojrzałam jeszcze raz na stolik szkolnej elity. Karol w tym samym momencie się odwrócił w naszą stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Szybko odwróciłam głowę.
     Kilka minut później Damian wrócił z sokiem malinowym. Był czymś bardzo poruszony.
- Ale jajca – powiedział podekscytowany. Wszyscy spojrzeliśmy na niego. – Idę sobie do bufetu i przechodziłem koło stolika bufonów, zwolniłem tempa, bo usłyszałem, że wszczęła się jakaś poważna dyskusja.
- No i? – Poganiała Magda.
- Sandra spytała Karola...
- Dość! – Podniosłam głos. – Obiecaliście mi coś – syknęłam.
- Ale
-Nie, Damian – warknęłam. – Jeżeli chcecie o nich rozmawiać to bardzo proszę, ale nie chcę być przy tym. Do zobaczenia przy klasie - powiedziałam ostro, wzięłam torbę i odeszłam od stolika.
     Skierowałam się w stronę klasy. Byłam wściekła. Usiadłam na ławce pod salą chemiczną i czekałam na dzwonek. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy, żeby się uspokoić. Poczułam, że siada ktoś koło mnie. Otworzyłam szybko oczy. Siedział koło mnie Karol.
- Czego chcesz? – Warknęłam. Chłopak westchnął ciężko.
- A może, tak na dobry początek „cześć”? – Zaproponował. Spojrzałam na niego krzywo. – Chciałem tylko pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Chyba jest.
- Chyba jednak nie.
- Musimy wyjaśnić parę spraw.
- Jakich spraw? – Spytałam. – Człowieku zdradziłeś mnie i teraz na co liczysz? Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego, zrozum to wreszcie.
- Z Sandrą to była pomyłka – powiedział.
- Trzeba było się zastanowić wcześniej, co robisz, a nie teraz przypominasz sobie, że była taka dziewczyna jak Łucja, z którą byłeś rok czasu, i którą raptownie zostawiłeś dla Sandry. Twoja decyzja.
- Karol! – Zawołał Miłosz. Podszedł do nas. – Cześć – spojrzał na mnie zdziwiony. – Łucja, tak? – Spytał. Pokiwałam głową. Uśmiechnął się szeroko. – Karol ciągle o tobie mówi. – Powiedział.
- Nie obchodzi mnie to – mruknęłam. Chłopaki wymienili spojrzenia.
- Idziemy? – Spytał Miłosz. Karol wstał i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się smutno.
- Mam nadzieję, że przejdzie ci kiedyś złość na mnie – mruknął. Prychnęłam, chyba żartuje sobie. Nic nie powiedziałam, tylko odwróciłam głowę. Odetchnęłam z ulgą, kiedy już poszli.

*****

     Niecałe dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Nadal z Kaśką nie możemy uwierzyć, że nasz ojciec się żeni. A propo mojej siostry, w końcu pogodziła się z Krzyśkiem. Bardzo się z tego cieszę, gdyż ta dwójka pasuje do siebie idealnie, a przecież w każdym związku zdarzają się nieporozumienia i większe kłótnie. Mam nadzieję, że burzliwy okres mają już za sobą.
     Moi przyjaciele już nie gadają o Karolu. W końcu! Było kilka sytuacji, kiedy Karol chciał ze mną porozmawiać, ale Damian z Anką interweniowali. Może zrozumie, że nie obchodzi mnie już. Sandra bez skutecznie próbuje na siebie zwrócić jego uwagę. Przynajmniej jest przy tym kupa śmiechu.
     Spojrzałam na okno. Znowu padał śnieg. Czuje się już zbliżające święta Bożego Narodzenia. Już w połowie listopada dało się odczuć. Wystawy świąteczne w sklepach, reklamy telewizyjne. Te święta stały się jedną wielką komercją, i nie cieszą już, jak dawniej.
     Kiedy się pakowałam do mojego pokoju wpadła Monika. Spojrzała na nią przelotnie i dalej się pakowałam. Blondynka usiadła na łóżku i przyglądała mi się.
- Co się stało? – Spytałam w końcu.
- Nic – mruknęła, rozkładając się wygodnie. Spojrzałam na nią badawczo. Dziewczyna wbiła wzrok w sufit.
- No przecież widzę. – Ciągnęłam dalej. Monika usiadła po turecku i spojrzała na mnie.
- Dobrze, powiem, tylko na razie nie mów dziewczynom – powiedziała rozemocjonowana. Przewróciłam oczami.
- No dobrze. – Przyrzekłam i usiadłam koło niej na łóżku.
- Marcin zaprosił mnie na kolację – powiedziała. Oczy jej się świeciły od podekscytowania.
- Jaki Marcin? – Spytałam zbita z tropu.
- Pracuje on w tym naszym ulubionym sklepie – wyjaśniła. Wytrzeszczyłam oczy.
- Co?! – Wykrzyknęłam. Doskonale wiedziałam, który to Marcin.
- No tak – wzruszyła ramionami.
- Przecież on ma ze trzydzieści lat! – Powiedziałam wzburzona.
- Dwadzieścia osiem.
- Jest od ciebie o jedenaście lat starszy – syknęłam.
- No i co z tego.
- Masz siedemnaście lat, dziewczyno, jest to chyba nie legalne – próbowałam jej wyjaśnić, ale jak grochem o ścianę.
- Niedługo będę mieć osiemnaście – warknęła.
- Za niecałe cztery miesiące. I przez ten okres będziecie się ukrywać? Twoi rodzice wiedzą? – Spytałam. Blondynka pokręciła przecząco głową.
- Powiedziałam najpierw tobie, bo pomyślałam, że mnie zrozumiesz – mruknęła urażona. Spojrzałam na nią, nie wierząc własnym uszom i oczom.
- Miałabym zaakceptować twój związek z kolesiem, którego prawie nie znasz, i który jest od ciebie dużo starszy. Gratuluję ci. – Powiedziałam z ironią.
- Dzięki za zrozumienie – powiedziała z przekąsem, wstała z łóżka i chciała wyjść z pokoju, ale ją zatrzymałam.
- Czekaj – powiedziałam, już bardziej opanowana. Odwróciła się do mnie. – Na pewno nie zaakceptuję tego związku, ale jeżeli jesteś szczęśliwa to i ja będę szczęśliwa – mruknęłam. Monika pisnęła i rzuciła mi się na szyję.
- Masz sukienkę na wesele? – Spytała, zmieniając temat.
- Tak – odpowiedziałam. Podeszłam do wielkiej szafy i wyciągnęłam ową kreację. Położyłam pokrowiec z sukienką na łóżku i wyciągnęłam ją. Monika otworzyła szeroko oczy.
- Śliczna – skwitowała zachwycona. Podeszła do niej i więziła ją do ręki
     Suknia była bardzo długa, aż do ziemi, koloru czerwonego, bez ramiączek, pod piersiami był wyszyty czarny paseczek z koronek.
- Kaśka ją kiedyś kupiła, ale stwierdziła, że blado w niej wygląda i oddała mi ją – odparłam z uśmiechem.
- Kiedy ślub?
- W sobotę. W poniedziałek mam samolot powrotny. Tata chciał, żebym została na tydzień, ale mama się nie zgodziła.
- O której masz jutrzejszy samolot?
- O ósmej.
- A ty, co o tym myślisz?
- O ślubie? – Spytałam. Monika pokręciła twierdząco głową. – Nadal ciężko mi w to uwierzyć. Ale mam nadzieję, że będzie szczęśliwy.

*****

     Całą noc nie spałam. Ciągle myślałam o tacie, i o jego nowej wybrance. Kiedy mama przyszła mnie obudzić była godzina szósta. Z wielką niechęcią wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic.
     Kiedy zeszłam w pełni gotowa na dół do kuchni śniadanie było gotowe i czekało na mnie na stole.
- Smacznego – powiedziała mama. Była już ubrana. – Zawiozę cię na lotnisko. Kaśka będzie już tam czekać – mruknęła. Nalała sobie kawy do kubka i usiadła do stołu. Spojrzała na mnie.
     Doskonale wiedziała, że nie chciałam jechać na ten pieprzony ślub. Ale nie chciałam się z nią kłócić. Przecież zawsze musi postawić na swoim i mieć ostatnie słowo.
     Kiedy skończyłam jeść śniadanie, pobiegłam do łazienki umyć zęby. Wychodząc z domu, pożegnałam się z Maćkiem. Mama już wyjechała z podwórka i z niecierpliwością na mnie czekała.
     Na lotnisku Katarzyna już czekała, był też Krzysiek. Wyglądali na szczęśliwych i bardzo zakochanych.
- Gotowa? – Spytała Kaśka. Pokiwałam głową.
     Przegnałam się z Krzyśkiem i z mamą, byłam w szoku, gdyż mnie przytuliła i powiedziała, że mam od razu do niej zadzwonić, jak będę na miejscu. Z Kasią też się pożegnała. Czasem odzywa się w niej instynkt macierzyński.
     Następnie poszłyśmy na odprawę. Niestety zajęło nam to więcej czasu niż przypuszczałyśmy, ale na szczęście zdążyłyśmy na samolot.
- Łucjo – odezwała się moja siostra, kiedy byłyśmy już w samolocie.  Odwróciłam głowę w jej kierunku. – Dlaczego nie powiedziałaś, że Karol wrócił? – Spytała. Policzyłam do dziesięciu, żeby nie wybuchnąć.
- Ponieważ nie widziałam takiej potrzeby – opowiedziałam. – A skąd wiesz, że wrócił do Warszawy?
- Widziałam go wczoraj w sklepie i przez chwilę z nim gadałam. – Oparła. – Bardzo żałuje, że cię tak skrzywdził.
- Nie obchodzi mnie to, co myśli, co robi. Zamknęłam ten rozdział raz na zawsze i niech tak zostanie, jasne? – Pokiwała głową.
     Oparłam się o zagłówek i przymknęłam oczy. Mimo, iż ten idiota dał mi spokój, to i tak zawsze będzie powracał do mnie dzięki moim bliskim, którzy chyba nadal nie mogą się pogodzić z tym, że nie jesteśmy już razem. Najbardziej moja siostra. Kibicował nam od początku i nawet się tym nie przejęła, że mnie zdradził. Uważała wtedy, że chłopacy w tym wieku myślą innymi kategoriami. Mhm, ciekawe jakimi?
     Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam do krainy snów. Obudziłam się dopiero, kiedy stewardessa kazała nam się zapiąć pasami, ponieważ za kilka minut mieliśmy lądować.
     Na lotnisku czekał na nas tata. Nie widziałam go przeszło cztery lata. Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie Eweliny, nic się nie zmienił od tamtego czasu. Dopiero, kiedy zobaczyłam go zrozumiałam, jak bardzo za nim stęskniłam. Mimo, że nie dzwoni i nie odwiedza mnie, jest moim tatą, którego bardzo kocham.
- Tato! – Krzyknęłam, machając do niego z drugiego końca lotniska. Tata odwrócił się w naszą stronę. Spojrzał na nas zaskoczony. Pobiegłam do niego i przytuliłam go. – Cześć. – Przywitałam się - Jak ty wyrosłaś – powiedział, uważnie mi się przyglądając. – Jesteś taka śliczna – uśmiechnął się szeroko. Spojrzał do tyłu za mną. – Kaśka, ty też się zmieniłaś.
- Jakbyś nas odwiedzał albo chociaż z nami się kontaktował nie byłbyś teraz tak bardzo zaskoczony zmianą. – Mruknęła. Spojrzałam na nią ostrzegawczo. Tata się trochę zmieszał. Wzięła swoją walizkę i wyminęła nas. Oczywiście, zgadzałam się z siostrą w stu procentach, ale tak dawno się z nim nie widzieliśmy, że nie warto marnować czasu na kłótnie.

*****

     Tata mieszka na obrzeżach Londynu, więc z lotniska jechaliśmy prawie godzinę. Kiedy dojechaliśmy, czekała na nas narzeczona taty, Martyna. Tata powiedział, że poznali się przez przypadek, na meczu Arsenalu. Ojciec od zawsze był zagorzałym fanem piłki nożnej. Martyna okazała się bardzo sympatyczna i młodsza od mojego taty o dziesięć lat!
- Mogę? – Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Tak, tato – odparłam z uśmiechem. Wszedł do pokoju i usiadł na fotelu.
- Jak ci się podoba dom? – Spytał.
- Bardzo ładny. – Odpowiedziałam.
- Mama bardzo zła?
- Wściekła – poprawiłam. Pokiwał głową ze zrozumieniem. – Nie martw się, ona zawsze tak ma – powiedziałam.
- Nadal się nie pozbierała po śmierci Ewelinki? – Bardziej stwierdził niż spytał.
- W ogóle sobie z tym nie radzi. – Przyznałam. – Na szczęście jest Maciek. Dzięki niemu jeszcze do końca nie zwariowała.
- Maciek jest w porządku – powiedział. – Przepraszam, że nie odzywałem się tyle czasu, nawet nie umiem wyjaśnić dlaczego.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym – Powiedziałam. - Dlaczego rozwiodłeś się z Mariną? – Spytałam po chwili. Tata podrapał się po brodzie.
- Po prostu stwierdziliśmy, że nie ma to sensu. Nasz związek, oczywiście. A poza tym wyszło na jaw, że Ola nie jest moją córką. Zdradziła mnie przed naszym ślubem.
- Przykro mi – powiedziałam.
- A mi nie – uśmiechnął się lekko. – Przynajmniej mam przy sobie kobietę, która naprawdę mnie kocha, i z którą jestem szczęśliwy.
- Ale nie za szybko ten ślub? – Wypaliłam. Zaśmiał się.
- Po co czekać, jeśli wiesz, że to a jedyna.
- Z mamą i z Mariną też tak mówiłeś, że to ta jedyna? – Weszła nagle do pokoju Kaśka. Tata odwrócił się w stronę mojej siostry. Spojrzał na nią smutno.
- Przyjechałaś tutaj tylko dlatego, żeby ciągle dogryzać? – Spytał. Dziewczyna chwilę się zastanowiła.
- Nie po to przyjechałam, ale tylko dla tego, że o to poprosiłeś i chciałam poznać kobietę, która będzie marnować swoje życie dla ciebie. Najpierw mama, potem Marina. – Powiedziała ostro. Spojrzałam na nią z dezaprobatą.
- A wiesz może dlaczego tata rozwiódł się z Mariną? – Kaśka wzruszyła ramionami, a ja dalej kontynuowałam. – Rozwiódł się z nią, dlatego, że okazało się, że Olka nie jest jego dzieckiem i zdradziła go przed ślubem.
- Nie wiedziałam – mruknęła.
- To zamiast oceniać, może najpierw porozmawiaj. – Powiedziałam.
- Kolacja! – Krzyknęła z dołu Martyna. Wszyscy zeszliśmy do kuchni. – Smacznego – powiedziała, kiedy usiedliśmy do stołu.
     Przyjrzałam się Martynie. Była piękną kobietą. Miała długie, czarne włosy, ciemną karnację. Była wysoka i szczupła. Miała na sobie śliczną niebieską sukienkę.
- Mówiłeś im? – Zwróciła się do swojego narzeczonego. Tata spojrzał na nią pytająco. – O biletach.
- Nie – odpowiedział. – Przecież nie lubią piłki nożnej. – Odparł mężczyzna.
- Uwielbiam piłkę nożną – powiedziałam. Tata spojrzał na mnie zdziwiony.
- No to świetnie się składa – ucieszyła się Martyna. – Mamy cztery bilety w rzędach VIP na piątkowy mecz Arsenalu Londyn. – Zakomunikowała. Otworzyłam szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziała czarnowłosa.
- Ale żartujesz?! – Wykrzyknęłam. Pokręciła z uśmiechem głową.
- Mówię całkiem serio.
- Przecież jak Anka się dowie to oberwie mnie ze skóry. Po obiedzie poszłam do swojego tymczasowego pokoju. Chociaż muszę przyznać, że był naprawdę ładny. Meble z jasnego drewna, świetnie się komponowały z lawendowymi ścianami. Kiedy przekroczyłam próg sypialni, podeszłam do łóżka, wyciągnęłam z torby tableta i włączyłam skype’a. Zadzwoniłam do Moni, bo była dostępna. Jak jej powiedziałam, gdzie jutro idę pisnęła.
- Żartujesz?! – Nadal nie mogła w to uwierzyć. – Ja też tak chcę! – Westchnęła rozmarzona. Zauważyłam, że do pokoju Moniki weszła Anka z Magdą.
- Z kim rozmawiasz? – Spytały.
- Z Łucją – odpowiedziała. Dziewczyny wzięły od niej laptopa, żeby dobrze mnie widzieć.
- Jak tam nowa dziewczyna twojego taty? – Spytała Anka.
- Bardzo sympatyczna – odpowiedziałam.
- No widzisz, a tak się bałaś – powiedziała z uśmiechem Magda.
- Zgadnijcie, gdzie jutro idę – zagadnęłam. – Monika, nic im nie mów – dodałam szybko. Anka z Magdą wymieniły spojrzenia.
- Nie mamy pojęcia. – Poddały się. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Idę do Emirates Stadium – odparłam. Dziewczyny wytrzeszczyły oczy.
- Będziesz na meczu Arsenalu?! – Krzyknęła Anka. Pokiwałam głową. – Ale szczęściara – mruknęłam.
- Wejściówki VIP – dodałam.
- Jak zobaczysz Wojtka to złap go ode mnie za tyłek – poprosiła czerwono włosa. Spojrzałam na nią krzywo. – No co? – Spytała.
- A jak zobaczysz Fabregasa to też – dodała Magda.
- Może na całą drużynę się rzucę? – Powiedziałam z ironią.
- No bez przesady – powiedziała z niewinnym uśmiechem Anka.
- Dobra, ja kończę, pa – powiedziałam i wyłączyłam komunikator.
    Odłożyłam sprzęt na półkę, poszłam do łazienki i wzięłam długą ką piel. Wychodząc z łazienki usłyszałam podniesiony głos mojej siostry. Po cichu podeszłam do jej pokoju, miała lekko uchylone drzwi. Rozmawiała z kimś przez telefon.
- Nie mogę się z tobą spotkać – powiedziała do słuchawki. – Jestem   Londynie i wracam w poniedziałek. – Zamilkła. – Nie, nie  powiedziałam jeszcze Krzyśkowi. – Znowu cisza. – Nie potrafię,  przecież to go zrani – mruknęła.
     Moja siostra zorientowała się, że drzwi są otwarte, szybko odsunęłam się na bok, żeby mnie nie zobaczyłam. Kiedy zamknęła drzwi, poszłam do swojego pokoju.
     A myślałam, że to koniec kłopotów. Ale jak zwykle musi być coś, co oddala od idealnego szczęścia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz