2012-10-28

Rozdział 2

     Następnego dnia obudziłam się z bardzo mocnym bólem głowy. Co jest dziwne z tego też względu, że nie wypiłam ani kropelki alkoholu. Oczywiście Damian nalegał, że bym sobie „ciachnęła kieliszek, albo dwa”, ale Magda wyperswadowała ten pomysł swojemu chłopakowi z głowy.
     Oczywiście nie powiedziałam im o zaistniałym incydencie na dworze, w roli głównej z Wojciechem Szczęsnym. Przecież Anka by mnie obdarła ze skóry, jakby się dowiedziała, że rozmawiałam przez kilka sekund z jej idolem. To znaczy, ja bym tego rozmową nie nazwała.
     Wstałam z łóżka, nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do kuchni.
     Wchodząc do kuchni, bardzo się zdziwiłam, gdyż zastałam w niej moją mamę i Maćka. Pili kawę i zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Cześć – odezwałam się po chwili, nawet nie zauważyli, że ktoś wszedł do kuchni. Mama odwróciła głowę w moją stronę. Miała niewyraźną minę. Stało się coś.
- Witaj. Jak impreza? – Spytała. Wstała z krzesła i podeszła do szafki. Wyciągnęła z niej jeden kubek. – Chcesz herbaty? – Spojrzała na mnie wyczekująco. Pokiwałam twierdząco głową.
- O której wróciłaś? – Spytał Maciek, dolewając kawy.
- O dwunastej już byłam w domu – odpowiedziałam. – A impreza udana.
- Ania zadowolona z prezentu? – Spytał mężczyzna. Pokiwałam twierdząco głową.
- Bardzo.
- Musimy ci o czymś powiedzieć. – Mruknęła Mama. Postawiła mój kubek na stole i usiadła na krześle, naprzeciwko swojego męża.
- Stało się coś? – Spytałam zaniepokojona.
- Twój ojciec – zaczęła, wyciągnęła z kieszeni szlafroka małą, jasnoróżową kopertę i podała mi ją. – Twój ojciec kolejny raz się żeni – wyjaśniła po chwili. Spojrzałam na nią zszokowana.
- Jak to się żeni, przecież on ma żonę – powiedziałam zdezorientowana. Mama wymieniła znaczące spojrzenie z Maćkiem.
- No, ale rozwiódł się pół roku temu – odparła z niesmakiem na twarzy.
- I nic mi nie powiedział?
- Jak ci mógł powiedzieć, jeżeli w ogóle nie dzwoni i nie interesuje się tobą. – Wściekł się Maciek. – Człowiek jakiś nie poważny. Mógłby się w końcu zainteresować rodziną, a nie latać za małolatami. – Warknął, zaciskając ręce w pięść.
- Przestań – powiedziała mama. – To nie jest teraz ważne. – Westchnęła. – Tata chce żebyś przyjechała na ich ślub. – Zwróciła się do mnie.
- A kiedy ten ślub? – Spytałam. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej zaproszenie. – To przecież za dwa tygodnie! – Wykrzyknęłam wzburzona. – Czy mogę nie jechać? – Spojrzałam na mamę błagalnie.
- Przykro mi, to twój ojciec. Nie wypada nie pojechać – powiedziała stanowczo. Westchnęłam ciężko. – Dzisiaj z Maćkiem pojadę zabukować dwa bilety do Londynu.
- Dwa? – Zdziwiłam się.
- Twoja siostra też jedzie.
     Zdenerwowana wróciłam do pokoju. A może to dobry moment, aby zobaczy, jak tata mieszka? Nigdy jeszcze nie byłam w Londynie go odwiedzić. Tylko dlaczego przeczuwam, że ten cały ślub wyjdzie tacie bokiem?
     Podeszłam do biurka. Wzięłam do ręki telefon, zobaczyłam na wyświetlaczu, że mam dziesięć nieodebranych połączeń od Moniki. Postanowiłam oddzwonić. Po czterech sygnałach w końcu odebrała.
- Dlaczego do jasnej cholery nie odbierasz?! – Wydarła się do słuchawki. – Co ty sobie wyobrażasz? Myślałam, że coś się stało. Już chciałam do ciebie przyjść, właśnie się ubierałam!
- Nie słyszałam – powiedziałam, kiedy skończyła swój wywód.
- Jak zwykle – mruknęła. – Jedziesz ze mną na zakupy, potem pojedziemy do Anki, zobaczyć jak się czuje po balandze? – Spytała.
- Jasne – zgodziłam się. Zresztą nie miałabym i tak nic innego do roboty.
- To o dwunastej na przystanku, do zobaczenia i nie spóźnij się. – Zagrodziła i rozłączyła się. Westchnęłam ciężko. Z tą dziewczyną są same utrapienia. Spojrzałam na zegarek, dochodziła dziesiąta. Miałam więc jeszcze trochę czasu dla siebie. Poszłam do łazienki i wzięłam długą relaksacyjną kąpiel.

*****

     Tak, jak się umówiłam z Monią, czekałam o dwunastej na przystanku, tylko, że to ona jak zwykle musiała się spóźnić. W momencie, kiedy biegła zza zakrętu, nasz autobus właśnie odjechał.
- Przepraszam – powiedziała pochylona, opierając ręce na kolanach i ciężko oddychając.
- Następny autobus mamy za półgodziny – zakomunikowałam, patrząc na rozkład.
- To czekamy – powiedziała wygodnie rozkładając się na ławce. Spojrzałam na nią zła. – No co? – Spytała, jak gdyby nigdy nic. Dostrzegłam, że rodzice wyjeżdżają z podwórka samochodem.
- Mamo! – Krzyknęłam. Pobiegłam do nich. – Jedziecie w stronę centrum? – Spytałam.
- Jedziemy na lotnisko – odparła mama, zapinając pas.
- Ale możemy was podwieźć – powiedziała z uśmiechem Maciek. Machnęłam do Moniki, żeby podeszła do nas.
- Dzień dobry – przywitała się blondynka. Wsiadłyśmy obie do tyłu, a Maciek ruszył.
- Jedziecie na zakupy? – Spytał, spoglądając do lusterka, żeby widzieć moją twarz.
- Tak, dawno nigdzie nie byłyśmy, a dowiedziałam się, że jest jakaś nowa kolekcja płaszczów na zimę w tej najnowszej galerii. – Wyjaśniła Monika. Mama włączyła radio. Akurat leciała piosenka „Nickelback Burn It To The Ground”.
- Może pani dać głośniej? – Spytała moja przyjaciółka. Mama bez przeszkód przekręciła regulator. 
     W półgodziny dojechaliśmy do owej galerii. Przez całą drogę Monika gadała jak nakręcona. Dla niej tematy do rozmów chyba nigdy się nie kończą. Kiedy byliśmy na miejscu od razu pobiegłyśmy do sklepu, o którym mówiła wcześniej. Oczywiście była masa ludzi i ciężko było się gdziekolwiek dopchać. Denerwowało mnie to strasznie, ponieważ większości tych ludzi zapewne nie stać na tak drogie rzeczy. Ja nigdy o pieniądze się nie musiałam troszczyć, zresztą Monia też. Nasi rodzice prowadzą wspólnie sieć restauracji.
     Kiedy w końcu tłok wokół najnowszej dostawy zmniejszył się mogłam w spokoju poszperać i znaleźć coś dla siebie. Ale niestety nie było nic ciekawego. Kiedy przeszłyśmy cały sklep, stwierdziłyśmy, że pójdziemy do naszego ulubionego sklepu. Ulubionego, ponieważ część obsługi to bardzo przystojni panowie. Monika uwielbia tam chodzić i często kończyło się na tym, że musiałam siłą ją wyprowadzać.
     Po zakupach, obładowane torbami poszłyśmy do naszej ulubionej pizzeri. Zamówiłyśmy na wynos dwie duże pizze. Kiedy udało nam się w końcu wydostać z galerii zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy prosto do Anki.
     Kiedy już dotarłyśmy na miejsce, zastaliśmy pod blokiem Magdę, ale bez Damiana. Wyglądała na smutną i przygnębioną. Kiedy nas zobaczyła uśmiechnęła się, ale nie tak jak zwykle. Musiało się coś stać.
- Cześć dziewczyny, widzę, że zakupy udane – powiedziała rudowłosa. Wzięła od nas część torb.
- Oczywiście znajdzie się też coś dla was – powiedziała uśmiechnięta blondynka. Rozejrzała się dookoła, aż w końcu spojrzała na przyjaciółkę. – Gdzie twój Romeo? – Spytała. Magda przygryzła dolną wargę.
- Nie spowiada mi się ze wszystkiego. – Odpowiedziała.
- A przyjdzie?
- Jezu święty Monika, nie wiem! – Krzyknęła.
- Nie musisz się unosić – mruknęła i wystukała na domofonie numer dwadzieścia cztery. Chwilę potem usłyszeliśmy zaspany głos Anki.
- Kto tam?
- Spice Girls, wiesz – warknęła Magda. Spojrzałam na nią ostrzegawczo.
- Już was wpuszczam – powiedziała, Monika złapała za klamkę i otworzyła drzwi. Kilka minut później siedziałyśmy już u Ani w pokoju i zajadałyśmy się pizzą.
- Wyglądasz strasznie – skitowała Magda, przyglądając się Ance. Czerwonowłosa się skrzywiła.
- Dzięki za komplement. Wszystko mnie boli, głowa, nogi, brzuch. –Jęknęła i położyła się na łóżku. – Imprezy są super, ale potem, co się dzieje z moim organizmem, to już nie jest tak super. – Powiedziała przytłumionym głosem przez poduszkę.
- Nie musiałaś tyle pić – powiedziała ruda. – A tak w ogóle, to twoi rodzice wiedzą, że był alkohol na imprezie? – Zagadnęła.
- Oczywiście, że nie – żachnęła Ania.
- A co cię dzisiaj ugryzło? – Mruknęła Monia. – Pokłóciłaś się z Damianem?
- Nie ważne – burknęła.
- No chyba ważne, chcę znać powód dla którego jesteś dzisiaj chamska. – Powiedziała blondynka.
- No dobrze – westchnęła. – Wczoraj po imprezie się z nim posprzeczałam.
- O co? – Spytałam.
- Chciał iść z kolegami jeszcze pić.
- I dlatego się z nim pokłóciłaś? – Zdziwiła się Anka.
- No tak – powiedziała to takim tonem, jakby to było oczywiste. – Znam tych jego kolegów, nie za ciekawe towarzystwo. – Bąknęła, skrzyżowała ręce na piersi. – A obiecałam jego rodzicom, że przypilnuję go, aby nie pił.
- Przecież nie pije dużo – powiedziała zdezorientowana Monika.
- Nie masz pojęcia, co robi, kiedy go nie widujesz. – Warknęła. – Jakiś czas temu jego mama do mnie zadzwoniła i chciała się ze mną spotkać. Kiedy się spotkałyśmy, powiedziała mi, że Damian wpadł w jakieś dziwne towarzystwo. Często przychodzi do domu pod wpływem alkoholu.
- Jakbym była dzieckiem Damiana rodziców, chyba już dawno zaprowadzili by mnie do AA. – Zaśmiała się Anka. Magda spojrzała na nią skrzywiona. – Co?
- To nie jest śmieszne – burknęła.
- Dlaczego nam tego nie powiedziałaś wcześniej? – Spytałam. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie chciałam was martwić.
- Ale jesteśmy przyjaciółmi, i od tego jesteśmy. Powinniśmy sobie pomagać w trudnych chwilach. – Powiedziała Monika. – Jeżeli Damian nie kopnie w dupę tych swoich pseudo przyjaciół, osobiście zrobię mu taką awanturę i pogadankę, że nie będzie wiedział, gdzie się schować..
- Ja mogę mu udzielić rady, jak dużo pić, ale żeby nie zostać alkoholikiem – wypaliła Anka. Wszystkie spojrzałyśmy na nią z dezaprobatą. – Żartowałam. – Dodała szybko, wyciągając ręce w geście obronnym. – Ale dziewczyny pamiętajcie, że trzeciego grudnia jest mecz Arenalu Londyn z Chelesa Londyn.
- Tak, tak mecz charytatywny. – Westchnęła Monika. – Do mnie wpadnijcie i razem obejrzymy. – Zaproponowała.
- Beze mnie – odezwałam się. Dziewczyny spojrzały na mnie pytająco. – Dzisiaj rano dowiedziałam się, że mój tata za dwa tygodnie bierze ślub. – Wyjaśniłam. Anka podrapała się po głowie.
- Twój tata przecież ma żonę – powiedziała zdziwiona.
- Jeszcze rano też żyłam w tej świadomości. – Mruknęłam. Wzięłam do ręki szklankę z sokiem pomarańczowym i upiłam łyk. – Mama mi powiedziała, że pół roku temu rozwiódł się i pragnie, żeby przejechała na jego ślub.
- Raptownie przypomniał sobie, że ma córkę – powiedziała Magda. Pokiwałam głową na znak, że ma rację.
- Zapomniałabym! – Krzyknęła nagle Anna. Spojrzałam na nią wystraszona. – Zadzwonił dzisiaj do mnie Karol – zakomunikowała.
- Po co to mówisz? – Spytałam. Nie interesowało mnie już nic, co związane z Karolem.
- Wraca do Warszawy – odparła. – Na stałe, będzie z powrotem chodzić do nas do szkoły. – Dodała. Przybrałam obojętny wyraz twarzy.
- Nie obchodzi mnie to, więc nie wiem po, co mi to mówisz – mruknęłam.
- Słyszałaś, że Szczęsny zerwał z Sandrą? – Spytała Magda, szybko zmieniając temat. Anka raptownie się ożywiła.
- Żartujesz? – Spytała podekscytowana. – Ale super! – Pisnęła.
     Większość dziewczyn w naszym wieku piszczy i lata za Justinem Bieberem, albo teraz za One Director, bo są na topie, ale Anka jak jej włosy musi być oryginalna i szaleje za bramkarzem z koszulką nr 13 Arsenalu Londyn. Jakby się dowiedziała, że widziałam go wczoraj udusiłaby mnie z zazdrości.
     Jakiś czas później zamówiłyśmy z Moniką taksówkę i wróciłyśmy do domu. Kiedy przekroczyłam próg usłyszałam jak mama się z kimś kłuci. Po jej słowach zrozumiałam, że wszystkie obelgi są kierowane do Roberta.
- Jak to sobie wyobrażasz?! – Wykrzyknęła zdumiona. – Teraz sobie przypomniałeś o córce. Ciesz się, że w ogóle ją puszczę na ten twój pieprzony ślub. – Warknęła przez zaciśnięte zęby. – Szkoda, że wcześniej nie poinformowałeś nas o swoich planach. – Zamilkła, pewnie tata się tłumaczył. – Zostawiłeś nas, kiedy najbardziej ciebie potrzebowaliśmy, twoje dzieci ciebie potrzebowały. Kiedy ostatni raz byłeś na grobie swojej córki? – Spytała. Stara śpiewka mamy.
- Baśka – powiedział z dezaprobatą Maciek. – Przestań. Mama go zignorowała.
- Już się nie tłumacz. Jesteś beznadziejny. Jak mogłam zmarnować z tobą prawie całe moje życie! – Krzyknęła wściekła do słuchawki i się rozłączyła. – A ty zamiast mnie upominać, mógłbyś wspierać – zwróciła się do męża. Mężczyzna ciężko westchnął. Wziął głęboki wdech, żeby też nie wybuchnąć.
- Nie wiem czy zauważyłaś – zaczął, ale mama mu przerwała.
- Mógłby czasem przyjechać i odwiedzić swoją córkę na cmentarzu. – Mruknęła.
- Ty wystarczająco nadrabiasz to za wszystkich. Jakbyś mogła zamieszkałabyś na grobie Eweliny. – Warknął.
- Mówisz tak, bo nie potrafisz mnie zrozumieć. Straciłam swoją ukochaną córkę.
- Ale masz jeszcze dwie żywe. Zainteresowałabyś się nimi. – Zacisnął ręce w pięści, wyszedł z salonu i poszedł na górę do pokoju. Mama zorientowała się, że całej ich kłótni przysłuchuje się ktoś. Odwróciła się w moją stronę. Nic nie powiedziała tylko ubrała kurtkę i wyszła na zewnątrz ochłonąć.
     Skierowałam się do swojego pokoju. Podeszłam do łóżka i położyłam się. Miałam już dość tej grobowej atmosfery w tym domu. Matka ma ciągle pretensje do Maćka, że jej nie wspiera, ale większość facetów na jego miejscu dawno uciekłaby, gdzie pieprz rośnie.
     Zgadzam się ze swoim ojczymem w stu procentach. Mama najchętniej to by zamieszkała na cmentarzu i w każdej wolnej chwili mówiła o Ewelinie. Też mi jej brakuje, ale na litość Boską nie zwróci jej to życia!

*****

     Następnego dnia obudziłam się w bardzo złym humorze. Wczoraj wieczorem mama zakomunikowała, że jedzie do swojej siostry do Wrocławia i wróci za kilka dni. Stwierdziła, że musi odpocząć od nas. To raczej my od niej odpoczniemy.
     Podniosłam głowę, ciekawa, która jest godzina. Wskazówki zegara wskazywały ósmą dwadzieścia. Postanowiłam jeszcze nie wstawać i włączyłam telewizor. Akurat leciała jakaś bajka na jedynce. Stwierdziłam, że i tak nic lepszego nie znajdę do oglądania.
     Usłyszałam pukanie do drzwi. W rogu pojawiła się głowa Maćka. Miał podkrążone oczy. Widać było, że nie spał dobrze tej nocy. Mama nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo go rani.
- Głodna jesteś? Zrobiłem właśnie jajecznicę? – Spytał z lekkim uśmiechem.
- Za chwilkę zejdę. – Odparłam.
     Wstałam z łóżka, ubrałam szlafrok i wyłączyłam telewizor. Skierowałam się do kuchni, z której dochodził zapach jajecznicy.
- Mama dzwoniła? – Spytałam, siadając do stołu. Mężczyzna przecząco pokiwał głową. Wolałam już nie drążyć tego tematu.
- Dzwonił Krzysiek – zagadnął. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dzisiaj rano? – Spytała.
- No tak, poprosił, żebyś do niego oddzwoniła. Dodał, że to bardzo ważne. – Wyjaśnił.
- Jak zjem śniadanie to od razu zadzwonię. – Powiedziałam.
- Coś się chyba dzieje między Kaśką a Krzyśkiem – rzucił.
- Chyba tak– przyznałam.

*****

     Po śniadaniu zadzwoniłam do męża mojej siostry. Poprosił mnie, abym się z nim spotkała. Zgodziłam się, ponieważ byłam ciekawa o, co może chodzić. Oczywiście domyśliłam się, że pewnie o to, o czym ostatnio z Kaśką rozmawiałam, ale to są ich sprawy i nie mam zamiaru się wtrącać.
     Kiedy czekałam w kawiarni na szwagra, dostrzegłam za oknem Karola. Modliłam się w duchu, żeby mnie nie zauważył. Na szczęście tak też się stało. Czekał na kolegę, ponieważ, po kilku minutach jakich chłopak do niego podszedł. Dobiegł do mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Do kawiarni wszedł Krzysiek. Ściągnął kurtkę i podszedł do mnie.
- Cześć, Łucjo, przepraszam, że musiałaś czekać.
- Cześć. Stało się coś? – Spytałam od razu.

- Ale obiecaj, że ta rozmowa zostanie tylko między nami? – Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Obiecuję.
- Czy Kasia mówiła ci o naszych problemach? – Spytał. Wzięłam głęboki wdech. – Proszę powiedz, to dla mnie bardzo ważne. –    Zawahałam się.
- Powiedziała, że ostatnio kłócicie się o to, że ty chcesz dziecko a ona, chce skończyć rezydencję i poczekać z tym. Ale ty ciągle naciskasz ją. –Powiedziałam.
- Tak myślałem – powiedział do siebie. – To nie do końca prawda. – Spojrzała na niego zdziwiona. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale uciszył mnie ręką i kontynuował. – Kilka miesięcy temu powiedziała, że chciałaby mieć dziecko, ale nie chciała czekać z tym. Stwierdziłem, że by było lepiej aby skończyła najpierw studia, ale to ona nalegała, nagle zmieniła zdanie, a ja chcę wiedzieć dlaczego.
- Nagle zmieniła zdanie? – Spytałam zaskoczona, to nie było w stylu mojej siostry.
- Może nie nagle. – Dodał po chwili. – Dwa miesiące temu, kiedy wyjechała na dwutygodniową wymianę do Szwecji, jeszcze chciała dziecka, ale kiedy wróciła zmieniła zdanie.
- Czemu?
- Tego od niej chcę się dowiedzieć. Ale milczy jak zaklęta. Oczywiście pragnę dziecka, ale ona straciła jakąkolwiek ochotę. Na początku też zastanawiałem się czy kogoś ma, ale szybko ten wariant usunąłem.
- Ona na pewno jest tobie wierna, kocha cię. – Powiedziałam pewna swojej racji.
- Wiem, ja też ją bardzo kocham. Ale bardzo się ode mnie odsunęła. I nie wiem dlaczego. Miałem nadzieję, że ty coś wiesz. – Westchnął.
- Niestety nie wiele ci powiem. Znam tylko jej wersję. – Przyznałam szczerze.
- Trudno. Mam nadzieję, że w Londynie sobie wszystko poukłada, odpocznie.
- Dlaczego nie chcesz jechać z nami?
- W piątek po południu mam rozprawę, a w czwartek macie zarezerwowany bilety na samolot.
- No tak – przytaknęłam. – Pogadam z nią. Na pewno jest jakiś ważny powód, dla którego tak się zmieniła. Ma teraz dyżur? – Spytałam. Krzysiek trochę się zmieszał. – Co?
- Nie wiem czy ma dyżur. W piątek wieczorem, jak wróciła, znowu się pokłóciliśmy, ona zabrała kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyszła. Nie widziałem jej od dwóch dni. – Wyjaśnił. Wytrzeszczyłam oczy.
- Nie wiesz, gdzie jest twoja żona?! – Powiedziałam zdumiona. – To zadzwoń do niej. Może czeka na twój pierwszy krok, a ty tak po prostu czekasz aż wróci. Faceci – warknęłam.
- Myślisz, że nie dzwoniłem? Dzwoniłem ze sto razy. Ma wyłączony telefon.
- A domyślasz się do kogo może pojechała? – Spytałam, pokiwał przecząco głową. Och! Same problemy. Wyciągnęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do siostry. Na szczęście miała włączony telefon. Odebrała po trzech sygnałach. – Gdzie jesteś? – Spytałam prosto z mostu.
- Stało się coś? – Usłyszałam w słuchawce.
- To chyba ja cię o to powinnam spytać. Cały weekend masz wyłączony telefon. Mąż się o ciebie martwi.
- Dzwonił do ciebie? – Zdziwiła się.
- Tak, bardzo się martwi, a ty byś mogła chociaż oddzwonić i powiedzieć, że nic ci nie jest. – Warknęłam.
- Zadzwonię do niego – obiecała.
- Zrób to od razu.
- Dobrze, zrobię – westchnęła. – Jutro po szkole chciałabym się z tobą spotkać i porozmawiać na temat ojca, wpadnę do was. Powiadom mamę.
- Mamy i tak nie ma. Pojechała do ciotki.
- Coś się stało?
- Jak zwykle o to samo. Miała pretensje do ojca, że nie przyjeżdża na grób do Eweliny, potem pokłóciła się z Maćkiem. Standard. – Wyjaśniłam po krotce.
- Tym lepiej, jak jej nie będzie – ucieszyła się. – Jakoś nie mam ochoty się z nią widzieć. Pozdrów Maćka. – Powiedziała i rozłączyła się. Chwilę później telefon Krzyśka zaczął dzwonić.
- Gdzie jesteś? – Spytał od razu. – Martwię się cały czas. – Zamilkł na moment. – Jak skończysz dyżur, błagam wróć do domu – poprosił. – Dobrze, będę czekał. – Spojrzał na mnie już bardziej spokojny. – Jak skończy dyżur przyjedzie do domu.
- No widzisz. Na pewno się wszystko ułoży. – Uśmiechnęłam się lekko. – Będę już wracała do domu – powiedziałam i stałam z krzesła. Krzysiek też wstał.
- Odwiozę cię do domu – zaproponował.
     Kiedy wyszliśmy na dwór, przywitał nas zimny podmuch wiatru. Jest połowa listopada i pogoda nas już nie rozpieszcza. Opatuliłam się szczelniej i skierowaliśmy się w stronę zaparkowanego samochodu szwagra.
     Po powrocie do domu dostrzegłam, że koło furtki stoi zniecierpliwiona Monika. Szybko wysiadłam z auta i pobiegłam do niej.
- Nie uwierzysz! – Pisnęła podekscytowana.
- Zależy w co.
- Dzisiaj, jak Magda poszła na spacer ze swoim psem spotkała Martę, tą dziewczynę Kacpra, przyjaciela Karoliny kuzyna – zaczęła opowiadać. – Rozmawiali na temat imprezy urodzinowej Anki. Tak się złożyło, że Marta też była zaproszona, ale nie mogła przyjść bo była w tym czasie na urodzinach swojej kuzynki Oliwi, która kumpluje się z Sandry koleżanką. – Spojrzałam na nią zrezygnowana.
- Do sedna – powiedziałam rozdrażniona.
- I jak wiesz Wojtek zerwał z Sandrą.
- No tak... – Domyśliłam się, że jest drugie dno tej historii, więc słuchałam dalej.
- No i tak koleżanka Sandry widziała dzisiaj, jak ona czekała na kogoś przed tą nowo otwartą siłownią i okazało się, że czeka na Karola.
- Jeżeli chodzi o niego to nie interesuje mnie to – przerwałam Monice. Otworzyłam furtkę i chciałam pójść do domu, ale blondynka mnie zatrzymała.
- Ale daj mi dokończyć. – Jęknęła. Świdrowałyśmy się przez chwilę spojrzeniami.
- Gadaj, tylko szybko – mruknęłam.
- Więc Sandra czekała na Karola. Potem jak w końcu wyszedł zaczęli przez chwilę gadać. Rozmowa przemieniła się w kłótnię no i okazało się, że nasza landryna chciała wrócić do Karola, ale on powiedział nie. Rozumiesz to? Powiedział nie.
- Wiesz czego nie rozumiem? – Spojrzałam na nią wymownie. Pokiwała przecząco głową. – Nie rozumiem, po co mi to mówisz. Przecież wiesz, że nie interesuje mnie Karol. Zranił mnie na tyle mocno, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, więc dajcie mi już wszyscy z tym chłopakiem spokój. Czy o tak dużo proszę?
- Ale chciałam, żebyś wiedziała. – Bąknęła urażona.
- A wiesz czego ja chcę? – Spytałam, Monika chciała coś powiedzieć, ale przerwałam jej – chcę, żebyście dali mi święty spokój. Do jutra – warknęłam i poszłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz