2012-10-28

Rozdział 27

Witajcie!!!
Wściekłam się i to nie na żarty. To, co robi onet to nawet nie jest zabawne!!! Zatem postanowiłam się przenieść. Dodałam wszystkie dotychczasowe rozdziały. Szczerze mówiąc przez ten głupi onet odechciało mi się dalej kontynuować to opowiadanie...
Pozdrawiam!!!
__________________________________________________________________________________

Wpatrywał się we mnie, jakbym była wytworem jego wyobraźni. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego śmieszną minę. Wstałam z fotela i powolnym krokiem zmierzałam w stronę Wojtka. Przystanęłam tuż obok blondyna.
- Nic nie powiesz? – Zapytałam, zakładając ręce na piersi.
- Nadal się zastanawiam czy czasem, któryś z chłopaków się nie przebrał i nie robi mi żartu. – Odpowiedział poważnie, za co dostał ode mnie z całej siły w ramię. Chłopak zaśmiał się głośno. – Żartowałem. – Mrugnął do mnie i przyciągnął do siebie mocno, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Czułam jego ciepły oddech na swojej głowie. – Zdecydowanie jesteś za delikatna na chłopaka – szepnął do ucha.
- Hahaha – zironizowałam. – Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, aby ktoś mnie porównywał do płci męskiej. – Odparłam. Wojtek oderwał się delikatnie ode mnie, wszedł do środka i zamknął drzwi.
- Ostatnio Nicklas stwierdził, że już nie mogą ze mną wytrzymać i załatwią, kogoś, kto przebierze się za ciebie. Chyba na ochotnika zgłosili się Giroud i Arszawin.
- Serio jesteście pokręceni. – Powiedziałam, powstrzymując napady śmiechu.
- Ale właśnie za to nas tak uwielbiasz.
- Nie powiedziałam, że was uwielbiam – odparłam. Wojtek podniósł do góry lewą brew i zaczął powoli do mnie podchodzić, ja natomiast cofałam się do tyłu. Niestety na koniec swojej wędrówki natrafiłam na biurko.
- I co teraz? – Spytał z tym dobrze znanym zadziornym uśmiechem. Zrobiło mi się gorąco. Wojtek oparł się obiema rękami o biurko i nachylił się lekko. – Nie możesz uciec. – Wyszeptał prosto do mojego ucha, powodując przyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Uśmiechnął się szelmowsko, przyprawiając mnie o zawrót głowy. W tamtym momencie cieszyłam się, że byłam oparta o mebel, bo w przeciwnym razie dawno leżałabym na podłodze. Lewą rękę, którą opierał o biurko przeniósł na moją talię.
- Martyna, musimy porozmawiać. – Do gabinetu wpadł Theo. Odepchnęłam szybko od siebie Wojtka. Walcott spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Co tak stoisz, jakby ktoś wsadził ci patyk w dupę? – Zapytał wesoło Ramsey. Przystanął w progu, otwierając szeroko buzię. Jednak szybko otrząsną się z pierwszego szoku. – Czyli Mr Johnny Kapahala mówił prawdę, że widział cię z Martyną. – Zagadnął.
- Ile razy mam ci powtarzać, że mam na imię Abou Diaby, kretynie. – Warknął czarnoskóry, pojawiając się tuż za Aaronem.
- Nie moja wina, że nie potrafię wymówić twojego imienia i nazwiska. – Bąknął. Podszedł do mnie, przytulił mnie i pocałował w policzek. – Jak dobrze, że przyjechałaś. – Powiedział z ulgą wymalowaną na twarzy. – Nie dało się wytrzymać z Wojtkiem.
- Zgadzam się – poparł Diaby. – Słyszeliśmy tylko: Lucy to, Lucy tamto. – Zaczął naśladować głos Wojtka. Spojrzałam zawstydzona na bramkarza.
- Ile gości w moim gabinecie – powiedziała Martyna, kiedy weszła do swojego miejsca pracy. – Spojrzała z uśmiechem na mnie i na Wojtka, potem na Ramseya. – Chciałeś coś, słonko? – Zapytała Walijczyka. Chłopak zrobił się lekko czerwony na twarzy.
     Mimo, że od zawsze, wszyscy traktowali Aarona, jak słodkiego chłopaka i tak się też do niego zwracali, Ramsey nadal czuł się zakłopotany. Cóż... Ramsey był po prostu miły, słodki, czasem dziecinny i nie dało się tego zaprzeczyć. Jego żarty były nietypowe, ale znał pewne granice, który w przeciwieństwie do Aarona, Nicklas nie posiadał. Każdy doskonale wiedział, że Walijczyk zmienił się pod wpływem Bendtnera, który na początku kariery w Arsenalu nie lubił Ramseya. Duńczyk zaczepiał Aarona i prowokował go. Chciał zmiażdżyć psychicznie młodszego kolegę, ale kiedy zrozumiał, że Ramsey jest uodporniony, dał spokój i z czasem się zaprzyjaźnili. Teraz kłócą się i przedrzeźniają, ale jest to spowodowane tym, że obaj panowie nie potrafią opanować się od kąśliwych uwag w stosunku do siebie, ale kiedy przychodzi moment, w którym trzeba pomóc, skoczyliby za sobą w ogień.
- Tylko przechodziłem obok – wyjaśnił szatyn.
- A ty, Theo? – Zwróciła się tym razem do Walcotta.
- Już nie ważne – warknął i opuścił gabinet. Wymieniłam z Aaronem zaniepokojone spojrzenia.
- Idź z nim porozmawiaj. – Powiedział cicho.
- Dobrze – westchnęłam. Wyszłam z pokoju i pobiegłam za Theo. Zauważyłam go przy drzwiach wyjściowych. Przyspieszyłam kroku, mijając po kolei piłkarzy.
- Lucy?! – Wykrzyknął zdziwiony Nicklas. Pomachałam mu, ale się nie zatrzymałam. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się nerwowo za przyjacielem. Dostrzegłam go, koło czarnego mercedesa. Pobiegłam zatem w jego stronę.
- Theo – zaczęłam. Zignorował mnie. Wzięłam głęboki wdech. – Chciałabym z tobą porozmawiać. – Odezwałam się niepewnie. Chłopak cały czas milczał. Kiedy skończył wkładać do bagażnika swoje rzeczy, zatrzasnął go, wyminął mnie i otworzył drzwi od strony kierowcy. – Masz zamiar teraz mnie ignorować? – Zapytałam. Nie odpowiedział. Ba! Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wsiadł do auta, zamknął drzwi, odpalił silnik i odjechał! – A jedź sobie, piłkarzyku!
     Krzyknęłam. Odwróciłam się napięcie i poszłam w stronę ośrodka. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie sądziłam, że Walcott potrafi być takim sukinsynem. To nie był ten sam Theo, którego poznałam kilka miesięcy temu.
     Idąc w stronę budynku, usłyszałam swoje imię. Był to pan obrażalski. Chciałam go zignorować, tak jak on to zrobił, ale miałam dość już kłótni, zatem odwróciłam się w jego stronę.
- Przepraszam – powiedział, kiedy dobiegł do mnie. – Za to, że zignorowałem cię, i za to, co powiedziałem ci kilka tygodni temu. Zrozumiałem, że nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Źle odczytałem intencje Wojciecha, co do Emily. Namieszałem tylko.
- Masz rację, namieszałeś. –  Przytaknęłam.
- Ale widzę, że między tobą, a Wojciechem jest wszystko w porządku.
- Tak – odpowiedziałam.
- Czy możemy zapomnieć o dawnych zaszłościach i dalej się przyjaźnić? Nie lubię, kiedy najbliższe mi osoby gniewają się na mnie. Chciałbym, aby wszystko było, jak dawniej. Czy mogę liczyć, że odzyskam przyjaciółkę? – Spojrzał na mnie błagalnie, oczekując mojej rekcji. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, a na twarzy chłopaka pojawiło się coś w rodzaju ulgi. Wyciągnął do mnie rękę. – Zgoda?
- Zgoda.

*****


    
     Wieczorem rozpętała się awantura. Tata wściekł się, że nie powiedziałam mu o rozwodzie Kaśki i Krzyśka. Czy gdyby wiedział, zmieniłoby się coś? Nie. Jednak największy żal ma do mojej siostry. Był zły, że nic nie wiedział. Katarzyna nie powiedziała nic Robertowi, zapewne, nie chcąc go mieszać w to. Myślę, że po prostu nie chciała nic mówić. Nadal ma do niego żal o to, że zostawił naszą rodzinę i wyjechał do Londynu, aby ułożyć sobie nowe życie z kobietą, z którą i tak się rozwiódł. Ja wybaczyłam tacie. Byłam na początku zła, miałam do niego ogromne pretensje i bolało mnie to, że nie interesował się mną. Jednak zrozumiał swój błąd i stara się go naprawić. Jest przecież tylko człowiekiem, tak samo jak ja – i popełnia błędy. Ja zresztą też. Nie ma ludzi na tym świecie, którzy byliby idealni. Niestety nasz świat nigdy nie był i nie będzie sielanką.
     Wchodząc do pokoju ogarnęło mnie nagłe zmęczenie. Od samego rana byłam na nogach i jeszcze miałam za sobą nie przespaną noc. Nie mogłam zasnąć. Cięgle myślałam o Wojtku, i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zobaczę jego roześmianą twarz.
     Poczułam delikatne wibracje pod poduszką. Wyciągnęłam telefon komórkowy i odblokowałam go. Dostałam esemesa od Wojtka.
„Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby nie napisać. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, widząc się dzisiaj w gabinecie Martyny. Zrobiłaś mi ogromną niespodziankę. Ściskam mocno i życzę słodkich snów. Moje na pewno takie będą, gdyż będziesz w nich Ty...”
     Po przeczytaniu wiadomości, poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące się wzdłuż mojego ciała. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy i chciałam już zasnąć, aby w moich snach zobaczyć Jego, bo to dzięki Niemu, coraz częściej się uśmiecham i jestem szczęśliwa. 

*****

     Następnego dnia zostałam brutalnie obudzona. Nazwiska sprawców dokonanego przestępstwa: Bendtner, Chamberlain, Wilshere oraz Szczęsny. Próg mojego pokoju przekroczył najpierw Nicklas, następnie Alex. Ich głośny chód rozpoznałabym niemal wszędzie. Pierwszy z nich wskoczył na moje łóżko, robiąc przy tym nieprzyjemne turbulencje. Drugi natomiast, zerwał ze mnie cieplutką kołderkę i zaczął łaskotać. A jaki udział mięli w tym wszystkim Jack i Wojtek? Wilshere włączył kamerę i nagrał całe przedstawienie, a Szczęsny z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądał się torturom, którym zostałam poddana.
     Oczywiście wściekłam się i zrobiłam im karczemną awanturę. Ale, kiedy zeszłam na dół do kuchni już w pełni ubrana, moje serce trochę zmiękło. Chłopcy zrobili dla mnie śniadanie w ramach przeprosin.
- I myślicie, że jajecznica rozwiąże wszystko? – Zapytałam, próbując przybrać niewzruszony wyraz twarzy.
- Tak? – Spytał Nicklas, ale jego ton głosu zabrzmiał, jakby to było jasne, jak słońce, które dzisiejszego dnia nie było schowane za ciemnymi chmurami, zapowiadającymi deszcz, a świeciło wysoko na niebie.
- Wiesz, jak ciężko zrobić jajecznicę? – Spytał Alex, siadając naprzeciwko mnie i nalewając sobie do kubka kawy.
- Już nie narzekaj – mruknął Wojtek. – Nie kiwnąłeś palcem.
- Właśnie – zawtórował Nick.
- Ty też nie – zauważył Jack. Bendtner wzruszył ramionami i usiadł na krześle pod oknem. Podparł się łokciami o kolana i spojrzał na mnie.
- Gdzie Aaron i Theo? – Zapytałam. – A wy nie powinniście być na treningu?
- Mamy dzisiaj wolne – wyjaśnił Jack.
- A Theo zjawi się później, a Aaron – urwał Wojtek, nie za bardzo, wiedząc, co powiedzieć. Spojrzał na kolegów. Oni tylko wzruszyli ramionami.
- A Aaron? – Drążyłam. Nie spodobała mi się nagła cisza, ze strony Wojtka i chłopaków. Coś musiało się stać.
- Dzwoniłem do niego, ale nie odbierał. – Powiedział dopiero po chwili, Wojtek. – Godzinę temu napisał, że wszystko jest w porządku i mamy się nie martwić.
- A wy? – Spojrzałam na nich lekko poirytowana.
- Przyjechaliśmy do ciebie – odpowiedział Alex. Westchnęłam ciężko.
- Jesteście tępi – mruknęłam, wstając z krzesła. Podeszłam do zlewu i odkręciłam kurek z wodą. Lejąca się woda, przygłuszyła lekko, głośnie oburzenie ze strony Jacka.
- Czemu tak sądzisz? – Zapytał Nick. Zakręciłam wodę i odwróciłam się w stronę Duńczyka.
- Serio, nie rozumiecie? – Z niedowierzaniem wpatrywałam się w chłopaków. Wymienili zdezorientowane spojrzenia. – Jeżeli wasz przyjaciel nie odbiera telefonów, a potem pisze, że jest wszystko w porządku i macie się nie martwić, to właśnie jest powód, aby się martwić. – Wyjaśniłam, żywo gestykulując.
- To ma sens – przytaknął Alex. Wywróciłam oczami i powróciłam do zmywania naczyń.
- To co robimy? A może pojedziemy na wycieczkę? – Zaproponował Bendtner.
- Ja wiem, gdzie pojedziecie – zagadnęłam konspiracyjnie. Alex spojrzał na mnie zaciekawiony. – Pojedziecie do Aarona.
- Co? – Jęknął Nick.
- Pojedziecie do Aarona. – Powtórzyłam tonem, nieznoszącym sprzeciwu. Spojrzałam błagalnie na Wojtka. Kiwną głową w zamyśleniu i odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Mała ma rację. Chłopaki zbieramy się. – Zwrócił się do kumpli z drużyny. – I bez dyskusji. – Dodał, widząc, jak Alex podnosi rękę na znak, że chce zabrać głos. – Spotkamy się później – szepnął mi do ucha i pocałował w policzek na pożegnanie.
     Po wyjściu chłopaków miałam trochę czasu dla siebie. Postanowiłam wrócić do pokoju i przejrzeć swoją garderobę na dzisiejszy wieczór. Urodziny miały odbyć się w jakimś bliżej nieznanym mi klubie.
- Łucjo – do mojego pokoju wpadł Robert. Twarz miał czerwoną ze złości, a ręce zaciśnięte w pięści. – Czy Kaśka zmieniła numer telefonu?
- Nie – odpowiedziałam powoli.
- Chyba tak! – Wykrzyknął. Podeszłam do komody, na której leżał mój telefon. Wykręciłam numer siostry, ale w słuchawce usłyszałam: „nie ma takiego numeru”. Chwilę później wybrałam z listy kontaktów numer przyjaciółki Katarzyny. Odebrała po trzech sygnałach.
- Łucja? – Spytała zaskoczona, moim nagłym telefonem.
- Masz może nowy numer Kaśki? – Zapytałam wprost.
- Tak. Podać ci?
- Jak możesz. – Zamilkłam na moment. Znalazłam jaką kartę i zanotowałam kilka cyferek. – Dzięki wielkie. Tylko nie mów Kaśce.
- Nie ma sprawy. A stało się coś?
- Jeszcze nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co. – Kiedy się rozłączyła, podałam tacie karteczkę.
- Jej numer. – Powiedziałam. Skinął głową i wystukał na swoim telefonie owe cyfry. W skupieniu czekał, aż po drugiej stronie usłyszy głos swojej najstarszej córki. – Nareszcie – powiedział ostro. – Szkoda, że nie poinformowałaś mnie o zmianie numeru i o innych kwestiach, które znacząco wpłynęły na twoje życie. – Urwał na moment, wysłuchując obelg moich siostry. Słyszałam z dokładnością wszystko to, co mówiła, a raczej krzyczała.
- A kim ty jesteś? – Warknęła. – Nie będziesz mi mówić, co mam robić.
- Jestem twoim ojcem i mam prawo wiedzieć, co dzieje się w twoim życiu.
- Chyba śmieszny jesteś – żachnęła. – Twoje rzekome prawo wiedzy na mój temat minęło w monecie, kiedy nas porzuciłeś. I teraz nie miej do mnie o to pretensje. Dla mnie ojcem jest tylko Maciek i to dzięki niemu wszystko zawdzięczam, ty natomiast jesteś nikim. Słyszałeś: NIKIM. Dowiedzenia. – W słuchawce rozbrzmiał dźwięk urwanego połączenia.
     Mężczyzna opadł bezradnie na fotek i schował twarz w dłoniach. Słowa Kaśki były niesprawiedliwe. Kim ona była, żeby go moralizować? Sama zgrzeszyła i nie czuła skruchy. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak naprawdę nie wiem nic o osobie, która była najbliższa mojemu sercu.

*****

     Przez resztę dnia nie widziałam Wojtka. I nie mogłam mieć o to pretensji, gdyż szukał z chłopakami swojego przyjaciela, z którym najwyraźniej dzieje się coś złego. Coś, czego jego bliscy nawet nie zauważyli. Martwiłam się o Aarona. Chciałam pomóc go szukać, ale moje staranie na nic by się przydały, gdyż nawet chłopacy, którzy znają go kilka lat, nie wiedzieli, gdzie się ukrył.
     Tata chciał przełożyć imprezę, kiedy dowiedział się o zniknięciu Aarona, ale chłopacy wyperswadowali mu ten pomysł z głowy. „To jest twój wieczór i masz go spędzić miło, a Aaronem się nie przejmuj, gdyż pewnie zaszył się gdzieś, aby odpocząć” – tak przynajmniej stwierdził Nicklas, głęboko w to wierząc. Wojtek natomiast był sceptycznie nastawiony to optymistycznej wizji kumpla, jednak zgodził, że z nim, żeby imprezy nie odwoływać.
     Lokal, w którym miała odbyć się impreza był ogromny i bardzo ekskluzywny. Tata zaprosił całą drużynę i sztab Arsenalu oraz kilku innych dobrych znajomych. Próbowałam dobrze się bawić i chociaż na chwilę nie myśleć o Aaronie. Miałam nadzieję, że przyjdzie na przyjęcie, ale najwyraźniej się przeliczyłam.
     Siedziałam w najdalszym koncie i popijałam sok pomarańczowy, obserwując tańczące pary na parkiecie. Wśród nich dostrzegłam tatę. Wydawał się pozbierać po kłótni z Katarzyną, ale wiedziałam, że to tylko maska i zamartwia się o moją siostrę. Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak Ona mogła w tak bezczelny sposób potraktować ojca. Jak mogła powiedzieć, że to dzięki Maćkowi zawdzięcza wszystko? Czy zawdzięcza Maćkowi to, że życie? Kocham ojczyma, i jest dla mnie jak drugi ojciec, pomógł mi wiele razy, zawsze mnie wspierał i był przy mnie, kiedy potrzebowałam ojca, ale nigdy nie zapomniałam o Robercie.
- Szukałem cię wszędzie – powiedział z lekkim uśmiechem, Wojtek, odciągając mnie od moich ponurych myśli. Złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął.
- Gdzie idziemy? – Zapytałam, przekrzykując głośną muzykę.
- Tańczyć! – Odkrzyknął.
     Wojtek doskonale wiedział, że nie miałam nastroju do zabawy oraz, ale skutecznie odrywał mnie od wszelkich zmartwień. Wygłupiał się, doprowadzając mnie do dzikiego napadu śmiechu. Wirowaliśmy po parkiecie. Co chwilę mnie obracał, doprowadzając do częstych zawrotów głowy. Kiedy w głośnikach zaczęła lecieć wolna melodia, przyciągnął mnie do siebie, złapał delikatnie w talii. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Było mi dobrze w jego ramionach, czułam się bardzo bezpiecznie. Odsunął się lekko ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nagle nie miało dla mnie znaczenia, że jest mnóstwo ludzi na sali, wszystkie problemy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczyło się tylko to, że byłam przy nim. Nachylił się lekko i delikatnie musnął ustami moje wargi. Przyciągnęłam go do siebie mocniej i pogłębiłam pocałunek. Wszystkie wątpliwości, jakie miałam do tej pory rozwiał je i już wiedziałam, że nie muszę się bać. Wiedziałam, że nie muszę się bać miłości...

8 komentarzy:

  1. Ożesz kurde! :D Świetny rozdział! :) Tooo... Wojtek już jest z Łucją ? :3 Czekam na c.d :>
    Takie pytanie mam.. Oglądasz/grasz i czy lubisz siatkówkę? :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział !
    To jest jedno z mioch ulubionych opowiadań z udziałem piłkarzy ! Kiedy kolejny rozdział ?
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    siostra-siatkarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały pojawiają się co sobotę, ale wyjątkowo następny pojawi się 1 listopada :)

      Usuń
    2. To zajebiście. Czyli w halooven . Czekam.

      Usuń
  3. Znalazłam to opowiadanie przypadkiem,ale już nigdy nie przepuszczę ani odcinka! Jest cudowne, rzadko mi isę zdarza,żebym nadrobiła taką ilość rozdziałów,a tym bardziej w dwa dni. To nic,że etraz ledwo widzę na oczy ;PP
    Łucja i Wojtek oni po prostu muszą byc razem, nie ma innego wyjścia,pasują do siebie idelanie ito jak on się o nią troszczy...aż sie miło po prostu robi ;)
    Kaska źle postąpiła ze swoim mężem,do tego to naskoczenie na ojca... Monika? Hm...dziwne mi się wydaje,że dała się tak omotac facetowi i do tego dołączyła do świty Sandry, wroga publicznego numer 1. Swoją drogą obawiam się trochę tego,co ta małpa może wyciąć Łucji.. mam nadzieję,ze nie skudzi to jej i Szczęsnego.
    Uhh...miałam jeszcze napsiac wiele innych rzeczy,ale po prostu wypadło mi to z głowy ;)
    Pozdrawiam ;*
    amore-proibitio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zakończenie. Może nareszcie będą razem.
    Ciekawe co dzieje się z Aaronem. Mam nadzieję, że nic złego i że szybko się to wyjaśni.
    Kaśka nie powinna tak naskakiwać na swojego ojca. Przecież chciał dobrze, a że mu nie zawsze wychodzi to nie jego wina.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty mi się ani waż rezygnować z tego opowiadania! Popatrz ja ci dobrze idzie :)

    Opowiadanie jak najbardziej przyjemnie, szczególnie jak chłopaki fajnie ją obudzili ja nie wiem co w tym złego ^^
    Zaś co do zachowania jej siostry noś normalnie tylko wziąć deskę i jej porządnie przywalić.

    Życzę ci wenki i nie mogę się doczekać następnego parta!
    Angie

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz pisz i jeszcze raz pisz to jest poprostu super :)

    OdpowiedzUsuń