2012-10-28

Rozdział 23

To, co się stało było jak piękny sen. Ale nie... to nie był sen, a rzeczywistość. W końcu los, który uwielbiał tak bardzo mnie przygniatać, okazał się ten jeden, jedyny raz być łaskawy. Szary kolor rozmył się, za to najróżniejsze barwy zapełniły tą od dawna znajdującą się w moim sercu pustkę. 
     Naszą idyllę przerwał Maciek, który wpadł do domu, jak tornado. Ciotka zadzwoniła do niego i powiedziała, że źle się poczułam, a mój ojczym w panice, że mogło coś mi się stać, przyjechał. Dopiero później okazało się, że Alicja była po prostu ciekawa mojej konwersacji z Wojtkiem. Moja rodzinka zdecydowanie jest pokręcona.
     Leżąc na łóżku, z uśmiechem wpatrywałam się w sufit. Jestem szczęśliwa, ale tak naprawdę nadal nie wiem na czym stoję. Naszą rozmowę przerwał Maciek, później Wojtek musiał jechać na trening. Wiem, że czeka nas jeszcze poważna rozmowa, ale na całe szczęście połowę mamy już za sobą.
     Moją analizę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu komórkowego. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Natychmiast odrzuciłam połączenie. Dzwonił Theo. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać... Nie... My po prostu nie mieliśmy o czym rozmawiać. Kilkanaście minut później zadzwonił Bendtner. Pomyślałam, że dawno z nim nie rozmawiałam, wiec odebrałam.
- Halo – powiedziałam do słuchawki.
- Cześć mała! – Wykrzyknął wesoło. – Opowiadaj co u ciebie? Kiedy nas odwiedzisz?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie długo. – Odparłam. – A co u ciebie?
- Idę dzisiaj na randkę – odpowiedział podekscytowanym tonem.
- Z kim? – Spytałam.
- Z Megan, nie znasz jej. Poznałem ją na Twitterze tydzień temu.
- Przypuszczam, że też jej nie znasz – powiedziałam.
- Znam.
- Tydzień to naprawdę nie wiele czasu – dodałam szybko.
- Ale znam ją – upierał się. Westchnęłam ciężko. Nicklas jest naprawdę zmiennym w uczuciach chłopakiem. Nie dawno moja przyjaciółka, a teraz jakaś Megan. Spróbowałam zastosować taktykę, która sprawdza się za każdym razem.
- No to super, że idziesz na randkę – powiedziałam. Po drugiej stronie zapadła krótka cisza.
- Serio? – Spytał po chwili. Uśmiechnęłam się do siebie.
- No jasne. Cieszę się, że układasz sobie życie. Ale powiedz mi, jaka ona jest. – Chciałam, jak najszybciej przejść do sedna.
- To znaczy? – Spytał, wyraźnie niczego nie rozumiejąc.
- Czym się interesuje?
- Skąd mam to wiedzieć?
- Przecież ją znasz. Jakiej muzyki słucha? Co lubi oglądać? Co lubi czytać? Co lubi jeść?
- Nie wiem – mruknął.
- Widzisz, Nicklas, nie znasz jej. – Urwałam na moment.
- Dlaczego taka jesteś? – Spytał naburmuszonym tonem.
- Nie chcę, żebyś odebrał to jako atak z mojej strony, tylko jako radę, żebyś następnym razem zastanowił się nad tym, co mówisz. O Ann też tak kolegom mówiłeś?
- O jakiej Ann?
- Ann, mojej przyjaciółce – odpowiedziałam. – Nawet nie pamiętasz, że takowa istnieje – warknęłam. – Z całym szacunkiem, Nick, ale mam nadzieję, że ta cała Megan jest inteligentna i normalna oraz zauważy, żeby nie pakować się w nic, co związane z tobą.
- Wielkie dzięki – powiedział z ironią w głosie. – A o Ann nie zapomniałem.
- Cieszę się, że dla Ann to było tylko kilka przyjacielskich wypadów do kina, bo gdyby polubiła cię, skończyłoby się to źle.
- Mówisz to tak, jakbym był jakimś Alfonsem czy męską dziwką.
- Mówię ci to po to, abyś uświadomił sobie jedną, najważniejszą rzecz, a mianowicie, że: dziewczyna to człowiek, ma uczucia, ale kiedy się zakocha czasem traci zdrowy rozsądek.
- Dzięki za dobrą radę, Lucy.
- Nie ma za co.
- Poczekaj chwilkę, ktoś otwiera drzwi – urwał na moment.
- Co się dzieje? – Spytałam.
- Theo wszedł – wyjaśnił.
- Z kim rozmawiasz? – Usłyszałam głos Walcotta.
- Nie mów mu – rozkazałam.
- Z Lucy rozmawiam – odpowiedział Bendtner. Przeklęłam siarczyście.
- Czy ja ci o czymś wspominałam? – Syknęłam.
- Przepraszam – odparł wyraźnie zadowolony z siebie. – Ktoś chce z tobą porozmawiać.
- Cześć, Lucy – powiedział napiętym tonem, Theo.
- Cześć. – Mruknęłam. – Masz mi coś do powiedzenia? Jeżeli nie to na razie, bo nie mam czasu.
- Chciałem cię przeprosić.
- Przepraszasz mnie od jakiegoś czasu.
- Ale skutków nie widać nadal. Nie odbierasz ode mnie, a brakuje mi rozmów z tobą.
- Posłuchaj, Theo. Czasami trzeba przemyśleć niektóre sprawy, a potem kogoś osądzać.
- Ale wybaczysz mi?
- W tym momencie nie jest to najważniejsze.
- A co? – Spytał rozdrażniony.
- Jeżeli nie wiesz, nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale o co ci chodzi?! – Wykrzyknął.
- Jeżeli zastanowisz się głębiej, a nie tak jak Nicklas, który prezentuje pierwotny tok myślenia, wtedy będziemy mogli porozmawiać.
- Czyli teraz wyzywasz mnie od „Niklasów”.
- Nie obrażam nikogo. Dlaczego wy mężczyźni jesteście tak ograniczeni? – Spytałam, mając nadzieję, że odnajdę na to pytanie odpowiedź. – Wiesz co, nie odpowiadaj. – Dodałam, jednak po chwili. – Cześć – pożegnałam i rozłączyłam się.
     Może i tęskniłam za Theo, ale złość na niego przysłaniała całą życzliwość, jaką darzyłam tego chłopaka. Myślałam, że on, jako z nielicznych chłopaków jest normalny, cokolwiek w tych czasach znaczy. Całe szczęście, że nic poważniejszego nie zaszło pomiędzy moją przyjaciółką, a głupkowatym Nicklasem.
- Co mnie to obchodzi?! Nie mam zamiaru z tobą dyskutować! – 
Usłyszałam podniesiony głos mojej siostry, dobiegający z salonu.   
     Wstałam szybko z łóżka i otworzyłam szerzej drzwi, aby lepiej słyszeć z kim i o czym rozmawia. Nadal nie powiedziała, dlaczego rozwodzi się z Krzyśkiem. Szczerze mówiąc, chyba nawet nie wiem czy chcę znać prawdę, ponieważ takowa może być bolesna. Bo kiedy dowiem się, że Kaśka zdradziła swojego męża, będzie to dla mnie cios, gdyż od dziecka stawiałam sobie ją za wzór, budowania swoich wartości i norm, jakich muszę przestrzegać.
- Dlaczego tak się zachowujesz? – Warknął Krzysztof.
- Jak?! – Spytała.
- Jak jakaś pieprzona histeryczka! Co w ciebie wstąpiło? Nie poznaję cię!
- Jesteś śmieszny. Wyrzuciłeś mnie z domu!
- Nie prawda! Nie wyrzuciłem cię z domu. Sama postanowiłaś się wyprowadzić.
- Bo oskarżyłeś mnie o zdradę!
- A co mogłem sobie pomyśleć?!
- Trzeba było się spytać.
- Nie bądź śmieszna – żachnął. – Pytałem wiele razy, ale ty nigdy nie byłaś na tyle w porządku, aby powiedzieć mi prawdę.
- Wolałeś złożyć papiery do sądu i pozbyć się mnie. – Syknęła.
- Miałem dość takiego życia. – Odparł, trochę spokojniej.
     Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy, aby powstrzymać łzy. Kocham swoją siostrę i bardzo mi zależy na jej szczęściu. Ale, kiedy słyszałam ich kłótnię, serce mi pękało. Kaśka była rozhisteryzowana, a w jej głosie było tyle żalu i rozpaczy, tak wiele negatywnych emocji, jakich przez całej życie nie słyszałam w jej tonie głosu. Oskarżała swojego męża o rozpad ich małżeństwa. Najprawdopodobniej to ona jest winowajcą, a najgorsze jest to, że zaczynam się coraz bardziej utwierdzać się w tym przekonaniu.
     Kiedy byłyśmy młodsze, a nasi rodzice byli w trakcie rozwodu, byłyśmy świadkami ich niekończących się kłótni. Obiecałyśmy sobie wtedy, że nie pozwolimy, aby nas taki los spotkał. Nawet wtedy, kiedy nasze małżeństwo będzie się walić i palić za sobą wszelkie fundamenty, jakie zbudowaliśmy, będziemy walczyć do końca. Moja siostra nie wytrwała w tym, co sobie obiecała, a ja jeszcze z większym żalem patrzę na to, co dzieje się z jej życiem, to, co dzieje się z nią. Mam ogromną nadzieję, że nie będę przechodzić tego samego co moja matka i siostra.
     Podskoczyłam, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
- Jak dobrze, że odebrałaś – powiedziała z wyraźna ulgą w głosie, Anka.
- Po co dzwonisz? – Spytałam, przybierając poważny ton. Mimo, że nie byłam już na nią zła, chciałam ją przetrzymać w niepewności.
- Martwiliśmy się o ciebie. Dzwoniliśmy do Wojtka, ale nie odbierał, a teraz ma wyłączony telefon.
- Jest na treningu. Przecież za cztery dni jest mecz – wyjaśniłam.
- Rozmawialiście? – Spytała niepewnie.
- Gdzie jesteście? Może wpadniecie do mnie? – Zaproponowałam.
- Właściwie jesteśmy pod bramą wjazdową do twojego podwórka i zastanawialiśmy się czy warto ryzykować życiem i wpaść do ciebie.
- Więc postanowiliście zadzwonić i sprawdzić? – Spytałam z przekąsem.
 - Tak – odpowiedziała.
- W takim razie chodźcie – odparłam i rozłączyłam się.
     Zbiegłam szybko a dół. Trochę obawiałam się, co mogę tam zastać, ale w salonie siedziała tylko moja siostra. Wyglądała na niewzruszoną po kłótni z Krzyśkiem. Miałam wrażenie, jakby było jej obojętnie, co dzieje się z jej małżeństwem.
     Przyspieszyłam kroku i otworzyłam przyjaciołom drzwi.
- Co się stało, że Krzysiek wybiegł z waszego domu, jak poparzony? – Zagadnął Damian. Pokręciłam tylko przecząco głową, na znak, że to nie odpowiedni moment na to pytanie. Poszliśmy do mojego pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, zaczął się potok pytań.
- I jak? Pokłóciliście się? – Spytała Anka.
- Pogodziliście się? – Zagadnęła Magda.
- Było buzi, buzi? – Zaśmiał się gardłowo Damian, za co dostał od Magdy po głowie. Spojrzał urażony na swoją dziewczyną, ale nie odezwał się już ani słowem.
- Nie pokłóciliśmy się – odpowiedziałam. – Wyjaśniliśmy sobie parę kwestii.
- Czyli? – Dopytywała Anka.
- Nie wiem – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jak to? – Skrzywiła się lekko Magda.
- Tak to – wzruszyłam ramionami. – Pocałował mnie – powiedziałam, a na moich policzkach momentalnie pojawił się lekki rumieniec. Damian zagwizdał, ale umilkł, widząc moją poważną minę.
- A jesteście parą? – Spytała rudowłosa.
- Nie. Chyba nie. Sama już nie wiem – westchnęłam ciężko, uświadamiając sobie w jakim beznadziejnym położeniu się znajduję.
- A chciałabyś? – Zapytał rzeczowo Damian, uważnie przyglądając mi się. Zamyśliłam się na moment. Mimo pozorów to pytanie było trudniejsze niż by się mogło wydawać...

*****

     O siedemnastej miałam godzinę jazdy doszkalającej po Warszawie. Wojtek obiecał, że przyjedzie po mnie do ośrodka. Czekając na niego trochę się denerwowałam. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Zauważyłam po lewej stronie białą audicę, zaparkowaną niedaleko wjazdu do ośrodka. Podeszłam niepewnie do samochodu. Wojtek wyszedł z auta.
- Cześć – powiedział wesoło. Uśmiechnęłam się lekko. – Jak ci poszło?
- Żyję, czyli nie tak źle – odparłam, chłopak zaśmiał się. Otworzył drzwi i gestem ręki pokazał mi, żebym wsiadła do samochodu.
- Chciałem ci zrobić wyrzuty, że przez ciebie się spóźniłem na trening i trener był na mnie wściekły i powiedział, że jeżeli jeszcze raz się spóźnię, to nie powoła mnie już nigdy więcej. – Powiedział poważnym tonem, kiedy odpalił silnik. Spojrzałam na niego przerażona. Bramkarz wybuchł głośnym śmiechem. – Żartowałem.
- Zabawne – powiedziałam z ironią i założyłam ręce na piersi.
- Przepraszam, nie mogłem sobie darować i musiałem cię wkręcić. – Powiedział, spojrzał na mnie przelotnie. – Stało się coś? – Zapytał. – Jesteś smutna.
- Raczej wściekła.
- Na mnie? Naprawdę przepraszam, nie chciałem cię rozłościć. Wiesz, że czasem gadam głupoty.
- Nie na ciebie, a na moją siostrę – rzekłam. – Rozwodzi się ze swoim mężem.
- Długo byli razem?
- Dwa lata temu się pobrali. Tworzyli taką ładną parę. Nadal ciężko mi to wszystko pojąć. Po tylu wspaniałych chwilach, spędzonych ze sobą, nie potrafią rozejść się w zgodzie.
- Teraz Kaśka będzie potrzebowała twojego wsparcia. – Powiedział Wojtek, spoglądając na mnie kątem oka. Westchnęłam ciężko.
- Tylko nie wiem, jak jej pomóc. – Mruknęłam. – Wiem, że muszę ją wspierać, bo to moja siostra, ale najgorsze jest to, że nie potrafię. Nie... Ja nie chcę jej pomóc. Słyszałam dzisiaj, jak kłóciła się z Krzyśkiem. To było jakieś piekło, a potem kiedy zeszłam na dół i zobaczyłam ją, poczułam do niej coś w rodzaju obrzydzenia. Wiem, że brzmi to strasznie, bo to moja siostra, ale tak po prostu czuję.
- Musi to być czymś spowodowane. – Zauważył blondyn.
- Masz rację. Podejrzewam, że Kaśka zdradziła Krzyśka. Po prostu to wiem. – Oparłam czoło o zimną szybę i przymknęłam na moment oczy. – Jak byłam z Kaśką w Londynie usłyszałam, jak rozmawia z kimś przez telefon. Z rozmowy wynikało tylko jedno. Spytałam się jej wprost czy go zdradza, ale zarzekała się, że nie. A niedawno przez przypadek przeczytałam jej wiadomość od jakiegoś tajemniczego P.
- A może powinnaś jej uwierzyć.
- A co ty byś pomyślał i zrobił na moim miejscu? – Spytałam. Zamyślił się na moment.
- Znając siebie samego, pewnie zrobiłbym jej karczemną awanturę i zaprowadził ją siłą do Krzyśka, aby wszystko wyjaśniła.
- No widzisz – mruknęłam. – Ale zmieńmy temat. Mam dość myślenia o mojej siostrze i jej problemów. Od tego wszystkiego dostaję migreny.
- Oczywiście możemy zmienić temat.
- Gdzie jedziemy? – Spytałam, spoglądając w okno.
- Jedziemy do mnie. Tam będziemy mogli w spokoju pogadać – wyjaśnił. – Pamiętasz o konkursie? – Zagadnął.
- Jakbym mogła zapomnieć? Przecież siłą zaprowadziłeś mnie do MDK. – Powiedziałam naburmuszonym tonem. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
- Do kiedy musisz złożyć swoje prace?
- Do końca miesiąca. Chyba.
- Jutro pojedziemy i złożysz je. – Zakomunikował.
- Słucham?! – Pisnęłam.
- Jutro pojedziemy i oddasz swoje rysunki.
- Ale jeszcze niczego nie narysowałam. – Jęknęłam.
- Oddasz te, które widziałem. Są świetne.
- Mowy nie ma. Nie zmusisz mnie, żebym tam pojechał. – Warknęłam.
- A zakład, że tak?

*****

     Kilka minut później znaleźliśmy się w mieszkaniu Wojtka. Znajdowało się ono niedaleko stadionu narodowego. Było niewielkie, ale przestronne i urządzone w nowoczesnym stylu. Kuchnia była połączona z niewielkim salonem aneksem kuchennym. Meble były w kolorze biłabym. Kanapa obita skórą, koloru czarnego świetnie kontrastowała z bardzo jasnymi ścianami. Kuchnia była niewielka, ale w niej również dominował kolor biały. Po prawej stronie znajdowało się wejście na niewielki korytarz, prowadzący do sypialni. Na ścianach byłby pozawieszane przeróżne obrazy, przedstawiające, jakieś dziwne coś. Abstrakcjonizm, jeden z głównych kierunków w malarstwie, który nigdy nie był bliski memu.
- Nawet ładnie się urządziłeś – powiedziałam, rozglądając się. – Tylko ta biel lekko przygniata człowieka. – Zaśmiałam się.
- To mieszkanie kompletnie mi się nie podoba. – Odparł. – Kupiłem je jakiś rok temu od młodego małżeństwa. Chciałem mieć własne mieszkanie w Warszawie. To mieszkanie, w którym mieszkam w Londynie zdecydowanie bardziej mi się podoba. Masz – podał mi szklankę z sokiem. Usiadłam na kanapie, Wojtek poszedł za moim przykładem. Przybliżył się do mnie. Czułam jego oddech na swojej szyi. Był niebezpiecznie blisko. Z całych sił próbowałam się powstrzymać, aby nie rzucić się na niego.
- Wojtek – zaczęłam. – Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle. Bardzo mi zależy na tobie, ale nie jestem
- Rozumiem – przerwał mi. – Nie jesteś gotowa. To nic strasznego – powiedział. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy nie było złości, a czułość. – Nie chcę cię do niczego zmuszać. Wszystko w swoim czasie.
- Ale nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał – powtórzyłam, chyba zbyt histerycznie. Uśmiechnął się lekko.
- Spokojnie. Na wszystko przyjdzie czas.
- Ja po prostu muszę to pewnych rzeczy dojrzeć. Ja sama nie wiem czego chcę. Boję się jeszcze komuś zaufać, po tym co mi zrobił Karol. Mimo, że mu wybaczyłam, uraza w sercu zostaje.
- Rozumiem cię. Chcę, żebyś wiedziała, że nie skrzywdzę cię. Będę na ciebie czekał. Czekał, choćby całą wieczność...

2 komentarze:

  1. http://rok-w-raju.blogspot.com - zapraszam na nowy rozdział. ;)
    PS. Jutro nadrobię rozdział u Ciebie, z racji, że jest już strasznie późno i najzwyczajniej w świecie nie wyrobię się z powiadamianiem. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam z zaciekawieniem

    OdpowiedzUsuń