2012-10-28

Rozdział 22

     Nie wiem, dlaczego postępowałam tak nie dojrzale... Tak dziecinnie... Nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na wiadomości od Wojtka. Nie potrafię wytłumaczyć swojego zachowania. Przecież tak naprawdę nigdy nie powiedział wprost, że zależy mu na mnie. A ten pocałunek - jakieś nie porozumienie. Tak przynajmniej sobie tłumaczę.
     Nie skontaktowałam się z Wojtkiem od Jego ostatniej wiadomości, a do Jego przyjazdu zostały zaledwie cztery dni. Pewne jest, że nie pójdę na mecz, ponieważ nie mam zamiaru go tam spotkać. Dlaczego? Po ostatnim esemesie mam, co to niego lekkie obawy. Wkurzyłam go, a w tym stanie na pewno nie chcę z nim rozmawiać.
- Cześć – powiedziała wesoło Anka, czekając na mnie przed szkołą.
- Cześć – odpowiedziałam. – Gdzie Damian i Magda?
- W szkole. A gdzie zgubiliście Karola? – Zagadnęła.
- U lekarza – odpowiedział Miłosz. – Do zobaczenia na stołówce – powiedział brunet i skręcił w pierwszy korytarz.
- Cześć – powiedziałam do przyjaciół, kiedy podeszliśmy pod klasę. 
    Nie wiem czy tylko mi się wydawało, ale zachowywali się inaczej.    Wymieniali znaczące spojrzenia i uśmiechali się złośliwie. Pojęcia nie miałam, o co chodzi. Jednak w czasie drugiego śniadania wszystko się wyjaśniło. Nie sądziłam, że moi przyjaciele to banda idiotów.
- Możecie powiedzieć, o co wam chodzi? – Spytałam lekko zdenerwowana, jeszcze nie wiedząc o wrednym podstępie przyjaciół.
- Ale o co chodzi? – Spytała Magda, szczerząc się. Przewróciłam oczami i zwróciłam się do Miłosza. On, jako jedyny zdawał się być normalny.
- No to ty powiedz – spojrzałam na niego, wręcz błagalnie. Nie lubiłam, kiedy nie wiedziałam, co się dzieje wokół mnie.
- Uwierz, ale też nie wiem, o co im chodzi – odpowiedział poważnym tonem. Westchnęłam ciężko.
- O, ktoś do mnie dzwoni – powiedziała wesoło Anna. Damian parsknął śmiechem. Magda spojrzała na niego groźnie, co spowodowało, że chłopak się uspokoił. – No cześć – powiedziała do słuchawki. – Tak, tak. Nie ma sprawy. – Rozmawiała przez dłuższą chwilkę. Tylko nie miałam pojęcia z kim. W końcu spojrzała na mnie, a przez jej twarz przemknął uśmiech. – Pamiętasz tą moją kuzynkę z urodzin? – Zwróciła się do mnie. Zamyśliłam się na moment.
- Nie – odpowiedziałam powoli.
- No to ona chce o czymś z tobą porozmawiać. – Powiedziała i wcisnęła mi telefon komórkowy do ręki. 
- Halo? – Powiedziałam nie pewnie.
- Cześć – po drugiej stronie usłyszałam Wojtka. Poczułam, że serce podchodzi mi do gardła. Spojrzałam spanikowana na przyjaciół. – Musimy porozmawiać – powiedział ostro.
- Stało się coś? – Wypaliłam. Moja zguba była bliska.
- Może ty mi powiesz? Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów? – Spytał. Był zdenerwowany. Pewnie z całych sił próbował nie zacząć na mnie krzyczeć. Nie wiem, co mną pokierowało, ale rozłączyłam się. Oddałam szybko Ance telefon i wstałam z krzesła.
- Co ty wyrabiasz? – Spytała, lekko podniesionym tonem czerwonowłosa.
- Co ja robię?! Może co wy robicie? – Warknęłam. – Wiedzieliście, że nie jestem gotowa na rozmowę z Nim, ale do was nic nie dociera. Myślałam, że jesteś po mojej stronie, ale najwidoczniej się pomyliłam. – Wycedziłam do przyjaciół, ale ostatnie zdanie było skierowane tylko do Anki. Myślałam, że popiera moją decyzję, ale uznała, że woli być po stronie bramkarza.
- Gdzie idziesz?! – Zawołał Miłosz, kiedy odeszłam od stolika. Nie odpowiedziałam, z całych sił próbowałam się nie rozkleić.
Wychodząc ze stołówki, pech tak chciał, że wpadłam na Sandrę.
- Przepraszam.
     Bąknęłam i ruszyłam dalej. Coś do mnie mówiła, ale nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Skierowałam się do szatni po kurtkę, a potem wybiegłam ze szkoły. Chciałam znaleźć się w domu, zamknąć się w swoim małym pokoju i odciąć się od tego okropnego świata, w którym nawet przyjaciele cię zawodzą.

*****
     Pół godziny później wyszłam z autobusu i szłam prosto do domu. Nadal byłam zdenerwowana. Przyjaciele kilka razy próbowali się do mnie dodzwonić, tak samo jak Wojtek, ale wyłączyłam potem telefon. Chciałam od nich odpocząć.
     Kiedy weszłam na podwórko z domu wychodziła akurat ciocia. Jak zwykle w dobrym humorze.
- Cześć kochanie – powiedziała. – Co tak szybko?
- Źle się poczułam – skłamałam. – Gdzie jedziesz?
- Na spotkanie z nowym szefem – odpowiedziała podekscytowana.
- Powodzenia – odparłam, siląc się na szczery uśmiech. Wyszedł raczej z niego grymas, ale Alicja nie próbowała nawet niczego komentować. Wsiadła do samochodu i wyjechała z podwórka. Pomachałam jej jeszcze na pożegnanie i weszłam do domu. Ściągnęłam kurtkę i skierowałam się do salonu.
     Wchodząc do pokoju przeżyłam szok. Koło okna stał Wojtek. Jego twarz była pozbawiona wszelkich uczuć. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a ręce założone na piersi. W tamtym momencie się go lekko przestraszyłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam wybiec z domu, jak najdalej stąd, ale ile będę uciekać? Próbowałam głęboko oddychać, aby się uspokoić.
- Dlaczego to robisz? – Spytał sucho. Wstrzymałam oddech. Popatrzył na mnie z goryczą. Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co miałam mu powiedzieć. – Będziesz milczeć? W takim razie dobrze. – Urwał na moment, aby wziąć głęboki wdech. – Dobrze – powtórzył. – To ja będę mówił. Nawet nie wiesz, co przeżywałem przez ostatnie tygodnie! Martwiłem się o ciebie. Nie odbierałaś ode mnie telefonów, nie odzywałaś się do mnie. Nawet do chłopaków! Zastanawiałem się, co mogłem zrobić źle, że wywołałem taką negatywną reakcję z twojej story, ale nie wiem. Nie wiem, do cholery! – Krzyczał. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego. Nawet wtedy, kiedy umówiłam się z Cristiano. Ale nie zdziwił mnie Jego atak złości. Jestem idiotką. I potwierdziłam to już kilka razy. – Proszę, powiedz coś – spojrzał na mnie wyczekująco. Moje oczy się zaszkliły. Odwróciłam głowę, żeby nie zauważył mojej słabości. Poczułam, że splótł swoją rękę z moją, drugą rękę wziął mój podbródek, zmuszając tym samym, abym spojrzała na niego. W jego oczach nie było już złości, tylko troska i czułość. – Przepraszam. – Powiedział cicho. – Chcę tylko wiedzieć, dlaczego tak się zachowujesz. Przecież możesz powiedzieć mi wszystko. Theo powiedział...
- Co? – Spytałam. Przestraszyłam się, co mógł powiedzieć ten debil.
- Dlaczego się pokłóciliście. – Odpowiedział.
- Dlaczego tak bardzo się o mnie martwisz?
- Jesteś dla mnie ważna.
- A Emily? – Wypaliłam. Przez jego twarz przemkną cień.
- Emily? – Zmarszczył czoło.
- Tak, Emily. Z tą, którą byłeś na randce. – Syknęłam.
- Kto ci to powiedział? – Spytał, wyraźnie poruszony.
- A czy to ważne? – Żachnęłam.
- Dla mnie bardzo – odpowiedział zniecierpliwiony.
- Theo – odparłam. Zaśmiał się, bez cienia życzliwości.
- Po pierwsze: Theo lubi niektóre rzeczy wyolbrzymiać. Po drugie: nie byłem z Emily na randce. – Wyjaśnił. Z mojej twarzy wyczytał, że nadal mu nie wierzę, więc kontynuował. – Emily była ciężko chora. Miała raka mózgu. Zostało jej nie wiele. Bardzo cierpiała i Wenger poprosił mnie abym ją odwiedził. Leżała w domu, ponieważ nie chciała być już w szpitalu, ponieważ stwierdziła, że i tak zostało jej nie wiele, więc chce ten czas spędzić z rodziną. – Powiedział, a mnie zatkało. Jaka ja byłam głupia! – Uwierz mi Łucjo, że nie podobało mi się to, ale nie potrafiłem odmówić trenerowi. Emily poznałem kilka lat temu i nie polubiłem jej. Już wtedy chciała mnie poderwać, ale nie chciałem mieć z nią nic do czynienia. Ale co byś zrobiła na moim miejscu, gdyby trener spytał cię, czy spotkasz się z jego bratanicą, ponieważ jest umierająca i chce, aby chociaż te kilka dni, które jej pozostały były chociaż trochę szczęśliwe.
- Co z nią? – Wydukałam.
- Wczoraj był jej pogrzeb – odparł.
- Przepraszam. Ale jestem głupia.
- Nie masz za co przepraszać. – Powiedział. – Nie wiedziałaś, a Theo ci nic nie powiedział, bo sam nie wiedział. Zresztą, o chorobie Emily wiedział tylko Wenger i ja. A teraz powiesz mi dlaczego nie odzywałaś się do mnie? – Spytał. Po jego wyznaniu tym bardziej wstydziłam się wyznać mu prawdę. – Możesz być ze mną szczera. – Zawahałam się. Chciałam powiedzieć. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. Widząc moją konsternację Wojtek dodał: - Wiedz, że jesteś dla mnie bardzo ważna. I chciałbym wiedzieć, co tobą kierowało. Możesz być szczera, aż do bólu. – Mrugnął do mnie. Zaczęłam zbierać myśli. To był ten moment. Jak teraz mu nie powiem, to nigdy się to nie stanie, pomyślałam.
- Ale – zaczęłam nerwowo. Odsunęłam się od chłopaka i usiadłam na kanapie. Znowu podszedł do mnie, ukucnął i spojrzał mi w twarz.
- Śmiało. – Zachęcił mnie, szerokim uśmiechem.
- Pamiętasz imprezę połowinkową?
- Czy ja pamiętam? Oczywiście. Było super, a mina Sandry bez cenna. – Zaśmiał się, ale widząc moją minę uspokoił się. Zauważył, że nie jest mi wcale do śmiechu, wręcz przeciwnie – przeżywałam katusze. Spoważniał szybko. – Zrobiła ci coś? – Spytał.
- Nie – zaprzeczyłam szybko. – Chodzi mi raczej o to, co stało się po imprezie. – Dodałam.
- A co się stało? – Spytał, marszcząc czoło, a ja czułam się, jak robię z siebie coraz większą idiotkę.
- Nie pamiętasz? – Prawie pisnęłam. Pokiwał przecząco głową. Zrobiło mi się przykro.
- Ale powiedz, co.
-  Nie ważne – mruknęłam. – Jeżeli nie pamiętasz, to co stało się przed domem, nie mamy o czym rozmawiać.
- Naprawdę uwierzyłaś w to, że mógłbym zapomnieć o pocałunku? – Spojrzał na mnie uważnie. Poczułam, że moje policzki rumienią się. – Chciałem, żeby nazwała rzeczy po imieniu – wzruszył ramionami. – Doskonale pamiętam, co się wydarzyło. Pocałowałem cię, ot co. Przez gardło nie chciało ci przejść to słowo i chciałem je wymusić, ale nie przyniosło to skutku – uśmiechnął się lekko.
- Jesteś okropny – powiedziałam zawstydzona.
- Nie prawda. Po prostu lubię, kiedy się rumienisz. Jesteś wtedy bardzo urocza. – Posłał mi najwspanialszy uśmiech na świecie. – Teraz, kiedy już wiemy, co się wydarzyło możesz kontynuować.
- Dziękuję bardzo– powiedziałam, lekko krzywiąc się.
     Jak miałam mu to powiedzieć? Na pewno tak, żeby kolejny raz nie wyjść na idiotkę. Odchrząknęłam.
- Chodzi oto, że – urwałam znowu. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna. Założyłam ręce na piersi. Wiedziałam, że Wojtek nie odpuści.
- Uciekasz od odpowiedzi – zauważył sprytnie blondyn. Poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Przestraszona odskoczyłam od niego natrafiając na parapet, przesunęłam się trochę w prawo. Odwróciłam się do chłopaka. – I co teraz? – Spojrzał mi głęboko w oczy. Nie miałam, jak się od niego odsunąć. Chłopak oparł prawą rękę o ścianę, tuż nad moją głową. – Słucham.
- Zabolało mnie to, że potraktowałeś mnie tak obojętnie. Pocałowałeś i odszedłeś, a potem nawet o tym nie wspominałeś. – Zaczęłam wrzucać z siebie słowa z prędkością światła. – Zabolało mnie, że następnego dnia potraktowałeś mnie tak, jakby tobie było obojętne to, co się stało.
- Przepraszam – powiedział delikatnie. – Ale chwila – zamyślił się na moment. – Jeżeli, tak się tym przejęłaś, czyli zależy ci na mnie. – Spojrzał przenikliwie, a ja jeszcze bardziej się zmieszałam.
- To znaczy – próbowałam coś powiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. – Ale zrobiłam z siebie idiotkę – mruknęłam. Pragnęłam zakopać się pod ziemię. Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie czułam się tak zawstydzona!
- Wcale nie. – Zaprzeczył. – Postąpiłem głupio, ale sam nie wiedziałem, co o tym wszystkim mam myśleć. Hej, mała, spój na mnie. – Poprosił. Z całych sił próbowałam się opanować.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Miałem przyjechać dopiero za cztery dni, ale nie mogłem wytrzymać w Londynie. Zależy mi na tobie. Zrozum to.
- A kobieta, którą kochasz. – Wypaliłam.
- Słucham?
- Aaron powiedział, że
- Chwila – przerwał mi. – Co ci powiedział ten przygłup?
- Że się zakochałeś.
- A skąd to wie?! – Wykrzyknął. – Przecież ostatnio nie zwierzałem się mu!
- Podsłuchiwał – wzruszyłam ramionami, zdając sobie sprawę, że Ramsey będzie miał przechlapane.
- Tak się składa, że słodki Aaron to naprawdę słabe źródło informacji – mruknął. – Pewnie podsłuchał jedną z moich rozmów z Theo i pomyślał, że chodzi o Emily – westchnął.
- To nie moja sprawa.
- Wiedz, że to nie prawda. Nic nie czułem do Emily. To ty jesteś dla mnie ważna. – Rzekł. Chciałam coś powiedzieć, ale Wojtek nie dał mi dojść do głosu. Nachylił się lekko i musnął delikatnie moje usta, jakby oczekując mojej rekcji czy go odepchnę. Ale tak się nie stało. Zarzuciłam ręce na jego szyi i odwzajemniłam pocałunek. Od dawna marzyłam o tym, aby wtulić się w jego umięśnione ramiona, poczuć jego ciepło. Czułam, się przy nim naprawdę szczęśliwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz