2012-10-28

Rozdział 21

Wszystko się pokomplikowało! Dwudziestego dziewiątego marca jest mecz otwarcia stadionu narodowego, czyli w dzień koncertu One Direction. I jak mam się wykręcić z tego wyjazdu? Nie chcę jechać na ten koncert! I nie mam tak dużo czasu, aby wymyślić jakąś dobrą wymówkę, żeby nie pojechać. Do wyjazdu pozostał tydzień.
     Do moich uszu dobiegł dźwięk esemesa. Podeszłam do biurka i wzięłam do ręki telefon komórkowy. Wojtek napisał.
„Cześć. Dlaczego się nie odzywasz? Coś się stało? Odcięłaś się od nas. Odcięłaś się ode mnie. Nie wiem, co jest zgrane. Proszę odpisz.”
     Od jakiegoś czasu próbuję ograniczyć moje kontakty z Wojtkiem.      Rozmawiam z Nim tylko wtedy, kiedy zadzwoni. Odpisuję tylko czasem na Jego esemesy. Natomiast do Theo w ogóle się nie odzywam. Jego słowa zraniły mnie i nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie lubię być pomiatana, a zdarza się to coraz częściej.
     Karol i Miłosz zostali bez odwołania wyrzuceni z drużyny. Trener tłumaczył się tym, że są w klasie maturalnej i powinni skupić się na nauce. Jestem pewna, że na jego decyzję wpłynęła Sandra. Sam przecież nigdy by nie wpadł na pomysł, aby ich wyrzucić.
- Mogę? – Spytał Maciek, pukając do drzwi.
- Tak, tak – odparłam.
- Zeszłabyś na dół i pomogła mi w kuchni? – Spytał. Spojrzałam na niego pytająco. – Nie pamiętasz? Ciocia Ala dzisiaj przyjeżdża. Mama po nią pojechała na lotnisko, powinny tutaj być za niecałą godzinę.
- Jasne – powiedziałam. Wstałam z krzesła i poszłam za ojczymem do kuchni. – Co mam zrobić?
- Pokrój pomidory i ogórki – odpowiedział. Od razu zabrałam się do owej czynności. – Powiedz – zaczął niepewnie Maciek. Spojrzałam na niego zachęcająco. – Co u Wojtka? – Zapytał. Wzięłam głęboki wdech.
- Chyba wszystko dobrze – odparłam.
- Chyba? – Podchwycił. Westchnęłam ciężko.
- Dawno nie rozmailiśmy – przyznałam z niechęcią.
- Pokłóciliście się?
- Nie pokłóciliśmy się – zaprzeczyłam szybko. – Ale nie chcę o tym mówić.
- Jasne, to nie moja sprawa – powiedział. Spojrzał na okno i odsunął delikatnie firankę. Podążyłam za jego wzrokiem. Na nasze podwórko wjechał jakiś samochód. Po chwili wyszła z niego Kaśka. Maciek szybko zasunął firankę i powrócił do smażenia ryby.
- Cześć – powiedziała moja siostra, pojawiając się w progu drzwi. Widok mnie lekko zdziwił. W jednej ręce trzymała walizkę, a w drugiej jakieś papiery.
- Co tutaj robisz? – Spytałam.
- Czy mogę na jakiś czas zamieszkać z wami? – Zignorowała moje pytanie. Maciek rozszerzył swoje oczy.
- Co się stało? – Zapytał zaniepokojony. Kaśka nie odpowiedziała, tylko podała papiery Maćkowi. Wyłączył ogień spod patelni i wziął do ręki owe dokumenty. Po jego twarzy przemkną cień. – Co?! – Wykrzyknął! – Jak to rozwód? – Wbił z moją siostrę pełne oburzenia spojrzenie.
- Nasze małżeństwo zostało unieważnione – odpowiedziała. Jej głos był wyprany z emocji, a twarz wyrażała pustkę.
- Ale jak to? – Spytałam.
- Nie chcę o tym rozmawiać – znowu mnie zignorowałam. – Jeżeli pozwolisz pójdę do swojego starego pokoju? – Spojrzała wyczekująco na ojczyma. Kiwną tylko głową. Był w ogromnym szoku. Ja zresztą też.

*****

     Na kolacji myślałam, że oszaleję! Ciocia Ala była świetną kobietą, ale bywała też strasznie wścibska. Ciotka jest siostrą mojej mamy. Mimo, że siostry to wcale do siebie nie podobne. Mama jest typem osoby, która zawsze wszystko planuje, denerwuje się, kiedy tylko nie idzie po jej myśli i chce mieć wszystko pod kontrolą, a ciocia Alicja jest roztrzepana, żyje chwilą, nie zastanawiając się, co będzie za tydzień. Czasem zachowywała się, jak dziecko, ale to właśnie w tym chyba tkwił w niej urok. Ma córkę Anielę, która jest młodsza ode mnie o dwa lata. Z mężem się rozwiodła rok temu, ponieważ stwierdziła, że nie ma zamiaru być z tym kretynem. Nie wiem, co zrobił, ale znając ciotkę, zapewne nic.
- A co u ciebie Łusiu? – Zwróciła się do mnie. Uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że nie wyszło to zbyt sztucznie. – Mama mówiła, że zakisłaś się na kurs prawa jazdy.
- Tak, za dwa tygodnie mam pierwszy egzamin. – Odpowiedziałam.
- Zdasz na pewno. – Powiedziała. – A co u ciebie Kasiu? Co u Krzysia? – Spytała moją siostrę. Brunetka się zakrztusiła.
- U mnie wszystko dobrze – odparła. – A u Krzyśka nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Przecież to twój mąż.
- Właśnie – przytaknęła mama. Wiedziałam, że koniec mojej siostry jest bliski.
- Nie jesteśmy już małżeństwem – powiedziała, bez cienia żalu czy smutku. Mama wypluła wodę, którą miała w buzi, tym samym oblewając Maćka. Mężczyzna odskoczył od stołu, jak poparzony i pobiegł do łazienki, zapewne też dlatego, aby nie widzieć mamy wybuchu.
- Co?! – Wydarła się matka. – Żartujesz?! – Krzyczała. Wstała z krzesła i uderzyła ręką w stół.
- Nie mamo. Nie żartuję. Jestem śmiertelnie poważna. – Odpowiedziała ze stoickim spokojem Kaśka. Dziwiłam się jej. Jak mogła zachowywać spokój, w momencie rozwodu? Zdawało mi się, że kocha Krzyśka.
- Dlaczego?
- To chyba moja sprawa. Przepraszam, ale jestem zmęczona – mruknęła. Wstała od stołu i skierowała się w kierunku schodów. Mama chciała za Kaśką iść, ale Alicja ją powstrzymała.
- Daj dziewczynie spokój. – Powiedziała i pociągnęła kobietę za rękę, aby usiadła z powrotem na krześle. – Najwidoczniej nie chce o tym rozmawiać, bo może zdradził ją – zagadnęła.
     W to nie uwierzyłam. Krzysztof nie byłby zdolny do tego, tym  bardziej, że kochał Katarzynę z całego serca. Natomiast nie ręczyłabym za Kaśkę. Przysięgłabym, że to z jej ręki ich małżeństwo się rozpadło. I to za sprawą tajemniczego P.

*****

     Leżąc w łóżku ciągle myślałam o mojej siostrze. W głowie się nie mieści, że tak ładna para skończyła swój żywot. I wstyd mi za Kaśkę, bo wręcz jestem pewna, że to z jej winy.
     Przewróciłam się na prawy bok i przymknęłam oczy. Chciałam chociaż spróbować zasnąć, ale nie dane mi było. Poczułam wibracje, dochodzące spod poduszki. Wyciągnęła telefon. Kolejna wiadomość.
- Ciekawe od kogo tym razem – powiedziałam do siebie. Odblokowałam komórkę i otworzyłam wiadomość. Ty razem Theo, zaczął mnie męczyć.
„Czy mogłabyś z łaski swej odebrać?! Zaczyna mnie to wkurzać i to ostro!”
     Nie odpisałam tylko wyłączyłam telefon. Czasami lepiej zastanowić się nad tym, co się mówi, niż potem żałować i beznadziejnie próbować odwrócić wypowiedziane słowa.
     Następnego dnia rano wstałam trochę za późno i musiałam robić wszystko w biegu. Zadzwoniłam do Miłosza, żeby po mnie nie przyjeżdżali, ponieważ przyjdę do szkoły na drugą lekcję. Byłam zła na siebie, bo zapomniałam nastawić budzika, a nie lubię zaczynać dnia od całkowitego harmideru.
- Cześć – przywitałam ciocię, wchodząc do kuchni. Siedziała przy stole i piła kawę.
- Witaj – odparła z uśmiechem. – Nie w humorze?
- Zgadza się – mruknęłam. – Jak za chwilę jeśli się nie pośpieszę to na drugą lekcję się spóźnię.
- Spokojnie, ja cię zawiozę. Mama zostawiła kluczyki od samochodu, więc możesz zjeść śniadanie w spokoju.
- Dzięki – powiedziałam. – A Kaśka już w pracy?
- Tak, też zaspała i wszystko robiła w biegu. – Wyjaśniła.
- Długo u nas zostajesz? – Spytałam.
- Przynajmniej do końca tygodnia – odpowiedziała. – Będę tłumaczem reprezentacji Portugalii.
- Naprawdę?
- Naprawdę – powiedziała z lekkim uśmiechem – nie mogę się doczekać. Poznam Ronaldo!
- Nie masz się z czego cieszyć. Nie jest taki cudowny, jakby się wydawało – powiedziałam, lekko się krzywiąc.
- A co? Poznałaś go, że tak mówisz? – Spytała. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie tylko poznałam, ale byłam z nim na randce, ale tego nie mogłam ciotce powiedzieć. – Będziesz na meczu?
- Raczej nie – odparłam smutno. – Dwudziestego dziewiątego mam koncert One Direction. Niestety.
- Nie chcesz jechać?
- Nie. I nie wiem, co zrobić, aby nie pojechać.
- Ja mam świetny pomysł – klasnęła w dłonie. – Aniela kocha One Direction i chętnie pojedzie tam za ciebie, oczywiście oddamy ci pieniądze.
- Serio?! – Wykrzyknęłam. – Wiesz, co, nawet nie musicie mi oddawać tych pieniędzy. Ja bilet dostałam i tak w prezencie, więc to moja sprawa, co z nim zrobię, więc uzgodnione! Aniela jedzie zamiast mnie!

*****

- Przecież twoja kuzynka ma dopiero piętnaście lat i jej matka tak po prostu ją puści? Samą? – Nadal nie mogła w to uwierzyć Anka.
- Tak – odpowiedziałam. Szliśmy akurat na biologię. – Spać będzie u mojego taty i Martyny, więc będzie pod opieką.
- Też racja – powiedział Damian.
- Ale nie jesteście źli? – Spytałam, spoglądając na nich znacząco.
- Nie, to twój prezent i mogłabyś go nawet wyrzucić do śmieci go. – Powiedziała Magda. – A twoja siostra albo jej mąż nie będą źli?
- Kaśka na pewno nie będzie zła, ale nie wiem, jak Krzysiek.
- Dlaczego? – Zapytała Anka, wygodnie się rozkładając na ławce. Skrzywiła się lekko, kiedy przeszła koło nas Monika.
- Rozwiodła się z Krzyśkiem – odpowiedziałam, nadal nie wierząc w sens tym słów.
- Prędzej uwierzę w to, że Monika jest mądra – zaśmiała się Anka, ale widząc moją poważną minę zamilkła.
- Ty nie żartujesz – zauważył trafnie Damian.
- Nie, ale uwierzcie, że bardzo bym chciała.
- A jak Kaśka się trzyma? – Spytała rudowłosa.
- Zadziwiająco dobrze – odarłam. Nikt już o nic nie pytał, ponieważ przyszła nauczycielka i weszliśmy do klasy.
    Na lekcji nie mogłam się skupić. Denerwowało mnie wszystko dookoła. A najbardziej dwóch chłopaków, siedzących tuż za mną i Moniką. Tak, niestety jeszcze musiałam z nią siedzieć. Prawie na każdej lekcji, gdyż nie ma innej możliwości. Nasza klasa liczy trzydzieści dwie osoby, więc wszystkie ławki są zajęte.
     Oparłam się głową o rękę i starałam się powstrzymywać ziewanie. Szło opornie, bo lekcja była niesamowicie nudna. Magda odwróciła się do mnie i szepnęła:
- Po szkole do mnie idziemy.
- Mogłybyście nie rozmawiać? – Spytała głośno Monika. Magda spojrzała na byłą przyjaciółkę z rządzą mordu w oczach. Nauczycielka była jednak zajęta rozrysowywaniem wykresów na tablicy, aby cokolwiek usłyszeć.
     Po szkole, tak jak powiedziała Magda poszliśmy do niej do domu. Damian niestety nie mógł, bo musiał biec po swoją małą kuzynkę do przedszkola.
- Co chcecie do picia? – Spytała Magda.
- Masz sok pomarańczowy? – Spytała Anka.
- Jasne – odpowiedziała i chwilę później wróciła z trzema szklankami i napojem.
- Telefon chyba ci dzwoni – zwróciła się do mnie ruda. Podeszłam do swojej torebki. Miała rację. Wyświetliło się: Wojtek dzwoni. Odrzuciłam połączenie i włożyłam telefon do kieszeni spodni i z powrotem usiadłam na podłodze obok Anki.
- Kto to? – Spytała czerwonowłosa.
- Wojtek – wypaliłam.
- Dlaczego nie odebrałaś? – Spytała z naganą w głosie Magda. Westchnęłam ciężko. Jeszcze nic im nie mówiłam, nawet o pocałunku. – No gadaj, teraz nie wywiniesz się – powiedziała, zakładając ręce na piersi.
- Dobrze, więc opowiem wam wszystko – mruknęłam. I kiedy im wszystko dokładnie zrelacjonowałam, z kłótnią z Theo w tle, Anka mnie poparła.
- Masz rację, ale no wiesz – urwała na moment Ania – Wojtek to przecież facet, prawda?
- Trafne spostrzeżenie – powiedziałam z ironią. Posłała mi urażone spojrzenie.
- To tylko facet i nie dostrzega niektórych rzeczy.
- Czyli go bronisz – bąknęłam.
- Nie bronię go! – Zaprzeczyła. – Ale powinnaś z nim porozmawiać.
- Nie mam ochoty. – Powiedziałam.
- Masz – odezwała się Magda. – Chcesz z nim porozmawiać. Tęsknisz za nim.
- Nie prawda.
- Nie oszukasz nas. Możesz zaprzeczać, ile tylko chcesz, ale wiemy swoje. Zależy ci na nim. Chcesz być blisko niego, chcesz, aby to on był blisko ciebie, ale cały czas go odpychasz, a potem się dziwisz, że idzie na randkę z tą – zamyśliła się na moment. – Emanuela
- Nie, Emily – poprawiłam.
- Właśnie Emily.
 - To dlaczego po pocałunku odpuścił? – Zaczęła mnie bronić Anka. Ulżyło mi, że chociaż ją mam po swojej stronie.
- Cholera – mruknęłam, kiedy telefon znowu zaczął wibrować. Ale zignorowałam połączenie.
- Będziesz żałować. – Skwitowała Magda. – Theo w pewnym sensie miał rację. Cnotka nie wydymka – parsknęła śmiechem, na samo wspomnienie jego słów. Poczułam się urażona, więc nawet nie skomentowałam tego.
     Wyciągnęłam telefon z kieszeni, ponieważ dostałam esemesa. Wojtek napisał.
„Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale zaczynasz doprowadzać mnie do szału! Nie odbierasz, nie odpisujesz na wiadomości. Nie wiem co się dzieje! Mogłabyś dać jakieś oznaki życia. To nawet nie jest zabawne! Co ja zrobiłem? Odpiszesz? Czy znowu zignorujesz mnie? To drugie wychodzi Ci wręcz rewelacyjnie.”
     Nie odpisałam. Chciałam schować komórkę, ale znowu dostałam wiadomość.
„Bądź przygotowana, że jeśli nie skontaktujesz się ze mną w ciągu najbliższych kilku godzin, będziesz miała ostrą konfrontację ze mną! Na żywo!”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz