2012-10-28

Rozdział 19

Sobota zbliżała się wielkimi krokami. Dzień przed imprezą Wojtek siłą zaprowadził mnie do MDK, abym zapisała się do konkursu. Nie było nawet mowy, żeby się wycofać. Wojtek, kiedy się uprze potrafi być bardzo zaborczy.
- Nie musisz mieć takiej ponurej miny – powiedział wesoło, kiedy odwoził mnie do domu. Jego uwagę puściłam mimo uszu. Nie miałam zamiaru z nim dyskutować. Nadal byłam na niego zła. – Dlaczego ty zawsze musisz wszystko utrudniać? – Zapytał. Wzięłam głęboki wdech.
- Jeżeli tak bardzo ci to przeszkadza i masz mnie dość, to po co się ze mną zadajesz? – Powiedziałam ostro. Wojtek zaśmiał się.
- Po pierwsze: nie powiedziałem, że mam cię dość, a pod drugie: nie przeszkadza mi to, bo nie mi robisz na złość, tylko sobie – odparł poważnie. – Nawet nie wiesz, ilu ludzi chciałoby być na twoim miejscu – dodał. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Na moim miejscu? – Spytałam z ironią. – Nie wiesz, co mówisz. – Mruknęłam, analizując w duchu swoje beznadziejne życie.
     Po powrocie do domu zastałam rodziców. Byli w trakcie pakowania się.
- Po co się pakujecie? – Spytałam.
-  Jedziemy na weekend do cioci Ali – wyjaśniła mama. – Chora jest.
- Zostawiacie mnie samą?
- Ufamy ci, że nie zrobisz żadnej dzikiej imprezy – powiedział Maciek.
- Obiad masz w lodówce. Jeżeli coś się będzie działo dzwoń do Kaśki – powiedziała pospiesznie mama. – Będę czekać w samochodzie – zwróciła się do swojego męża i wyszła z domu. Nawet nie pożegnała się.
- Jak będziesz miała jakiś problem zadzwoń do mnie. – Poprosił ojczym.
- Dobrze, dobrze, a teraz idź, bo matka będzie się niecierpliwić.
- To pa – podszedł do mnie i przytulił. – Do poniedziałku! – Dodał, zamykając za sobą drzwi. Myśl, że będę przez cały weekend sama, napawała mnie ogromną radością. Przynajmniej odpocznę od mamy.
     Poszłam do kuchni, aby odgrzać sobie obiad, ale gdy przekroczyłam próg kuchni, zadzwonił dzwonek do drzwi. Westchnęłam ciężko, ale poszłam otworzyć, ubolewając nad tym, że moja idylla samotności powoli się kończy. Kiedy otworzyłam drzwi byłam lekko zaskoczona, gdyż na werandzie stali Theo, Aaron, Alex, Jack i Wojtek.
- Cześć, wpuścisz nas? – Spytali chórem. Spojrzałam na Wojtka.
- Na mnie nie patrz – powiedział blondyn, wyciągając ręce w geście obronnym. – Tłumaczyłem, że pewnie jesteś zmęczona po ciężkim tygodniu, ale uparli się – wyjaśnił.
- Wojtek wracał już do domu, kiedy zadzwoniliśmy do niego, żeby zajechał po nas do centrum. Ale nie przyszliśmy z pustymi rękoma – powiedział Aaron. Dopiero, kiedy wskazał na duży, płaski karton, zauważyłam, że Jack trzyma w rękach pizzę.
- Wchodźcie – odparłam zrezygnowana, gestem ręki, zapraszając ich do środka. – A gdzie macie Nicklasa? – Spytałam, kiedy już wszyscy rozsiedli się w salonie.
- Nicklas poszedł na spacer z Ann  – odpowiedział Aaron. Otworzyłam szeroko oczy.
- Co takiego?! – Wykrzyknęłam. Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Przecież Nicklas to chodzący playboy!
- Ale spokojnie Lucy – powiedział Alex, zajadając się pizzą. Skrzywiłam się lekko.
- Mam być spokojna? – Spytałam z ironią w głosie. – Wybacz Alex, ale nie. Każdy wie, że Nick to Casanova!
- Może przy niej zmieni się – zagadną Jack. Wojtek wybuchł śmiechem.
-Prędzej uwierzę w to, że Ronaldo jest hetero – parsknął Szczęsny. Westchnęłam ciężko. Wstałam z fotela i skierowałam się do kuchni po sok dla każdego.
     Bardzo lubię Nicklasa, ale zdecydowanie nie jest on dobrym kandydatem na chłopaka mojej przyjaciółki. Anka nie wie, jaki on jest. Może być kochany, uroczy, ale jestem pewna, że w pewnym momencie znudzi mu się bycie grzecznym chłopczykiem i zrobi coś głupiego. Zobaczy inną, ładną dziewczynę i poleci za nią, a moją przyjaciółkę zostawi. Theo kiedyś opowiedział mi pewną historię, która dotyczy Nicka. Dwa lata temu był z dziewczyną. Chodzili ze sobą przez cztery lata i kiedy dowiedział się, że jest w ciąży, po prostu zostawił ją. Stwierdził, że nie jest gotowy na dziecko i niech sama sobie radzi, ponieważ nie ma zamiaru marnować sobie młodości, gdyż ma przed sobą karierę, a dziecko będzie tylko zbędnym balastem. Isabel, bo tak miała na imię jego dziewczyna, próbowała popełnić samobójstwo. Kobietę dało się uratować, dziecko nie. Theo dodał również, żebym nie mówiła o tym nikomu, ponieważ nawet Nick nie wie, że Isabel straciła dziecko. Bendtner udaje, że sytuacja sprzed dwóch lat się nie wydarzyła. Nie chcę, żeby ten sam los spotkał moją przyjaciółkę.
- Przepraszam – powiedział Wojtek, wchodząc do kuchni.
- Za co? – zmarszczyłam czoło, nie za bardzo wiedząc, o co mu chodzi.
- Nie wiedziałem, że Nick poszedł z Anką na randkę – wyjaśnił. – I uwierz, że też mi się to nie podoba. 
- Lucy! – Krzyknął Alex, chwilę później wszedł do kuchni. – Jeśli chcesz, to możemy iść sprawdzić, jak randka Ann i Nicka.
- O nie! – Powiedziałam trochę zbyt nerwowo. – Wiem, jak to się skończy.
- Będziemy incognito – powiedział Alex. Spojrzałam na niego z powątpieniem.
- Tak, jak wtedy w Manchesterze? – Spytałam.
- Bo ty masz oczy dookoła głowy. – Mruknął.
- A Ann jest jeszcze bardziej czujna i jak się dowie, że śledzicie ich, wpadnie w szał, a uwierz, że nie chcesz zobaczyć mojej przyjaciółki w dzikiej histerii.

*****

     Następnego dnia obudziłam się w złym humorze. I kiedy przypominałam sobie jeszcze o imprezie połowinkowej, dostawałam palpitacji serca. Już słyszę te szepty: „ofiara i piłkarz”. Wiem, że nasze wspólne pojawienie się na imprezie wywoła poruszenie i falę plotek w szkole, tylko nie wiem, co bardziej nie daje mi spokoju. To, że Anka i Bendtner zaczynają się spotykać czy to, że publicznie pokażę się z Wojtkiem, co wiąże się z tym, że zobaczy nas Sandra. Chyba jedno i drugie.
     Korzystając z tego, że Anka przyjdzie do mnie przygotować się przed imprezą, wypytam się wszystkiego. Dziwi mnie tylko fakt, że nie powiedziała mi o randce. Zawsze w takich sprawach nie potrafiła trzymać języka za zębami. A może nie wygadała się, gdyż doskonale wiedziała, jakie stanowisko zajmę w tej sprawie?
     Punktualnie o siedemnastej zjawiła się u mnie w domu. Postanowiłam jednak trochę poczekać i nie pytać od razu o jej randkę z Nickiem. Chciałam, aby sama mi to powiedziała. Jednak milczała w tej kwestii, jak zaklęta.
- Czy chciałabyś mi o czymś powiedzieć? – Zagadnęłam, kiedy prostowała mi włosy. Spojrzała na moje odbicie w lustrze i zmarszczyła delikatnie czoło.
- Nie rozumiem – powiedziała powoli.
- To może inaczej – mruknęłam. – Co robiłaś wczoraj między godziną siedemnastą, a dziewiętnastą? – Spytałam, mina mojej przyjaciółki zrzedła, co oznaczało, że trafiłam w samo sedno. Czerwonowłosa wzięła głęboki wdech.
- Byłam się przejść. – Odparła. Jej ton głosu był spięty.
- Sama? – Zdziwiłam się. Kiwnęła głową. Uśmiechnęłam się pobłażliwie. – Nie musisz ściemniać. Chłopaki wydali, że byłaś z Nickiem. – Powiedziałam. Twarz Anki przybrał kolor jej włosów.
- Wygadali? – Powtórzyła słabo. Przełknęła nerwowo ślinę. – Przepraszam, że nie powiedziałam, ale Magdzie też nic nie mówiłam.
- Dlaczego?
- Nie chcę zapeszyć. Nick to naprawdę fajny chłopak i dobrze się z nim dogaduję.
- Nie angażuj się – powiedziałam poważnym tonem. – Nick nie jest święty.
- Ja też nie. – Odparła dziewczyna.
- Uważaj tylko. Nie chcę, żebyś cierpiała.
- Wiem, że się o mnie martwisz – powiedziała. – Ale umiem o siebie zadbać – dodała. – Opowiedz mi coś o Nicku – zagadnęła Ania. Spojrzałam na nią zdziwiona. – No co? – Uśmiechnęła się. – Nie oszukujmy się – wzruszyła ramionami – znasz go lepiej. – I tego się obawiałam. Co miałabym jej opowiedzieć? Że zrobił dziecko dziewczynie, z którą był cztery lata, a potem ją zostawił?
- Ale nie za bardzo wiem, co powiedzieć. – Odparłam wymijająco.
- Na przykład jaki jest? – Podsunęła.
- Jest denerwujący, wścibski, czasem chamski. Jego kawały są beznadziejne. – Zaczęłam wymieniać wszystkie te negatywne cechy jego charakteru, ale widząc, że nie zraziłam tym przyjaciółki, postanowiłam kontynuować. – Jest czasem obleśny, nieodpowiedzialny, egoistyczny. – Mówiłam coraz bardziej rozdrażniona. – I lata za dziewczynami, jak jakiś wariat.
- A mogłabyś opowiedzieć mi o tej drugiej jego stronie? – Spytała, jakby nie docierało do niej nic z tego, co powiedziałam. Westchnęłam ciężko.
- A czy on ma jakąś drugą stronę? – Spytałam. Anka posłała mi karcące spojrzenie. - No dobrze – mruknęłam. – Jak chce, to potrafi być opiekuńczy, pomocny. I – zamyśliłam się na moment. – To wszystko z tej jego lepszej strony.

*****

O dwudziestej zjawił się Wojtek i nadzieja, że zniechęciłam Ankę do Nicka znikła, kiedy tylko w drzwiach pojawili się Szczęsny i Bendtner. Tak, więc zmierzamy do tego, że Nick był osobą towarzyszącą Ani. Po minie Wojtka mogłam się domyślić, że też nie był zadowolony, tym bardziej, że zna lepiej Nicka ode mnie i wie więcej na temat jego barwnego życia osobistego.
- Wiedziałeś, że Nick też idzie na imprezę? – Spytałam szeptem, kiedy wstawiałam kwiaty do wazonu, które dostałam od Wojtka.
- Nie – odszepnął. – I gdybym wiedział, zabroniłbym. Kiedy wychodziłem z domu, powiedział, że też idzie, jako osoba towarzysząca Anki.
- To mi się nie podoba – mruknęłam.
- Mi też.
- Próbowałam nawet zniechęcić ją do niego, ale jak grochem o ścianę.
- Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to dramatem. – Powiedział blondyn.
- Długo jeszcze? – Spytała Anka, pojawiając się w progu drzwi.
- Idziemy już – odparłam.
     Wieczór był mroźny. Księżyca prawie nie było widać, poprzez zachmurzone niebo. Marzyłam tylko o tym, aby wrócić się do domu i położyć się do cieplutkiego łóżeczka. Nie byłam jeszcze psychicznie gotowa na spotkanie z tłumem gapiów, a byłam pewna, że będziemy głównym źródłem zainteresowania. Nawet chciałam zadzwonić do Wojtka i powiedzieć, że źle się czuję, ale kategorycznie zabroniła mi tego Anka. Powiedziała, że nie po to tyle czasu straciła, aby mnie uczesać i umalować, żebym tak po prostu zrezygnowała z imprezy. Humor poprawił mi się tylko, gdy mogłam ubrać moją nową sukienkę, którą w prezencie dostałam od Martyny na urodziny. Była ciemnoniebieska, krótka na ramiączkach. Włosy miałam wysoko upięte, z czego najbardziej byłam niezadowolona, ale już się przyzwyczaiłam, że z Anką nie mam, co dyskutować.
- Gdzie mam jechać? – Zapytał Wojtek, kiedy wszyscy siedzieliśmy w samochodzie. Ja z bramkarzem z przodu, a reszta towarzystwa, czyli Anka i Nick z tyłu.
- Klub „Paradise 2” – odpowiedziała moja przyjaciółka. Nawet nie wiedziałam, gdzie miała się odbyć impreza.
- Klub „Paradise”? To tam, gdzie miałaś urodziny? – Zwróciłam się do czerwonowłosej.
- Nie, chociaż właścicielem jest ten sam koleś. Wiesz, gdzie jechać? – Spytała Wojtka.
- Ten klub jest koło waszej szkoły? – Odwrócił się do tyłu, kiedy czekaliśmy na zielone światło.
- Tak.
     Piętnaście minut później Wojtek zaparkował na parkingu. Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści. Jak zwykle spóźnieni, pognaliśmy w stronę lokalu. Brzuch mnie rozbolał i zebrało mi się na wymioty. Serce coraz szybciej zaczęło biło. Wojtek wyczuł mój nastrój i tylko obiją mnie ramieniem, dodając otuchy. Blondyn lekko się nachylił i szepnął i na ucho:
- Wszystko będzie dobrze.
     Uśmiechnęłam się blado. Usłyszeliśmy za sobą głośny wybuch śmiechu. Zdecydowanie Nick i Anka nie odczuwali żadnego napięcia i jakiegokolwiek stresu. Żartowali i śmiali się, jak zawsze. Czy tylko ja zawszę muszę histeryzować i wyobrażać najczarniejsze scenariusze?
     Wchodząc do środka przywitała nas głośna muzyka i przyjemne ciepło. Klub „Paradise 2” nie różnił się niczym od tego, w którym wyprawiała siedemnaste urodziny moja przyjaciółka. Może za wyjątkiem tego, że był większy. Nie zdarzyłam się dokładnie rozejrzeć, ponieważ Wojtek pociągnął mnie za rękę w stronę szatni, w której spotkaliśmy Magdę i Damiana.
- Nareszcie! – Krzyknęła rudowłosa. Spojrzała na parę stojącą tuż za nami. Jej aparat mowy opadł ze zdziwienia, widząc Ankę w towarzystwie Nicka. Spojrzała na mnie, a ja dałam jej dyskretnie znać, że nie jest tp odpowiedni czas na jakiekolwiek pytania. Kiwnęła tylko głową. Kiedy wróciliśmy już na salę w poszukiwaniu wolnych miejsc do siedzenia, zauważyłam te wszystkie ciekawskie spojrzenia, kierowane w naszą stronę. Złapałam Wojtka za rękę.
- Co tutaj robisz? – Spytała oskarżycielsko Sandra. Stanęła tuż za nami. Serce podskoczyło mi do gardła. Wojtek odwrócił się do niej przodem.
- Przyszedłem na imprezę. – Odpowiedział swobodnie. Sandra spojrzała na mnie z odrazą.
- Z nią? Z tym kaszalotem? – Spytała z wyraźnym obrzydzeniem.
- Nie przyszedłem z kaszalotem, tylko z Łucją. Masz jakieś zwidy i widzisz wszędzie kaszaloty, albo po prostu za długo patrzysz w lustro i potem wszędzie siebie widzisz. – Powiedział oschle.
- Jeszcze pożałujecie – wycedziła.
- Uważaj, bo to ty możesz pożałować. – Warknął przez zaciśnięte zęby. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Skierowaliśmy się do wolnej loży.
- Czego chciała? – Spytała Anka.
- A to była twoja ex? – Bendtner zwrócił się do Wojtka.
- Tak.
- Kurcze – Duńczyk podrapał się po głowie – jest jeszcze brzydsza niż była. – Powiedział z lekkim niesmakiem w głosie, a wszyscy wybuchli śmiechem.
     Nerwowo rozglądam się po sali. Większość dziewcząt z naszej szkoły patrzyły się w naszą stronę ze złością i zazdrością w oczach. Wiedziałam, że nie będę mięć życia w szkole. Moje ponure myśli rozwiał Wojtek, który porwał mnie do tańca.
- Uśmiechnij się – szepną mi na ucho. – Nie przejmuj się tą dwulicową jędzą.
- Nie przejmuję się – odparłam.
- Nie oszukasz mnie, znam cię lepiej niż ci się wydaje. – Spojrzał mi głęboko w oczy. Zatonęłam w jego niebieskich tęczówkach. Na moment cała reszta ludzi w klubie przestała dla mnie istnieć. Byłam tylko ja i On.
     Całą imprezę przetańczyłam w ramionach Wojtka. Czułam się niesamowicie w jego towarzystwie. Wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi.
     O czwartej nad ranem Wojtek odwiózł mnie do domu. Byłam zmęczona, ale zadowolona.
- Dziękuję, że towarzyszyłeś mi na imprezie. – Powiedziałam, przerywając niezręczną ciszę. Właśnie dochodziliśmy do mojego domu.
     Kiedy znalazłam się koło drzwi, otworzyłam je i odwróciłam się z powrotem do Wojtka. To, co zrobił zbiło mnie z tropu. Złapał mnie w pasie, przyciągną delikatnie do siebie, nachylił się lekko i pocałował mnie w usta. Poczułam przyjemny prąd, rozchodzący się po moich plecach. Zarzuciłam swoje ręce, oplatając jego szyję i odwzajemniłam pocałunek. Nawet nie zdawałam sobie, jak bardzo chciałam poczuć jego bliskość. Tak bardzo chciałam, żeby dotykał mnie, trzymał w swoich silnych ramionach.
     Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Nie jego ręce błądziły po moich plecach. Chciałam, aby nie przestawał. Jęknęłam cicho, kiedy odsuną się ode mnie. Uśmiechnął się delikatnie, co wywołało na mojej twarzy rumieniec.
- Przepraszam – powiedział cicho – poniosło mnie za bardzo.
-Ale – zaczęłam. Nie dane mi było dokończyć, gdyż przerwał mi szybko.
- Jesteś pewnie zmęczona. – Dotknął mojego rozgrzanego policzka. – Dobranoc, słodkich snów – powiedział i musnął ustami mój policzek. Przez chwilę obserwowałam, jak wraca do samochodu, a potem odjeżdża.
     Za co mnie przepraszał? Czy powinnam coś zrobić, aby go zatrzymać? Czy znowu coś spieprzyłam? Odpowiedzi na te pytania jeszcze nie znam, ale wiem, że czuję coś do Niego i zaczyna mnie to przerażać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz