2012-10-28

Rozdział 13

Monika zwariowała. Wiedziałam, że będzie wściekła, kiedy powiem jej mamie prawdę o Marcinie, ale nie sądziłam, że będzie mnie nękać. Po kilkunastu minutach, od wyjścia jej mamy z mojego domu, Monika zadzwoniła do mnie. Odebrałam, ponieważ nie będę chować głowy w piasek. Zaczęła się awanturować, więc się rozłączyłam. Próbowała jeszcze kilka razy się do mnie dodzwonić, ale za każdym razem rozłączałam się. Kiedy dotarło do niej, że nie mam zamiaru od niej odbierać, zaczęła wypisywać do mnie esemesy. Wszystkie podobnej treści, np. że jestem beznadziejna, że zemści się, że nie spotkała w swoim życiu takiej suki, jak ja. Nie sądziłam, że jedna z najbliższych mi osób okaże się wrogiem. Kimś, przed kim będę musiała się bronić.
     Po rozmowie z matką Moniki, zadzwoniłam do dziewczyn. Musiałam im powiedzieć. Magda i Anka poparły mnie. Poczułam się lepiej, wiedząc, że mam ludzi po swojej stronie. Ale mój dobry stan ducha ulotnił się. Kiedy przekroczyłam próg szkoły, wszystkie złe wspomnienia związane z tym budynkiem powróciły. Sandra, Monika, Karol.
     Niepewnie rozejrzałam się po korytarzu szkolnym. Na razie nigdzie nie widziałam mojej byłej przyjaciółki. Wolnym krokiem szłyśmy w stronę sali lekcyjnej. Nie spieszyliśmy się, ponieważ do rozpoczęcia lekcji pozostało pięć minut. Pod klasą nie było nikogo. Zawsze wszyscy przychodzą na ostatnią chwilę. Zwłaszcza przed językiem niemieckim. Połowa naszej grupy zawsze się spóźniała, a kochana pani Malkowska nigdy nie odznaczała tego w dzienniku. Nawet lekcje nie wyglądały normalnie. Przeważnie każdy robił to, co chciał.
- Nie martw się na zapas – odezwała się Anka, wyczuwając moje emocje. Westchnęłam ciężko. Nigdy nie daje się nic przed nią ukryć. Uśmiechnęłam się blado. Spojrzałam w drugą stronę, w naszą stronę szła Monika. Sama.
- Oho, idzie zła królowa Narni – zaśmiał się gardłowo Damian.
- Jak mogłaś? – Warknęła Monika przez zaciśnięte zęby, znajdując się tuż naprzeciwko mnie.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać – odparłam spokojnie. Jednak nie wyglądało na to, żeby tak łatwo dała mi spokój. Więc cierpliwie czekałam, co ma ciekawego mi dopowiedzenia.
- Nie masz prawa rozpowiadać o moim życiu prywatnym. – Syknęła. Zamrugałam kilka razy.
- Tak się składa, że nie powiedziałam o twoim chłopaku przypadkowej osobie, tylko twojej mamie. – Mruknęłam.
- Nikt nie dał ci takiego prawa.
- Masz rację: nikt nie dał mi takiego prawa – zawtórowałam Monice. – Ale nawet nie wiesz, ile przyjemności mi to sprawiło, kiedy powiedziałam twojej matce całą prawdę – wycedziłam ostro. Blondynka spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona. Zapewne nie spodziewała się takich słów ode mnie. Moi przyjaciele też byli w ogromnym szoku. Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- W takim razie ostrzegam cię. – Obrzuciła mnie gniewnym spojrzeniem. – Ci, którzy ze mną zadzierają, raczej dobrze nie kończą – dodała z wyraźną satysfakcją. Moja twarz pobladła. Monika odwróciła się napięcie i poszła do klasy, gdzie druga grupa miała język niemiecki.
- Kretynka – skitował Damian.
- Chyba się nie przejęłaś? – Spojrzała na mnie badawczo Magda. Wzruszyłam ramionami.
     Mimo, że to tylko słowa wypowiedziane w złości, Monika jest zdolna do wszystkiego. Jeszcze teraz, kiedy się zaprzyjaźniła z Sandrą.

*****

     Siedząc w stołówce myślami powróciłam do ostrej wymiany zdań z Moniką. Nie wiem czy mam się czegoś obawiać, ale jestem pewna, że teraz muszę być ostrożna.
- Łucja czy ty nas w ogóle słuchasz? – Spytała Magda, zmuszając mnie tym samym powrotu do świata zewnętrznego. Posłałam jej przepraszające spojrzenie.
- Wybacz, powtórz. – Poprosiłam grzecznie. Ruda przewróciła oczami.
- Rozmawialiśmy na temat mojej imprezy urodzinowej – zaczęła, a ja się skarciłam w myślach. Jak mogłam zapomnieć?! Przecież w czwartek Magda ma urodziny, a w sobotę wyprawia je. Zapomniałam! – Zapomniałaś? – Spytała. Wyraźnie posmutniała.
- Nie! – Zaprzeczyłam szybko. Trochę za szybko, żeby się niezorientowana. Westchnęła ciężko. – Nie zapomniałam – powtórzyłam trochę bardziej spokojniej.
- O dwudziestej pierwszej w Amnezji.
- Kogo zaprosiłaś? – Spytałam. Rudowłosa zaczęła wymienić listę gości, ale szybko przestałam jej słuchać, bo połowę osób znałam tylko z widzenia, a drugiej połowy nawet nie kojarzyłam. Czy to tylko ja jestem aspołeczna i na mojej imprezie osiemnastkowej będzie tylko Magda, Anka, Damian i Moja siostra z mężem? Czy aż tak jestem beznadziejna? W pierwszej chwili myślę: tak i trzeba to zmienić, ale w drugiej: może to i dobrze. Przecież lubię samotność.

*****
- Macie pomysł, co kupić Magdzie na urodziny? – Spytałam, kiedy rudowłosa poszła do łazienki. Czekaliśmy na dzwonek. Została nam ostatnia lekcja. Już nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu opuszczę ten okropny budynek.
- Jak byłaś w Manchesterze wpadliśmy na jeden pomysł – zaczęła Anka, spoglądając znacząco na Damiana.
- Pomyśleliśmy, żeby złożyć się na tableta – wyjaśnił chłopak. Zamyśliłam się na moment. To nie jest taki głupi pomysł, tym bardziej, że ostatnio marudziła, że zepsuł jej się tablet, który dostała od rodziców.
- Pomysł, jak najbardziej mi się podoba. A już wiecie jaki i ile kasy trzeba wydać?
- Tak – odarł Damian. – Do prezentu dokładają się jeszcze dwie jej kuzynki, więc po stówie, jak każdy da wystarczy. Tym bardziej, że mam zniżkę, bo sklep prowadzi mój wujek.
- O czym rozmawiacie? – Spytała Magda.
- Łucja opowiadała o pobycie w Manchesterze – wyjaśnił trochę zbyt nerwowo mój przyjaciel.
- No właśnie, jak tam było? – Magda wbiła we mnie wyczekujące spojrzenie.
- Super.
- Nie wybaczę ci tego, że nie zrobiłaś zdjęcia klaty Ronaldo – mruknęła obrażona Anka. Westchnęłam ciężko.
- Żebyście wiedzieli, jakie przygody były z nim związane to spadlibyście z ławki. – Zagadnęłam konspiracyjnie.
- Opowiadaj! – Zażądała Anka. Nie było nawet mowy, żeby teraz odpuściły, więc wszystko ze szczegółami im opowiedziałam.
- Ale ty naprawdę poszłaś na randkę z Cristiano?
- Nie, no wiesz żartuję Damian – warknęłam.
- I Wojtek się na ciebie obraził?
- No przecież to powiedziałam – mruknęłam rozdrażniona.
- Ale nie daruję ci tego, że nie zgodziłaś się iść z nim na randkę – fuknęła Anka. Policzyłam do dziesięciu. Żeby tylko wiedzieli, dlaczego się nie zgodziłam...

*****
     Po powrocie do domu zastałam mamę. Siedziała w salonie i oglądała jakiś program. Nie odzywając się, skierowałam się do pokoju.
- Łucjo, pozwól na chwilę – odezwała się. Jej ton głosu był wyprany z emocji. Przeklęłam pod nosem. Nie chciałam z nią rozmawiać i psuć sobie humoru.
- Stało się coś? – Spytałam.
- Ty mi powiedz. – Mruknęła. Zmarszczyłam czoło.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
- Rozmawiałam dzisiaj z Angelą – zaczęła i nie musiała kończyć, gdyż doskonale wiedziałam do czego zmierza. Angela -> mama Moniki.
- Nic dziwnego, że rozmawiałyście. Prowadzicie razem biznes – próbowałam grać na zwłokę.
- Nie żartuj sobie ze mnie – syknęła. – Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Monika prowadzi się z facetem o kilkanaście lat starszym? – Warknęła.
- Po co miałam ci mówić? Przecież to nie twoja sprawa.
- Ale Angeli powinnaś powiedzieć od razu.
- Po co? Czy to moja sprawa, żeby mieszać się. Nie. – Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Rozmowy z matką strasznie wyprowadzały mnie z równowagi. – Poza tym ty też nie powinnaś się wtrącać. Ale co ja mówię. Przecież interesujesz się wszystkim tym, co nie jest związane ze mną. – Wycedziłam i pobiegłam do pokoju. Z całej siły trzasnęłam drzwiami, aby rozładować swój gniew. Położyłam się na łóżku, walcząc z napadem płaczu. Nie chciałam płakać. Muszę być silna. Przecież słabi ludzie w starciu z tym bezlitosnym światem nie mają szans. Są skazani na porażkę. A ja nie mogę pozwolić sobie na kolejną z nich.

*****

     Wieczorem mój nastrój trochę się poprawił, a to za sprawą uroczego blondyna o niebieskich oczach. Wojtek zadzwonił do mnie. Rozmawialiśmy długo i przez cały czas śmiałam się. Chłopak opowiadał o, jakże długiej podróży z Manchesteru do Londynu. Bendtner tak wkurzył trenera, że Wenger wyrzucił go z autokaru i Nick musiał biec za autobusem. Nicklas tak się przestraszył, że pojadą bez niego, że się rozpłakał. Podobno wszystko nagrał Aaron i szantażuje Nicklasa, że jeśli on będzie go obrażał nagranie w szybkim tempie znajdzie się na YouTubie. Nie sądzę, że Aaron jest zdolny to takiego czynu.
     Po prawie godzinnej rozmowie z Wojtkiem, do moich drzwi ktoś zapukał. W progu pojawiła się moja siostra. Dokładnie się jej przyjrzałam. Wyglądała nie najgorzej, ale była jeszcze trochę blada po chorobie.
- Cześć siostrzyczko – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie mocno.
- Witaj. Jak się czujesz? – Spytałam, kiedy wyswobodziłam się z jej uścisku.
- Już lepiej. Ale opowiadaj, co u ciebie? – Spojrzała na mnie badawczo. – Chyba się pokłóciłaś z matką – zauważyła.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałam z nią przed chwilą i skarżyła się, że jesteś bezczelna i bla bla bla – zaczęła naśladować ton mamy głosu. – Nie przejmuj się.
- Nie przejmuję się. Gdybym to robiła, już dawno byłabym łysa. – Mruknęłam. Kaśka zaśmiała się dźwięcznie.
- Właśnie! – Wykrzyknęła. – Mam coś dla ciebie – zagadnęła, szukając czegoś w swojej torbie. Po chwili wyciągnęła jakąś czerwoną teczkę.
- Co to?
- Otwórz to się przekonasz – uśmiechnęła się zachęcająco. Niepewnie wzięłam od niej ową rzecz i otworzyłam. W środku znajdowały się rysunki mojego autorstwa. 
- Po co to przyniosłaś? – Spytałam zbyt nerwowo.
- Za miesiąc jest konkurs malarski. Można w nim wygrać dziesięć tysięcy złotych. Wiem, że o kasę nie musisz się martwić, ale stwierdziłam, że jest to świetna okazja, żebyś wypromować się, a przy okazji zarobiła.
- Już nie maluję. Poza tym jestem beznadziejna. – Warknęłam, chowając wszystkie szkice do teczki i chowając ją głęboko do szafki.
- Kto ci tak powiedział? – Spytała.
- Nikt – skłamałam. – Mówię to, co widzę. A widzę, że te bazgroły są beznadziejne.
- Nie prawda. Ty po prostu boisz się. Tak, boisz się. Masz talem. Ogromny talent. Jeżeli zawsze będzie podchodzić z pesymistyczną wizją nie dojdziesz do niczego.

*****

     Nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Myślałam o tym, co powiedziała Kaśka. Ciężko jest mi się do tego przyznać, ale ma w pewnym sensie rację. Boję się. Ale nie tego, co ludzie powiedzą, jak ocenią moje obrazy. To dla mnie bez znaczenia czy spodoba im się czy też nie. Chodzi mi tu o moją matkę. Między innymi to przez nią przestałam malować. Chociaż nie. Przestałam malować przez to, jaka jestem słaba. Boję się. Nie mam siły walki. Boję się. Tak strasznie boję się jej oceny. Punkt dla mnie. Przynajmniej umiem przyznać przed samą sobą, jaka jestem słaba. Jak łatwo można mnie pokonać.
     W końcu poirytowana wstałam z łóżka. Jestem beznadziejna. Podeszłam do biurka. Otworzyłam dolną szafkę i wyciągnęłam z niej czerwoną teczkę, tą którą przyniosła Kaśka. Wyjęłam z niej swoje szkice. Każdy przedstawiał, co innego. Na jednym namalowana była posiadłość babci. Na następnym był naszkicowany koń. Nie byle jaki. Mój. Dostałam go na swoje dziesiąte urodziny od dziadka. Dwa miesiące przed jego śmiercią. Konia nazwałam Burek. Wszyscy śmiali się i mówili, że powinnam go nazwać bardziej dostojniej, ale pozostał Burek. Na moje trzynaste urodziny koń zdechł. Przeżyłam to bardzo, gdyż to była jedyna pamiątka po moim ukochanym dziadku. Kolejny szkic przedstawiał postać. Karol. Dobrze pamiętam, jak namalowałam go. Zobaczyłam go w parku. Był na spacerze ze swoim psem. Zaintrygowało mnie jego spojrzenie. Pełne tajemniczości, a zarazem współczucia. Nigdy mu nie pokazałam tego szkicu. Ba! Nawet nie powiedziałam, że rysuję. Nikt tego nie wie, poza Kaśką i mamą. 
     Położyłam je na parapecie i otworzyłam okno. Wzięłam głęboki wdech. Dlaczego moje serce, mimo że mam wspaniałych przyjaciół nadal boli, a ja czuję niedosyt? Czy kiedyś ten ból i to uczucie bezsilności minie? Czy zawsze już będę skazana na cierpienie? Czy zawszę będę musiała się spinać pod stromą górę? I czy w końcu dojdę na szczyt? Bo dla mnie szczytem jest szczęście. Nie potrzebuję pieniędzy i drogich rzeczy. Pragnę tylko szczęścia. Bo to ono dopełnia nasze życie...

*****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz