2013-03-10

Rozdział 52

Witam!

Na początku chciałabym przeprosić za opóźnienie, ale czuję się nie najlepiej i nie miałam siły, by skończyć rozdziału. Zatem, jak możecie się domyśleć rozdział będzie beznadziejny. 

Do końca zostały tylko trzy rozdziały + epilog. A potem rozpocznę nowe opowiadanie. Oto blog z nowym opowiadaniem http://pokaz-mi-siebie.blogspot.com/, na razie dodałam bohaterów, ale jeśli jesteście ciekawi, kto wystąpi w moim nowym opowiadaniu to serdecznie zapraszam.

Pozdrawiam!
 ___________________________________________________________________

Alexandra
      Z kwaśną miną oglądałam mijane za oknem widoki. Czułam, jakby zeszły tydzień wyrwano z kalendarza. W ekspresowym tempie minęło siedem dni i nie obejrzałam się, a już siedziałam w samochodzie Aarona i wspólnie jechaliśmy na ten nieszczęsny ślub.
     Stresowałam się, gdyż miałam obawy, że nasze kłamstwo wyjdzie na jaw. Mimo, że mieliśmy ustaloną historię, to bałam się, że albo Aaron coś spartoli albo ja. Nie no... Aarona na pewno coś spartoli...
     Nie lubiłam oszukiwać ludzi, więc tym bardziej źle się czułam z myślą, że przez następny weekend będę udawać dziewczynę Ramseya.
- Wszystko będzie dobrze. – Aaron próbował mnie uspokoić.
     Miałam złe przeczucia.
     Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na mój zły humor była myśl, że we wtorek będę miała kolejne badania. Wiele czytałam na temat raka trzustki. Wielu ludzi mówi, że rak to nie wyrok, jednak w moim przypadku tak właśnie jest. Powoli przyzwyczaiłam się do tej myśli. Jedynym marnym pocieszeniem jest to, że nie czuję tego potwornego bólu.
     Postanowiłam odepchnąć od siebie nieprzyjemne myśli związane z moją chorobą, by nie psuć jeszcze bardziej humoru.
     Myślami powróciłam do pamiętnego weekendu sprzed tygodnia, kiedy to całą paczką wybraliśmy się na dwa dni do domków letniskowych. Weekend był dość interesujący i bardzo komiczny. Z Nicklasa zrobiliśmy wariata i do dziś ma o to do nas pretensje. Mandy, która nagrała cały kawał z duchami, straszyła Nicka, że jeśli ten nie zaprzestanie durnych kawałów, film znajdzie się na YouTube. Na szczęście zadziałało to na Nicka i przestał wtrącać głupie komentarze do rozmowy i robić niesmaczne kawały. Przeprosił nawet Wojtka i Lucy za kawał z ciążą.
     Próbowałam też nie dopuszczać do siebie myśli, że pamiętnej nocy - kiedy to zorganizowaliśmy podstępny plan z duchami - naprawdę spotkałam... Nie. Nie. Nie. Duchów nie ma! To tylko bajki, którymi straszy się niegrzeczne dzieci i Nicklasa. Byłam po prostu zmęczona i przywidziało mi się.
     Droga do Caerphilly zleciała w szybkim tempie. Z każdym mijanym kilometrem, czułam coraz większy ciężar na sercu i jak mój żołądek skręca się ze stresu.
     Aaron dużo opowiadał o swojej rodzinie i zapewniał, że na pewno mnie zaakceptują. Za każdym razem, kiedy z miłością mówił o swoich najbliższych, odczuwałam pewnego rodzaju zazdrość, gdyż ja nigdy nie miałam ze swoją rodziną tak dobrych kontaktów, jak mój przyjaciel. Kłamstwa zburzyły cały porządek mojej rodziny, którego nie da się już nawet w najmniejszym stopniu odbudować. Aaron ma świetny kontakt z rodziną, a o Joshu, swoim bracie wypowiadał się w samych superlatywach. Mimo dzielących ich kilometrów, dogadują się świetnie, a kontakt między braćmi nawet w najmniejszym stopniu nie został zachwiany.
     Z Emily również świetnie się dogadywałam. Uwielbiałam ją, była moim wzorem, moim ideałem. Nasze relacje uległy ochłodzeniu po moim wyjeździe do Budapesztu. Przez dwa lata się nie widziałyśmy, nasze kontakty ograniczały się jedynie do telefonów, kiedy to niespodziewanie kilka miesięcy temu dowiedziałam się przez telefon, że nie żyje. To był potężny cios, który boli nawet teraz, kiedy o tym pomyślę. Wiem, że popełniam ten sam błąd, co Emily, nie mówiąc o swojej chorobie, ale nie chcę – jak było to w przypadku mojej siostry – aby wszyscy się nade mną litowali. Przypominałoby mi to ciągle o zbliżającej się śmierci, na którą nie jestem gotowa.
- Wszystko będzie dobrze. – Powtarzał, Aaron, próbując chyba samemu uwierzyć we własne słowa. Szliśmy wolnym krokiem w kierunku domu rodziców mojego „chłopaka”. – Pamiętasz, jak się poznaliśmy, jak...
- Aaron – przerwałam szybo przyjacielowi już lekko poirytowana. – Wszystko doskonale pamiętam.
     Nasza historia była banalna. Wiele faktów zgadzało się ze sobą, poza jednym głównym – nie byliśmy parą. Poznaliśmy się przed pamiętnym meczem z Tottenhamem. Na początku ignorowaliśmy się (drugi fakt, który został lekko naciągnięty, gdyż na początku toczyliśmy wojnę), a potem zaprzyjaźniliśmy się. Efekt końcowy jest taki, że zostaliśmy parą.
     Będąc przed drzwiami ogromnego domku jednorodzinnego, w napięciu oczekiwaliśmy aż otworzą się drzwi. Kilka sekund później, które trwały chyba całą wieczność, przed oczami ujrzałam czterdziestoparoletnią kobietą, o ciepłym i serdecznym uśmiechu.
- Aaron! – Wykrzyknęła i porwała chłopaka w ramiona.
- Cześć, mamo – powiedział, przytłumionym głosem. – Oto, Alex, moja dziewczyna. – Dodał, kiedy uwolnił się z objęcia rodzicielki. Kobieta przeniosła swój wzrok z Aarona na mnie, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Dzień dobry, pani. – Powiedziałam nieśmiało.
- Jaka pani, mów mi Marlene. – Powiedziała, ściskając moją rękę, którą wcześniej do niej wyciągnęłam. – Wchodźcie. Wszyscy na was czekają, a zwłaszcza na ciebie, Alex. Nie mogliśmy się doczekać twojego przyjazdu, kochana.
- Bardzo mi miło. – Mruknęłam, idąc za kobietą i rozglądając się dookoła. Wnętrze domu było urządzone bardzo przytulnie. – Poznajcie – powiedziała, wchodząc do salonu. – Oto dziewczyna Aarona, Alex. – Przedstawiła mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, lustrując wszystkich wzrokiem.
- Witaj – z kanapy wstał wysoki mężczyzna, około pięćdziesiątki. – Jestem Kevin, ojciec Aarona. Bardzo miło mi cię poznać. – Powiedział, ściskając mnie serdecznie.
- Jak dobrze, że nie muszę oglądać już tego jaszczura, Colleen. – Odezwał się nastolatek, zrywając się z kanapy. – Jestem Josh.
     I tak zleciały dwie godziny, które należały chyba do najcięższych w moim życiu. Poznałam dwie kuzynki mojego przyjaciela oraz ciotkę. Resztę rodziny miałam poznać dopiero na ślubie. Mimo, że rodzina Aarona była bardzo miła, to ciężko mi było odprężyć się. Coraz gorzej czułam się z myślą, że okłamujemy wszystkich dookoła.   
     Najgorsza była ciotka Elizabeth. Aaron opowiadał mi kiedyś o niej. Wyszła sześć razy za mąż i każdy mąż po dwóch latach małżeństwa umierał. Szczerze powiedziawszy nawet wyglądała na Czarną Wdowę... Sympatyczne natomiast były kuzynki Aarona, Megan oraz Britney.
- Alex, opowiedz mam coś o sobie. – Odezwała się Elizabeth. Skrzywiłam się nieznacznie na dźwięk jej głosu. Był przerażająco skrzeczący. – Aaron niedawno dopiero powiedział, że ma dziewczynę, więc tym bardziej jesteśmy ciekawi, kim jesteś.
- Ciekawa to chyba ty jesteś, ciociu – powiedział niemiło, Aaron. Marlene spojrzała ostrzegawczo na syna.
- Urodziłam się w Manchesterze, ale moja rodzina od strony taty pochodzi z Francji, a od mamy z Brazylii. – Zaczęłam opowiadać, aby uniknąć niezręcznych pytań.
- Czym się zajmuje twój tata? – Zapytała ciotka Aarona.
- To chyba nie jest ważne. – Mruknął, Ramsey.
- Spokojnie. – Szepnęłam do chłopaka, kładąc na jego dłoni swoją rękę. – Mój tata jest bardzo wpływowym biznesmenem w Anglii. A uprzedzając pani kolejne pytanie, moja mama zajmuje się projektowaniem sukni ślubnych.
- Masz rodzeństwo? – Kolejne pytanie. Wzięłam głęboki oddech.
- Moja siostra nie żyje, zmarła kilka miesięcy temu. Studiuję architekturę wnętrz, mam dwadzieścia lat. Czy chce pani znać moją zdolność kredytową? – Zapytałam poirytowana. W salonie nastała głucha cisza.
- Elizabeth, starczy – syknęła, mata Aarona, wstając z kanapy. – Pewnie jesteście zmęczeni. – Zwróciła się do nas.
- Tak – odpowiedział, Aaron i pociągnął mnie za rękę. Ucieszyłam się, móc jak najszybciej zejść z pola widzenia Czarnej Wdowy. – Przepraszam cię za ciotkę. – Szepnął, kiedy wchodziliśmy po dosyć krętych schodach na górę.
- Daj spokój, nie twoja wina. – Odparłam, wchodząc za chłopakiem do jego sypialni. Rozejrzałam się dookoła. Uśmiech na nowo zagościł na mojej twarzy. Pokój Aarona był urządzony tak samo, jak ten w jego apartamencie w Londynie. Kiedy mój wzrok padł na łóżko, dosyć małych rozmiarów, dopiero wtedy dotarło do mnie, że będziemy dzielić we dwójkę sypialnię. Dzielić wspólnie łóżko.
- Co się stało? – Zapytał, odczytując moją nagłą zmianę nastroju.
- Wszystko w porządku. – Odpowiedziałam, starając się, aby mój głos zabrzmiał pewnie.
- Chodzi o łóżko? – Zapytał, idealnie odgadując moje zmartwienie. – Jeśli krępuje cię to, będę spał na ziemi.
- Daj spokój, a jeżeli ktoś wejdzie w nocy do pokoju i spostrzeganie, że śpisz na ziemi, co pomyśli?
- Nie obchodzi mnie to. Ważne, żebyś ty czuła się komfortowo. To ja wpakowałem cię w to bagno i chcę, żebyś czułą się tutaj swobodnie.



Łucja


     Magda zerwała z Damianem – ostatnio tylko ta rewelacja nie daje mi spokoju. Jak to się stało? Co kierowało Magdą, by zakończyć związek z moim przyjacielem? Niestety nie mam zielonego pojęcia, a moja przyjaciółka milczy, jak grób.
     Próbowałam wyciągnąć od Damiana jakiś istotnych informacji, ale ten też nie jest skory to zwierzeń, więc pozostało mi wspólnie z Anną czekać.
      Na szczęście sprawy Katarzyny powoli się stabilizują. Krzysztof jeszcze nie wrócił do Polski i razem z moją siostrą chodzą na terapię. Kaśka zrozumiała, że problemy, z którymi ostatnio się zmagała, nie dotyczą tylko jej, ale i Krzyśka. Wspólnie dążą do uporządkowania swojego życia i co najważniejsze – udaje im się. Nie jest łatwo, jeszcze przed nimi daleka droga do całkowitego ładu i harmonii, jednakże są na dobrej drodze i oby nie zboczyli z niej po raz drugi.
     Anna dzięki Nicklasowi promienieje z każdym dniem. Mimo tylu obaw, z którymi zmagałam się, by ta dwójka nie była razem, teraz wydają się śmieszne. Nick wydaje się, jakby nie widział świata poza moją przyjaciółką. Nawet Anna zaangażowała się, co nie często się u  niej zdarza.
     Nie spędzam z przyjaciółkami tyle czasu, ile bym chciała, gdyż Anna większość czasu spędza ze swoim chłopakiem, a Magda... No właśnie z kim?
     Nadchodzący wieczór miałam spędzić z Wojciechem. Ojciec razem z Martyną wyjechali na cztery dni do Manchesteru w odwiedziny do ojczyma Martyny, więc korzystając z okazji, Wojtek zaproponował byśmy cały weekend spędzili tylko we dwoje. Bez przeszkód zgodziłam się. Katarzyna obiecała mnie nie wydać, że pod nieobecność ojca, będę u Wojtka. Z ulgą przyjęłam, że moja stara Kaśka wróciła. Nasze relacje na nowo się odbudowują i kamień spadł mi z serca, że mogę liczyć na wsparcie starszej siostry.
- Baw się dobrze – powiedziała Katarzyna, pojawiając się w moim pokoju, kiedy się pakowałam. Wojtek lada chwila miał się z jawić, a ja dopiero zaczęłam się pakować.
- Dzięki za wszystko. – Mruknęłam.
- Nie ma za co. To ja powinnam ci podziękować. Tyle dla mnie zrobiłaś. – Odparła z lekkim uśmiechem. – Cieszę się, że układa ci się z Wojtkiem. Dobry z niego chłopak.
- Tak, masz rację.
- Jeszcze nie tak dawno poznaliście się na weselu ojca, a teraz jesteś parą.
     Miała całkowitą rację. Te kilka miesięcy zleciały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mimo wszystko te kilka miesięcy nie były łatwą drogą do szczęścia. Musieliśmy wiele poświęcić i walczyć z wieloma przeciwnościami losu. Na szczęście najpoważniejsza przeszkoda – Sandra – nie stanowi już problemu, a jest teraz tylko niemiłym wspomnieniem. No cóż, ona też nie może zaliczyć tych ostatnich miesięcy do najlepszych w swoim życiu. Swoimi kłamstwami i ciągłymi podstępami zraziła wszystkich swoich przyjaciół i została sama. Mimo iż przepłakałam przez Sandrę wiele nocy, to życzę jej, by odnalazła szczęście i miłość, gdyż nawet ona, dziewczyna bez skrupułów i wydawać by się mogło, że bez głębszych uczuć, zasługuje na trochę słońca w swoim życiu.
- Wojtek przyjechał! – Zawołał, Krzysztof. Uśmiechnęłam się do siebie. Kilka dni temu z powrotem wprowadził się do nas. To właśnie Katarzyna zaproponowała taki układ, co niezmiernie mnie ucieszyło, gdyż oznaczało to, że zależy jej na Krzyśku.
- Gotowa? – Zapytał, Wojciech, kiedy zeszłam z całym swoim asortymentem.
- Jasne – odpowiedziałam, podając mu moją torbę.
- Najpierw pojedziemy do mnie, zostawić twoje rzeczy, a potem jeśli będziesz chciałam, to zbiorę cię do wesołego miasteczka. Co ty na to? – Zapytał, kiedy jechaliśmy już w kierunku jego domu.
- Bardzo chętnie. – Odpowiedziałam, oglądając mijane budynki za oknem.
- Na początku sierpnia jedziemy na tydzień do Chin.
- Tata coś wspominał. – Mruknęłam. Mimo, że to miał być tylko tydzień, to nie spodobała mi się wizja rozłąki.
- Jedziesz z nami – powiedział to takim tonem, jakby to było jasne, jak słońce.
- Co?
- To Robert ci
- Nie.
- Kolejny raz naraziłem się twojemu ojcu. Super.
- Po prostu będę udawać, że nic nie wiem.
     Kiedy dojechaliśmy na miejsce, przed wejściem do klatki schodowej, stało mnóstwo fotoreporterów. Wojciech zmarszczył delikatnie czoło, wyciągając z bagażnika moją walizę.
- Co się stało? – Zapytałam.
- Nie mam pojęcia. – Odpowiedział, Wojtek. Załapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę budynku. Ciężko było się dopchać, jednakże po kilku przepychankach, udało nam się dojść do celu. – Pewnie ktoś się wprowadził i robią jak zwykle zamieszanie. – Odezwał się, kiedy czekaliśmy na windę.
     Po kilku minutach w końcu znaleźliśmy się pod drzwiami apartamentu Wojtka.
- Witam nowych sąsiadów. – Z mieszkania obok wyszedł Cristiano Ronaldo. Mój aparat mowy opadł na dół. Wojtek również nie krył zdziwienia.
- Co tutaj robisz? –Zapytałam niemiło.
- Przyjechałem na wakacje. Londyn to takie piękne miasto. – Odpowiedział, z tym dobrze znanym łobuzerskim uśmiechem. Policzyłam do dziesięciu, żeby nie wybuchnąć gniewem, który zaczął kumulować się.
- Przyjechałeś tylko, dlatego że Londyn to takie piękne miasto? Czy może dlatego, że dałam ci kosza i po prostu nie możesz tego znieść i robisz wszystko, by zwrócić moją uwagę? Serio, jesteś śmieszny.
- Nie wszystko się kręci wokół ciebie, Lucy. – Odparł spokojnie.
- Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiał problemów i zrób coś z tymi dziennikarzami. – Wycedził, Wojtek i pociągnął mnie za rękę, bym weszła do mieszkania i z całej siły trzasnął drzwiami.

*****

Alexandra

- Mam nadzieję, że ciotka Elizabeth nie uraziła cię w niczym. – Powiedziała, matka Aarona, kiedy pomagałam jej posprzątać po kolacji.
- Jestem uodporniona na takie osoby. – Odparłam.
- Wydajesz się kobietą, która przeżyła w swoim życiu naprawdę wiele. Ale pamiętaj, że złe momenty tylko hartują nasz charakter. Sprawiają, że stajemy się silniejsi.
- Pomóc? – Zapytał, Aaron, wchodząc do kuchni.
     Spojrzałam na chłopaka. W niebieskiej koszuli i ciemnych dżinsach prezentował się rewelacyjnie. I po raz kolejny poczułam to ukucie w sercu. Po raz pierwszy żałowałam, że tylko udaję dziewczynę Ramseya. Bo kiedy wrócimy do Londynu miłe i czułe słówka skończą się, nie będzie mnie obejmować, nie będzie blisko mnie.
     Czy to miłość? A może to tylko mój kaprys?
- Już posprzątałyśmy. – Powiedziała, Marlene. – Może oprowadź Alex po miasteczku. Jest piękny wieczór, a o tej porze  Caerphilly jest magiczne.
- Jeśli tylko chcesz. – Zwrócił się do mnie, Aaron.
- Z miłą chęcią.
     Marlene miała rację, że Caerphilly wieczorną porą jest wyjątkowo magicznym miejscem.
- Bardzo ci dziękuję, że zgodziłaś się ze mną przyjechać. – Odezwał się Ramsey. – Jesteś wspaniała.
- Na pewno byś tak nie mówił, gdyby powiedziała nie. – Odparłam. Aaron spojrzał na mnie poważnie.
- Naprawdę jesteś wspaniałą kobietą i zrozum to wreszcie. – Powiedział całkowicie poważnie, spoglądając mi głęboko w oczy.
- Aaron... – zaczęłam zmieszana lekko.
- Cii... – szepnął, dotykając mojego zarumienionego policzka. Nachylił się i musnął delikatnie moje usta. Moje serce załomotało o stokroć szybciej. Na początku całował mnie delikatnie, jakby oczekując mojej reakcji, ale kiedy nie spotkał się z moim oporem, zaczął całować mnie namiętnie. Oddałam mu się całkowicie.
     Dopiero wtedy zrozumiałam, jak długo czekałam na ten moment. Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale. Miałam wrażenie, jakbym unosiła się co najmniej tysiąc metrów nad ziemią, a to za sprawą Aarona Ramseya. Chłopaka, który nigdy nie będzie mógł do mnie należeć.

________________________________

Caerphilly (wal. Castell Caerfili), którego polska nazwa brzmi Zamek Wolf to normańska twierdza położona w południowej Walii.





10 komentarzy:

  1. Cudowny! Nareszcie cos sie dzieje z Alex i Ramsleyem . Mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale bedzie wiecej Łucji i Wojtka :P
    Kiedy nastepny rozdział ?
    Bardzo sie ciesze ze zaczynasz pisac nowego bloga o Aaronie .Ile planujesz tam rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział w sobotę.
      Ciężko mi stwierdzić ile będzie rozdziałów. Na razie napisałam 6, ale na pewno będzie krótsze od tego. :)

      Usuń
  2. i tez bedziesz dodawac co sobote?
    a kiedy dodasz tam 1 rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej co sobotę :), a rozpocznę opowiadanie kiedy zakończę to . być może za tydzień dodam prolog, ale nie obiecuję :)

      Usuń
  3. Naprawdę świetny rozdział ! Jak ja długo czekałam na ten moment z Alex i Aaronem. Coś tak przeczuwałam, że się zbliżą podczas tego wyjazdu.
    Ronaldo mnie wkurza. Przecież Łucja wyraźnie mu powiedziała, żeby spadał, a ten dalej swoje. Wrr...
    Nadal martwię się o Alex. Mam nadzieję, że nie umrze. W końcu ją polubiłam.

    A rozdział wcale nie jest beznadziejny :)
    Czekam z niecierpliwością na następny, ale i także prolog na Twoim nowym opowiadaniu.
    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny :)

    [till-death-do-us-part.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wcale nie jest beznadziejny tylko troche krótki no ale cóz wazne ze jest bo piszesz na prawde świetnie
    Aww... jezu Alex I Aron <3 oby ona nie umarłą ciekawa jestem co ronaldo znowu kombinuje z niecierpliwoscia czekam na następny :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wrażenie, że z udawania Alex i Aarona rozwinie się coś więcej. Tylko niech dziewczyna nie oszukuje go co d swojej choroby.
    Zastanawiam się, co znowu knuje Ronaldo.
    czekam na kolejny, ale też na początek nowego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Ciebie kurde nie mogę! jaka piękna końcówka! takiej właśnie chciałam! a ten.. tysiąc metrów nad ziemią <3 szczerze? zakochałam się w tej koncówce :D tylko Ci końcówkę będę komentowała. no dobra, nie... to ten.. Nie mogę się doczekać na następne opowiadanie :) ja moje drugie już piszę w zeszycie i po tym co teraz też zacznę dodawać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń